Ok, proszki na syndrom stresu pourazowego zaczęły działać i przestałem się trząść, więc mogę zabrać się za podsumowanie kolejnej części prac nad naszą Ibizą (pierwszy etap możecie obejrzeć TUTAJ).
Jak pewnie kojarzycie, ostatnio skończyłem z wstępnie wyszlifowanym nadwoziem i skorodowanymi miejscami wytrawionymi i zabezpieczonymi za pomocą podkładu epoksydowego. Kolejnym krokiem, jaki musiałem wykonać było więc położenie na te miejsca szpachli (po oszlifowaniu rdzy porobiły mi się tam mocne schodki, dołki i inne niechciane formacje). Po oszlifowaniu szpachli położyłem na naprawiane miejsca kolejne dwie warstwy podkładu epoksydowego.
Co ważne, szpachlę w miarę możliwości docieram na sucho, bo chłonie ona wodę, którą łatwo zamknąć potem pod kolejną warstwą podkładu.
Idąc dalej – początkowo jak wiecie zakładałem totalną biedarenowację Ibizy z lakierowaniem bezpośrednio na stary, zmatowany lakier ale później doszedłem do wniosku, że jednak zapodkładuję całość.
Przede wszystkim po to, żeby nie mieć problemu z przebijającymi pod nowym kolorem plamami z podkładu, co byłoby niemal pewne zważywszy na to, że czerwień ma generalnie dość słabą siłę krycia.
Tak więc po wyszpachlowaniu i punktowym zabezpieczeniu naprawianych miejsc miałem nadwozie przygotowane tak, że mogłem zabrać się w końcu za jego oklejanie pod całościowy podkład:
W końcu, bo tak się składa, że oklejanie to jest ten moment, kiedy zaczyna się robić fajnie i schludnie.
Nie wiem czy mieliście okazję coś kiedyś lakierować, ale zwykle dojście do tego momentu stanowi drogę przez brud, syf, pył i potworną monotonię doprawioną mokrymi butami i sporą ilością brudnej wody. W związku z tym możliwość pobawienia się taśmą papierową i czystym, szarym papierem jest kojący dla duszy na równi z słuchaniem piosenek Enya i zajadania się winogronami podczas leżenia w hamaku.
Wracając jednak do tematu – zabrałem się za oklejanie, a po sprzątnięciu i przygotowaniu garażu wstawiłem samochód do środka:
Oczywiście mój garaż jest zdecydowanie za mały (choć odnoszę wrażenie, że mówiłbym to samo nawet gdyby miał 2000m2), więc musiałem podzielić wszystko na dwa etapy – w jednym rzucie kładłem więc podkład na zderzaki, błotniki i inne zdemontowane elementy, a dopiero kolejnego dnia mogłem pozbierać to wszystko i zająć się nadwoziem.
Dokładnie tak samo wyglądało to przy lakierze, co zobaczycie na późniejszych zdjęciach.
Wracając jednak do pracy – położyłem na wszystko 2 warstwy podkładu akrylowego Novol Protect 310. Rozrobiłem go w wariancie wypełniającym dodając ok 10% rozpuszczalnika tak, żeby powypełniał mi w miarę możliwości niedoróbki i rysy (nie ukrywam, że poza usuwaniem rdzy nie przykładałem się specjalnie do przygotowania nadwozia).
Do jego nakładania używałem najzwyklejszego pistoletu Yato HVLP z dyszą 1,5:
Tutaj ponownie miałem zamiar zbytnio się nie starać i po prostu położyć na to lakier, ale ostatecznie i tak wygrało moje zjebanie umysłowe i podocierałem całość na gładko z wszelkich paprochów i odkurzu, odtłuściłem i ponownie okleiłem przed lakierowaniem.
Parafrazując klasyka – ja to chyba lubię.
Co dalej – przyszła kolej na najważniejszy i najbardziej wyczekiwany moment, czyli nakładanie lakieru.
Tutaj miałem spory dylemat, bo z jednej strony nie chciałem zmieniać koloru na inny (musiałbym lakierować wtedy wnęki drzwi, demontować drzwi, klapy i tak dalej), a z drugiej nie chciałem kłaść taniego akrylu, bo przy czerwonym kolorze za miesiąc najpewniej byłby już wypłowiały i różowy.
Bo nie wiem czy wiecie, ale czerwony lakier jest odporny na słońce tak samo jak Diabhal.
10 minut na słońcu bez koszulki i otrzymuje już obrażenia krytyczne.
Nie zdecydowałem się też na lakier dwuwarstwowy z klarem, który rozwiązałby problem, bo po pierwsze bardzo nie chciało mi się z tym bawić (musząc kryć to wszystko x2 na bank dorobiłbym się jakiejś kosztownej terapii), a po drugie koszt samego lakieru przewyższyłby znacznie wartość auta (orientacyjnie szacuję ją na 4,50 PLN).
Zamiast tego poszedłem więc w lakier przemysłowy Gravihel z dodatkiem żywic poliuretanowych, ponoć o bardzo wysokiej odporności na UV.
Niemcy malują tym mosty i betoniarki więc założyłem, że da sobie radę lepiej niż najtańszy akryl z biedronki.
Efekt jest taki:
Do lakieru mam generalnie dwa pistolety.
Przy Ibizie używałem głównie modelu Star S-106C HP (czerwony) z dyszą 1,4.
Budżetowy model, ale przy odpowiednim ustawieniu radzi sobie całkiem nieźle – jak, możecie zobaczyć to na poniższym filmiku:
Jak to wszystko wyszło? Generalnie nie najgorzej. Przyznam bez bicia, że nie jestem do końca zadowolony z efektu, bo z całą pewnością dało się to zrobić ładniej i lepiej.
A ja generalnie lubię robić wszystko ładniej i lepiej.
Potem jednak pomyślałem sobie, że ładniej i lepiej mogę robić rzeczy ciekawsze od ratowania przed degradacją starego Seata, którego nawet nie lubię i mi przeszło.
Stłumiłem więc ból w serduszku spowodowany obecnością tych wszystkich przegapionych wgniotek, których nie zaszpachlowałem i zabrałem się za usunięcie najbardziej rażących niedoskonałości.
Jak dwa zacieki na drzwiach, które sam nie wiem jak udało mi się wykonać – stąd widoczne na jednym ze zdjęć resztki taśmy.
Efekt końcowy jest taki:
Zrobię jeszcze porządną sesję zdjęciową, ale mocno utrudnia mi to fakt, że strasznie nie lubię tym autem jeździć.
Na dziś to tyle.
Idę wziąć tabletki, bo znowu zaczyna mi drgać powieka.
Barrrrrdzo Dobrrrra Rrrrrrobotaaaa. Jak chcesz ładniej i lepiej to trzeba mi Opla zakonserwować. Płace jak za prezydenta
Z Oplem to zadzwoń po mnie jak będziesz chciał go podpalić i zepchnąć ze skarpy do jeziora ;D
Prentki, weź opisz w ogóle czym ty lakierujesz (sprzęt) bo jak Cię znam cały zestaw jest dobry, ale nie za miliony za to efekty jak zwykle MEGA.
Jest w tekście – w skrócie:
Pistolet do podkładów – Yato HVLP 1,5mm (za ok 100zł)
Pistolet do baz i akryli – STAR S-106C HP (czwrwony )1,4 mm (za ok 350zł)
Sprężarka BAAS dwutłokowa pionowa z butlą 50l, ustawiona na 9 bar i ze zdemontowanym regulatorem na wyjściu. Po drodze odwadniacz i odolejacz + przed samym pistoletem membranowy regulator ciśnienia + dodatkowy mały odwadniacz.
Dupy to nie urywa, ale da się zrobić sensowną miotłę i rozlać w miarę dobrze lakier.
super!
super!