Pomimo, iż zdaję sobie sprawę, że pod względem estetyki zakładanie pasów szelkowych na seryjne fotele przypomina trochę wyjście na miasto w butach do biegania i brązowych spodniach w kantkę, to jednak muszę przyznać się bez bicia, że zawsze chciałem mieć je w swoim samochodzie.

Nie żebym tam był jakimś drifterem czy rajdowcem, oj nie – po prostu zawsze kręciły mnie takie pro-wyścigowe detale. Kiedy miałem 17 lat i 55 konnego Forda Fiestę, z wypiekami na twarzy spoglądałem na taśmy zastępujące uchwyty drzwiowe, zamsz na kierownicy, podwyższone drążki zmiany biegów od kłowej skrzyni czy „rejsingowe” uchwyty holownicze… Pasy szelkowe zdecydowanie wpisywały się w ten klimat dlatego pragnąłem ich wówczas równie bardzo co pośladków Katie Holmes i to pomimo że mój samochód przypominał wtedy bardziej babciną wersalkę niż cokolwiek co miało styczność z motorsportem.

Kiedyś nawet kupiłem sobie komplet czerwonych szelek Schrotha z zamiarem zamontowania ich w mojej matowej fieście Xr2i, którą to zwykłem hobbystycznie zwiedzać w weekendy przydrożne rowy, krzaki i pobocza.

Ponieważ jednak w międzyczasie moja mała rajdówka zmieniła właściciela, a ja przesiadłem się do znacznie bardziej komfortowego BMW 316, szelki trafiły do pudełka i na kilka lat zniknęły w czeluściach mojego zagraconego poddasza. Znalazłem je dopiero niedawno szukając nowej uszczelki pod pokrywę zaworów, która „na pewno gdzieś tutaj była – ostatnio ją tu nawet widziałem”.

Niewiele myśląc zamontowałem do mojego 328i bo tutaj przynajmniej mają jakiś sens.

I coś Wam powiem. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji prowadzić w miarę szybkiego samochodu wyposażonego w pasy szelkowe to zdecydowanie powinniście wpisać to na listę swoich rzeczy do zrobienia.

Po pierwsze, dopiero kiedy jesteście przypięci do fotela tak ciasno, że możecie poczuć tyłkiem kolejność zapłonów jesteście w stanie używać kierownicy wyłącznie do prowadzenia samochodu, a nie przytrzymywania się jej w zakrętach.

W zwykłych pasach (nawet zablokowanych) wpadając w kilka następujących po sobie ciasnych zakrętów można nabawić się poważnej kontuzji kręgosłupa. A to dlatego, że utrzymanie się w fotelu podczas gwałtownych zmian kierunku przypomina trochę siedzenie na wysmarowanym towotem byku od rodeo.

Szczególnie kiedy fotel kierowcy pokryty jest dobrze zaimpregnowaną skórą. Poważnie – sam się czasem dziwiłem, że jestem aż tak giętki. Na dwójkowych nawrotach momentami zapierałem się o podsufitkę za pomocą tyłka.

Teraz jednak, kiedy ustawiłem dobrze fotel i przypiąłem się ciasno szelkami, nawet kiedy gwałtownie przerzucę masę z jednej strony łuku na drugą, przez cały czas jestem w stanie kontrolować wóz jak gdyby przednia szyba była tak naprawdę ekranem TV z podłączonym do niego xboxem, a ja siedziałbym właśnie w moim ulubionym, wypierdzianym fotelu.

Żeby zachować równowagę nie muszę już zapierać się stopami o deskę rozdzielczą i drzwi pasażera. Nawet jeśli pojawi się jakieś niespodziewane odbicie albo muszę szybko przełożyć kontrę to nie sprawia to większego problemu.

To może wydawać się głupie, ale kiedy pierwszy raz „dorzuciłem trochę do pieca” siedząc w czerwonych szelkach czułem się jakbym odkrył, że w mojej szafce na skarpetki jest przejście do innego wymiaru w czasoprzestrzeni (czego mimo wszystko wciąż nie wykluczam). To co do tej pory sprawiało mi sporo trudności i wymagało ogromnego skupienia teraz okazuje się banalnie proste.

Poczulibyście to samo jeżdżąc przez 20 lat na starym składaku Rometa i przesiadając się następnie na nowiutki rower za kilka tysięcy złotych. To zupełnie nowy wymiar jazdy samochodem. Nawet pomimo, że seryjny fotel jednak trochę pracuje (szczególnie w coupe gdzie działa dodatkowo mechanizm otwierania oparcia przez co sam fotel jest nieco bardziej luźny) to i tak jakość prowadzenia jest nieporównywalnie lepsza.

Głupi drobiazg, a tyle radości…

Co więcej – mam pasy z elektrycznym napinaczem więc za pomocą przycisku mogę w dowolnym momencie zwolnić blokadę i używać szelek jak zwykłego pasa bezwładnościowego.

Na przykład kiedy najdzie mnie ochota, żeby podczas postoju na światłach podrapać się w lewą kostkę.

Rewelacja!

Od kilku dni jestem tak zadowolony z tych szelek, że zastanawiam się nawet czy dałoby się zamontować ich do sedesu.

A co!

Wolno mi.

W końcu nie na darmo jestem idiotą!

14 Komentarzy

    1. Bio 1 września 2014 o 17:39

      Pod warunkiem, że masz szelki z karabińczykami ;) A Wszystkie Homologowane na E4 nie mają, i mocuje się je w oem miejsca :)

  1. Mowad 1 września 2014 o 20:41

    Sorry za kubel zimnej wody i byc moze pomyj ALE ALE STOP!!!!!!!!!! Szelki nie sa po to zeby trzymac Cie w fotelu w czasie jazdy, od tego sa wlasnie fotele same w sobie. Jesli to pasy Cie trzymaja (w dodatku bez stosownych przelotek  w oparciu moga Ci narobic wiecej krzywdy niz pomoc w razie dzwona) to znaczy ze cos tu nie gra. A szelki na seryjnym fotelu… no coz, troche wioska, wez na to popatrz tak obiektywnie…
    Tak, sam takie mialem kilka lat temu, tak samo zamontowane, a na pewnym etapie po zmiane foteli na "polkubelki" wpadlem na jeszcze bardziej idiotyczny pomysl ich poprowadzenia (przemilcze to ;)). Na szczescie ludzie majacy jakis mniejszy lub wiekszy kontakt ze sportem samochodowym i stosowna wiedze na temat montazu takich niby prostych w budowie elementow skutecznie mi wybili z glowy takie patenty zanim jeszcze zaczalem w tym jezdzic. Poczytaj, poogladaj, dowiedz sie co do czego i po co (znaczenie ma np kat poprowadzenia pasa z tylu, w zal J jest to opisane i jest ku temu powod), a potem montuj, bo szkoda zeby Ci polamalo barki przy byle puknieciu w kosz na smieci, albo zmiazdzylo kregoslup przy ataku jakiegos kierownika-marzyciela od tylu, bo nie zauwazyl ze auto przed nim stoi… Zwlaszcza, ze jak zdazylem sie zorientowac czytajac Twoj blog – uprawiasz sport i przez taka glupote przyjdzie Ci siedziec, lub lezec przed tv miesiacami zanim sie wykurujesz. Wyobraz to sobie.
    Podsumowujac – wez sie zlap za jaja i albo zrob to porzadnie, albo nie rob tego wcale. Chcesz trzymania – wsadz kubeki i pasy 3", chcesz wygody to zostaw serie, bo jak cos jest do wszystkiego to jest do niczego…

  2. Erwin1981 1 września 2014 o 21:02

    Od razu sobie skojarzyłem sytuację, kiedy za każdym razem impregnuję skórę w swoim wozidełku. Przez pierwsze kilka dni jest tak ślisko, że na większych zakrętach zmuszony jestem kurczowo trzymać się kierownicy i podpierać prawą, tudzież lewą nogą :) Rzadko zdarza mi się wozić w moim coupe kogoś na tylnej kanapie. Jeśli już dochodzi do takiej sytuacji, ów pasażer siada za prawym fotelem, ponieważ ze względu na moje 193cm i fotel na maxa cofnięty, miejsca najzwyczajniej w świecie nie ma :) Często powtarzam, że samochój jest 3-osobowy :) No ale doszło całkiem niedawno do takiej sytuacji, że wujek zajął miejsce w tyle, kiedy jechaliśmy na rock'ową imprezę, które tak lubie. Skóra była zdaje się 1 dzień po konserwacji i śliska jak diabli – wujkowi dopiero za trzecim podejściem, zapierając się mocno za słupek, najzwyczajniej w świecie udało się z niskiej coupe'ty wysiąść :) 

  3. Wood 2 września 2014 o 00:44

    Mowad – zerknij prosze na strone schrotha, ktory te niecne ustrojstwo produkuje. :) Jest tam napisane w które punkty w konkretnym modelu masz zamocować szelki, a ponadto – model rallye 3 asm autocontrol moga być stosowane ze zwykłymi fotelami… Bo najcześciej zalecany jest montaż tylnego pasa do słupka c, więc kąt pasa jest powyżej poziomu barków, co niweluje złamania kompresyjne kręgosłupa. ;)

    Tak tak, kocham szelki schrotha :)

  4. elek 2 września 2014 o 09:31

    Dlatego jedną z pierwszych modyfikacji powinien być kubeł z szelkami.

    Naprawdę jest cholerna różnica widoczna nawet w czasach.

  5. eryk 2 września 2014 o 14:06

    Fajne te pasy szelkowe, przyznam się, że pierwszy raz widzę, ale na pewno są mniej inwazyjne niż zwykłe pasy.

  6. Paweł 2 września 2014 o 22:22

    A mnie zawsze zastanawia skąd Ty znasz tyle nazwisk przeróżnych aktorek o.0 Ja nawet jak kojarzę, czy to z wyglądu, czy nazwisko to i tak zawsze wuj google pomaga mi łączyć te fakty :D

    1. Tommy 3 września 2014 o 08:17

      Cycki.

      Rozpoznaję je po cyckach.

  7. radosuaf 3 września 2014 o 10:36

    Ja to zakładam takie kontry, że gdybym miał fotel z budyniu i kierownicę z makaronu wonton, to też by dało radę, więc chwilowo nie widzę potrzeby. Aczkolwiek brakuje mi foteli ze 147, które może nie były kubłami, ale nie latało się w nich jak po ławce szalupy w czasie sztormu…

    1. Tommy 3 września 2014 o 10:40

      Dopóki miałem fotele w zwykłej szmacie, nie było większego problemu ale kiedy włożyłem to wętrze w skórze zacząłem ślizgać się tyłkiem jak po lodowisku ;} A, że zbiegło się to z montażem mocniejszego silnika to sam rozumiesz ;]

      1. radosuaf 3 września 2014 o 10:43

        Kurde, kto montuje skóry w samochodzie?! Latem mokra dupa, zimą chore nerki – dziękuję za takie zabawy :).

        1. radosuaf 3 września 2014 o 10:45

          Dodam, że mam w Peżo 11 letnie welury i za mojego jego posiadania były raz (7 lat temu) na gruntowym myciu i od tego czasu zadowalają się odkurzaczem raz na 7-8 miesięcy, a półskóry w Alfie trzeba natłuszczać, czyścić i picować się z tym tyle, że działa mi to na nerwy…

      2. Beddie 17 września 2014 o 09:57

        Dlatego cieszę się z półkubełkowego weluru w quattrówce ;) Dobrze przykręcony fotel i dupa nie ucieka. Za skórami nie przepadam, aczkolwiek perforowane półkubły z Alfy 164 były baardzo przyjemne, co nie zmienia faktu, że tylko jedne skórzaki mnie urzekły – Poltrona Frau w Themie po JP2, pachniały 25 letnią nowością i były tak miękkie, tak delikatne, że to się w pale nie mieści. No i zapach – wiele skór pachnie dla mnei bardzo słabo (niemieckie świnie w tym przodują), tamte… achhh, szlag mnie trafia, że już nie mogę jeździć tym autem, bo nie mam jak ich niuchać. To było nawet fajniejsze niż ciepłe mruczenie 2.85 PRV :D

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *