Kiedyś ktoś zapytał się mnie jak to możliwe, że nie lubię zakupów. Że w przeciwieństwie do większości ludzi nie bawi mnie łażenie od sklepu do sklepu jak jakiś świadek Jehowy obładowany torbami z telewizorami, koszulkami i zapasem zdecydowanie zbyt ciasnych spodni. Męskich podobno spodni, których nawiasem mówiąc nie jestem w stanie odróżnić od damskich.
To naprawdę spory problem – dziś wchodząc do sklepu z ciuchami mam poważny kłopot z określeniem, która jego część jest przeznaczona dla osobników wyposażonych w penisy.
Kiedyś sklepy były wyraźnie przedzielone na część męską i damską, a najprostszym sposobem na ich rozróżnienie było zwrócenie uwagi na występujące tu kolory – część damska przypominała zatem wnętrze saszetki Skittles, podczas gdy w męskiej przeważała czerń, biel i paleta wszelkich odcieni szarości. Owszem – czasem zaplątało się tam coś czerwonego albo żółtego ale było to bez znaczenia, bo i tak nie kupował tego nikt poza paroma idiotami noszącymi bieliznę na wysokości kolan i myślącymi, że dzięki temu wyglądają jak gangsterzy.
Wtedy nie groziła mi sytuacja, że po wejściu do sklepu mogłem ku uciesze stojących za ladą ekspedientek nieświadomie przeglądać dział z damskimi żakietami.
Teraz jednak w części męskiej roi się od różowych koszul, apaszek, sweterków w serek i kraciastych kapelusików. Czasem trudno stwierdzić w ogóle czy to różowe coś na wieszaku to koszula, spodnie, czy może sukienka. Albo plandeka do półciężarówki.
Obecnie męska część sklepu z ubraniami wygląda jak wypożyczalnia kostiumów na marsz równości.
To przerażające ale da się tam znaleźć nawet fioletowe spodnie z nogawkami tak cienkimi, że ja miałbym problem z wciśnięciem w nie ręki. Patrzę na nie i zastanawiam się co u licha w ciągu ostatnich kilkunastu lat stało się z męską częścią populacji. Ludzie zaczęli rodzić się z zanikiem nóg czy jak? Pokażcie mi proszę istotę, która byłaby w stanie wcisnąć swoje wąskie dupsko w to fioletowe coś, a ja udowodnię Wam, że albo pochodzi ona z innej planety albo to Krzysztof Rutkowski.
To jest po prostu nierealne, żeby ktokolwiek posiadający umieszczone na zewnątrz jądra był w stanie zmieścić się w takie gacie.
Z resztą już samo podjęcie próby wciśnięcia dupy w coś fioletowego jest moim zdaniem zaprzepaszczeniem ponad półtora miliona lat spędzonych na naparzaniu się mieczami, ujeżdżaniu różnych rzeczy i piciu krwi z czaszek swoich wrogów. Zaledwie kilka lat działalności MTV, Starbucksa i sklepów z designerskimi rowerami zaprzepaściło wszystko to, co przez setki tysięcy lat wykuwali gołymi rękami ludzie wyposażeni w niewystylizowane brody, potężne klatki piersiowe i proporcjonalne do tułowia nogi.
Gdzie był u licha Bruce Willis kiedy ludzkość staczała się w otchłań?
Gdzie był Dolph Lundgreen kiedy świat go potrzebował się pytam?
Wiecie co teraz można kupić w normalnym sklepie odzieżowym?
Powiem Wam.
Torebki.
TAKIE DLA MĘŻCZYZN.
Do tej pory torebki stanowiły nieodzowny atrybut płci. Coś, co nie miało prawa przejść na drugą stronę mocy. Kobiety kochały swoje torebki, mężczyźni kochali swoje klucze nasadowe. Kobiety nie rozumiały co my widzimy w kluczach nasadowych, a my co one widzą w torebkach – i nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby coś w tym zmieniać. Teraz jednak rozpoczął się proces migracji torebek na stronę mocy będącej we władaniu chromosomu Y. I już samo to stanowi naruszenie pradawnych praw natury nakazujących nam prać się po mordach za honor i samodzielnie wymieniać olej.
Potrzymanie choć przez chwile damskiej torebki wymaga od mężczyzny niesamowitej determinacji, walki z własnym instynktem i łańcuchem genów nakazującym mu rzucić to czerwone coś jak najdalej od siebie i czym prędzej uciekać do lasu.
A tymczasem niektórzy faceci kupują sobie własne torebki pomimo, że nikt nie zmusza ich do tego za pomocą 9 milimetrowego pistoletu przystawionego do ich głowy. Co oni na boga w nich trzymają? Chusteczki i wazelinę? Zapasowe pedały do roweru? Kupony na sojowe latte? Kiedy ja potrzebuję gdzieś wyjść muszę zabrać ze sobą tylko trzy rzeczy – portfel, telefon i kluczyki. I nie ma znaczenia czy wybieram się do pobliskiego sklepu czy na ekspedycję ratunkową na Borneo.
Portfel, telefon, kluczyki.
W związku z tym jestem cholernie ciekaw co też faceci kupujący sobie torebki właściwie w nich trzymają. Wkładają tam swoje jaja, żeby zmieścić się w te fioletowe spodnie? A może trzymają tam ten swój wielki, biały telefon? To jednak też mnie nie przekonuje bo tak się składa, że mam znajomego, który wszędzie zbiera ze sobą trzy telefony i działa to tak, że przynajmniej dwa z nich równocześnie znajdują się przy jego głowie.
Ten gość odbiera w ciągu godziny więcej połączeń niż indyjski call center Microsoftu, a mimo to nigdy nie nosi ze sobą żadnej torebki – wystarczają mu kieszenie.
Jeśli chodzi o ubrania, do szczęścia wystarczyłaby mi jedna para prostych, lekko spranych dżinsów i najzwyklejszy, czarny t-shirt dobrej jakości. Jeśli o mnie chodzi to mógłbym to nosić na absolutnie każdą możliwą okazję. Co więcej – zapłaciłbym za taki zestaw nawet 500 złotych gdyby tylko miało mnie to zwolnić od obowiązku chodzenia do sklepu częściej niż raz na te dwa – trzy lata.
Nie wiem Tommy co rozumiesz przez "torebkę"…
Ja sam na początek roku szkolnego, jako że mój 6-letni plecak dokonał żywota kupiłem sobie torbę(takie A4 brązowe proste badziewie na równie bardziewnym brązowym pasku). Jako, że mam świra na punkcie skóry, a nie było mnie stać żeby wydać na takową 400zł kupiłem eko-syfa (po jakości sądzę, że z butelek po wodzie z biedronki- sklepu politycznie określanego jako "dla biedaków"). JAK BARDZO SIĘ CIESZĘ, że to kupiłem. Nie szkoda mi na nią narzekać, pluć sobie w brodę, że "na szczęście tylko tyle" i stopniowo przyspieszać proces rozkładu. Ani to pojemne, ani wygodne, cudowna mega wytrzymała ekoskóra przetarła się dokładnie po tygodniu opierania się o wzmacniacz do gitary.
Spodnie zwężane spoko, ale (jak to się teraz modnie nazywa) nie slim fit. Takie o, dopasowane, ale z luzem. Zawsze mnie irytowały nogawki o obwodzie stukrotnie większym od mojej kostki (mniej więcej ten sam rozmiar co noga kurczaka). Non stop wpadały mi pod podeszwę, więc długo nie żyły.
Obstawiam, że za 20 lat o 60% wzrośnie zachorowanie na raka jąder. Jeśli się to potwierdzi, archiwum Prentkiego posłuży mi jako dowód na moje umiejętności przewidywania zachowań w medycynie i bedę się domagał natychmiastowego doktoratu i nagrody złotych jaj ;]
Torebki są dla kobiet. Facet nosi plecak albo aktówkę ale nic na ramieniu.
Co do spodni to wystarczy nie kupować za długich to pod buty nie wchodzą. Gdzie tu problem jakiś.
Za tak dobry tekst musiałem (po prostu musiałem) wyłączyć AdBlock'a (w wiadomym celu).
Sam jestem miłośnikiem kraciastych koszul (a co, IT to moje hobby) i te wszystkie nowe mody doprowadzają mnie do pasji – ale umiarkowanej – nie zamierzam się stosować :)
też się zgadzam z artykułem, żenada co się zdieje!
stary jakbym siebie słyszał!
znalezienie jakis fajnych spodni zakrawa na cud.
wczedzie te rurki torebki i ich hipopankorycerscy amatorzy!
p.s. swietny blog! pozdrawiam
Ja jeszcze długopis zabieram.
Szczypior, niewiem co Ty se kupiles, ale „torebka” meska byc nie moze. Meska to moze byc ew „torba”. W torbie nosi sie kanpki do pracy lub zeszyt i dlugopis na zajecia.
Wystepuje cos takiego jak meskie fioletowe spodnie, sa to robocze ogrodniczki z GSu :)
Szczypior – masz torebke i (lubisz) wąskie nogawki.. oj.. nie idz ta drogą.. choć jesli czy tu trafiłes to jeszcze jest nadzieja..
Ogolnie chciałbym wspomniec że w tych sklepach z rurkami często nie ma normalnych rozmiarów.. wszystko na wychudnięte istoty kobieto podobne.. Rozmiarówka czesto konczy się poniżej 110 w klacie..
Z tą torbą to wychodzi na to, że wpisuję się w definicję która przedstawił Łysy ;)
Rurek też nie noszę, jakoś lubię swoje jajka w tym miejscu i w takiej formie w jakiej są teraz. Jak już pisałem proste (ta sama średnica w udzie i kostce) nogawki są dla mnie niepraktyczne- lata mi toto i przeszkadza. Spodnie kupuję takie, żeby bez problemu wchodziły na buty za kostkę, w tym trekkingowe, i jednocześnie trzymały się na miejscu, a nie wpadały pod podeszwę buta czy wkręcały się w łańcuch roweru.
Ja wchodząc do sklepu mam problem z każdą rzeczą, którą można kupić. Wchodzisz do sklepu patrzysz ma prawo dział damski ok spoko, patrzysz na lewo niby dział męski ale ubrania praktycznie się nie różnią. To samo z butami rozmiar 46 to już jest ogromny rozmiar a dostać na mnie 49 to istna masakra. A w odzieżowych sklepach dostać coś powyżej rozmiaru XXL zakrawa o cud. Jestem dużym facetem bo mam 188cm, 150kg wagi, a obwód łydki mam 63cm czyli większy niż większość obwód głowy. Obiema rękami się podpisuję pod tym artykułem, że męska może być tylko torba do noszenia zeszytu na zajęcia.
Prawdziwy facet ma zawsze torbę ze sobą (nie mylić z torebką). I na te torbę ubiera spodnie na tyle luźne, by tejże torbie krzywdy i dyskomfortu nie czynić. Patrząc na to, co się dzieje większość metrosapiens cierpi na zanik torby, bo żadna normalna torba w takim ścisku nie wytrzyma.
zgadzam sie z całoscia, moim zdaniem problem tkwi w "ciotowatosci" owych nosicieli. niestety ich liczba ciagnie rosnie… jednak niema tego złego… wiekszosc kobiet woli jednak klasycznych prawdziwych chlopow, upoconych, nieogolnych (twarz klata NOGI), silnich, bedacych w stanie przekazac dobre geny i obronic…
meskosc sie jeszcze odrodzi :D
Z tym upoceniem, to chyba Cię fantazja poniosła :P
Wyjąłeś mi to z ust. Ide do sklepu i nie ma nic, w co mógłbym sie wcisnąć, z torebką mam to samo, podaje mi kobieta "potrzymaj" a ja czuje się jakbym nagle zmienił swoja orientację, wole już nosić spodnie na kolanach niż te wąskie jajognioty. :) za tekst masz u mnie 10/10 !!
Racja, Tommy. Dlatego ja, w zasadzie nie chodzę juz do sklepów z ciuchami. Obie pary butów kupiłem na allegro (nie licząc wczesniej kowbojek, ale je jednak trzeba przymierzyć, a wizyta w sklepie z nimi jest dużo przyjemniejsza niz w wymienionych przez Ciebie).
Jedna uwaga – nie słyszałem o 9cio milimetrowym magnum. Z tego, co wiem występują w kalibrach .357 (ułamek calowy) i .44. Chyba jest jeszcze .41, ale to mało popularny kaliber. Poza tym magnum to typ amunicji raczej niż pistoletu/rewolweru. Tym różni sięod np. 9mm parabellum, że ma dłuższą łuskę i większy ładunek miotający. Bardzo po amerykańsku – takie pistoletowe HEMI :)
Pozdrawiam,
rebel
Ty też tere-fere… ;)
Jak ja się ciesze, że ktoś jeszcze myśli tak jak ja…. Słabo mi się robi, jak widzę coś facetopodobnego ubranego w już prawie jegginsy (aż dziw, że nie w kwiatki na różowym tle), w koszulce z serii Japan Style, na nadgarstku kolorowe bransoletki, na tważy ogromne okulary o zawrotnym stopniu korekty "0", najlepiej ze wzorkiem pepitki albo Bóg wie czym jeszcze oraz włosach wylakierowanych i wystylizowanych do takiego stopnia, że ja nawet na wesele nie mam na głowie takiego szału :/ Gdzie ci mężczyźni…..
Siedzą w garażu ;)
Dobre w pyte ;). Świetny blog. Pozdrawiam
Leżymy pod autami albo na kobietach z tym że czynnie
Wiesz co – a mi to lotto. Nich sobie łażą hermafrodytyczne stworki, niech gniotą sobie gonady swe mizerne. To oznacza jedno: mniejszą konkurencję ;-) Inna rzecz, że w zasadzie konkurencja mi też lotto, gdyż Wybranka skutecznie odnaleziona, zabezpieczona i nader zadowolona z tego stanu rzeczy.
A tak w ogóle to najwygodniej mi w bojówkach.
Trzymanie damskiej torebki nie jest wyzwaniem dla faceta, który jest pewny swojej męskości i seksualności. Serio! Poza tym męskość jest w sercu, a nie w szafie. Tak tylko mówię…
A to, że dzisiejsza młodzież ze stylówą typu „drwal” nie potrafi nawet trzymać śrubokręta to już inna kwestia… Czy mając dzięki bujnej brodzie są męscy? Ja tak nie uważam. Moja żona także…