Pomimo, iż doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że mógłbym jeździć do pracy na rowerze nie czuję specjalnych wyrzutów sumienia z powodu tego, że docieram tam jednak starym BMW. Nie dodaję do wszytskeigo humusu i szczerze mówiąc lata mi czy chleb, który jem na śniadanie był pieczony z mąki mielonej w napędzanym wodą młynie czy podmiejskiej fabryce pełnej ludzi jarających fajki w kiblu.

Z drugiej strony – przenigdy nie wyrzucę papierka po sznikersie, albo pustej butelki „w krzaki” choćbym miał taszczyć je ze sobą przez 20 kilometrów (a taka odległość dzieli z reguły śmietniki na naszych trasach spacerowych). Mimo, że jestem przeciwny całej tej eko-modzie to mam jednak pewne zasady, których twardo się trzymam.

Tak naprawdę jeśli macie w sobie choćby śladowe ilości empatii oraz dostęp do telewizora z kanałem Animal Planet, to Was pewnie też dopada czasem to okrutne poczucie winy pojawiające się gdy tylko zapomnicie zakręcić kran podczas porannego mycia zębów. Co tu dużo mówić – taki wpływ wywierają na nas media i wszechobecna moda na malowanie wszystkiego na zielono.

Trochę znerwicowani jesteśmy całą tą nagonką na efekt cieplarniany.

Niedawno poruszałem tutaj wątek samochodów elektrycznych. Wspominałem wtedy, że moim zdaniem całe to jeżdżenie na baterie to pic na wodę i fotomontaż rodem z okładki magazynu Vouge. Postanowiłem jednak nie poprzestawać tu wyłącznie na domysłach i własnym widzi mi się, lecz poprzeć to paroma liczbami (tak – Tommy i liczby) i przy okazji zwrócić uwagę na jeszcze kilka innych ekologicznych absurdów. Sięgnąłem w ciemne czeluści zadka nieprzejednanej matki matematyki i wróciłem stamtąd cały i zdrowy.

Ale po kolei.

Po pierwsze – jako, że taka już ze mnie wredna małpa, uczepiłem się jednego z koronnych argumentów sprzedażowych mówiących o tym, że samochody ekologiczne są dużo tańsze w utrzymaniu niż tradycyjne benzynówki. No bo mniej palą, mniej kopcą i w zasadzie jak wynika z materiałów reklamowych jeżdżą wyłącznie dzięki promieniowaniu kosmicznemu, wiatrom słonecznym i solówkom Piotra Kupichy.

Spójrzcie sami – podstawowa wersja Toyoty Prius Plug-in, którą możecie jak przystało na samochód elektryczny podłączyć do gniazdka za lodówką kosztuje nieco ponad 155 tysięcy złotych. Myślę, że jako alternatywę dla Priusa można wymienić choćby Toyotę Auris kosztującą w podstawowej wersji jakieś 52 tysiące. Ma podobne wymiary, osiągi i wyposażenie. Do tego to również Toyota więc jakość wykończenia i walory estetyczne powinny być zbliżone.

A teraz uwaga – będę kaleczył matematykę.

Silnik 1.4 D w Aurisie spala według danych producenta jakieś 4,7 litra ropy na setkę. Zakładając, że cena ropy wynosi jakieś 5,70 zł, a średni przebieg roczny samochodu – powiedzmy 20 000km da się wyliczyć, że jeżdżąc Aurisem rocznie na paliwo wydamy mniej więcej 5358 złotych*

* Warto zaznaczyć, że tankując na Orlenie w tej kwocie dostaniemy jeszcze gratis dwa opiekacze do kanapek i czapkę z podpisem jakiegoś kierowcy wyścigowego, którego nikt nie zna bo nigdy nie brał on udziału w żadnej edycji tańca z talentem na lodzie.

Biorąc pod uwagę różnice w cenie zakupu (103 000zł) do Aurisa oprócz samego samochodu dostajemy więc zapas paliwa na jakieś 17 lat – innymi słowy musielibyśmy kupić go nowego i jeździć nim przez 17 lat, żeby w ogóle kosztował nas tyle ile samo kupno nowego Priusa.

Czujecie czaczę?

Ale nie to jest w tym wszystkim najlepsze. Patrzcie na to – w samym roku 2010 w USA sprzedało się łącznie 315 669 sztuk Priusa. Co ciekawe – Honda Civic Hybrid, która jest dużo tańsza niż Prius, a do tego zużywa mniej paliwa sprzedała się w ilości zaledwie 191 493 sztuk.

Z pozoru może się wydawać, że to wcale nie tak wielka różnica. Weźcie jednak pod uwagę, że w przeciwieństwie do Priusa osiągnięcie takiego wyniku zajęło jej nie rok, a lat długich i burzliwych aż siedem (2002-2009).

Zastanawiacie się dlaczego ludzie wybierali mniej ekologicznego, droższego i bardziej paliwożernego Priusa, a nie Hondę? Odpowiedź jest bardzo prosta – problem polegał na tym, że Civic Hybrid wygląda zupełnie jak zwykły Civic.

Oznacza to, że nie mogli obnosić się w nim z całą tą swoją modną ekologicznością jak Angelina Jolie czy Rene Zelweger. W Priusie w oczach społeczeństwa i mediów wyglądacie jak świadomi obywatele, którzy poświęcają własne wygody ze względu na troskę o dobro naszej matki natury. Jesteście trendy.

Tymczasem w Civicu wyglądacie po prostu jakbyście byli biedni.

Już nawet nie wspomnę o tym o ile więcej energii i trudno dostępnych surowców (wydobywanych raczej nie do końca bezinwazyjnie dla matki natury) wymaga zbudowanie Priusa z tymi wszystkimi prądnicami, akumulatorami i ergonomicznymi uchwytami na kubki. Niemiecki Greenpeace już jakiś czas temu zaczął walczyć z hybrydami uznając je za bardziej szkodliwe dla środowiska od konwencjonalnych spalinówek. Jeszcze trochę i rzucą się z nożami na elektrownie wiatrowe odgrywając nieco groteskowe sceny z nowoczesnej interpretacji Don Kichota.

Z resztą – takich absurdów jest zdecydowanie więcej.

Przypomnijcie sobie na przykład słynną akcję w Dolinie rozpusty gdzie to jakiś czas temu grupa ludzi czujących silną awersję do żeli pod prysznic i maszynek Mach3 przywiązała się do drzew aby chronić je przed wycięciem. To może nie najlepszy przykład bo tam chodziło jeszcze o jakieś bardzo smutne ślimaki i ich małe domki, ale skupmy się może na drzewach. Pewnie wiecie, że największe głosy oburzenia pojawiają się w chwili kiedy ktoś chce wyciąć kawałek lasu pod budowę nowej obwodnicy miasta. Zaraz odezwą się głosy w stylu „jak tak można, to przecież płuca ziemi”, „gdzie się podzieje Kubuś i Prosiaczek!”, albo „gdzie ja będę teraz śmieci wywoził do chuja!”.

I teraz kwintesencja absurdu – spróbujcie tknąć jakieś w połowie zeschnięte drzewko w ogródku, a w momencie, za sprawą Unii Europejskiej grupa ubranych na czarno ogrów pod dowództwem kapitana Żbika zakuje Was w kajdanki i przypierdoli Wam taką karę, że spłacać ją będą jeszcze Wasze prawnuki i ich nieślubne dzieci. Z drugiej strony – spróbujcie kupić sobie w castoramie pilarkę, którą ów krzaczek moglibyście wyciąć.

Za sprawą tej samej Unii w pudełku oprócz pilarki znajdziecie ponad 400 stronicową instrukcję obsługi wydrukowaną – a jakby inaczej, na zrobionym z drzew papierze, w której napisali nawet, że nie najlepszym pomysłem jest wtykanie rozpędzonego ostrza pilarki w czyjś odbyt.

Nawet dla żartu.

Podejrzewam, że producent pod naciskiem UE zużył z milion takich drzewek tylko po to, żeby wypełnić niezbędne formularze i dołączyć tę anty-odbytową Iliadę do Waszego pudełka.

Gdzie tu zatem logika się pytam?

Tak samo protokół z Kioto mający zobligować świat do redukcji ilości produkowanego dwutlenku węgla. Jeśli nawet uda się spełnić wszystkie wymogi i postanowienia tego paktu kosztujące świat setki miliardów dolarów to efektem będzie – uwaga, uwaga: „redukcja średniej temperatury globalnej pomiędzy 0,02 °C a 0,28 °C do roku 2050”.

To tak jakbyście przez 80 lat odmawiali sobie jedzenia grillowanych steków i wydawali większość pensji na Actimele tylko po to, aby pożyć 2 dni dłużej.

Wybaczcie, ale za tę kasę wolałbym kupić sobie 275 California Spider i zginąć spadając z klifu w Monaco w towarzystwie 2 półnagich modelek i zdecydowanie zbyt dużych ilości szampana. Albo – jeśli miałbym nie być aż takim egoistą, wydać ją na wymyślenie jak zbudować osiedle domków jednorodzinnych i biedronkę.

Na Marsie.

Rozumiem, że trzeba budzić w społeczeństwie świadomość potrzeby troszczenia się o matkę naturę ale na boga – nie róbcie z tego szopki bo to zaczyna robić się zwyczajnie żałosne. To już nie jest świadomość ekologiczna i poczucie obowiązku ale zwyczajne pragnienie bycia modnym – a moda to jak powszechnie wiadomo cholernie niestabilne zjawisko.

Za niedługo jakiś skaczący w śmiesznym smokingu celebryta powie, że Prius to wiocha i przeżytek, a z dnia na dzień cały świat zamiast grać w golfa zacznie wycinać drzewa i wozić dzieci do szkoły ciężarówkami Kenwortha.

Taki będzie efekt całej tej popkulturowej, ekologicznej „edukacji”, która niestety zastąpiła ostatnimi laty nacisk na zwyczajne myślenie. Myślcie. Nie dajcie się manipulować ale zwyczajnie miejcie własne zdanie.

Choćby było ono nie w smak Sebastianowi z działu marketingu Toyoty.

30 Komentarzy

  1. Szczypior 2 października 2012 o 18:19

    Zapomniało Ci się o żarówkach enegrooszczędnych jeszcze ;) Z tymi to jest tak: wszystko fajnie, jak taka żarówka świeci 24/7, bo wtedy rzeczywiście jest energooszczędna. Ale po kiego grzyba pakowanie takich wynalazków do kibla, gdzie po załatwieniu potrzeby myjesz rączki (puszczając wodę z kranu na maksa, a jak) i po 7 minutach i 15 sekundach wychodzisz gasząc żarówkę, która w momencie włączenia (startu) pobiera 10x tyle prądu ile zużyjesz w ciągu tych kilku minut(sprawdzane doświadczalnie przeze mnie we własnej osobie. Liczby są szacunkowe,)? Pomijam już fakt, że wyprodukowanie zwykłej żarówki to kosz ok. może 20gr, gdzie produkcja żarówek "energooszczędnych-pod-warunkiem-ciągłej-pracy" jest kosztowo wywindowana o rtęć, startery- więc elektronikę, gazy pozwalające temu świecić itd… Kolejną kwestią jest skladowanie rtęci z zużytych żarówek jako odpadu niebezpiecznego, co znowu podnosi koszty eksploatacji. No i rozbrajający wprost zakaz sprzedaży zwyklych żarówek…

    Jak dla mnie to ktoś po prostu bardzo dobrze zarabia na tych wszelkich eko-popierdoleńcach, którzy naprawdę sądzą, że cokolwiek można zrobić.

    A "Dolina rozpusty" to inny temat, bo tam rzeczywiście występuje makroklimat unikatowy na skalę Europy. To tak, jakbyś chciał w środku wielkiego kanionu otworzyć drugie Las Vegas

  2. Camel 2 października 2012 o 21:18

    O właśnie, żarówki. O i jeszcze o downsizingu napisz :P

    Bo z tym downsizingiem to też pewnie nikt wyliczenia nie zrobił. Bo przecież turbospręzarka to dodatkowa rzecz, którą trzeba wyprodukować (a na to trzeba ileś tam dżuli energii). Oczywiście turbo kiedyś tam może klęknąć i trzeba będzie wymienić  – czyli ktoś musiał tą część wyprodukować (znowu dżule) i cała niby oszczędnośc w eksploatacji idzie w pizdu.

    Normalnie czekam na to kto pierwszy wyprodukuje 1.0 z podwójnym turbo o mocy 250 KM (to dlaczego taki silnik nie wytrzyma więcej niż 50 tys.km. to ofkors inna broszka).

    BTW – Tommy – jak kliknę na dole okienka komentarza napis "body" to mi się pojawi Eva Mendes w bikini czy kawałek zardzewiałej karoserii (a może jedno i drugie)? ;)

    1. Tommy 3 października 2012 o 07:49

      Ja tu żadnego body nie widzę, ale klikaj śmiało i jak będą cycki to się podziel ;]

  3. Serdak 2 października 2012 o 23:43

    Tommy, czy podłożem Twojej przewijającej się w ostatnich wpisach hmmm nazwijmy to niechęci do marki Toyota są właśnie samochody hybrydowe i kreowanie pro-ekologicznego myślenia ludzkości przez tą markę? czy może coś jeszcze? :)

    1. Tommy 3 października 2012 o 07:47

      Żeby zbudować pełen zrozumienia i współczucia obraz wojownika walczącego z przeciwnościami losu i własnymi słabosciami powiedziałbym, że kiedy byłem mały to jakiś gość w czarnym prochowcu rozjechał mi chomika seledynową Toyotą Starlet.

      Niestety żaden ze mnie Bruce Wayne więc powiem po prostu, że bardzo smuci mnie, iż koncern, który dał nam Suprę, Celicę GT-Four i Corollę WRC buduje dziś swój wizerunek na przypodobywaniu się kobietom nadużywającym w codziennych konwersacjach słowa "Gucci".

      1. antares 4 października 2012 o 08:52

        Niektóre wielbicielki tej marki nadużywają słowa " Prentki" :>

      2. Tommy 4 października 2012 o 08:54

        Nie mam nic przeciwko dopóki nie robią tego w zestawieniu z terminem "Prius" :}

      3. antares 4 października 2012 o 10:42

        Nie robią tego gdyż są użytkowniczkami modelu sprzed naszej ery uchodzacego za niezawodny, wyposażonego w elektronikę w mniejszym stopniu niz współczesne depilatory:)

         

  4. last_warrior 3 października 2012 o 20:22

    Zastanawia mnie ta cała ekologia. Nowe ople palą około litra oleju na 1000km. Dwu letnie hondy śmigają zostawiając za soba niebieską chmurkę. Odpowiedź gościa w serwisie brzmi przecież tak ma być. Katalizatory miały wpłynąć na dopalanie spalin i poprawę ekologii ale nie działają gdy się nie rozgrzeją czyli na krótkich dystansach, a jak już się rozgrzeją niech cię matka broni przed wpakowaniem się w kałużę bo z kata nic nie zostaje najlepiej wyciąć 99% pzypadków na przeglądzie pokazuje idealne wyniki spalin bo komputer dobrze miesza. Klocki bez azbestu po co mi klocki bez azbestu jak na nacinanych tarczach zajeżdrzam je w 1000km a dobrre azbesty textara mam tak długo że kończą się razem z tarczami. Zostanę przy moim starym c16nz jeszcze bez kata i dzur w tłokach przez które nowe samochody spalaja olej i tak będę zakładał klocki z azbestem i nie przejmował się tym czy za 10 lat w grudniu będę chodził w szortach i klapach choć wiem że tak nie będzie. Klimat się oziębia 800 lat temu na terenach gdańska były najlepsze winnice w europie a teraz spróbuj zrobić dobre wino z winogron które tam rosną będzie kwaśne jak smród oleju za dwu letnią hondą.

  5. wuner 4 października 2012 o 10:02

    Prowadząc Priusa pokazujesz kobiecie, że jesteś odpowiedzialny, świadomy ekologicznie…

     

     

    …i że nie dasz jej orgazmu.

    1. Tommy 4 października 2012 o 10:11

      Moim zdaniem pokazujesz po prostu, że jesteś frajerem bo wydałeś 150 tysięcy na jeżdżący  toster, no ale niech będzie, że odpowiedzialny :}

      1. wuner 5 października 2012 o 12:20

        Ależ jak najbardziej się z Tobą zgadzam, Tommy. Zakup samochodu elektrycznego/hybrydowego przy ich cenach na rynku to jakiś totalny absurd. I tak jak Ty, sądzę, że przede wszystkim robi się to na pokaz. No nikt mi kurna nie powie, że przyjemniej jeździ się prawie dwutonowym klocem o mocy 5-letniego chomika z gruźlicą. No dobra, trzech…

        Modnym jest bycie eko. Problem w tym, że nie za bardzo łąpię się w modach i tym bardziej za nimi nie podążam. A podobno modne jest również wyglądanie jak bezdomny, przy czym koniecznie trzeba mieć przy sobie sprzęt elektroniczny za ok 10k PLN.

        BTW, ostatnio widziałem Twoje Beemedopleube pod Casto. Wersja bicolore jest, nie powiem, ciekawa, ale kiedy dalsze prace (i, co ważniejsze, zdawane z nich relacje)?

      2. Tommy 5 października 2012 o 12:26

        Codziennie rano jestem modny bo jak wstaję z łóżka, to wyglądam jakby mnie przed chwilą spod dworca na detoks przywieźli. Muszę jeszcze pomalować moją starą nokię na biało, żeby wyglądała na smartfona.

         

        Odnośnie BMW – w garażu leżą sobie dwie nowe rzeczy i czekają aż dotrze zamówiony lakier (może będzie jutro) i pistolet niskociśnieniowy (może będzie i dziś). Relacje z pewnością się pojawią ale teraz zwyczajnie brakuje mi czasu ze względu na składanie do kupy rozbebeszonej ibizy – Obiecuję w niedługim czasie nadrobić zaległości ;]

  6. Szczypior 4 października 2012 o 13:39

    Serio ma funkcję robienia tostów? Muszę przemyśleć zakup…

    1. Tommy 4 października 2012 o 13:40

      No jak Ci się jakaś kuna wkręci w ten generator to nawet Ci sznycle zrobi i podgrzeje

  7. makdrajwer 4 października 2012 o 17:49

    A ja bym chciał takie auto elektryczne, nowe za powiedzmy 15 tysi . Powinno mieć klime, otwieraną lewą szybe i funkcje samooczyszczania wnętrza jak w nowoczesnych tojtojkach. Kupił bym go żonie i był bym szczęśliwy.

    A poważnie : jaguar kombi diesel , mercedes kangoo ( przepraszam : citan ), volvo ( czyli ford plus citroen ), ford czyli fiat, fiat czyli opel … takie czasy … Śpieszmy się kochać stare auta – tak szybko odchodzą …

  8. Czopek 8 października 2012 o 17:24

    Trzeba bezwzględnie redukować ten silnie toksyczny dwutlenek węgla, bo szkodzi ludziom na głowy powodując globalne ocipienie skutkujące parciem na Priusy, a samochodom szkodzi na silniki wywołując zespół Downa-Sizinga.

  9. antares 15 października 2012 o 18:09

    Jedno pytanie? Czy tylko ja nie mam mozliwosci dodawania komentarzy pod wpisami następującymi po "yellow…" ?? Czy tylko mnie Tommy odebrał mozliwość umieszczania róznych bredni na swoim blogu ?? Czy mozna to tłumaczyć jakimś ogolnie zaistniałym problemem technicznym ??

  10. maxx304 15 października 2012 o 20:38

    Antares – nie tylko Tobie się to zdarzyło. Prawdopodobnie Tommy ma dość naszych niezwykle elokwentnych komentarzy, i specjalnie je zablokował, bo łapał doła, że nie zna nas osobiście :)

  11. antares 15 października 2012 o 21:37

    Tak, to zazdrość, bo wychodzi nam równie świetnie jak jemu i na bank obawia się że nasze błyskotliwe riposty przyćmią jego twórczość ;)

    1. Tommy 16 października 2012 o 06:46

      No sory, ale 95% komentarzy (włączając w to te dotyczące reklam powiększenia penisa, które co jakiś czas usuwam) jest bardziej wartościowe merytorycznie niż wpisy, których dotyczą…

      Nie mam pojęcia jak to popsułem i co równie ciekawe co zaznaczyłem że zaczęło działać (chaotyczne klikanie ptasiorów w menu jednak coś daje) – sprawdźcie, wszytsko powinno już być po staremu:}

  12. Camel 16 października 2012 o 08:51

    Ja tam dostaję reklamy na pomniejszenie… ;)

    1. antares 16 października 2012 o 09:16

      Jakieś namiary byś może zapodał ;)

      1. Szczypior 16 października 2012 o 16:18

        Rozumiem, że chodzi Wam o łysą powierzchnię na głowie?

  13. Tommy 16 października 2012 o 09:07

    Nie chcą Ci robić przykrości :D

  14. wuner 30 października 2012 o 09:43

    I tyle w tym temacie XD

  15. Tommy 30 października 2012 o 09:47

    u mnie tak wygląda codziennie jak sąsiad pali rano swoje terrano :D

  16. Regulaminator 12 listopada 2012 o 13:03

    Ciekawy punkt widzenia. Co do obliczeń dodałbym jeszcze, że wszystkie dane dotyczące żywotności akumulatorów i ich zasięgu są często badane w temperaturze minimalnej. W polskim klimacie można tylko o takich wynikach pomażyć.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *