Myślę, że nikogo z Was nie trzeba specjalnie przekonywać co do tego, że wsiadanie za kierownicę po alkoholu to zwykła głupota.
Wszyscy doskonale wiemy, że to niebezpieczne, że nie wolno tego robić, że surowe kary i w ogóle… A mimo to praktycznie w każdy długi weekend w telewizji pojawia się pan policjant z zatroskaną miną mówiący o tym, że po raz kolejny spora grupa osób po wypiciu kilku drinków nabrała ochoty na przejażdżkę, a następnie z impetem wpadła na jakieś drzewo.
Skąd to się bierze?
Co roku dochodzi do ogromnej liczny wypadków. Co roku z powodu alkoholu na drogach giną ludzie. Co roku pijani kierowcy płacą ogromne kary albo trafiają do więzienia. Co roku oglądamy różne mądre kampanie i widzimy pana policjanta o smutnych oczach, a mimo to wciąż nie brakuje osób, którym wydaje się, że jeśli wsiądą za kierownicę po przysłowiowych dwóch piwkach to nic złego się nie stanie.
No bo to tylko kilka kilometrów, bo czuję się dobrze, bo tą drogą to i tak w ogóle nikt nie jeździ.
A tak w ogóle to rozbijają się przecież jakieś pijaki, a nie normalni ludzie co to wypili tylko piwo lub dwa.
A potem następuje chwila dekoncentracji, samochód łapie pobocze, kierowca wyrzuca z siebie staropolskie „o żesz ku***!” i przy dużej ilości szczęścia kończy wycieczkę w jakimś rowie ze zniszczonym samochodem i sporą ilością problemów, których to wstając rano z łóżka za cholerę się nie spodziewał. Bo naszemu supermanowi najpierw wydawało się, że wszystko jest w porządku, a chwilę później było już za późno by się w swej naiwności w porę zorientować.
Myślę, że każdy kto na imprezie musiał wyjść na chwilę do toalety zdaje sobie sprawę z tego jak mocno działa na nas nawet niewielka z pozoru ilość alkoholu.
Żeby jednak Was tu nie zanudzać – powiem Wam po prostu co my właściwie przed tymi kamerami wyrabialiśmy.
Po pierwsze, chcieliśmy sprawdzić jak właściwie alkohol przekłada się na naszą zdolność prowadzenia samochodu – bo gadanie o tym to jedno, a możliwość przekonania się na własnej skórze, zupełnie co innego. W tym celu przygotowaliśmy więc mały tor przeszkód, a żeby było ciekawiej, o pomoc poprosiliśmy jeszcze Marcina z antymoto i Albina ze Strefa Kulturalnej Jazdy. Założenia były proste – najpierw pokonujemy trasę na trzeźwo (Albin wyglądał trochę podejrzanie, ale wydmuchał 0,0 więc spoko), a następnie powtarzaliśmy to samo zadanie w założonych alkogoglach.
Wspomniane alkogogle wyglądają tak:
Nie są one co prawda w stanie zasymulować wszystkich „upośledzeń” jakie towarzyszą nam po wypiciu alkoholu ale w naprawdę ciekawy sposób wpływają na wzrok – zawężają pole widzenia, utrudniają ocenę odległości i sprawiają, że niektóre rzeczy wcale nie są tak gdzie wydaje nam się, że są (zupełnie jak pisuar kiedy próbujecie wcelować w niego po kilku piwach).
To serio serio daje do myślenia .
I teraz tak – do naszego testu postanowiliśmy wykorzystać prentkie e46. Przygotowania zaczęliśmy od uzbrojenia złotej w kamery:
oraz ustawienia pachołków mających wyznaczyć nasz mały tor:
Żeby było ciekawiej, przygotowaliśmy też dodatkowe atrakcje, które ustawiliśmy na trasie (Marcin cały dzień próbował wydobyć od Andżeli numer telefonu – ta jednak pozostała chłodna i obojętna niczym płyta spienionego PCV)
A tutaj pełen skład – kolejno od lewej: Albin, Andżela, ja, nasz pieseł, hipster Marian oraz Marcin:
Jeszcze ostatnie uwagi od reżysera (coś o tym, żeby nie dachować bo będzie słaba ekspozycja):
i w końcu pierwsze przejazdy. Zaczęliśmy od wykonania kilku prób bez alkogogli:
Co prawda ze względu na budżet do dyspozycji mieliśmy plac manewrowy, a nie pełnowymiarowy tor, jednak wbrew pozorom trasa była całkiem żwawa i wymagająca (mam nadzieję, że zobaczycie to na gotowym filmie).
Najpierw krótki slalom, następnie wejście przez bramę w prawy łuk z szykaną w połowie jego długości, w dalszej części łuku dość wyraźny zacisk i na wyjściu hamowanie w wyznaczonej strefie, na której końcu stał sobie jak gdyby nigdy nic nasz etatowy pieseł z tektury. W teorii prosta sprawa ale w praktyce naprawdę trzeba było się trochę namachać ;) Co ważne – w trakcie kilkunastu przejazdów na trzeźwo strąciliśmy łącznie może ze 4 pachołki.
Nikt ani razu nie puknął też Andżeli (choć Marcin ewidentnie próbował).
Zrobiliśmy więc małe podsumowanie pierwszej części:
I zabraliśmy się za przygotowania do próby w alkogoglach.
Tutaj ponownie każdy z nas pokonał wyznaczony tor – tym razem miało być jednak zdecydowanie trudniej o czym miałem okazję przekonać się już podczas wsiadania do samochodu.
Samo trafienie łapą w klamkę było trudniejsze niż się spodziewałem.
Albin po założeniu gogli powiedział, że nie widzi różnicy więc na wszelki wypadek kazaliśmy mu dmuchać ponownie (tym razem też wyszło 0,0):
Podsumowując – w sumie każdy z nas wykonał znów kilka prób. Pomijając już nawet różnice w czasie (trasa była bardzo krótka więc te były niewielkie) w jednym z przejazdów udało mi się skosić chyba wszystkie pachołki jakie tylko się dało. Gdyby ktoś mnie nie powstrzymał pojechałbym na pobliskie osiedle i rozjechał pachołki i ekipę, która akurat malowała tam pasy.
Po prostu z powodu alkogoli byłem przekonany, że pachołki znajdują się w zupełnie innym miejscu niż w rzeczywistości.
W ramach porównania do prób na trzeźwo za każdy walnięty pachołek doliczaliśmy 5 karnych sekund, a puknięcie Andżeli, hiptera lub pieseła liczyło się podwójnie. W efekcie za skoszenie kilku pachołków i psa dostałem ponad minutę kary.
A teraz wyobraźcie sobie, że każdy z tych pachołków to jakiś zaparkowany przy drodze samochód, drzewo albo rowerzysta.
Świat w goglach był nieco wykoślawiony i przekolorowany ale samo naiwne przeświadczenie, że jedziemy dobrze podczas gdy w rzeczywistości waliliśmy w pachołki – to naprawdę dało nam sporo do myślenia…
Co dalej – ponieważ problem jazdy po alkoholu dotyczy to nie tylko samochodów, postanowiliśmy pojeździć „po pijaku” także na rowerze. W celu przeprowadzenia precyzyjnych badań stworzyliśmy nawet specjalnego cyborga.
Tak narodził się CyberAlbin czyli sterowany z pilota pół człowiek-pół litra:
O ile żaden z nas nie jest miłośnikiem obcisłych spodenek, o tyle slalom pokonywany na trzeźwo wychodził nam całkiem dobrze (podobno po przejeździe Albina z gratulacjami zadzwonił sam Czesław Lang):
W alkogoglach szło nam jednak zdecydowanie gorzej:
Marcinowi w końcu udało się nawet puknąć Andżelę:
Wszystkie nasze gleby ku uciesze internetów zarejestrowały kamery więc za niedługo będziecie mieli okazję trochę się z nas pośmiać.
Poza tym nakręciliśmy jeszcze krótki klip zbierający do kupy kilka samochodowo-alkoholowych porad:
I wybraliśmy się pod Pałac Kultury, gdzie przeprowadziliśmy sondę uliczną mającą odpowiedzieć na pytanie czy wiemy tak naprawdę kiedy wolno, a kiedy w żadnym wypadku nie wolno nam wsiadać za kierownicę:
O efektach naszej pracy będziecie mogli przekonać się już za niedługo.
A teraz wybaczcie, na wszelki wypadek idę raz jeszcze przebadać Albina… ;)
Temat ważny i całkowicie się zgadzam – albo picie albo jazda!
Niestety niezbyt się zgadzam co do ogólnych skutków wypadków w Polsce.
Pijących kierowców mamy mniej niż na zachodzie ale u nas powody wypadków zdaniem policji to albo alkohol albo niedostosowanie prędkości.
Tylko gdy piękny dzień, prędkość rozsądna a nowe auto trudno utrzymać na pofałdowanym wyrobie drogo-podobnym to jakoś policji nie widać. Chyba żaden wypadek w Polsce nie został jeszcze spowodowany przez stan infrastruktury a to wielkie kłamstwo. Tym tematem warto się zająć.
Wiesz – powodów wypadków jest wiele. Alkohol jest jednym z nich i akurat ta akcja ma na celu uświadamianie, że w żadnym wypadku nie wolno tego robić.
Ze stanem dróg w pełni się z Tobą zgadzam – od siebie dorzucę jeszcze słabe opony i haratanie pełną dzidą w złych warunkach (bo to najczęściej się łączy)
…sądziłem, że do problemu podejdziecie poważnie i dla dobra nauki wypijecie co nieco.
Szczerze mówiąc to nie sądzę, by zbyt wiele osób, które już widzą, jak w alkogoglach odważyło się wsiąść za kółko, czy nawet na rower. Może ja jeździłem w alkogoglach o mocniejszych procentach, ale szczerze mówiąc nawet idąc miałem pietra…
Wydaje mi się, że główny problem leży w tym, że napite osoby, które wsiadają za kółko całkiem normalnie widzą, chodzą i jak im się wydaje jest z nimi wszystko ok, mimo że ich reakcje w rzeczywistości są upośledzone.
Jestem bardzo ciekawy jakie byłyby wyniki warunkach bardziej zbliżonych do rzeczywistych – , gdybyście przyjęli po kilka paczek chipsów z piwkiem, tak do stanu lekkiego rauszyku.
Alkogogle da się regulować (na pierwszy przejazd Albinowi ustawiliśmy chyba z 8 promili i biedak prawie, że próbował do auta przez bagażnik wchodzić).
Do jazdy po prawdziwych musielibyśmy mieć o wiele lepsze zabezpieczenie, asystę policji i tak dalej, a to już jednak bardzo gruba sprawa – mimo wszystko wydaje mi się, że alkogogle (w lekkim ustawieniu – takim na jakim jeździliśmy) sporo tu pokazują.
Według mnie, dużo większym problemem niż alkohol, jest rozmawianie przez telefon, lub o zgrozo, pisanie smsów.
To poruszaliśmy jakiś czas temu w filmikach interaktywnych z Ergo Hestia – potwierdzam, pełna masakra.
Ogromna szkoda, że nie dałeś znać wcześniej o tej sondzie.
Z chęcią wpadłbym zbić piątkę i cyknąć fotę z moim ulubionym blogerem (dziwnie to brzmi), po prostu z Prentkim ! :D
O tym gdzie i o której będziemy ją robić zadecydowaliśmy jakieś 15 minut przed jej kręceniem więc byłoby ciężko ;) Tak czy inaczej pewnie jeszcze parę razy będę w stolicy to najwyżej ustawimy się na jakiegoś spota przy budce z kebabem ;)
A co do samej akcji : myślę, że lepiej zadziałałoby na ludzi, gdybyście naprawdę coś wypili :P
No i w pewnym stopniu, zgodzę się z przedmówcą, że dużo powszechniejszym problemem jest używanie telefonu.. szczególnie pisanie sms, sam się przyznam, spróbowałem kiedyś tego za kółkiem i nigdy więcej. Człowiek nie ma pojęcia przez długi czas co się dzieje na drodze ani nie jest w stanie zareagować. Tymczasem codziennie w drodze na uczelnię widzę co najmniej 3-4 osoby namiętnie esemesujące za kierownicą. :(
Co do Albina to nadal nie mam pewności… ;D
A tak na serio – z jazdą po alkoholu jest trochę tak, że niby wszyscy zgodnie be i potępiamy, a jak przyjdzie co do czego to nikt na takie sytuacje nie reaguje. Ludzie wyłażą z imprezy, wsiadają i jadą i nikt nawet nie próbuje ich zaczepiać. Co więcej – niektórzy wsiadają z nimi do samochodu bo przecież to lepsze niż dymać x kilometrów autobusem.
Druga sprawa – masa ludzi wsiada za kółko nie zdając sobie sprawy z tego, że wciąż są jeszcze pijani. Kiedy robiliśmy sondę, co druga osoba nie wiedziała nawet w przybliżeniu jaka ilość alkoholu przekłada się na to magiczne 0,2.
Może 2 osoby stwierdziły, że nie wolno prowadzić nawet po minimalnej ilości alkoholu – cała reszta myślała, że jedno czy dwa piwka są zupełnie bezpieczne.
SMSy to też poważny problem i nim pewnie też się tu jeszcze zajmę ale po kolei ;)
Z drugiej strony w UK dopuszczalny limit to 0,8 ‰, czyli około dwóch piwek na 80 kg osobę. (http://www.alkohit.pl/e/pl/limity.html) …i wg fiveoclocków jest to bezpieczne.
Ja akurat wychodzę z założenia, że nie wszystko co „zachodnie” jest rzeczywiście lepsze ;) Może u nich taki system się sprawdza bo mają zupełnie inne podejście, stan infrastruktury itd.
Nie zmienia to faktu, że ja po dwóch piwach wyraźnie czuję już efekty działania alkoholu i nie wyobrażam sobie, żebym miał w takim stanie prowadzić.
kiedyś po weselu kuzynki poszedłem rano na rower i wszystko fajnie, standardowa trasa, przy czym prawie bym się zabił na jednym z łuków, bo myślałem, że z siłą odśrodkową można sobie żartować – tak jak normalnie człowiek czuje kiedy przesadza i kiedy zaczyna się obracać wokół którejś osi to czuje moment odpuszczenia, tak z % odwagą można się niemiło zaskoczyć, bo nie wszystkie zmysły są zsynchronizowane
na studiach obaliliśmy z kumplem winiacza i poszliśmy ścigać się na torze – z racji że mam trochę praktyki, a on mało jeździł, to on wziął subaru legacy, a ja jakieś stare mocno nadsterowne ferrari, ze wspomagaczy został tylko abs… no i za dużo zabawy nie było, bo szybko je porozbijaliśmy, ale tak jak w danej klasie jestem w stanie z każdym nawiązać walkę, tak nie byłem w stanie tym samochodem jechać prosto, po pijaku nie szanuje się ani gazu, ani siebie, ani innych – to była tylko symulacja w forzy, jednak warto znać matematykę motoryzacyjno-trunkową
dzisiaj na światłach jakiś Pan w E90, jadąc za mną został chyba sprowokowany kształtem dupci jadącej ze mną Celinki i wyraźnie chciał się ścigać… ja to jestem raczej domatorem, takim statycznym szachistą, dlatego nieśmiało zareagowałem na te umizgi i zachęty na dziecięce zabawy… ale myślę sobie jestem trzeźwy, bak pełny, pasy zapięte, ubezpieczenie opłacone – raz się żyje, pierwsze światła wygrał dziad – atakował z tyłu, muszę przyznać, że ładnie się zbierał, nawet nie nahałasował. Potem trochę odpuścił, dogoniłem go na łuku, zajechałem drogę jakiejś hondzie i ustawiliśmy się równo na linii. czerwone, żółte, zielone i wio… do prędkości, przy której traci się prawo jazdy trzymałem go na długość maski, przy czym ja miałem 7k obr/min i robiłem raban jak te szalone konie na motocyklach, ścigaczach i innych wynalazkach, natomiast Pan w eleganckim dres-wagenie pokazał jaki jest odważny i odstawił mnie na 3 długości samochodu. W sumie umić przegrywać to ważniejsza nauka niż wygrywać – chwilę później na kompresorze okazało się, że ostatni tydzień tak mi auto ściągało w prawo, bo w jednym z kół był tylko 1 bar, jak bym za mocno szalał na boki to by się kapcie zsunęły i koniec zabawy.
Najgorsze jest to, jak niewielu kierowców zdaje sobie sprawę, jak straszne mogą być konsekwencje jazdy po alkoholu. Grzywna, odsiadka i utrata uprawnień to małe piwo.
Nie działa wtedy ubezpieczenie i ewentualną wyrządzoną szkodę trzeba płacić z własnej kieszeni.
Tzn. ubezpieczyciel wypłaca poszkodowanemu i regresem ściąga od sprawcy. I są to tak wielkie kwoty, że dla wielu traci wszystko, co ma i co zarobi w przyszłości.
Na forum prawniczym prawnik ściągający regresy komunikacyjne wypowiadał się, że w takim wypadku najlepszym rozwiązaniem jest czmychnięcie na drugi koniec świata i rozpoczęcie wszystkiego od nowa.
https://www.mfind.pl/akademia/ekspert-radzi/regres-od-pijanego-kierowcy/
Przyznam bez bicia, że też o tym nie pomyślałem – a masz tu całkowitą rację
Inicjatywa super, a szczególnie patrząc na to, że wiele osób następnego dnia myśli, że już jest ok, a zakrapiana impreza z poprzedniego dnia jeszcze nie wyparowała.
Zakładając alkogogle można znakomicie zasymulować stan upojenia alkoholowego.
To spory problem – podejrzewam, że sporo z tych pijanych za kółkiem to właśnie osoby, które nie do końca zdają sobie sprawę, że wciąż mogą być pod wpływem.
Genialne video w temacie: https://www.youtube.com/watch?v=mAFpkKL6c6w