Nie podejrzewam aby jakimkolwiek sposobem mógł umknąć Wam fakt, że ostatnio trochę jebło śniegiem ale, że wszyscy na fejsbuku namiętnie o tym informują to widać są ludzie, którzy o tym nie wiedzą.
A więc rodacy! Ślepi ludzie mieszkający w domach bez okien! Nie wychodzący na zewnątrz obywatele, którym wyłączono analogową telewizję cyfrową i odebrano prognozy Jarosława Kreta!
Jebło śniegiem!
Poważnie!
A skoro już gadamy sobie o śniegu to korzystając z okazji chciałbym przekazać pewien komunikat:
Otóż wbrew obiegowej opinii, tarmoszenie pod marketem Astry za pomocą wajchy ręcznego zaciągniętej pod samą podsufitkę to nie jest drift.
To nawet nie jest poślizg jeśli mamy być precyzyjni.
Od kilku dni pewna grupa moich znajomych (których z resztą chyba wyrzucę z listy kontaktów na Gadu-Gadu) za pomocą swoich statusów nieprzerwanie informuje mnie o tym, że każdy wieczór spędza albo „kochusiając jakś Agusię :* :* :*” albo też (w zasadzie to nie wiem co gorsze) driftując pod pobliskim Tesco za kierownicą swojej pięciodrzwiowej Astry Classic.
Z resztą zobaczcie sami – mnóstwo ludzi zakładających z oszczędności zimówki tylko na przednią oś uważa, że jeśli dzięki temu pokona jakiś zakręt z ręcznym zaciągniętym pod brodę (z prędkością schodzącego lodowca nawiasem mówiąc) to zyskują oni prawo do nazywania się drifterami i naklejenia sobie na tylnej klapie naklejki „uwaga, tył zachodzi na zakręcie” albo czegoś jeszcze bardziej okropnego.
Na klapie Astry classic.
Niestety, jak ujął to ongiś sam Ignacy Krasicki – „No ni chuj, tak to nie działa”.
W ogóle nie do końca ogarniam swoim małym rozumkiem zamysł łączenia terminu „drift” z samochodami przednionapędowymi. Odnosząc się do mojego ulubionego źródła kreatywnej wiedzy czyli wikipedii ustaliłem, że „drift” to technika jazdy polegająca na prowadzeniu samochodu w kontrolowanym poślizgu – co w przypadku FWD (przednionapędówek jakby ktoś nie wiedział) jest chyba równie naturalne jak kostki rosołowe.
W przypadku ośki praktycznie nie występuje coś takiego jak kontrolowany poślizg.
Tu występują tyko dwa rodzaje poślizgu – podsterowny i absolutnie niesterowny. I warto dodać, że zarówno pierwszy jak i drugi z reguły kończy się śmiercią bądź utratą jakiejś kończyny.
Kiedyś oglądałem filmik, na którym jakiś Japończyk w śmiesznym kombinezonie poruszał się po torze w niezwykle chaotyczny sposób. Film miał w tytule słowo „drift” więc po chwili zorientowałem się, że to miotanie się po całej szerokości toru w założeniu miało być ów kontrolowanym poślizgiem – wciąż jednak nie mogłem zrozumieć jakim cudem gościu pochodzący z kraju, w którym połowa populacji trzyma w garażu jakieś tylnonapędowe Nismo zyskał na jutubie kilka milionów wyświetleń skoro porusza się po torze jak wściekła wiewiórka podłączona do sieci wysokiego napięcia.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że samochód, który prowadził był przednionapędowy i stąd całe to zamieszanie.
Nasuwa się jednak pytanie – po jaką cholerę iść na polowanie z deską do prasowania, skoro można po prostu kupić sobie strzelbę?
Nie twierdzę, że jestem zawodnikiem MMA bo kiedyś kopnąłem kogoś w piszczel albo dlatego, że mam muskulaturę jak Marcin Najman. Podobnie nie uważam się za playboya bo moja babcia stwierdziła kiedyś, że jestem uroczy. Dlaczego więc spora grupa osób uważa się za drifterów skoro nie posiadają nawet tylnonapędowych samochodów?
Z resztą – jak w ogóle można uważać się za driftera, jeśli nie dysponuje się oklatkowanym tylnonapędowym samochodem dysponującym mocą średnich rozmiarów elektrowni atomowej? Mój IS dysponuje (a przynajmniej kiedyś dysponował) mocą około 140 koni mechanicznych. Obecnie moce na takim poziomie osiągają kosiarki do trawy z marketowych gazetek więc nie jest to coś, o czym można by namiętnie opowiadać podczas spotkania przy piwie.
Może i 20 lat temu to robiło jakieś wrażenie, ale czasy niestety bardzo szybko się zmieniają.
Dlatego też do możliwości mojego samochodu podchodzę z dużą rezerwą – w żadnym wypadku nie są one wystarczające aby pokonać jakiś zakręt bokiem przy temperaturach utrzymujących słupek rtęci przy wartościach powyżej poziomu mojego IQ.
Innymi słowy – można zapomnieć o lataniu bokiem jeśli jest ciepło, a droga nie jest mokra, albo też nie pokrywa jej warstwa śniegu bądź lodu.
Dlatego też, kiedy ktoś pyta się mnie czy pojedziemy sobie „podriftować” po parkingu mam ochotę klepnąć go jak Najman matę. Ślizganie się starym, 140 konnym BMW po ośnieżonym parkingu to także nie jest drift. Owszem – możemy wybrać się na przełęcz salmopolską żeby pourywać zderzaki i pokopać trochę saperką w zmrożonym śniegu, ale to także nie będzie drift. To będzie żenada.\
Drift to mocne słowo, które ostatnio z powodu szerokiego dostępu do internetu ludzi, którzy tego dostępu zdecydowanie mieć nie powinni, bardzo straciło na znaczeniu.
Sądząc po masowo dodawanych na youtube filmach, drift to już nie jest dziedzina motorsportu, tylko próba uzasadnienia powodu dla którego jacyś debile, którzy – pomimo, że mamy zimę, zakładają na tył swoich Opli Astra letnie opony.
Trochę się zagalopowałeś z tymi mocami :) Nawet 120-130KM wystarczy, by driftować. A to, że nie będzie przy tym biblijnej ilości dymu, to druga rzecz.
Aha – bez klatki również da się driftować.
http://www.youtube.com/watch?v=fVZ-yEFXNbg
120KM (khe khe, 20 lat temu), brak klatki. Myślę, że jednak zasługuje to na miano driftingu. Może nie na mistrzowskim poziomie, ale jednak.
Cała reszta tekstu prawdziwa. Niezmiernie irytują mnie kierowcy FWD, którzy z uwielbieniem czekają na pierwsze opady śniegu, by podriftować na tesco na rękawie. Rozumiem, że to zabawne, rozumiem, że to może być dla świeżo upieczonego kierowcy coś, czym można się pochwalić przed kolegami. Ale jak widzę ludzi, którzy jeżdżą od lat i z wyboru jeżdżą tylko po tesco albo po julianach ŻEBY PODRIFTOWAĆ to mnie kompletnie zabija. (BTW juliany to nowe tesco, to co się dzieje na tym zakręcie w tym roku skutecznie zniechęca mnie do jazdy w ogóle po stronie Szczyrku).
Mi się wydaje że tekst trochę przesadzony ;) Nie jestem drifterem i nigdy nim nie będę, mam rodzinny samochód 5 drzwiowy i to znaczy ze nie mogę zaciągnąć ręcznego na pustym parkingu aby tylko pojawił się banan na twarzy ? , dla odstresowania się po pracy , poprostu dla zwykłej frajdy ?
Mam Focusa Kombi w Diesel'u i powiem to tak – uwielbiam jeździć na placyk jak posypie śniegiem (serio) ale osobiście nie patrzę na to jak na Drift. Patrzę na to jak na szkolenie swoich umiejętności w sytuacjach, gdzie może Mi się sprzydać (mieszkanie w górach zobowiązuje ;)) i nie powiem żeby te wyuczone w ten sposób odruchy nie uratowały Mi nie raz dupy :) Tak więc niech młodzi jeżdzą swoimi Astrami Classic po placach z ręcznym pod brodą… :D Nie wiedzą nawet kiedy może im sięto sprzydać :)
zaciągać ręczny na parkingu możecie zawsze! Prentkiemu chodziło o to byście zaraz tego "driftem" nie zwali:)
Uderz w stół… ;)
Cicho, jestem lepszy. Jestem lepszy od tych wszystkich drifterów. Bo ja nie dość, że mam frajdę z latania FWD na ręcznym, to jeszcze nie własną astrą, a pożyczonym autem! I to tylko 75KM(daaaawno temu)! Faktem jest, że drifterem się nie nazywam i nie będę, i jedynym co w kółko powtarzam między ręcznym a wykopywaniem auta z pobliskiej zaspy to "jak tylko kupię sobie swoje E30…". Ale (uwaga, tu kolejna sentencja którą ciągle powtarzam) "jak już skończę szkołę" i trochę RWD polatam po suchym, to jakieś plany do tej bardziej driftingowej części driftu mam. O ile wcześniej nie będę zmuszony kupować zamiast RWD jednoosobowego czero lub trzykołowego pojazdu o napędzie dwunożnym i jednym pasażerze… Ale to mi chwilowo nie grozi, więc skupiam się na tej mniej ekstremalnej opcji.
Przydać by się mogło dopiero, jakby ktoś Ci w losowych momentach ten ręczny zaciągał. Ja sobie swoim fwd ręcznym pomagam ostatnio zawrócić na parkingu itd, lubię ten moment bezwładności czy jakby to nazwać…
Oczywiście bez porównania z tym co pozwala poczuć czasem upalane e30 z m30b28 pod maską, mimo że temu i tak stać na złomie niż przyczepność zrywać ;)
A nie zgodzę się ;) Pomaga chociażby w tym, że Kolego wiesz w którym momencie zaciągnąć ten ręczny na drodze podczas miotania samochodem aby tą puszkę metalu wyprowadzić na prostą :)
Powiem Wam, że przez dwa lata wyrabiałem przednionapędową XR-ką takie rzeczy, że jeszcze mi wstyd, a ani razu nie zdarzyło mi się, żebym musiał ratować się za pomocą ręcznego… Hamowaniem lewą nogą, kontrami, butem w podłodze, a nawet modlitwą, ale ręcznym – nigdy.
Latanie na ręcznym jako forma nauki przypomina trochę noszenie ze sobą wszędzie noża myśliwskiego – na wypadek gdyby napadł Was jakiś wściekły niedźwiedź morderca.
Może i tak… Po części zgadzam się z Tobą, ale "co nas nie zabije to nas wzmocni" :D W sumie ręcznym ratowałem się póki co 2 razy w życiu (z czego raz w maluchu jak padły Mi hamulce :P) ale wiem za to jak mój samochód sprawuje się, gdy straci przyczepność na śliskiej nawierzchni. Nie nazywam tego Driftem. Dla mnie to po prostu szczeniacka zabawa którą tłumaczę sobie w sposób opisany wczesniej (i mej lubej dlaczego znów muszę tankować samochód :P)
A tak BTW: wracałem przedwczoraj z Bielska do Nowego Targu… Fajna ta droga z Bielska do Zywca przez tą przełęcz :) Trochu zazdroszczę ;)
To właśnie ta skrajnie idealizowana na prentkim Przełęcz Przegibek (latem służy mi jako trasa do biegania, zimą do sam wiesz czego;)
A takim dziwnym zbiegiem okoliczności – ja z kolei w niedzielę byłem w Nowym Targu (na ciepłe źródła do Terma Bania się wybrałem ;)
No widzisz ;) Jechałem tamtędy drugi raz w życiu i powiem Ci szczerze, że chciałbym tam kiedyś mieć zamknięty ten odcinek tylko dla siebie :P Ale chyba i tak wolę swoją wyidealizowaną drogę na Przełęcz Knurowską :D
A tak wogóle którędy lecisz na Nowy Targ? Bo dość często trafiam do Kozubnika na zdjęcia i szukam najlepszej trasy ;) Przez Korbielów i Slowacje jest póki co najciekawiej :D
Ale co zrobić, kiedy to jest zwyczajna frajda… Oczywiście każdy ma taką frajdę, na jaką go stać – ja mam 73-konną przednionapędówkę – ale i tak są to sympatyczne doznania. W zasadzie jedyne, które usprawiedliwiają istnienie zimy. A że polatałbym sobie RWD to insza inszość…
Jeszcze co do zasadności używania ręcznego w praktyce – fajnie się to sprawdza w FWD, gdy musisz wyjechać skądś, gdzie jest ciasno. Po prostu zaciągasz ręczny, skręcasz koła i wciskasz gaz, dziękuję, wyjechałeś. Co prawda np.w Xantii się to nie sprawdzi bo ma ręczny na przód, ale 1. jest zajebista z innych powodów i też do innych zastosowań służy, 2. większość samochodów ma ręczny na tył.
http://www.youtube.com/watch?v=U5RQQ-e4C1g powiedz to jemu…
Widzisz Tom – moja znajoma pracuje jako opiekunka do dzieci. W zasadzie to strasznie je lubi – wymyśla im zabawy, uczy je różnych fajnych rzeczy i takie tam. I teraz tak – jeśli dasz pod opiekę bandę dzieciaków mnie, to również istnieją spore szanse na to, że dożyją one wieczora (a przynajmniej większość z nich).
Różnica polega jednak na tym, że moja koleżanka jest do tego wręcz stworzona dlatego każdą czynność wkonuje z łatwością i ma przy tym masę zabawy.
I choć efekt końcowy jest teoretycznie taki sam, to mimo wszystko każdy kto ma mózg zatrudniłby do opieki nad dzieckiem ją, a mnie.
http://www.youtube.com/watch?v=HQ7R_buZPSo
i tyle w temacie
Ekhm, to też nie jest drift. Gymkhana tym bardziej, bo w tej dyscyplinie chodzi o najszybsze pokonanie trasy w jak najkrótszym czasie. To właściwie reklama produktu, dzięki której kilka osób może się pobawić, jak również ucieszyć widzów :) . Jeśli chodzi o mnie, to będzie to moja pierwsza zima, którą spędzę na zabawie samochodem (bo w końcu swoim) i pomimo tego, że jest w nim przód pędzony, to zamierzam wykorzystać ten czas do nauki.
PS. Ręczny nie jest potrzebny, oto dowód :D
http://www.youtube.com/watch?v=LF0-WrxYvEs
Hmmm, mam prrzednionapędową Fiestę, czasami lubię polatać bokiem i zawrócić w miejscu, nie tylko zimą… A drift w/g mojej definicji: tak zakręcić tylnymi kołami na zakręcie, żeby autko samo poszło bokiem… Maluchem niestety tylko w zimie miałem taką przyjemność – seryjny był… I CHUJ…
Widzę że autor tekstu ma kompleksy :)
Rodzice bili go gdy po raz pierwszy spróbował zaciągnąć ręczny a teraz nie ma na paliwo żeby polatać choćby po parkingu :(
Może napisz lepiej jaki uraz z dzieciństwa skoro tak odnosisz się do pseudo drifterów?
Płacisz im za to paliwo? Płacisz im za rozjebane zderzaki? Płacisz im mandaty? Więc się odpierdol lamusie…
Wiec siedź w swoim zapyziałym domku i lepiej sobie zwal zanim coś głupiego znowu napiszesz….
Bo wkurwia mnie ta nowa moda ” Ja latam po górskich drogach a ty szmato po parkingu hahah…”
Więc ja to rozumiem tak… albo nie stać Cie na paliwo i piszesz takie pierdoły albo masz za dużo hajsu i ojciec Ci nie pozwala jechać szybciej niż 50km/h swoim zajebistym Mercedesem i chuj Cie szczela….
I żeby nie było nie jestem właścicielem Astry ani 140 konnej BMW :)
Wypraszam sobie – nowym Mercedesem mojego taty mogę jeździć 70 na godzinę! Taki ze mnie kozak, o! :}
Kogoś w Fiacie CC uraziłeś ;) I pewnie ręczny mu łapie tylko na jedno koło :D
Haha ta CC w holenderskim gazie :D i wyobraź sobie ( jak umiesz ) żę łapie na 2 koła + zapasówka :D
Masz Focusa Kombi w Diesel'u ? O to przepraszam za słownictwo nie widziałem że mamy emerytów na pokładzie :O
Nie ma to jak stereotypy, czyż nie? :) Niestety nie stać mnie jak niektórych robić 30 – 40 tyś km rocznie w trasie benzynówką… Ale jeśli chcesz Mi to zasponsorować to poproszę o paliwo do Mondeo ST220 ;) Na pewno przytulę z przyjemnością :P
Do tej pory pewne granice w komentarzach nie były przekraczane, jednak widzę, że wyhodowałeś sobie Tommy pierwszego trolla (-; Twoja Stara myli się dokładniie w każdym zdaniu, ale to przecież ostatnio jest w modzie – nieważne czy mądrze czy głupio ale przynajmniej chamsko i głośno…
Kiedyś hodowałem chomika ale wyszło to raczej średnio (został grzanką po tym, jak postanowił zjeść kabel od lodówki)
Najciekawsze są opinie kierowców, którzy twierdzą, że to kręcenie pod marketem traktują niejako szkolenie z jazdy po śniegu, że pozwoli im to później na drodze w przypadku poślizgu. Na parkingu o szerokości 20-30-50 metrów latają bez ładu i skłądu a sądza, że później w cudowny sposób na drodze o szerokości 7 metrów wyrobią się przed jadącymi z przeciwka autami…
To teraz dolóż sobie z mojej strony ćwiczenie takowe z poustawianymi koszykami na zakupy jako przeszkody (jak przypierdzielisz nie ma że boli – dwie lampy już poszły) i jest już pewien stopień trudności… Pozdrawiam ;)
Poustawiaj swoich kolegów :)
Jeździj miedzy nimi… jak przypierdzielisz nie ma że boli :) Jednego mniej :D :D :D
Poustawiałem… Przeżyli… Chcesz ich zdjęcia jako dowód? A może wykażesz się odwagą i sam staniesz? :]
Drifterzy też używają ręcznego , wiec .. ? ;) Ja rozumiem że przednionapędówki mogąć być bee i wogóle ale sam napęd na tył nie oznacza ze się jest lepszym najlepiej to pokazuja łepki w e36 kompaktach 1.6. Pozatym są ludzię co potrafią pokazać przodem coś więcej niż tylko zaciągnięcie ręcznego przy końcu zakrętu i lekkim szarpnięciem.
Widzisz, ja nie twierdzę, że przednionapędówki są bee – sam długi czas jeździłem dość mocną ośką i szczerze mówiąc bardzo to lubiłem. Zaznaczyłem również wyraźnie, że wcale nie uważam, że ludzie kręcący się po parkingu tylnonapędowymi pierdziawkami to kozaki czy inne panienki.
Po prostu kłuje mnie w oczy chaotyczne kręcenie się wokoł latarni i wmawianie światu, że to podnoszenie własnych umiejętności, albo jakiś sport.
To trochę tak, jakby ślizgając się na butach po chodniku twierdzić, że to trening do kwalifikacji olimpijskich w łyżwiarstwie figurowym – i nie ma tu znaczenia, czt masz na nogach sportowe adidasy, czy zwykłe trampki.
Nasówa mi się tylko jedno stwierdzenie "Nie moc, lecz technika czyni z Ciebie zawodnika" :)
Masz cos chłopcze do Astry? Wyobraź sobie mistrzu, że auto można postawić bokiem bez ręcznego. I do tego zapanować nad nim przy większej prędkości niż połowa jeżdzących bmw pod tym cholernym Tesco. Może mi powiesz, że oni to drifetrzy co? Proszę nie ośmieszajcie się bo i podniecajcie tak bo macie bmw.
A to co jest pod tesco to jest dramat nawet Ci co mają to bmw. Jeżdżą także się zaraz dupną i myślą, że to oni tak pojechali a mieli więcej szczęścia niż rozumu.
Niemeniej jednak zawsze jakiegoś odruchu się można pod tym tesco nauczyć w miarę bezpieczny sposób.
Lepiej tam niż na drodze gdzie mogliby komuś coś zrobić.
Jeszcze jedno znawco jazdy. Skoro jazd bokiem nawet przednim napędem to nie poślizg to czym jest jazda bokiem twoim durnym bmw? Otóż można kotrolować poślizg także w ośce także na suchym. Trzeba umieć i mieć jaja. Każdy debil tylnym napędem zapnie boka.
Jadę się poślizgać tu czy tam bo to by się pobawić autem. Więc mi nie pierdziel że nie ślizgam i nie mam z tego prawdziwego funu.
Sorry ale połowa tego tekstu to jakieś chore wyimaginowane pieprzenie. Dramat.
Uuu, Tommy, kopnąłeś w gniazdo szerszeni, znaczy się w klub właścicieli Astr Classic ;) Michał – nie mów, naprawdę da się FWD postawić bokiem bez ręcznego?. Wooow, poka mi, pliz, plz….
Swoją drogą, było nie było, gość z linka od Tom'a ma nieźle opanowane wprowadzanie tego Avensisa w kontrolowany poślizg, choć zgodzę się – nadal DRIFTEM tego nie można nazwać.
sam sobie zaprzeczasz
Drift to jazda w kontrolowanym poślizgu a sam napisałeś „gość z linka od Tom’a ma nieźle opanowane wprowadzanie tego Avensisa w kontrolowany poślizg”. Jak jedzie w kontrolowanym poślizgu to to chyba jest jakiś drift.
Tommy, trafiłeś w czuły punkt pewnej części czytelników. Chyba nawet kogoś to strasznie zabolało. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że wsadziłeś kij do mrowiska. Niestety ludzi nie zmienisz. Jak ktoś uważa, że "drift" pod tesco pomoże mu w przyszłości wyciągnąć auto z poślizgu – to tylko tak uważa. W razie chamskiej podsterowności przy 10km/h i tak rozbije auto tłumacząc, że slicki mu nie kleją :D
P.S.
Nie jeżdżę CC w gazie, ani BMW (a chciałbym) tylko XRką bez LPG i nie zaciągam ręcznego w szykanach ;-)
Tommy – kij w mrowisku już wsadzony… pora na młot udarowy :D
@Twoja Stara …. Co to za kurwa matoł ?!
Zacytuję pewien skit wypuszczony przez pewną hip-hopową grupę:
„To jest dopiero zbuntowane dziecko atomowej rewolucji
Jego fucha na rejonie to latanie po browar
A w domu zaś ma swe królestwo
Gdzie spokojnie może anonimowo wypowiadać się w sieci
Bo w życiu nie ma nic do powiedzenia, hejter czyli nikt”
;)
jak to ktos pieknie ujal – po co jezdzic na recznym jak mozna dac w pi***e – i wrażenia dokładnie to odzwierciedlają :)
Moim pierwszym autem była 120KM sierra.
Kupiłem akurat w zimie i nie powiem, że nie latałem nią po parkingach :D
Ja tego czegoś driftem nie nazywałem…
Potrzebowałem jednego tygodnia żeby ogarnąć mniej więcej jak to jeździ, żeby faktycznie się nie zdziwić na ulicy. Na nauce jazdy miałem yarisa 1.0 a potem akurat wpadła mi ta sierra.
Nie twierdzę, że po tygodniu nauczyłem się driftować, czy w ogóle jeździć autem – nie !
Nauczyłem się tego, jak zachowuje się ten pojazd. Dla świerzaka RWD była to nowość. Nie powiem, że im większe wychylenie auta tym większego banana na ryju miałem. Niemniej – nigdy nie świrowałem na ulicach. Nie ważne za dnia czy w nocy.
Teraz jeżdżę golfem III kombi i do tego w dizlu, czyli czymś czego nienawidzą miłośnicy fordów (a można powiedzieć, że nim jestem).
Mam komplet nowych opon klasy premium bo na hamulcach ani oponach nie oszczędzam…
Kiedy zrobiło się ślisko (nie piszę tu o mokrym asfalcie po deszczu) to zrozumiałem czemu większość znajomych doradzała mi, że jeżeli miałbym wybierać, to lepsze opony na tył zakładać…
To auto w szybciej pokonywanym zakręcie samo stawia bokiem !
Ręczny działa jak trzeba (na oba koła :D ), ale nie ma potrzeby go używać… Jeden gwałtowniejszy ruch kierownicą i właściwie mogę jechać jak gość z avensisa…
Jeżę kobi w dizlu, bo ceny na stacjach są jakie są. Pewnie że chciałbym coś z dużym V8 bez radia w środku.
Ja się z Tommym w 100% zgadzam. Mnie również wkurwiają drifterzy z mega nalepkami w swoich cienkopierdzących FWD.
Ja się swoim FWD kulam powoli z punktu A do B bez żadnych kompleksów i nie udaję że to camaro…
Co do tekstów o zaciąganiu ręcznego pod brodę oraz że to w celach naukowych – bez kitu Panowie ! :D
Durne latanie bokiem z zablokowaną tylną osią nie jest nauką.
Ma to dawać radochę, odstresować i tyle.
Co innego poznawać auto w kilku próbach a co innego dzień w dzień latać koło wiaty na wózki…
Szczęścia rzyczę :)
"Durne latanie bokiem z zablokowaną tylną osią nie jest nauką.
Ma to dawać radochę, odstresować i tyle."
O, to, to!!! Mi po prostu sprawia frajdę. Po publicznej drodze nie będę zakurwiał jak głupi, na track day mnie nie stać, mam przednionapędówkę wystrzeliwaną do przodu przez stado 73 astmatycznych (jak ja) koni, do tego nienawidzę zimy, więc chociaż ją sobie uprzyjemnię kręcąc bączki na ręcznym. Głupie? Może. Niczego nie uczy? Pewnie nie. Ale za to frajda!
Driftowanie FWD jest mozliwe i powinno wygladac tak :) http://www.youtube.com/watch?v=qEcNzJ5Rstg
Tyle na temat kozaczku:
http://www.youtube.com/watch?v=GVujXzL2hx4&list=PL5EEF99913E9DBCBD
jeżdżę Astrą Classic, ale w żadnym wypadku nie poczułam się urażona
wręcz przeciwnie – masz moją sympatię. będę tutaj wracać
pozdrawiam serdecznie,
fanka Astry :-)
Niezwykle mi miło:]
Dodam jeszcze, że istniało drzewiej coś takiego, jak szwedzka szkoła jazdy. Erik Carlsson coś mówi?…
Z zimowych nauk Carlssona czy Kankkunena kojarzę osławiony scandinavian flick oraz tak zwaną metodę fińską, używaną do prostowania się na szybkich szykanach. Kilka tylnych zderzaków tak skasowałem bo banda była oblodzona;}.
Ja tu kisne z takich ludzi xD drift to nie jest tyranie swojego daily na recznym po parkingach czy betki. Drift to k#;),sko drogi sport. Tak mam s14 kouki i wiem co mowie, sam jezdze na trakach, tylko i wylacznie na trakach. Nauka kontrolowania samochodu z FWD podczas poslizgu to tez nie jest drift. Drift to jest kupa dymu, tyranie silnika, skrzyni biegow, zawiesznia a czasem konczy sie totalna destrukcja samochodu. Czasem jeden z drugim by pomyslal czym bd jezdzic jak cos sie spieszy. W mojej opini kazdy kto probuje sobie „ppdroftowac” pod przyslowiowym tesco (czy to red, FWD, 4×4) powinno odbierac sie prawojazdy. Pozdrawiam autora.