Jeśli wy Też uczestniczycie właśnie w ekspedycji ratunkowej mającej odnaleźć Waszego psa, który próbując zrobić tę swoją zdrową kupkę, dobre parę godzin temu zaginął na północnym zboczu kilkumetrowej zaspy śniegu, która utworzyła się pod starą czereśnią to podziękujcie za to Panu Toyocie.
A dokładniej Panu Toyocie i jego Priusowi, który najwyraźniej tak nastraszył całe to globalne ocieplenie, że po prostu zwinęło ono całą kasę z ekopodatków i razem z Wiosną spierdoliło w sobie tylko znanym kierunku.
Podejrzewam, że siedzi teraz w gabinecie prezesa miejskiego zakładu oczyszczania, bo po tym jak ten zdefraudował już cały budżet przeznaczony na odśnieżanie na swoje delegacje i premie dla szwagrów i kuzynów, musi tam być dziś naprawdę cholernie gorąco.
To naprawdę jakiś absurd. W ubiegłym roku w Wielkanoc wybrałem się już na pierwszą przejażdżkę moim czerwonym bezdachowcem, tymczasem obecnie w zasadzie nie jestem w stanie opuścić podjazdu bez pomocy wciągarki, łopaty i pół tony piasku.
W sumie śnieg mi nie przeszkadza bo mam odstresowujący tylny napęd, jednak mimo wszystko przedzieranie się przez podjazd z kilofem i uprzężą alpinistyczną przywiązaną dla bezpieczeństwa do żyrandola w sypialni nie jest specjalnie komfortowym sposobem dotarcia do samochodu.
Jeśli nie przestanie sypać to mój pies (od dwóch dni poruszający się wyłącznie powierzchnią śniegu) zostanie oficjalnie uznany za kreta.
Albo dżdżownicę.
Z resztą mój podjazd wcale nie wygląda tak źle – szczególnie gdy spojrzycie na znajdującą się po jego drugiej stronie ulicę. Ja wiem, że w tym kraju nigdy jeszcze nie zdarzyło się, aby ulice były należycie odśnieżone ale to co w ostatnich dniach wyczyniają służby miejskie to naprawdę przegięcie pługa. Ta sytuacja podsunęła mi z resztą pomysł na całkiem niezłą pracę magisterską – „Zakład odśnieżania miasta jako ostoja dla absolwentów wyższej szkoły aktorstwa”.
Zastanówcie się sami – tak jest co roku. Drogowcy są niesamowicie zaskoczeni faktem, że w grudniu spadł śnieg. Wybaczcie, ale na numer z przystawieniem języka do zamarzniętego trzepaka mój kuzyn dał nabrać się tylko raz – i to wtedy kiedy miał cztery lata. Nie wierzę więc, że dorosły człowiek posiadający w dodatku prawo jazdy na piaskarkę nie jest w stanie przyswoić informacji, że zimą pada śnieg. Właśnie dlatego jestem niemalże pewien, że większość osób, która jest odpowiedzialna za odśnieżanie to właśnie aktorzy.
Co roku idealnie grają szok spowodowany faktem, że trzeba wysłać na drogi piaskarki bo zimą jakimś cudem spadł śnieg. No bo przecież kto zimą spodziewał by się śniegu? Potem z kolei sam Prezes jest niezwykle zaskoczony faktem, iż w marcu nie ma +30 stopni i suszy. I musi z tego powodu z żalem poinformować, że te pięćset pierdyliardów złotych na odśnieżanie przyznanych mu z budżetu miasta wystarczyło zaledwie na dwie taczki piasku i kanister benzyny do starego Liaza z nieudolnie dospawanym pługiem.
No kurwa sory.
Budżet miasta przeznaczony na odśnieżanie jest większy niż ten, którym dysponuje połowa Afrykańskich krajów, a mimo to co roku te pieniądze kończą się po niecałych dwóch miesiącach. I to nawet jeśli przez ów dwa miesiące nie spadnie nawet gram śniegu. Może powinniśmy zamiast piaskarek przywozić w listopadzie kilka autokarów pełnych żądnych pracy chińczyków, którzy za parę złotych w kilka minut odśnieżyli by całe miasto za pomocą łopat i wiaderek z solą?
W poniedziałek służby poszły po bandzie do tego stopnia, że jadąc około godziny 13:00 jedną z głównych ulic miasta szurałem podwoziem o śnieg przedzierając się do domu wyłącznie dzięki wbitemu w podłogę pedałowi gazu – i żeby nie było, jechałem wówczas fiestą, a tak się składa, że to jedyny mój samochód znajdujący się dokładnie tyle centymetrów nad ziemią ile zażyczyli sobie siedzący nad deską kreślarską inżynierowie.
Jeśli tak ma wyglądać to całe globalne ocieplenie to wybaczcie, ale ja to pierdolę – lepiej wycofajmy wszystkie te absurdalne normy emisji spalin, kupmy sobie widlaste ósemki i piece na drewno.
Temperatury wrócą do normy, z ulic znikną wszystkie Priusy, a rząd nie będzie miał pretekstu do obciążania nas coraz to nowymi zielonymi podatkami.
O tak, tak, tak…! Ja chcę widlastą ósemkę! Mogę się poświęcić i w ramach ratowania globalnego ekosystemu codziennie popierdalać Camaro SS '69 z silnikiem 5,7l gdzie się tylko da.
Tak czy siak, wtedy bez odśnieżenia nie ujechałbym nawet 20 metrów, tylko 2h robił bączki pod domem próbując pojechać prosto :)
Ja jeździłem całą zimę Mustangiem (a nawet dwie) – na oponach całorocznych – 20 cm sniegu i pierwszy kilometr naprawde słabo utrzymanej drogi z domu – później już zwykle czarno bo odśnieżone , posypane itp – nawet nie wiesz jak byś żałował , że jest odśnieżone po kilkuset metrach. Tylko dwa – trzy dni w roku jeździ się po śniegu i wtedy jest frajda na całego. Chińczycy już ponoć średnio zarabiają 9zł/h :-) To chyba lepiej niz u nas …
Irek – ja na codzień jeżdżę tylnonapędówką. Podczas gdy sąsiedzi klnąć pod nosem odkopują swoje corsy i i30-tki ja przelatuję przez osiedle z głośnym "juuuuhuuuuuu" wydobywającym się z uchylonego szyberdachu ; ]
Szczęściarz z Ciebie, jeżeli ten Mustang został wyprodukowany w podobnym okresie, co wspomniane przeze mnie Camaro :)
Zacytuję Czopka z wpisu "Yellow sub marine":
"Trzeba bezwzględnie redukować ten silnie toksyczny dwutlenek węgla, bo szkodzi ludziom na głowy powodując globalne ocipienie skutkujące parciem na Priusy, a samochodom szkodzi na silniki wywołując zespół Downa-Sizinga."
Jeszcze bezczelnie będą pociskać, że ta zima to skutek efektu cieplarnanego i wzrostu temperatur… Więcej spalin! ;)
Ja już tak zrobiłem, mam v8 tylko sporawe 7.4l. Spalanie w normie. Norma od 25-50l. Pb95. Ale sam nie dam rady, tak więc pomożecie? Pomożemy zażartowali…
Czy pomożemy? Stary – użycz tego 7.4, a gwarantuję Ci, że przez najbliższy rok nawet nogi z pedału gazu nie zdejmę :}
Normalnie nie jadłbym, nie spał, zbierał kasę jak się da i wszystko ładował do baku :)
http://www.youtube.com/watch?v=9oPsjz2wrfU :D
hahaha rozwalił mnie ten filmik, mistrz :)
Ja już zapowiedziałem – jeśli ktokolwiek powie mi jeszcze raz coś o globalnym ociepleniu, walę w paszczękę bez słowa ostrzeżenia!
Na podkreślenie moich słów i dbałości o ekoświrowską propagandę wyciąłem DPF i zaślepiłem EGR!