Choćbym starał się z całych sił, już po chwili w mojej niespecjalnie ponętnej pupci odzywa się taki mały motorek, który usiłuje wyeksmitować mnie z kanapy czy tam innego taboretu, na którym to sobie komfortowo na moment spocząłem.

To jest silniejsze ode mnie.

Ostatnio na przykład miałem cholernie ciężki dzień – jeden z tych, w które już o dziesiątej rano marzy się wyłącznie o tym, żeby wrócić do domu, wyłożyć się na kanapie i poczytać jakąś dobrą książkę o gościu z dwudniowym zarostem ratującym ponętną, zielonooką wolontariuszkę czerwonego krzyża z rąk kolumbijskich rebeliantów.

I faktycznie – wieczorem, niespełna dwadzieścia minut od wejścia do domu leżałem już, jednak nie z książką na kanapie tylko z kluczem oczkowym numer 19 pod moim BMW e30, z którego to bez specjalnego powodu postanowiłem wyjąć przednie wahacze.

Kiedy sobie o tym pomyślę to dochodzę do wniosku, że mogę być chyba odrobinę jebnięty.

Jednak najgorsze jest w tym wszystkim to, że to działa wybiórczo – to nie tak, że non stop mam ochotę na zrobienie czegokolwiek i w efekcie z braku lepszych opcji czternaście razy dziennie myję swój samochód niczym Ci wszyscy biedni ludzie, którzy zarazili się autodetajlingiem. Nie – sęk w tym, że sprawa, którą mam ochotę sam z siebie się zająć musi być dla mnie interesująca i twórcza. Wiecie o co chodzi – muszę widzieć w tym jakiś konkretny cel i mieć przed oczami zależny od moich pomysłów i działań efekt końcowy.

Muszę mieć wizję.

Wizję i plan.

W efekcie potrafię w środku nocy zejść do garażu, żeby polakierować jakiś błotnik przeznaczony na dekorację siłowni i równocześnie przez bity rok ze wstrętem omijać domagający się natychmiastowej wymiany rdzewiejący grzejnik w łazience.

Bo grzejnik to nie wyzwanie.

Ta tocząca mój niespecjalnie bystry umysł choroba ma też jednak spore plusy. Chyba największym z nich jest to, że gówniana dla większości ludzi praca, dla mnie może być równie interesująca co majtki Emmy Watson. Naprawdę. Ostatnio na przykład spędziłem cztery godziny odnawiając starą, znalezioną w piwnicy siekierę. Oszlifowałem ją, naostrzyłem, dopasowałem nowy trzonek, namalowałem na nim prentkiego siusiaka, a na koniec zaolejowałem całość tak, żeby wyglądała jak sprzęt wyjęty żywcem ze sklepu dla ludzi kupujących lampy po dziesięć koła za sztukę.

Co więcej – siekiera jest teraz tak bardzo współcześnie drwalo-designerska, że ostatnio będąc w restauracji w przypływie chwilowej niepoczytalności omal nie zamówiłem sojowego latte ze słomką.

To było ponad tydzień temu a ja nadal cały się trzęsę.

Teraz z kolei przymierzam się do naprawienia starej szafki na buty, którą znalazłem jakiś czas temu na strychu. I z chęcią zrobiłbym coś z naszą bramą i podjazdem bo wyglądają już tak źle, że nawet poobijane e30 przestaje już powoli do nich pasować. Przy aktualnym stopniu ich degradacji powinienem kupić sobie coś pokroju zdezelowanego Robura.

Z wypiekami na twarzy patrzę też na e30 bo odkąd skończyłem malucha, w moim garażu jest zdecydowanie za czysto.

Brakuje mi tych walających się po podjeździe reperaturek, pyłu z tarcz do gumówki i unoszącego się w powietrzu zapachu świeżego podkładu. Pewnie za niedługo coś z tym zrobię. A teraz wybaczcie – idę odpakowywać nowe felgi.

Muszę zwizualizować sobie co fajnego z nimi zrobię, żeby mi się przypadkiem nie odechciało ;)

15 Komentarzy

  1. chmielu17 9 marca 2017 o 19:27

    Chciałbym mieć takie „ciśnienie” do pracy. Niestety chwilowy brak kompresji powoduje u mnie ogólną niechęć do roboty. Może coś pod koniec tygodnia się zmieni… Tak w ogóle orientujesz się czy te Azevy ze zdjęcia były produkowane w wersji na cztery śruby?

    1. Menciu Men 9 marca 2017 o 23:25

      były (4,5/98-130) a w 16 calach dalej są.

  2. Menciu Men 9 marca 2017 o 23:27

    były (4,5/98-130) a w 16 calach dalej są.

  3. mateusz 9 marca 2017 o 23:42

    to może jako wyzwanie wyślę Ci mojego opla na tydzień ;) Jak to mówią z gówna bata nie ukręcisz, ale próbować można. Po roku kompletowania gratów do wnętrza okazało się że wyjąć da się TYLKO JEDEN FOTEL… na szczęście kierowcy i tu już jest kubeł z opc. Kanapa i fotel pasażera, a dokładniej ich śrubki wyglądają teraz jak psiocha sashy grey i jakiego klucza tam nie włożysz kręci się bez oporu. A to tylko wnętrze czyli wierzchołek góry lodowej :P

  4. Nielubiediesli 10 marca 2017 o 09:42

    Ja w swoim wyrobie autopodobnym mam do zrobienia nieotwierającą się maskę, niedziałający podnośnik szyby, lampkę rejestracji i przeciekający zbiorniczek płynu do spryskiwaczy.

    Dlatego w ostatni weekend zrobiłem pełny serwis trzech rowerów, na których nikt nie jeździ.

    Nie chcesz Hyundaia na weekend?

    Albo raczej… na miesiąc? :D

    1. jonas 10 marca 2017 o 20:28

      Już lepiej zaproś go na to sojowe latte zamiast proponować Hyundaia.

      1. chmielu17 11 marca 2017 o 12:43

        A słomka do latte będzie w pakiecie? ;)

        1. jonas 11 marca 2017 o 19:29

          Tylko jak przyjdą w rurkach i po sesji pedicure.

  5. Arek 12 marca 2017 o 20:28

    Nie jednemu taka motywacja przydałaby się. Fajny post :)

  6. pete379 13 marca 2017 o 09:44

    Z tym grzejnikiem to ja bym powiedział, że to prokokrastynacja, bo w sumie szukasz rzeczy do roboty niekoniecznie do zrobienia na teraz i tak ważnych jak grzejnik. Za studenta też zamiast nauki sprzątało się mieszkanie wmawiając sobie, że w uporządkowanym pomieszczeniu lepiej się uczy, albo, że trzeba się trochę „odmóżdżyć”. Ale spoko, taka już natura człowieka. Znałem gościa, który de facto był inteligentny, oczytany itp. ale miał jedną wadę…oceny miał często w kratkę, go zawsze ciekawsze były dla niego tematy nie te bieżące, ale na dalszych stronach książki i jego oceny wyglądały często jak sinusoida.
    Wracając do felg… AZEVy fajne, w sam raz pod E36/E30. Ja mam problem innej natury- marzą mi się felgi wzoru „mesh” BBS, ale rozmiar jakiś sensowny z rozstawem fordowskim 5×108 i w miarę normalną szerokością (mam odsuwane drzwi z boku i wystawać masakrycznie nie mogą) to można rzec rzecz ciężka do namierzenia (tak wiem chinek udających felgi japońskie i niemieckie jest multum, ale znajomy kupił kiedyś chinki do Vito i zamiast ciężarków przy wyważaniu trzeba było zakładać odważniki od wagi szalkowej Pani Krysi z targowiska tak cudownie Chińczycy to odlali).

  7. Andrzej 14 marca 2017 o 13:49

    To po prostu chyba pasja… A niby kobiety mówią, że nie mogą doprosi się o naprawienie tego, czy innego w domu. Może po prostu potrzebujemy czasu :D Wszystko w najodpowiedniejszym momencie ;)

    1. Andrzej Konieczny 29 marca 2017 o 12:57

      Co tutaj więcej dopisać… Sama prawda, gdy będziemy mieli natchnienie to naprawimy ;)

  8. Kazek 19 marca 2017 o 12:20

    Ostatnio ciśnienie spadło razem z wiosennym przesileniem.

  9. Mateusz 24 marca 2017 o 22:59

    Dzięki Twoim poprzednim poradnikom moje fele na ten sezon wyglądają następująco :

    http://i.imgur.com/wkqbU5i.jpg

    Najgorsze jest to że czyścisz, maskujesz, odtłuszczasz godzinami żeby 3 razy prysnąć sprayem :V

  10. Dariusz 11 kwietnia 2017 o 08:26

    A ja od 2 lat nie mam siły podłubać nad prawie skończonym w123…

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *