Ponieważ imprezę Verva Street Racing odwiedziło naprawdę mnóstwo odzianych w koszulki z naszywkami producentów olejów silnikowych ludzi (z których każdy dysponował molestowalnym dotykowo telefonem z wbudowanym aparatem fotograficznym) w najbliższych dniach możecie spodziewać się (oczywiście oprócz memów dotyczących zdobytego mistrzostwa świata w siatkówce i dopingowaniu) istnego nawału beznadziejnych zdjęć przedstawiających z grubsza rzecz ujmując – samochody.

Do Warszawy dotarłem również ja (wspólnie z Izą, Tadeuszem i Helmutem), na miejscu o ile mi wiadomo było też sporo blogerów motoryzacyjnych (nie takich jak ja – takich z grubej rury). Był między innymi Michał z automotiveblog.pl, a tuż poniżej (jak dowiedziałem się już po powrocie do hotelu) siedział Rafał z blogomotive.pl.

I choć nacykałem naprawdę mnóstwo beznadziejnych zdjęć, postanowiłem odpuścić Wam oglądanie czterystu tysięcy fotek przedstawiających nieostre zdjęcia miniaturowej płyty stadionu widzianej z górnej części trybun.

Podszedłem do tematu nieco inaczej.

Bo widzicie – verva wyszła naprawdę całkiem fajnie (a przynajmniej pit-party i pierwsza część na płycie głównej bo po kilku z grubsza takich samych wyścigach zrobiło się jednak nudno).

Tak czy inaczej po kilku miesiącach spędzonych na garażowych remontach, robotach ziemnych i spawaniu, nareszcie mogłem ot tak oderwać się od szarej rzeczywistości i zrobić coś fajnego. Wybrać się wspólnie z Izą do stolicy i spędzić ten wolny weekend najlepiej jak potrafię – najpierw za kierownicą, a następnie pijąc zimne piwo, zajadając się pizzą, spotykając się z ekipą, która zagląda czasami na prentkiego, naśmiewając się z molestującego wiewiórki Helmuta i oglądając egzotyczne i klasyczne samochody.

Ten weekend to w mojej ocenie kwintesencja kręcącego się wokół motoryzacji stylu życia.

To właśnie idealne zobrazowanie wolności, niezależności i pasji jaką daje własny samochód.

Dlatego wybaczcie, ale większość fotek z tego wyjazdu nie będzie dotyczyła głównej części wydarzenia. Po pierwsze dlatego, że zdjęcia robione z górnej trybuny przypominają fotografowanie mrówek z kosmosu, po drugie dlatego, że aby złapać klimat takiej imprezy, po prostu trzeba tam być – dlatego jeśli chodzi o główne show, pokusiłem się tylko o kilka fotek pokazujących sam ogrom stadionu i fajnie przygotowane oświetlenie.

Od czego więc zacząć?

Zaczną może od Dustera. Po ostatnim wpisie szykanującym ten kochany przez Was model zaczynam mieć poważne obawy o swoje zdrowie i życie. Kiedy w deszczowy, sobotni poranek wyruszyłem z Bielska-Białej w kierunku Warszawy, przed dobre 40 kilometrów śledził mnie brązowy Duster. Siedział mi na ogonie, zmieniał pas tam gdzie ja i razem ze mną wyprzedzał. Poważnie obawiałem się, że jeszcze chwila i spróbuje mnie staranować bo za kierownicą siedzi jakaś zagorzała feministka, która przesiadła się z żółtej Hondy:

Na szczęście kiedy za Częstochową przestało padać i droga zrobiła się sucha udało mi się zgubić ogon (tak, tak – jak zawsze zgodnie z przepisami).

I teraz tak – do Warszawy dotarliśmy w okolicach południa. Zrzuciliśmy walizki do hotelu, odświeżyliśmy się i ruszyliśmy w kierunku parkingu obok stadionu, gdzie zostawiliśmy bordową i Tadeusza co by jej pilnował. Wtedy rozpocząłem skanowanie okolicy w poszukiwaniu budki z piwem – ponieważ jednak udalo nam się znaleść tylko włoską knapę musieliśmy zadowolić się piwem podawanym w szklankach, a nie plastikowych kubkach (w międzyczasie jeszcze wpadł Parzych z FKP co by się przywitać, a my korzystając z okazji pod przymusem wcisnęliśmy w niego pół pizzy). Później ruszyliśmy znów w kierunku stadionu żeby pozwiedzać toi toie i pooglądać poustawiane przed wejściem samochody (szacun dla Izy, że dawała rady z tym naszym ciamajdą):

No i w końcu w okolicach 15:00 weszliśmy na teren Pit party:

Specjalnie na tę okazję machnąłem sobie nawet prentką koszulkę co bym nie zaginął w tłumie:

I teraz tak – od razu po wejściu zaginął gdzieś Helmut. Co dziwne, nie znaleźliśmy go obok budki z piwem i frytkami co wydawało się najbardziej prawdopodobnym miejscem jego pobytu. Wszystko wyjaśniło się po chwili – znalazł się na straganie Porche i Platinum gdzie obmacywał hostessy:

Musieliśmy zabrać go stamtąd siłą (prawie mnie pogryzł) i ruszyliśmy w kierunku kolejnych stref:

Na szczęście udało nam się obejrzeć większość zanim jeszcze na terenie wokół stadionu zrobiło się tłoczno:

O tym co dało się znaleźć w Pit Party można by napisać wiele. Zabrakło trochę interakcji (większość samochodów stała odgrodzona taśmami) ale za to obfitość prezentowanych zbiorów naprawdę robiła wrażenie. Było sporo klasyków:

Było trochę starszych rajówek:

I mała inspiracja dla projektu Arancia 33:

Były też stare dobre barwy Wizja TV (aż się łezka w oku kręci):

I sam Carlos Sainz (choć dopchanie się do niego czy do Adama Małysza przypominało trochę przedświąteczne kolejki do kas w markecie. Nie lubię więc dałem sobie spokój i poczłapałem na hostessy):

Była też bardzo fajna strefa akcji gdzie można było usiąść na chwilę i zobaczyć gościa strzelającego kapiszonami do swojego samochodu, latające motocykle, stunterów i obłędnie brzmiące zabawki do driftu (osobiście nie przypadł mi do gustu tylko gościu z kapiszonem – jak dla mnie tego typu występ pasował bardziej do festynu niż imprezy motoryzacyjnej… Cała reszta – miód):

Tutaj duży szacun dla chlopaków atakujących rampę na rowerach – naprawdę dawali radę. Nie zabrakło też muscle carów:

Gar

Garażowej myśli technicznej:

Paru rarytasów:

I samochodów dla ludzi, którzy nie mają pojęcia ile właściwie kosztuje mleko czy chleb:

Dakarowe ciężarówki:

Motocykle:

Lowridery:

Naprawdę trudno było się nudzić – dobre pół godziny kontemplowałem linię błotników starego Challengera…

I teraz tak – po zakończeniu pit party rozpoczęła się główna część imprezy na stadionie – nam przypadły miejsca na środku górnej trybuny i muszę przyznać, że tym razem stadion zrobił na mnie większe wrażenie, niż podczas Euro 2012 (pomimo, że siedziałem z grubsza w tym samym sektorze):

Z przygotowaniem stadionu (piasek, oświetlenie itp) naprawdę poszli po bandzie:

Po wejściu na stadion Helmut przed dobrą godzinę miał taką minę:

Potem wyglądał tak:

Nie mogłem się powstrzymać:

I teraz tak – o tym co właściwie wyrabiało się na stadionie nie będę się rozpisywał bo nie ma to sensu. Działo się naprawdę dużo i muszę przyznać, że pomimo wspomnianej wcześniej monotoni, która wdarła się w drugiej części show w wyścigi o podobnej formule, naprawdę było fajnie. Światła, klimat, ludzie robiący falę i wiwatujący kiedy przez głośniki padały wyniki meczu rozgrywanego przez naszych siatkarzy – po prostu magia.

Trochę zdjęć z głównego show możecie znaleźć chociażby tutaj.

Nawet mini, które zamiast latać wbiło się w nasyp było zajebiste ;}

Zabrakło trochę pomysłu na drugą część imprezy (zdołowało kilka samochodów, wyścigi były do siebie podobne, a dwaj goście na środkowej wydmie mający wypełnić czas swoimi dialogami, poziomem aktorskim przypominali mojego psa udającego, że to nie on zeżarł właśnie leżącego na stole kotleta). Nie do końca pasowali mi też prowadzący – momentami odnosiło się wrażenie, że nie mają zielonego pojęcia o czym właściwie mówią (co pewnie nie mijało się szczególnie z prawdą).

Jednak rozmach, z którym zorganizowano całą imprezę naprawdę robił wrażenie.

Szacun dla tych niewidzialnych ludzi, dzięki którym to wszystko zagrało – z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że mimo tych kilku potknięć naprawdę warto było przejechać przez pół Polski.

I teraz tak – sobotę wykorzystaliśmy do maksimum, a w niedzielę  postanowiliśmy spędzić trochę czasu na lepszym poznawaniu Warszawy. Zjeździłem ją wzdłuż i wszerz – serio. Po centrum zrobiłem więcej kilometrów niż w drodze do domu. Bordowa na szczęście dzielnie znosiła wszelkie trudy podróży i wysokie krawężniki (gorzej z wybrykami Helmuta ale i tak ani razu nie przytrzasła mu nogi fotelem czy coś – twarda jest):

Tak więc na początek postanowiliśmy pozwiedzać Łazienki Królewskie. Zaczęliśmy od ławki bo po dwóch dniach łażenia moje nogi zaczęły odmawiać współpracy:

Potem znalazłem pomnik Angeliny Jolie:

Helmut tymczasem molestował wiewiórki:

Szanse, ze względu na dużą różnicę w rozmiarach mózgu od początku były nierówne – Helmut był na przegranej pozycji (momentami przypominało to sceny z kreskówki z gonitwą wokół drzewa):

Później zwiedzaliśmy znajdujące się w parku pałace:

I pojechaliśmy do ZOO, żeby zobaczyć na własne oczy dupę goryla:

Próbowaliśmy przehandlować Helmuta za worek owsa ale się nie dał. Udało mu się za to zrobić sobie zdjęcie na fejsa z jakimś dziwnym owczarkiem (to ten po prawej):

Na koniec szybki, niezdrowy ale pyszny obiad:

I deszczowy powrót do domu:

Tutaj podziękowania dla szarego 328i sedan za dotrzymywanie towarzystwa i nieco rozrywki w dłużącej się podróży ;}

Pozdrawiam,

Tommy

39 Komentarzy

  1. 0125gd 22 września 2014 o 19:31

    Bardzo fajne fotostory, ale jedna rzecz na zdjęciach nie daje mi spokoju.
    A mianowicie Twoja koszulka. Naprawdę nie było męskich? ;)

    1. Tommy 22 września 2014 o 19:41

      Wiesz – jak już przyjechałem z mojego zapierdzianego garażu do wielkiego świata to wypadało chociaż coś kołnierzykiem założyć ;}

  2. Ramox 22 września 2014 o 20:01

    Bardzo dobra i klimatyczna relacja :) Taka bardziej normalna i skrzywiona lekko na swój sposób. Bardzo dobrze :) PS, co to za apka NAVI na telefonie ?  :)

    1. Tommy 23 września 2014 o 07:19

      Nazywa się yanosik – fajna sprawa, w pewnych okolicznościach pozwala zaoszczędzić kilka złotych (żeby nie było wątpliwości – to telefon Izy. Od czasu kiedy na mój spadła szlifierka kątowa, wydaje się mu, że jest martwym lisem)

  3. adin 22 września 2014 o 20:21

    Bordowa widziana na parkingu ;) później podczas wyjazdu jak cisnęła się z tysiącem innych samochodów do wyjazdu. Mi  wyjazd zajął prawie godzine, ale fakt impreza jako całość ( show muzyczne, świetlne i motoryzacyjne ) robiła wrażenie.

    1. Tommy 22 września 2014 o 20:33

      Ja odwaliłem trochę prostactwa i objechałem sobie korek bokiem parkingu wracając do kolejki dopiero tuż przed bramą (zamknąłem się w 20 minutach). Jeszcze mi wstyd…

      1. radosuaf 23 września 2014 o 09:59

        Spoko, jechałeś BMW, to nikt nie był zdziwiony przynajmniej ;). Co do relacji, to "przechandlować" – really?! :D
        Blogo ciekawiej opisał (że tak napiszę po nowoczesnemu, LOL), ale u Ciebie więcej zdjęć więc prawie remis…

        P.S. Już to pisałem, ale masa jest klasa.
        P.S.S. Kiedy będą, kurka, filmy i zdjęcia z homarem??!! Akcja upadła przed rozpoczęciem?

        1. Tommy 23 września 2014 o 10:32

          Ja przez cały czas udawałem dźwięki skrzypienia i piszczenia źle spasowanych plastików, a Helmut naśladował klekoczące zawory za pomocą pośladków – istnieje więc szansa, że ludzie wzięli jednak bordową za Hyundaia Pony ;} Za przechandlowanie z bulem serca przepraszam (od ostatniej aktualizacji wordpressa mam jakiś śmieszny edytor i jak piszę w amoku to mi nie chce literek poprawiać).

          P.S. Film z homarem już oddałem – z tego co wiem akcja ma ruszyć jakoś w przyszłym tygodniu. W każdym razie film sam w sobie jest nudny (chcąc nie chcąc musiałem zrobić z tego poradnik więc po prostu jeżdżę sobie autem i czytam z kartki). Homar pojawia się w zasadzie tylko w ostatnich scenach, ale w Warszawie pojawił się pomysł na zrobienie z nim pełnometrażowego porno także ten – za niedługo zaczynamy zdjęcia ;}

  4. Blogomotive 22 września 2014 o 20:33

    Kiedyś umawiałeś się ze mną w Białce i żeś skrewił, a ja pół nocy na zimnie czekałem. Teraz byłeś w Wwie i nawet o tym nie bulgotnąłeś. Miarka sie Tommy przebrała. 

    1. Tommy 22 września 2014 o 20:37

      Ba, nawet siedziałem tuż za Tobą (fajna koszula)

        1. Tommy 23 września 2014 o 07:22

          Nie mam aż takiego zasięgu (skupiłem się na rzucaniu popcornem w gościa ze śmieszną fryzurą) ale jak coś to Helmut ze 4 razy nawracał do schodków z plastikowym kubkiem po dolewki (nie, żebym palcem pokazywał czy coś…)

  5. Peter - Moto Soul 22 września 2014 o 20:55

    I wszyscy się ukrywali:) nikt nikogo nie widział:) wszyscy blogerzy otoczeni wianuszkiem fanów:)

    1. Tommy 22 września 2014 o 20:58

      Mnie otaczała tylko ochrona jak próbowałem wbić się do strefy vip na bilet miesięczny

  6. Kuba 22 września 2014 o 21:13

    Kurcze, fajnie to wszystko wygląda, chociaż ja, patrząc co na tych kilku zdjęciach z zewnątrz pokazałeś, nie wiem czy zdążylbym wejść do środka. Od starych rajdówek to by mnie chyba musieli kijem odganiać, a spod Dakarowego Stara bym nie wyszedł nigdy :).

  7. maxx304 22 września 2014 o 21:38

    Mam podobne przemyślenia co do głównego show, jednakże impreza jako całość rzeczywiście świetnie zrealizowana. Jak by to stwierdził Siara, "mają rozmach, skurwisyny". :) Mini miało pecha z nasypem (albo kiepski rozpęd), gość w buggy robiący backflipa na rampie zmiażdżył system. Miło było poznać prentką ekipę (chociaż Tommy dla ściemy stał przed jednym z wejść na stadion, a nie przed budką z piwem – chyba wszystkie oblazłem). Jednakże koszulka go zdradziła :P

  8. Bebok 23 września 2014 o 08:36

    Zajefajne! :) Ale z moim aktualnym zawieszeniem typu taczka (awaria…) nie zajechał bym nawet do Katowic a gdzie tam do stolycy! Więc cieszę się że u Ciebie można obejrzeć obiektywną relację :P

    Koszuleczka jest za mała bo pewnie zamawiał "na siebie", a zanim przyszła, łapy i klata spuchły po 4cm w obwodzie :D no i masz babo placek!

    1. Tommy 23 września 2014 o 09:44

      Stary – ja mam zawieszenie typu taczka na co dzień (niecałych dwóch centymetrów brakuje do dolnego oporu na gwincie). Co do koszulki – była wręcz trochę za luźna więc proszę się odstosunkować, nie moja wina, że chrupki tak idą w brzuch, że po miesiącu trzeba szafę od nowa zapełniać ;}

      1. Bebok 23 września 2014 o 11:01

        No trzeba by porównać czy opona profil 195/65R15 (jako jedyny element zawieszenia) jest mniej komfortowy czy twardy od (mimo wszystko) kompletnego, markowego zawieszenia. Nawet skręconego :P

        Nivo coś nie gra mi z tyłu. Jest nadmuchane i napięte jak baranie jaja! Kiedy kolanem chciałem docisnąć z tyłu próg załadunkowy żeby sprawdzić czy to działa, podłoga 3 razy odbiła się od niego. Horror :D Nie wspominając o prześwicie który wszystkie współczesne terenówki i "Sad Utility Vehicle" przyprawia o kompleksy :)

        1. YatzeK 24 września 2014 o 10:03

          Bo niewłaściwie tłumaczysz skrót – prawidłowo jest: "Shitty Usesless Vehicle" :-P

          1. Bebok 24 września 2014 o 12:31

            Ogólnie miało być sad user. Ale oczywiście musiałem dac ciała :-P

  9. firmowe imprezy integracyjne 23 września 2014 o 14:43

    Bardzo fajna relacja z imprezy. To, że Helmut chciał Cię pogryźć jak go odciągałeś od hostess to się nie dziwię. Też bym się bronił :P

    Żałuję tylko, że mnie tam nie było

  10. Erwin 23 września 2014 o 17:08

    Mam nadzieję Tommy, że nie jeździłeś po Wawie jak "Frog" ;)

  11. Zbyszek 24 września 2014 o 11:27

    Dla jednych było Ok, innym się nie podobało, ja też mam mieszane uczucia ale to co wyprawiali goście na motorach w tej kuli przechodzi ludzkie pojęcie.

    1. Tommy 24 września 2014 o 11:31

      Gdyby mnie tam zamknęli i kazali robić takie rzeczy to jestem pewien, że zostałbym twórcą najbardziej epickiego pawia ever

  12. Ewa 24 września 2014 o 12:04

    Ze zdjęć zdecydowanie wynika, że warto było jechać. Świetna relacja, zachęca do uczestnictwa w kolejnej takiej imprezie.

  13. paulina 25 września 2014 o 00:20

    Helmut i wiewiórka to moja ulbiona para <3

    1. Tommy 25 września 2014 o 08:09

      Żałuj, że nie widziałaś jak próbował niepostrzeżenie podprowadzić tego owczarka

  14. Norbert Wojciechowski 26 września 2014 o 13:16

    Również byłem na Narodowym i najgorsze co tam zobaczyłem to Włoch i Angol z "Europa da się lubić", którzy nie wiem po co się tam znaleźli. A co do samej imprezy to myślę, że całkiem udana i fajnie, że na Narodowym co się dzieje, a nie stoi odłogiem jak większość stadionów wybudowanych na Euro.

  15. Max 28 września 2014 o 17:33

    Nie znam tej imprezy, ale chyba rzeczywiscie warto

  16. rebel 15 października 2014 o 15:57

    Trzeba było dać znać, że jesteś w Wawie… Była okazja się spotkać

    1. Tommy 16 października 2014 o 07:58

      Może będę znów w tę sobotę, a jak nie to znów w styczniu lub lutym – może uda się zrobić jakiś szybki spot ;}

      1. Peter - Moto Soul 16 października 2014 o 09:33

        W sobotę będziesz na szkoleniu jazdy czy przy okazji czegoś  innego?

        1. Tommy 16 października 2014 o 09:36

          W teorii mają mnie uczyć jeździć ale jest opcja, że to ja pokażę im jak prawidłowo wykonać dachowanie ; D

           

            1. Tommy 16 października 2014 o 10:14

              Nie jestem pewien czy myślimy o tym samym szkoleniu;)

               

                1. Tommy 16 października 2014 o 14:08

                  Właśnie takie mam wrażenie bo analogii do francuzów nie łapię (choć z drugiej strony jestem trochę przygłupi a na dokładkę z reguły okazuje się, że jestem też najgorzej poinformowanym człowiekiem w kraju więc kto wie) ;}

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *