My – mężczyźni, mamy takie genetycznie uwarunkowane zamiłowanie do rzeczy prostych. Przejawia się to z resztą w wielu aspektach życia. Wpuśćcie nas na przykład do wypełnionego po sam sufit kolorowymi alkoholami baru, a my i tak sięgniemy pod ladę po zakurzoną butelkę szkockiej, lód i niskie szkło. Pokażcie nam garderobę pełną ciuchów od najbardziej cenionych projektantów, a my i tak wybierzemy jakiś wymięty, sfatygowany t-shirt.

Bo ma zajebistego konia w kombinezonie kosmonauty na klacie.

Dajcie nam na wyłączność Gordona Ramseya, a zapewniam Was, że nie poprosimy go o jakieś skropione czymś bardzo drogim kawałeczki ośmiornicy w sosie z kwiatów lotosu, tylko o zajebiście duży kawałek mięsa.

Taki stek doprawiony kotletem schabowym i odrobiną wołowego burgera.

Ewentualnie jajecznicę.

Widzicie, chodzi o to, że po prostu bardzo lubimy proste rozwiązania. Proste rozwiązania są najlepsze. Kiedy kogoś nie lubimy, po prostu z nim nie rozmawiamy. Nie lubię Cię, więc z Tobą nie gadam jeśli nie muszę. Żadnych sojuszy, plotkowania i domysłów.

To bardzo proste.

Kiedy prosicie nas, żebyśmy kupili chleb – my kupujemy chleb. Wchodzimy do sklepu, bierzemy chleb, płacimy, wychodzimy. Nie interesuje nas czy on jest zrobiony z pełnego ziarna, słonecznika, błonnika czy zmielonych myszy, które wpadły przypadkiem do młyna.

To

jest

chleb.

To takie proste…

I teraz tak – ponieważ to zamiłowanie do nieskomplikowanych rozwiązań leży niejako w naszej naturze, normalne jest, że podświadomie dążymy do owej prostoty nieomal w każdej dziedzinie życia.

W tym także w motoryzacji.

Pomyślcie sami – jeśli zapytacie typową, posiadającą cycki oraz 64 bitowy system kolorów kobietę o przepis na idealny samochód, najprawdopodobniej zacznie ona od tego, że ten powinien być niebieski. Czy też raczej „szkarłatno-lazurowo-jakiśtam” bo kobiety, nie wiedzieć czemu mają w zwyczaju komplikować sobie życie wymyślaniem milionów idiotycznych nazw opisujących dokładnie ten sam kolor.

Niebieski.

Boże, jakie to proste…

Wracając jednak do samochodu – potem zapewne powiedzą coś o bezpieczeństwie, niewielkich rozmiarach, automatycznej skrzyni, mocowaniach na foteliki dla dzieci, wspomaganiu kierownicy, dużym bagażniku, uchwytach na kubki, nawigacji, zestawie głośnomówiącym, systemie wspomagania parkowania, elektrycznie regulowanych lusterkach, niskim ubezpieczeniu (kobiety serio o tym myślą?) i tym, że powinien on być „słodki”.

Jakkolwiek by to zdefiniować.

Mężczyźni zaś myślą inaczej. Nas nie interesuje system isofix. Jeśli sytuacja będzie tego wymagała po prostu przyczepimy dzieci bezpośrednio do klatki bezpieczeństwa za pomocą srebrnej taśmy klejącej. Kobiety pewnie się w tej chwili oburzą ale zapewniam Was, że Wasz facet zrobiłby to bez wahania – nawet jeśli właśnie temu zaprzecza nie chcąc przekreślić sobie szans na wieczorne bzykanko.

Powiem więcej – jestem pewien, że wszyscy czytający to  faceci pomyśleli sobie właśnie, że w sumie to byłaby nawet niezła zabawa.

Dzieciaki z resztą też.

Kolejna sprawa – owszem, my bardzo lubimy technologiczne nowinki i gadżety ale zapewniam Was, że jeśli chodzi o ten mityczny samochód idealny to 99% z nas nie pomyśli tu nawet o ABS-ie. Tylko goła stal, silnik odlany z surówki hutniczej, napęd na tylną oś i manualna skrzynia biegów z zakończonym okrągłą gałką lewarkiem.

Prędkość, moc, cycki i niutonometry!

Tak – to aż tak proste.

Często jeździmy współczesnymi samochodami wyposażonymi w te komfortowe zawieszenia, pikające przyciski odpowiedzialne wyłącznie za zapalanie się różnych, kolorowych kontrolek i sterowane pilotem centralne zamki. Mogłoby więc wydawać się, że trochę się ucywilizowaliśmy. Oszlifowały nas te rodziny, obowiązki i szeroko rozumiana odpowiedzialność. Że olaliśmy już te proste, wymagające umiejętności i wielu wyrzeczeń samochody.

Taaa… Jasne.

Poczekajcie tylko aż obok przejedzie czarne Camaro rocznik 1969.

Każdy facet chciałby mieć czarne camaro rocznik 1969. To taki samochodowy odpowiednik automatu z grą Sega Rally stojącego w salonie. Każdy osobnik posiadający penisa i odruch wymiotny wywoływany twórczością Justina Bimbera chciałby mieć w salonie taki automat.

Każdy.

Tak naprawdę wszyscy mężczyźni myślą o tym, żeby sprawić sobie jakiś stary, szybki samochód. Nawet jeśli przechodzą obecnie etap wyparcia twierdząc, że to głupie, bezsensowne albo nieopłacalne to jestem pewien, że widok starej szóstki stojącej przed domem zadziałałby na nich mocniej niż wiaderko niebieskich tabletek i kokainy. Trudno powiedzieć z czego dokładnie wynika to pragnienie. Z dziecięcych marzeń i aspiracji? Ze wspomnień wywołanych obrazkami z gum Turbo? Z obrazu starego, ociekającego sexem i mocą muscle cara, który na przestrzeni lat przewijał się w kolejnych amerykańskich produkcjach o gościach noszących skórzane rękawiczki?

Wydaje mi się, że główną rolę odgrywa tu ryzyko. Chęć zmierzenia się z czymś co groźne, nieznane i nieprzewidywalne. Taka męska przygoda – analogia do samotnego przedzierania się przez Alaskę z plecakiem, strzelbą i zapasem suszonego mięsa.

Tego nie da Wam wyposażona w ESP i czternaście poduszek Zafira.

Dziś mężczyzna ma coraz mniej okazji ku temu by pokazać, że jaja ma na swoim miejscu. Życie w nowoczesnym społeczeństwie zwyczajnie tego nie wymaga. Najlepiej być grzecznym, przewidywalnym i bezkonfliktowym. Używać grzebienia i maszynki, chodzić do pracy i płacić podatki.

Odśnieżać chodnik.

Żadnych strzelanin, ratowania płonących jumbo-jetów i walk na gołe pięści z niedźwiedziem, który zakradł się Wam do ogródka.

N-u-d-y.

Dlatego właśnie tak bardzo potrzebne są nam dziś narowiste, skurwysyńskie w obyciu i groźne niczym żonglowanie odbezpieczonymi granatami samochody.

To naprawdę proste…

55 Komentarzy

  1. Zygmunt 20 sierpnia 2015 o 17:29

    Takie proste, a takie niezrozumiałe dla kobiet :D
    Swoją drogą w 100% zgadzam się z tym co tu napisałeś Tommy, zwłaszcza z akapitem „Mężczyźni zaś myślą inaczej…” :D

    1. Anonim 20 września 2015 o 21:12

      Krew mnie zalewa za każdym razem jak słyszę/ czytam takie yyyyyy powiedzmy „teksty”. Panowie WAKE UP! Te czasy kiedy kobiety nie miały nic do powiedzenia o motoryzacji minęły. Kiedy spytałam moje koleżanki jakim autem chciałyby jeździć żadna, ale to żadna z nich nie odpowiedziała niebieski. Każda z nich wiedziała dokładnie jaka marka i model jest ich obiektem westchnień i uwierzcie mi były to albo duże albo szybkie maszyny albo i to i to. Sama wk… mnie wszelkie systemy city ABS y i inne udziwnienia, które sprawiają, że nijak kierowca może poczuć co się dzieje w aucie. Na auto rodzinne wybrałam Subaru Imprezę. Dziwne? Może tak. I co z tego? Pewnie większość z Was nawet nie doczyta do tego miejsca, bo jak to. Świat u podstaw się zachwiał. Panowie czas na to by przesłać myśleć że ziemia jest płaska, a kobiety to źli kierowcy. Swoją drogą ostatnio ma testach nowego Forda Mustng to kobieta odjechała wszystkich facetów, a było ich ponad 20 tu ;).
      A mi może kiedyś spełni się marzenie o rajdzie w Finlandii i przejażdżce Audi Quattro ;).

      Pozdrawiam :).

      M.

      P.s. A! No i oczywiście motocykl, a nie motor (ten to może być w pralce ;))

  2. Mieszko 20 sierpnia 2015 o 17:54

    Jestem dziwny, jeżeli nie chcę mieć Camaro roczni 1969? Wolałbym Hakosukę z podobnego okresu, albo Miurę… Nie jestem fanem Muscle Carów, ale zgadzam się w 100% z tym felietonem. Na myśl o tym, że praktycznie każde auto po 1999 roku ma ABS a po 2010 ESP/TCS/CWC (chuj wie co) mam ochotę… wywalić bezpieczniki odpowiadające za niego :v. Wiem, że niektórych przypadkach to unieruchomi samochód… ale nie muszę takiego kupować :P

    1. Tommy 21 sierpnia 2015 o 08:31

      Camaro jest tu przykładem – takim archetypem samochodu dla ludzi z wąsami.

      Wiadomo, że każdy marzy o różnych samochodach. Jeden zakochał się w DeTomaso, inny w Boss-ie z Bullita… Wydaje mi się po prostu, że takie czarne Camaro jest czymś, do czego każdy posiadacz kiełbaski i dwóch jajek wsiadłby z uśmiechem na ustach i nieskrywanym podekscytowaniem – nawet jeśli mając możliwość wyboru, kupiłby bez wahania coś innego.

  3. zeus 20 sierpnia 2015 o 18:13

    Ostatnio pisałem o ulubionych samochodach i wyszło mi, że tylko jeden jest z rocznika >2000 – Renault Clio V6. Jeden z największych szatanów i auto, które chce Cię zabić od najniższych obrotów.
    Zauważam, że im starszy samochód (ale tak do lat ’60), tym bardziej mnie jara. Proste konstrukcje, które do naprawy wymagają dwóch kluczy (8 i 10), śrubokręta i młotka. Najlepsze auta, to takie bez systemów ABS, ESP, ASR, TCS, TSR, EGR, GPS, KGB, NBA… Wsiadasz i wiesz, że masz do dyspozycji 5 biegów, 4 koła, 3 pedały, 2 światła i jedną kierownicę, a do tego zdecydowanie za dużo koni :-D

  4. Bio 20 sierpnia 2015 o 18:33

    Kurde… moja żona też by przykleiła dziecko do klatki… i nic jej między nogami nie dynda.

    1. Anonim 21 sierpnia 2015 o 10:21

      A może kiedyś dyndalo? :D

      1. Bio 21 sierpnia 2015 o 18:55

        Odkąd się znamy, to nic takiego nie widziałem :D

    2. Anonim 20 września 2015 o 21:14

      Ja też ;).

      M.

  5. Quattro 20 sierpnia 2015 o 18:58

    Ogólnie się zgadzam, no może poza tym że Camaro mnie nie kręci, co innego czarny ’68 Coronet 500R/T.

    No i ten automat… Tam musiałaby siedzieć gra Jaguar Xj220.

    Czy znaczy, że Vin Diesel powinien przyjechać do mnie na korepetycje?

    1. Tuczi 21 sierpnia 2015 o 20:35

      Wstyd się przyznać, ale do dzisiaj nie wiedziałem o istnieniu takiego modelu. Dziękuję :)

  6. Tomek 20 sierpnia 2015 o 19:07

    Każdy mówi, że chciałby muscle cara, ale jak ma na prawdę wybór (czyt. posiada tyle gotówki na auto) to kupuje serię 5. Albo E-klasę. Albo coś podobnego. I dopłaca do automatycznej skrzyni i większych alufelg.

    1. GPS 20 sierpnia 2015 o 20:57

      Duży wpływ na to ma pewnie fakt, że jak facet ma dość gotówki, to zazwyczaj na już też rodzinę, a tam wiadomo trzeba czasem być rozsądnym.

      BTW. Tommy nie Camaro tylko Mustang fastback GT500KR z 68′- dużo fajniejszy wóz ( również niestety droższy) :)

      1. Ven_RS 20 sierpnia 2015 o 21:36

        Mnie by wystarczył Mach1 z 69 albo Dodge Challenger :D

        Co do gotówki to mnie się wydaje, że jeżeli stać cię na muscle w dobrym stanie (nie mówię o pasjonatach którzy najpierw zamawiają wszystkie panele w usa a potem dopiero kupują auto)to stać cię dodatkowo na takiego rodzinnego daily car za te 20 tysi.
        Tu raczej jest presja otoczenia.
        Wszyscy w koło ci będą zazdrościć, zdzierać sobie zęby do dziąseł przez sen i szczać krwią co rano, ale z zapałem i przekonaniem islamskiego terrorysty będą ci w mawiać że jesteś niepoważny, nieodpowiedzialny, ogólnie „Taki stary a taki głupi”, bo mogłeś kupić S klasę czy inne gówno masujące stopy podczas jazdy i mające tyle magicznych systemów że Harry Poter tylu zaklęć nie znał.
        Dlaczego? Bo im po prostu zabrakło JAJ, żeby coś takiego kupić. Bo tym trzeba umieć jeździć. Bo to jest dzikie i nieokrzesane, wredne i złośliwe, i trzeba mieć najzwyczajniej odwagę żeby tym jeździć.
        To trochę tak, jakbyś staną z sąsiadami w kółku i i po wywaleniu gratów okazałoby się że masz najdłuższego, najgrubszego, z najbardziej włochatymi jajami penisa, którego opiewają w pieśniach i tańcach wszystkie najfajniejsze (i te mniej fajne też) sąsiadki w promieniu 10 km.
        Zazdrość. Tylko zazdrość.
        :)

        1. Tommy 21 sierpnia 2015 o 08:39

          Większość osób, które znam miałyby w tyłku taką zazdrość otoczenia (wręcz by się nią delektowała). Tu chyba większą rolę od zazdrości odgrywa fakt, że jeżdżąc takim wozem wyglądasz jak ktoś kto zostawia bardzo dużo pieniędzy u fryzjera.

          Dostajesz taką metkę buca i pozera, którego najbardziej ambitne anegdotki dotyczą ruchania siedemnastolatek z pobliskiej dyskoteki.

          Żeby kupić taki wóz trzeba mieć jaja – to fakt.

          To w końcu bardzo drogi w zakupie i utrzymaniu kawał żelaza, który nie ukrywajmy tego, nie jest na dokładkę straszliwie wręcz nieużyteczny.

          To trochę tak jakby wydać 100 tysięcy na basen napełniony misiami haribo, a potem co miesiąc opłacać jeszcze gościa, który będzie wymieniał te nadgryzione albo połamane od skakania z trampoliny.

          To głupie, nieekonomiczne i pozbawione sensu – i dlatego właśnie warto to zrobić.

  7. Olo 20 sierpnia 2015 o 21:34

    Rodzinka jest to i kombiaczek jest, ale kompromisowe, pakowne i bezpieczne 20 letnie Volvo 850 T5, nikt nie zwraca na nie uwagi, no może zauważą, że to spore kombi; mało kto wie, że pod maską siedzi „suszarka” dająca ponad 200KM co sprawia, że po przekroczeniu 2500obr. uśmiechamy się szerzej :) i ten świst turbo, radio jest zbyteczne.

    1. Mieszko 21 sierpnia 2015 o 21:06

      W moim 854 KKK 24wchodzi od 3300, ale ta sama radość zostaje :v . Rodzice się cieszą, że mam porządne auto, ja się cieszę, ze spełniłem marzenie. Płaczę tylko nad jego wagą (1500kg prawie) i elektroniką (po przesiadce z Golfa II TDI (swap) wszystko jest niepotrzebnie skomplikowane)

  8. Agata 20 sierpnia 2015 o 21:37

    No to chyba jestem facetem… :)

  9. Patryk 20 sierpnia 2015 o 22:16

    Camaro z lat siedemdziesiątych to naprawdę genialne auto, ale tak naprawdę nie chodzi o to. Nie ważne jest to czy to będzie Mustang czy wyszukana i nie banalna Hakosuka, chociaż moim zdaniem trochę widać w Japońcach z tych lat szczyptę USA, Clio V6 – oraz wiele wiele innych wspaniałych samochodów. Chodzi o to żeby móc pozwolić sobie na te swoje marzenie motoryzacyjne, takie, które powoduję ciarki w momencie gdy na nie spojrzymy czy w momencie wciśnięcia gazu, takie o którym przeczytałeś już chyba wszystko i z przyjemnością pogrzebiesz w wolnej chwili. Takie do którego możesz wsiąść i pojechać na rundę po okolicy i ulubione dobrze już znane zakręty gdy Cię wszystko wkurwia i masz tego dosyć. Bo motoryzacja to piękna jest :) Życzę wam i sobie aby te marzenia się właśnie spełniały.

    1. Tommy 21 sierpnia 2015 o 08:41

      Tu nie ma co sobie życzyć – tu trzeba działać ;)

  10. Marek 21 sierpnia 2015 o 01:40

    Świetny tekst (generalizowanie że każdy może trochę nie trafione) ale najbardziej mnie intryguje ta niechęć do ABSu. Rozumiem kontrolę trakcji czy ESP ale ABS? Nawet kierowcy wyścigowi i rajdowi sobie do E30 montują a już parę razy na przestrzeni ostatnich lat słyszałem z ust bardzo dobrych kierowców którzy wyciągali przekaźnik od pompy tekst w stylu „czemu wcześniej jeździłem bez?”.

    Myk z ABSem jest taki, że dobry system zrobi to, czego kierowca nie jest w stanie zrobić. Bo najczęściej ABS poza tym arcyprymitywnym montowanym w naprawdę starych autach działa osobno na przednie koła i tylną oś. Kierowca choćby nie wiem jaki był dobry nie jest w stanie efektywnie wykorzystać całej siły hamowania kiedy odciążane są poszczególne koła podczas hamowania. Po prostu przy mocnym hamowaniu w łuku przyczepność kół układa się po przekątnej i bez ABSu hamujemy albo ze zblokowanym wewnętrznym tylnym kołem i blokującym przednim, albo daleko od granicy przyczepności. A skoro już komuś ABS przeszkadza to mówimy o bardzo agresywnej jeździe gdzie przeciąganie hamowania przez wejscie w zakręt to absolutna podstawa żeby wykręcić dobry czas. To takie moje przemyślenia na ten temat, trochę off topic ;)

    1. Tommy 21 sierpnia 2015 o 08:44

      Biję się w pierś i przyznaję Ci rację – akurat ABS jest w porzo, nie przemyślałem tego pisząc felieton na kolanie ;)

    1. Tommy 24 sierpnia 2015 o 08:28

      Znaczy się, że niebieski? ;)

      Jak dla mnie jeśli typowy muscle to tylko i wyłącznie czarny.

      Inne kolory są dla starych ludzi, którzy jeżdżą nimi praktycznie tylko na zloty gdzie spędzają czas na polerowaniu zderzaków szmatką z mikrofibry.

  11. jawsim 21 sierpnia 2015 o 07:07

    Jak się NAPRAWDĘ chce to się ma. Moje najbardziej nowoczesne auto to scorpio 92. Ma ABS i trochę elektryki w wyposażeniu,ale to miały już wozy z lat 50 :P Najprostszy wóz w domu to fiesta mk2- tam można wymienic alternator w około 9 minut z przerwą na fajkę. Mnie nie jarają muscle cary- ale dajcie mi Escorta mk1 Mexico !! Też prosty, też tylnopędny. Ale lepszy przelicznik cm3/fun. Również ma kontrolę trakcji- nazywa się to pedał gazu.

  12. papakilo 21 sierpnia 2015 o 10:04

    Stary dziad jestem, ale: napęd na tył- TAK, manualna skrzynia-TAK, szeroko pojęta srebrna taśma – OWSZEM. Duży silnik i obniżone zawieszenie- raczej nie; za duży wariat jestem i pewnie bym się zabił. No ale każdy facet powinien mieć swoje „surowe mięcho”; dla mnie jest to stara Vitara, w której mogę sam wszystko naprawić i błocko powyżej jajec.

  13. radosuaf 21 sierpnia 2015 o 11:06

    Kurde, chyba nie jestem facetem… Chociaż, jeśli nie jadłeś przy greckiej plaży świeżutkiej ośmiornicy skropionej oliwą i posypanej pietruszką, to, jakby, jesteś kulinarnie zubożony. To samo tyczy się chleba – wybieram zawsze ze 3 minuty, jeśli nie dłużej, dokładnie studiując skład.
    Oprócz tego mam samochód, który zdobył 5 gwiazdek w NCAP, ma isofix, pierdyliard poduszek i pełno elektroniki.
    Do roboty jeździłem w tym tygodniu głównie 26-letnim RWD bez ABS (ale za to ze wspomaganiem), z kiepsko działającym radiem i masującą mi głowę odklejoną podsufitką :).
    Nie, nie chciałbym muscle cara. Ale, BŁAGAM, niech ktoś da mi się takim przejechać :D.

    1. pieklonakolach 21 sierpnia 2015 o 13:20

      Ale Alfettą ze zdjęcia byś pojechał, co? :D
      Prostotę cenię sobie wysoko, jednak bezpieczeństwo chyba wyżej, dlatego mój SAAB ma chyba dożywocie u mnie, idealnie łączy frajdę z jazdy i poczucie bezpieczeństwa.

      1. radosuaf 21 sierpnia 2015 o 14:05

        Takową właśnie pojechałem dzisiaj do roboty :D.

          1. radosuaf 21 sierpnia 2015 o 14:20

            A kto się chwalił złotym kolektorem? :)

            1. Tommy 21 sierpnia 2015 o 14:23

              Mam złotą pokrywę zaworów ;)

              Poza tym wszyscy stwierdziliście, że jest brzydka, a przy Alfie się nie da więc to nie fair ;)

              1. radosuaf 21 sierpnia 2015 o 14:50

                75 jest akurat takim modelem, że można użyć przynajmniej słowa „kontrowersyjna”, chociaż oczywiście do Escorta nie ma startu. Za to E30 chyba jest, obiektywnie mówiąc, nieco ładniejsze, aczkolwiek ma mniej stylistycznych smaczków (ręczny! klamki! opuszczanie szyb!).

        1. pieklonakolach 21 sierpnia 2015 o 17:23

          Ehhh, zazdroszczę i winszuję :D

  14. Pan Jan 21 sierpnia 2015 o 13:53

    Kurcze a mój wymarzony samochód ma te wszystkie ABS ESP PCV EBC…. I trzy przełączniki na konsoli środkowej. Przełączenie tego najdalej od kierownicy poza torem wyścigowym powoduje natychmiastową utratę gwarancji. Pytanie do Was: o jakim samochodzie marzę? ;)

    1. Pan Jan 22 sierpnia 2015 o 01:23

      Ciepło ;)

  15. Robur 21 sierpnia 2015 o 15:21

    Sranie w banie…. Człowiek kozakuje, jak nie ma rodziny na utrzymaniu. Wtedy ślini się na widok różnych gulgoczących tylnionapędówek, będących personifikacją machania 1.5 metrowym penisem. A potem pojawia się mała, kosmata osóbka w różowej bluzeczce z kucykiem. I na samą myśl, że miałaby siedzieć w tym podbrzuszu Szatana, Tatuś budzi się z krzykiem w nocy. I marzy, że jego samochód będzie takim real Transformerem- każdy buras w bejcy, który zajedzie drogę (a Kosmata wyleje sobie Kubusia z butelki) zostanie potraktowany rakietą Exoset. Każdy TIR wyprzedzający (i nie ważne- z prawej czy lewej strony)- zniszczony zostanie ogniem z miotaczy. A gdy Kosmata uśnie, a jakiś ped…. gej.. znaczy na motorze przeleci i ją obudzi- to ta fura musi mieć takie kopyto, że ped… geja dopadnie, oderwie mu głowę, nasra do kadłuba, a głowę wsadzi w odbyt. I nie obudzi córeczki.
    Tatuś nie musi wiedzieć co to jest celiaklia. Wie tylko, że jeśli ktoś sprzeda jego córce chleb z czymś, czego nie może zjeść, i ona źle się poczuje- to on oderwie mu głowę od tułowia i takie tam. Albo wsadzi ten chleb, cytując księdza Kitowicza „tam kędy gnój wychodzi”.
    I dla takich ludzi dobry Pan wymyślił Opla Zafirę z silnikiem OPC. U Niemca wisiały bilbordy z taką Zafirą, i podpis „Daddy Cool” :-). Oczywiście nie zmyło to z Zafiry aury że tym jeżdżą ci, którzy wciskają T-shirta w spodnie, ale przynajmniej Ci, którzy ją chcieli, mogli ukradkiem zasugerować sprzedawcy wersję jaką chcą (Wiesz kochanie, nie mieli tych z silniczkiem 1,6, a sprzedawca powiedział, że taki 2,2 to ma lepsze bezpieczeństwo czynne… he…he… he…Nie, nie śmiałem się pod nosem).

    1. Bio 21 sierpnia 2015 o 15:37

      Twój komentarz ewidentnie tłumaczy, dlaczego znajomy kupił mustanga z 1967 roku przy 2 córkach ;)

    2. Jawsim 22 sierpnia 2015 o 00:17

      Warto rozważyć taką nieco absurdalną opcję,że świat jednak nie kręci się wokół jednego dziecka. Im szybciej się taki tatuś z pociechą przekonają tym lepiej dla nich.

    3. Dziunia 21 września 2015 o 07:52

      :)))))))))

  16. Johny sprzedawca samochodów 21 sierpnia 2015 o 18:01

    Nieprawda.
    Przy kupnie samochodu to kobieta jest prosta. Mówi, że chce niebieski i bardziej kobiecy z wyglądu… i już… i tyle…
    To faceci rozczulają się i spędzają godziny przed kupnem nad analizowaniem nowej zabawki.
    A co do kupna gównianego chleba lub noszenia byle szmat to nie odnosi się do prawdziwych mężczyzn tylko do typowego plebsu jaki pałęta się po polskich ulicach.

    Prawdziwy mężczyzna ma ekstra samochód? Na pewne jeśli ma maluśkiego peniska.

    1. Dziunia 21 września 2015 o 07:50

      Hahaha, to o gownianym chlebie: cudowne <3

  17. Jawsim 22 sierpnia 2015 o 00:07

    Mylisz Pan Panie Johny pewne pojęcia- ulubione i proste ciuchy, w których się dobrze czujemy to nie są koniecznie byle szmaty. A nawet jeśli są to normalny chłop ma to gdzieś- zna poczucie własnej wartości odziany nawet w jutowy worek. Zwykły tradycyjny chleb nie musi być gówniany a posiadanie prostego, pierwotnego w konstrukcji pojazdu – nie oznacza,że jest on ekstra a jeśli nawet (dla wąskiego grona zapaleńców) to niewiele to ma wspólnego z wielkością przyrodzenia. Chociaż w sumie to ma… bo widzisz- to nie chęć imponowania innym ludziom tylko spełnianie własnych marzeń i bycie konsekwentnym mimo właśnie takich przytyków ( plebs,maluśki penis itp ) i raczej oznacza posiadanie stosownych jaj.

  18. Arek 22 sierpnia 2015 o 16:14

    Sama prawda. Dzięki takiemu czemuś też można rozróżnić pedałów od prawdziwych facetów :)

  19. Pedał 22 sierpnia 2015 o 16:17

    Sprzedam Opla

  20. TakiGość76 27 sierpnia 2015 o 16:46

    Ogólnie, patrząc na ogół motoryzacji z ostatnich kilkudziesięciu lat, można twój wywód podsumować jednym sposobem: ludzie uwielbiają szpanować. I tylko o to tutaj chodzi. Żadna pasja, miłość, szacunek do starych samochodów. Chodzi o to, aby pokazać Wojciechowi w nowym Oplu, Skodzie, VW czy Toyocie, że Patryk w 35-letnim BMW czy Fordzie, ma się za bardziej „męskiego”, bo ma stary, niebezpieczny i głośny samochód. Z każdej okazji, Patryk będzie stawiał się ponad resztą, będzie lajkował fanpejdże „kocham klasyki, jebać plastiki”, będzie porównywał swoje stare BMW czy Forda z nowymi, małymi samochodami, jaki to on jest „męski”, szybszy, lepszy. Patryk będzie święcie przekonany, że stary samochód, to często oszczędność, że łatwość w naprawach i eksploatacji, nieświadomy, że są ludzie mający więcej kasy i umiejętności od niego. Na drodze, będzie szeryfował, że on, jako posiadacz „klasyka”, ma większe prawa od innych, że musi być szybszy, że dla niego zawsze ma być miejsce, że ludzie mają go szanować.

    Tu nie chodzi o pasję. A jedynie o dziecinny, żałosny, śmieszny, szpan. Dlatego coraz więcej 30-40-letnich gimbusów, dorosłych ludzi, którzy zachowują się jak bachory i otaczają się dorosłymi nieudacznikami, imitującymi bycie męskim.
    Szczególnie chodzi o społeczność muscle i pony car. Najgorsza zakała motoryzacyjnego świata. Ludzie, dla których ambicja życiowa, to ściganie się z małymi samochodzikami miejskimi i ośmieszanie ich w każdym miejscu w internecie. Nieudaczniki, cioty, tchórze, pozerzy, frajerzy, a za nimi całe stado naśladowców, którzy chcą być męscy.

    Ogólnie, nie mówię, że wszyscy patrzą na te sprawy w taki sposób, to byłoby chore i nienormalne, ale jednak większość to cioty bez klasy, nie mający bladego pojęcia jak to jest być męskim, szukający w starych samochodach swojego penisa, aby szpanować i kozaczyć.

    1. Tommy 28 sierpnia 2015 o 08:09

      Masz bardzo dużo racji – nie tak dawno z resztą poruszałem wątek na prentkim:
      http://prentki-blog.pl/jak-to-w-koncu-jest-z-tymi-starymi-samochodami/

      Chyba chodzi o to, że samochody od zawsze były idealnym przedmiotem dla pozerów. To nie jest wielki telewizor i kino domowe przytwierdzone do ściany w salonie tylko coś, co można zabrać ze sobą na ulicę, pod klub, restaurację czy na uczelnię.

      Można pokazać się na mieście.

      Ponieważ jednak z reguły największe parcie na szpan mają osoby, które niespecjalnie mają czym szpanować to zaczyna się właśnie takie usilne dorabianie wyższych lotów filozofii do skorodowanego golfa z niezmienianym od 4 lat olejem.

      Za to z nowymi alufelgami, sportowym zawieszeniem i kubełkiem za 199zł – bo to widać.

      Wystarczy spojrzeć na to jak budowane są najczęściej starsze samochody – te faktycznie mocne, szybkie i profesjonalnie przygotowane wyróżniają się tylko na tyle na ile muszą. Nie mają miliona zdjęć na fejsbuku właściciela i wręcz trudno wyłapać je z tłumu jeśli ktoś nie dociśnie mocniej pedału gazu. Taki wóz ktoś buduje dla siebie.

      Najwięcej hałasu robią zaś zagazowane 1.3i z całą masą akcesoriów, różowymi felgami i wlotami powietrza chłodzącymi podłużnice.

      Stary samochód to naprawdę genialna sprawa – jeździ, wygląda i pachnie zupełnie inaczej niż nowsze konstrukcje – i życzę każdemu, żeby mógł poczuć tę satysfakcję jaką daje pierwsze odpalenie własnoręcznie złożonego silnika.

      Taki wóz ma w sobie jakiś taki mechaniczny magnetyzm, który sprawia, że z czasem zaczynasz patrzeć na niego jak na wiernego, starego psa, a nie telefon, który „wypadałoby już zmienić na nowszy, bo znajomi w klubie już tak się nim nie zachwycają”. Tu właśnie czuć różnicę między tym, kto naprawdę to kocha, a tym, który tylko pozuje.

    2. Krzycho 29 lipca 2016 o 09:16

      Szczeże to jestem zniesmaczony twoim komentarzem. Może nie mam starego muscle cara bo mnie nie stać;/ a mam BMW E46 i nie kupiłem go bo jestem burakiem albo jakimś dresem czy facetem z małym przyrodzeniem( tak mi się wydaje;p) ale kupiłem to bo bardzo podobał mi się ten model, było mnie na niego stać i ma 3.0l silnik. Mam wrażenie że otaczają mnie podobni ludzie jak ty co tylko krytukują kogos kto ma coś większego, mocniejszego i szybszego czego sami nie mogą sobie kupić bo maja zafire albo gnijącego opla astre. Są ludzie z pasją motoryzacji a ja uważam się za takiego i jak będziesz widział kogoś przejeżdzającego głosnym bmw albo innym starszym ekstra wozem to nie uważaj go z góry za lamera i jakiegoś wieśniackiego pozera. A moze on ciężko pracować zeby spełnić swoje marzenie zeby doprowadzić swój wózek do stanu persfekcji.

      Mnie otaczają własnie tacy ludzie któży twierdzą ze mam takie auto bo jestem szpanerem i stereotypowym kierowcom BMW, a większość z nich nawet nie wie jak jeżdze;/ i te głupie teksty słyszane co chwile „po co ci takie duze auto” , po co ci takie duzy silnik”.

      Nie chce nikogo oprażać i nie mówie im że są niedouczonymi gburami i nigdy nie zrozumieją dlaczego mam taki silnik i takie auto.

      Najśmieszniejsze jest to że te osoby jeżdzą golfem 4 z silnikiem 1.4 albo toyotą yaris 1.0

  21. Dapo 31 sierpnia 2015 o 13:19

    Jak w tamtym roku kupowałem auto dla Żony to wyobraźcie sobie, że miało być niebieskie, obłe i mniejsze niż ten obecne. Ja chciałem dorzucić jeszcze żeby był mocny, ale skończyło się na 100 kucykach bo z tych mocniejszych do wyboru były 2 na całą Polskę z tego jeden po spotkaniu z przystankiem.
    Co do starych to wolałbym mustanga (z lat 60-70) lub Capri (lata 70-80) oczywiście tylko z silnikami widlastymi. Niestety ze względów ekonomicznych i trochę praktycznych kupiłem samochód wcale nie taki stary (15 letni) nie zbyt mocny (170 PS) ale za ty z napędem na tył i śmigiełkiem. Za to za kilkanaście lat będzie rarytasem (taką mam nadzieję).

  22. Dziunia 21 września 2015 o 07:44

    Głupiś.
    Mam trójkę dzieci i psa. U fryzjera spędzam 2,5 h co cztery tygodnie, u kosmetyczki 4 h w co trzecią sobotę. Mam niebieskie pasemka na włosach, a włosy tylko na głowie, nie licząc strymowanego malutkiego trojkacika. Szafa mi się nie domyka, a wczoraj kupiłam sweter, spodnie i koszulkę nocną pod kolor poduszek w sypialni, z koronką, ledwo za tyłek. Mam cztery kremy do stóp w szufladzie w łazience. Chabrowy lakier na paznokciach i morski abażur na nocnej lampce w sypialni. Za dużo mowię. Noszę rozmiar S, mam 173 cm wzrostu. Mam makijaż permanentny na powiekach.
    Kreska.
    Od 15 lat nie jeździłam niczym poniżej 3 litrów. Zaczynałam od poloneza bez wspomagania, potem był opel w dieslu, potem pontiac 3,8V, a potem to już same bejce. Co do koloru wymagania mam takie, żeby się nie brudził za szybko, czyli nie czarny i nie bialy. Do serwisu jeżdzę sama, sama podejmuję decyzje np. o usunięciu katalizatora, żeby nie przymulal. Mam kasieciaka na konsoli i bawi mnie to, to taki relikt E53 (2006). Wyznaje zasadę, ze lepszy używany Niemiec niż nowka francuzik. Wkurza mnie nadmiar elektroniki i jak auto próbuje być mądrzejsze ode mnie.
    Kreska.
    Moja teoria na temat preferowania prostych samochodów przez facetów jest taka, ze macie problem z tym, ze pod dzisiejszymi samochodami nie ma sensu sie kłaść, nie da sie upaprać smarem, a komputer wie więcej od Was. Przeraża Was zarówno skomplikowana elektronika samochodowa jak skomplikowana kobieta. Nie lubicie nie rozumieć, bo nie rozumieć = nie panować. Fajna fura to taka, która pod maska ma minimum plastiku. W ogóle minimum plastiku. (Nawiasem moj TransSport taki był.) I słusznie.
    Pytanie brzmi: dlaczego nie chcecie plastikowych aut, a nabieracie się na plastikowe kobiety?

    1. Dziunia 21 września 2015 o 08:02

      PS. Gwoli uzupełnienia rysu personalnego: zarabiam sama na swoje auta. Prowadzę firmę od ~nastu lat. Czasu mam tyle, ze fura bez przyspieszenia wk***ia, głownie wtedy jak zapieprzam spóźniona 400 km A-jedynką po te wszystkie dzieci z jakiegoś potencjalnie kasorobnego spotkania, a niania w blokach startowych z czubkiem głowy skierowanym w stronę drzwi wyjściowych. Czujecie klimat?

    2. Tommy 21 września 2015 o 08:13

      Widzisz – wszystko wskazuje na to, że jesteś jedną z tych nielicznych, wyjątkowych kobiet, które mają taki mały tyci-tyci gen odpowiadający za to, że na dźwięk odpalanej V8 człowiek dostaje pospolitego pierdolca.

      Większość kobiet go nie ma, podobnie jak nie mają go niektórzy faceci (nad czym mocno ubolewam – gdyby nie to, nigdy nie wymyślono by męskich rajstop).

      Co do plastikowych kobiet – wydaje mi się, że akurat to jest mocno powiązane z plastikowymi samochodami. Jeśli ktoś lubi plastik to lubi go w każdej formie. To po prostu taki styl życia oparty na wizerunku. Sporo osób prześlizguje się właśnie po ładnej powierzchni uznając ją za najważniejszy atrybut. Ładny samochód. Ładny dom, ładny trawnik i ładna żona.

      Zabawa jednak zaczyna się w chwili, kiedy wywalasz tę plastikową osłonę i skupiasz się na tym, co dzieje się pod spodem.

      Bo tam zawsze dzieją się najciekawsze rzeczy ;)

  23. mcs 24 sierpnia 2017 o 20:25

    Ach te facety, uwielbiam was za tą miłość do motoryzacji :)

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *