Ponieważ wszystkie znaki na niebie i ziemi, a także mój stosunek do koloru różowego jednoznacznie wskazują na to, iż jestem mężczyzną nie dziwi chyba nikogo fakt, że poziom konwersacji, jakie zwykle prowadzę, jest dość mocno ograniczony.

– Poproszę piwo.

– Po ile ten gaźnik?

– Panie władzo, to naprawdę było niespecjalnie.

Już sam fakt, że mam problemy z rozbudowanym wysławianiem się nie ułatwia zadania dzwoniącym do mnie handlowcom. Co więcej – kompletnie nie interesują mnie rzeczy, które najczęściej próbują mi oni sprzedać. Jak dotąd ani razu nikt z Plusa czy mBanku nie zaproponował mi przerobionego kolektora z M50 czy kompletu nacinanych slicków.

To już nawet nie jest niedopasowana oferta.

To próba sprzedania zestawu do pielęgnacji paznokci kupie cegieł.

Kiedy słyszę “dodatkowe ubezpieczenie” albo “pakiet darmowego internetu i minut” to zawsze reaguję wymownym, głośnym ziewaniem. “Mam dla Pana rewelacyjną ofertę” wywołuje u mnie z kolei odruch wymiotny, a kiedy ktoś rozmawiając ze mną, nadużywa terminu “korzystny”, mam ochotę włożyć mu tę moją niezwykle bystrą Nokię w tyłek.

Ja po prostu należę do gatunku, który chcąc coś kupić, zwyczajnie udaje się po to do sklepu.

Wchodzi, kupuje i wychodzi warto dodać (podobno kobiety mają z tym problem).

Jakiś czas temu jednak zadzwoniła do mnie pewna urocza dziewczyna (żeby dodać historii pikanterii przyjmijmy, że nazywała się Sandra), która to widząc w na swoim ekranie informację o moim zawrotnym abonamencie za telefon wynoszącym całe 30 zł miesięcznie (którego, nawiasem mówiąc, nigdy nie udało mi się nawet przekroczyć) doszła do wniosku, że zdecydowanie jest mi potrzebne dodatkowe 500 pierdyliardów darmowych minut i tyle internetu, że żeby to wszystko pomieścić w domu, musiałbym wywalić z garażu mojego niezrównoważonego stylistycznie Escorta.

Co gorsza na pomysł, by poinformować mnie o moich niezaspokojonych potrzebach, Sandra wpadła w czwartek o godzinie 18:00, czyli akurat w chwili, kiedy byłem niezwykle zajęty użytkowaniem mojej wypierdzianej kanapy oraz konsoli xbox.

Miała naprawdę sympatyczny głos, dlatego żeby nie wyjść na kompletnego buca i ignoranta, którym to niewątpliwie jestem, postanowiłem przerwać te niezwykle absorbujące zajęcia i grzecznie jej podziękować. Skończyło się jednak na tym, że zamiast przez cały wieczór bałamucić smoki i haratać dziewice w 3D, musiałem rozmawiać z kimś, kto najwyraźniej doświadczenia handlowe zdobywał myjąc ziemniaki w fabryce zajmującej się produkcją frytek.

Po pierwsze Sandra za nic nie chciała przyjąć do wiadomości, że nie potrzebuję w moim telefonie internetu, bo mam go trochę w gniazdku w ścianie od łazienki.

Powiedziałem jej, że kiedy potrzebuję obejrzeć jakieś filmiki o płonących ludziach przewracających się na swoich deskorolkach, to używam do tego laptopa.

Ona jednak zaczęła przekonywać mnie do tego, że na pewno chciałbym od czasu do czasu pobrać sobie jakiś nowy dzwonek albo sprawdzić na szybko kurs dolara czy godzinę odjazdu mojego pociągu. I teraz tak – po pierwsze mój dzwonek zmieniłem na piosenkę “trolololo” wyłącznie dlatego, że strasznie denerwuje ona mojego znajomego. Co więcej – ostatni raz, kiedy interesował mnie kurs dolara, miał miejsce kilka lat temu na targowisku w Egipcie, kiedy to pewien dwunastolatek próbował opchnąć mi za 10 dolców pół ciężarówki amfetaminy i swoją siostrę.

Gdybym jednak będąc w Egipcie, próbował połączyć się z mojego telefonu z internetem, dostałbym taki rachunek, że Plus musiałby wysłać mi go na palecie euro.

Pociągiem.

Którego godzin przyjazdu i tak nie mógłbym sprawdzić, bo rozkład jazdy PKP jest równie przewidywalny, co sytuacja polityczna w Syrii.

Po mniej więcej tygodniu udało mi się co prawda przekonać Sandrę do tego, że brak internetu w moim niepokojąco bystrym telefonie nie zaprowadzi mnie wcale na krawędź dachu na pobliskim wieżowcu, jednak ta odkryła najwyraźniej w swoim komputerku, że premię świąteczną dostanie również, jeśli namówi mnie na kupno tabletu.

I teraz żebyśmy mieli jasność – jako, że jestem mężczyzną, a do tego nie posiadam jeszcze dzieci, jedynym sensownym, znanym mi zastosowaniem tabletu jest przeglądanie na nim nowej rozkładówki magazynu CKM podczas pobytu w toalecie.

Ewentualne użycie go jako bajeranckiej, animowanej podstawki pod piwo i miskę z chipsami.

Ponieważ jednak toaletę w moim domu traktuję jako ostatni bastion kultury i czytelnię tradycyjnej literatury, to została mi jedynie opcja użycia tabletu jako podstawki. A musicie przyznać, że płacenie co miesiąc 45 złotych za możliwość postawienia kufla z piwem na twarzy ministra finansów to jednak trochę dużo.

Już chyba nawet taniej by wyszło, gdybym zwyczajnie na jakiejś konferencji rozpłaszczył mu ten kufel na twarzy.

Oczywiście Sandra po mniej więcej miesiącu przyjęła to do wiadomości z lekkim niesmakiem, a następnie jak gdyby nigdy nic znów zaczęła przekonywać mnie, że 30 złotych to zbyt mało żebym mógł bezstresowo utrzymywać kontakty z moimi znajomymi. Tylko widzicie – kiedy chcę bezstresowo podtrzymywać kontakty z moimi znajomymi, to po prostu wpadam do nich z butelką wina. Dzwonię w zasadzie wyłącznie do sklepu z częściami do BMW oraz pobliskiej pizzerii.

Ostatni raz, gdy użyłem telefonu do czegoś innego niż zamówienie pizzy, miał miejsce 4 lata temu. Wbijałem nim wtedy po pijaku śledzie od namiotu.

Widzicie, ja naprawdę za nic nie potrzebowałem tej oferty i z całych sił próbowałem jakoś grzecznie poinformować o tym Sandrę. Już nawet nie wspomnę o tym ile smoków zdążyłbym zaharatać przez ten czas i ile skrzyń biegów dałbym radę wymienić. Mnie przynajmniej nikt za ten czas i tak nie miał zapłacić, tymczasem Sandra zmarnowała połowę swojej dniówki i ulotną młodość na nieudolne próby przekonania mnie do czegoś, do czego za nic nie dałbym się przekonać.

Nie dało się po prostu słuchać tego, co mówię?

12 Komentarzy

  1. Zbyszek 18 czerwca 2013 o 19:28

    w scenariuszu pani Sandra miała napisane, że na każdy punkt którego odmawiasz musi dać co najmniej 3 argumenty za…

    Ja już powoli tracę cierpliwość do tych biednych pracowników callcenter (serio, można im współczuć, niektóre to prawdziwe kołhozy) – w jednym przypadku po dłuższym zbywaniu podekscytowanej pani oferującej mi wypłatę ze wszystkich bankomatów za jedyne 5pln miesięcznie zwyczajnie się rozłączyłem. Zazwyczaj formułka "szanując mój i pani czas chciałbym zakończyć tą rozmowę, dziękuję ale nie jestem zainteresowany prezentowaną ofertą" załatwia temat :)

    1. Leniwiec Gniewomir 30 lipca 2013 o 15:31

      Jest dokładnie tak, jak napisał Zbyszek. Nad Sandrą stał sobie jakiś chuj (albo chujina) wrzeszcząc "SPRZEDAŻ, SPRZEDAŻ! CIŚNIESZ! DAWAJ! JESZCZE SZTUKA, JESZCZE PIĘĆ, JESZCZE SZEJSET!!! SPRZEDAJEMY!!!!!1" w skrypcie widnieje "jeśli klient A to konsultant B", a za przyjęcie rozsądnych argumentów klienta, że on nie chce, nie potrzebuje i nie zamierza, jest opierdol zaś w perspektywie – zwolnienie. Więc dalej zakurwiasz za 10zł brutto/h.

      Tak, pracowałem w call center. Nigdy więcej.

  2. mysrob 18 czerwca 2013 o 20:09

    Formułka "nie zgadzam się na nagrywanie rozmowy" jeszcze szybciej załatwia temat :D

  3. Vein 18 czerwca 2013 o 21:20

    Najszybciej i na cacy załatwia temat "nie zgadzam się na informowanie mnie o ofertach i promocjach".

  4. 5oul 19 czerwca 2013 o 14:58

    Miałem podobne zdarzenie jakieś 2 miesiące temu. Pani z "ery" zadzwoniła że jako 13 lat już jestem z nimi to powinienem sobie zmienić abonament w super turbo promocji z darmowym telefonem "smyranym" i cholera wie co jeszcze za jedyne 56,40zł brutto. Myślę sobie skoro babka mówi że to super ekstrawagancka oferta tylko dla mnie bo to przecież ponad dekadę w jednym związku to nawet się zaciekawiłem. Okazało się że ta biedna dziewuszyna próbuje mi wcisnąć drugi abonament. Oczywiście gdy po raz 148 powiedziałem „nie dziękuję” w końcu udało się zakończyć rozmowę. Coś mnie tknęło i wszedłem sobie na stronę „ery” i okazało się że ta oferta jest tak super wyjątkowa dla stałych klientów że każdy z miejsca ją dostaje…

    Druga akcja z panem od kablówki podobała mi się najbardziej. Nic ale to nic nie słuchał tego co mówię. Jakby grochem o ścianę rzucać. W końcu bardzo mi się spodobało gdy stwierdził że łącze kablowe jest lepsze od światłowodowego… co tylko potwierdziło mnie w przekonaniu że zatrudnili i wyszkolili małpkę która może poruszać się tylko po cienkiej linii pytań i stwierdzeń na ekranie monitora. Z mojej strony zachęciłem pana do powrotu do szkoły średniej bo na fizyce uczą co lepiej się nadaje do przesyłu danych i w trzech żołnierskich słowach go pożegnałem.

    Ciekawe to doświadczenie gdypróbują z nas wrobić w jakieś głupoty.

  5. Sulos 19 czerwca 2013 o 21:44

    Ty penisie!

    Czyli ze mną nie chcesz utrzymywać kontaktów, skoro do mnie nie wpadasz z butlą wina.

    1. Tommy 20 czerwca 2013 o 08:32

      Widzisz, wpadając do innych nie ryzykuję, że wypiją mi oni cztery flaszki merlota, zaczną nazywać mnie Jadwiga i będą chcieli ukraść mi samochód żeby pojechać nim o 3 w nocy na imprezę do Monachium…

      1. Sulos 20 czerwca 2013 o 09:43

        No dobra. Coś w tym jest…

        Czyli mam rozumieć, że się nie odwiedzamy? :>

  6. Sulos 19 czerwca 2013 o 21:46

    A tak swoją drogą to pierdolicie. Ja tam lubię jak mam trochę wolnego czasu porozmawiać z taką Panią Sandrą pół godziny, godzinę czy dwie… Mi nabija dodatkowe minuty, które mogę sprzedać małolatom na allegro :> a Pani Sandra zastanowi się pierdylion razy czy do mnie dzwonić następnym razem :>

  7. Ven_ 19 czerwca 2013 o 22:46

    Porada dnia: :D
    Mój kolega ma niezawodną metodę (której nieomieszkam sprawdzić kiedy do mnie zadzwonią)
    kiedy owa pani "Sandra" zaczyna swoją wypowiedz słowami "rozmowa bęzie rejestrowana" kumpel odpowiada: " z mojej strony ta rozmowa również będzie rejestrowana. czy wyraża pani na to zgodę?"

    Zazwyczaj w tym momencie rozmowa się urywa :D

    1. Tommy 20 czerwca 2013 o 09:50

      Ja znam metodę "na miejsce zbrodni" – odbierasz i od razu mówisz do konsultanta, żeby zaczekał chwilę. Następnie odsuwasz trochę słuchawkę od twarzy (tak jakbyś mówił w inną stronę) i krzyczysz teatralnie "Andrzej, namierzajcie go! Namierzajcie! Aaa – Piotrek, zrób też zdjęcia zwłok z drugiej strony żeby było widać tę krew na wykładzinie".

      Potem ponownie przykładasz słuchawkę i mówisz "Halo, jak się Pan nazywa i skąd zna Pan xxxxx (tu podajesz swoje imie i nazwisko). Z reguły handlowiec tłumaczy się, że to tylko z ofertą dzwoni itd, więc możesz go dodatkowo nakręcić hasłami w stylu "kiedy ostatnio widział Pan xxxx?", albo najlepszym tekstem – "czy utrzymywał Pan kontakty seksualne z denatem?". Można też jeszcze raz rzucić "proszę zaczekać" i znów ponadawać trochę w tło hasła typu "i zabezpieczcie mi ten nóż kurwa".

      Rzadko, który twardziel od razu się nie rozłączy, a nawet jeśli nie to w sumie dobrze bo można porobić sobie jaja :}

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *