Jakiś czas temu posprzątałem garaż.

Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że z reguły zdarza mi się to tylko wtedy gdy w całym tym bałaganie nie mogę znaleźć płaskiej dziesiątki, którą mógłbym przysiąc – przed momentem położyłem dokładnie tutaj.

O tu.

Za każdym razem gdy znajduję ją kilka godzin później na półce w lodówce, tuż obok pustego kartonu po Paulanerach i obgryzionego kawałka paprykowego salami, jestem cholernie zdziwiony.

Kto też mógł ją tutaj zostawić…

Do czego jednak zmierzam – chodzi o to, że wysprzątany garaż przypomina bardziej loft noszącego golfy i białe trampki szwedzkiego architekta niż miejsce, w którym zwykliście upuszczać na swoje stopy różne ciężkie narzędzia i przedmioty. Posprzątany garaż jest na serio całkiem fajny.

Jest jak designerskie, industrialne mieszkanie z zaparkowanym pośrodku samochodem i stojącą w kącie spawarką. Gdyby było tu jeszcze łóżko i konsol do gier to spokojnie mógłbym zamieszkać tu na stałe.

Najbardziej zauważalną zmianą po takiej akcji porządkowej jest wszechobecne miejsce. Ten garaż zawsze wydawał mi się cholernie mały ale kiedy ostatnio wszedłem do niego rano, w pierwszym momencie odniosłem wrażenie, że w nocy ktoś tu chyba cichaczem poprzesuwał mi wszystkie ściany. Mogłem swobodnie obejść stojącego pośrodku malucha i to pomimo, że dookoła i tak znajdowało się sporo części z 328i oraz dwa komplety kół, które wynoszę na strych mniej więcej od połowy czerwca ubiegłego roku.

Przyrzekłem sobie, że zrobię to kiedy tylko uporam się już z choinką.

Widzicie, różnica między garażem małym i dużym wynikała z faktu, że w tym drugim wszystko jest w miarę sensownie poukładane, a nie wpierdzielone na stos wedle zasady „nie chce mi się nieść tego dwa metry dalej więc jebnę tym tutaj”. Kolejna sprawa – takie cykliczne sprzątanie pozwala dość szybko znaleźć klucze, z których zaginięciem w innym wypadku zdążylibyście się już pogodzić (i w związku z tym sprawić już sobie nowe).

To dlatego mam w szufladzie kilkanaście płasko-oczkowych dziesiątek.

Za każdym razem kiedy zostawiam ostatnią z nich w lodówce, po prostu kupuję sobie nową niespecjalnie licząc na to, że ta stara jeszcze kiedyś się odnajdzie. W efekcie moja kolekcja kluczy wygląda dziś mniej więcej tak:

19, 18, 17, 17, 16, 15, 14, 13, 13, 13, 13, 12, 11, 10, 10, 10, 10, 10, 10, 10, 10, 10, 10, 10…

To w sumie ciekawy efekt psychologiczny – chociaż mam więcej dziesiątek niż Zbigniew Wodecki i całe jury tańca z gwiazdami razem wzięte to i tak najczęściej używam jednej i tej samej. Chodzi o to, że jest to moja ulubiona dziesiątka. Coś jak stary wypłowiały tshirt czy sfatygowane, nadgryzione zębem czasu adidasy.

Wydaje mi się, że wszyscy mężczyźni doskonale to rozumieją.

Wróćmy jednak do samego garażu – ponieważ na tych kilku metrach powierzchni robię bardzo wiele rzeczy, musiałem opracować jakiś mądry system, który sprawi, że nie będę musiał sprzątać wszystkich półek z pyłu za każdym razem kiedy przyjdzie mi do głowy żeby użyć szlifierki. Wpadłem więc na pewien sprytny patent z zasłoną pozwalającą oddzielić część „roboczą” garażu od tej, w której trzymam szafki, farby, bieliznę Tadeusza i puste butelki po piwie.

To bardzo wygodne – wystarczy rozsunąć zasłonę i można już bez żadnych ograniczeń haratać papierem ściernym po błotniku czy tam innym wahaczu.

Teraz pracuję jeszcze nad dorobieniem do tego jakiejś mocniejszej wentylacji. Cholera, ale mi się tu teraz podoba… Wywaliłem stary, chwiejący się regał i zastąpiłem go nowym

Dołożyłem też dwie nowe szafki, poukładałem graty w szufladach, wyeksmitowałem sprężarkę do piwnicy i zrobiłem mały garaż na moją czerwoną spawarkę.

Zostało mi jeszcze trochę malowania ale kiedy skończę to pewnie pokażę Wam jak to wyszło ;)

Nawet bałagan, którego narobiłem dwa dni później jest jakiś taki bardziej designerski i poukładany.

22 Komentarze

  1. Bebok 12 lutego 2016 o 15:59

    Następny trendseter :P
    Blogo zrobi przez środek garażu ładne białe pasy najazdowe,
    Spalacz potem zaprosi ludzi z ASO Audi, żeby jego A4 było robione właśnie w takim klimacie :D

    1. Tommy 15 lutego 2016 o 07:51

      Nie bój nic – ja nadal robię bajzel. Różnica polega na tym, że teraz robię go bardziej efektywnie ;D

  2. Ven_RS 13 lutego 2016 o 00:43

    Tommy, jest stara dobra zasada „męskiego” porządku w warsztacie:
    „odkładaj każdy klucz na swoje miejsce”.
    nic więcej. :)

    Teraz nieco bardziej wylewnie wyłuszczę o co chodzi.
    Narzędzia to w pojęciu każdego zdrowego mężczyzny coś takiego jak u kobiety biżuteria. Tyle że dla faceta nie muszą błyszczeć (chociaż te wypolerowane nasadki są godne samego Saurona). Jeżeli w swoim warsztacie dasz im dom (czytaj zarezerwowane dla nich miejsce) to będą ci wierniejsze niż pies. kluczyk 10 nie będzie ci się bezpańsko szlajał po garażu szukając miejsca na nocleg. Pozostałe też nie. Co więcej, jakby się któryś jednak szwędał, to jeden rzut oka i widzisz że ta 13 nie jest na swoim wieszaczku i należy urządzić misję ratunkową lub krucjatę, nawracającą ów kluczyk na właściwą drogę.

    Zasada ta dotyczy w zasadzie tylko narzędzi. Felgi leżące w kącie czy błotnik porastający już mchem to tacy lokatorzy tymczasowi (z francuskiego: kloszard). czasem nie warto ich ruszać puki nie zarządzisz generalnej eksmisji.

    Jeżeli wyrobisz sobie taki dobry zwyczaj, to zobaczysz że i miejsce jest, i narzędzia zawsze są, i zawsze masz alibi jakby ktoś ci zarzucił że syf masz.
    „No jaki syf?! Zobacz że każdy klucz na swoim miejscu! No po prostu jak śmiesz!”

    Robota też zazwyczaj szybciej idzie.

    I absolutnie nigdy nie przejdziesz obojętnie obok tej nasadki na podłodze, nawet jeżeli się okaże ze to uciekinierka od sąsiada.

    1. Tommy 15 lutego 2016 o 08:00

      Widzisz, mam taką niedużą walizkę, którą dostałem kiedyś od NEO Tools. Jest w niej trochę nasadek, grzechotki i tak dalej. Używam jej często, a mimo to po tych 3 latach nie brakuje w niej ani jednej końcówki.

      Ani jednej.

      Wynika to jednak głównie z faktu, że każda nasadka i końcówka ma tutaj swoją własną przegródkę przez co na koniec pracy wiem doskonale czego mi brakuje.

      Sporo narzędzi odziedziczyłem jednak po tacie i tak się składa, że większość z nich to te moje ulubione, po które sięgam zwykle w pierwszej kolejności. Trzymam je razem w jednej, wielkiej szufladzie i wierz mi, że zorientowanie się w brakach przypomina tu przeczesywanie piaskownicy w poszukiwaniu brakującego ziarenka.

      Poza tym mam taki styl pracy, że nie odkładam narzędzi dopóki nie skończę – dopiero na koniec zbieram wszystkie dlatego jeśli robię coś przez 3-4 dni to nie pamiętam zwyczajnie których kluczy używałem, a których nie.

      Wiele razy próbowałem nad tym pracować i sprzątać co chwila ale to po prostu wbrew mojej naturze ;)

      1. Ven_RS 17 lutego 2016 o 13:35

        Widzisz, tu tkwi problem. Jeżeli przerywasz pracę to ją na określony lub nie określony czas kończysz, więc jak klucze powędrują tam gdzie ich miejsce to zawsze tam będą. Odłożenie roboty na pół dnia już kwalifikuje się do zbierania towaru z ziemi. W zasadzie każda przerwa z wyjątkiem „posiedzenia rady nadzorczej” i „szybkiego żeru” powinna zaczynać się od zebrania narzędzi.

        Druga sprawa. Jak sam się przyznajesz, walizkę masz kompletną bo każdy element ma swoje miejsce. Zrób to samo z resztą – nawet stare klucze zasługują na miejscówkę. Nawet kot chętnie wraca tam gdzie sobie leże upodobał. :)

        Są czasem w biedach i lidlach różne zestawy „organizacyjne” z haczykami i innymi korytkami do porządkowania przestrzeni warsztatowej. Jak nie to, to płyta osb wiaderko haczyków różnej maści i masz organizer jak ta lala. Walizki różne się po allegro poniewierają… A stare klucze na szczotkę drucianą i już są jak nowe :)

        Wystarczy tylko po męsku podejść do tematu :)

    2. wisznu 17 lutego 2016 o 13:13

      a jak przyjdzie kobieta, to i tak powie, ze tu jest syf i burdel – bo nie jest ładnie
      Mam ten problem w pracy z szefową.
      Jak wsystko nie jest pochowane, zeby blaty były puste, to dla niej jest burdel. To nic, że chowanie 90% narzędzi nie ma sensu, bo z nich korzystam wielokrotnie praktycznie codziennie, to nic, ze narzędzia mają swoje miejsce gdzie wiem gdzie są i gdzie ich szukać.

      1. Tommy 19 lutego 2016 o 07:30

        Stare chińskie przysłowie mówi „Coś tam coś tam, coś tam coś tam, jeśli chcesz wkurwić męża to posprzątaj mu garaż” ;)

  3. Anonim 13 lutego 2016 o 08:34

    Ja nie sprzątam w garażu bo prawdziwy geniusz panuje nad chaosem…

    1. Tommy 15 lutego 2016 o 08:00

      W takim razie mój geniusz czasami mnie przerasta ;D

  4. Nielubiediesli 13 lutego 2016 o 10:59

    Mam paranoję na punkcie porządku w narzędziach. Wszystko musi mieć swoje miejsce. Pod ręką. I co by się nie działo, odłożę. Nawet, jak ledwo utrzymuję pion i nie odróżniam boszki od imadła.

    Ale nie to jest największym koszmarem. Absolutnego wkurwu dostaję, gdy mam wybrakowany komplet. W skrzynce może być dwieście różnych akcesoriów, ale jeśli brakuje jednego małego bita, którego i tak nigdy w życiu bym nie użył, dostaję spazmów. Jadę do Lerła, paczam czego brakuje i dokupuję nikomu niepotrzebny element. Taki jestem popierniczony.

    Nie znoszę też dublowania narzędzi. Absolutnie, kurdę, nie znoszę. Nawet jeśli mam 5 ósemek, to każda musi być w jakiś sposób inna. Dłuższa, inaczej zagięta, po prostu innego typu. Jeśli byłby identyczne, wybuchłyby mi mózg.

    1. Jawsim 13 lutego 2016 o 12:21

      Mam to samo, raz zagubiono mi jeden bit z imbusem 5. Tzn nie zgubiono tylko odłożono w złe miejsce. Ja skanuję walizki z kompletami w celu odnalezienia pustego miejsca. Nie może być pustego miejsca. A bit stał na półce bo tam stoją inne bity, takie specjalne do czegoś służące. A ten był z kompletu… a nie był w komplecie… muszę się położyć…przepraszam

      1. Tommy 15 lutego 2016 o 08:02

        Z narzędziami z kompletów mam to samo, ale tych „szufladowych” staroci nijak nie da się tak kontrolować. One żyją własnym życiem.

        Są jak koty – znikają same z siebie i znajdują się kiedy przyjdzie im na to ochota ;)

  5. Jawsim 13 lutego 2016 o 12:17

    Można mieć i nieład i porządek jednocześnie :

    Nieład kontrolowany

    http://postimg.org/image/9rlish7nl
    http://postimg.org/image/o3ym5frk1

    Jak widać nic nie jest od linijki. A co do 10 płasko oczkowej to mam na jej punkcie lekkiego pierdolca. Mam taką jedną, która jest lepsza od wszystkich innych mimo,że jest najczęściej używana. Zwykła płasko-oczkowa Neo

  6. dapo 13 lutego 2016 o 22:49

    A ja właśnie teraz mam w garażu mała sofę rozkładana oraz stół z 4 krzeslami. Czekają do wiosny żeby pojechać na dzialkę. Trochę było kombinacji żeby zmieściły się w całym tym artystycznym chaosie razem z narzędziami oponami, samochodem i tymczasowo skladawana mikrofalą w garażu, ale jakoś się udało.

    1. Tommy 15 lutego 2016 o 08:05

      Długo pracowałem nad tym, żeby oduczyć rodzinę wpierdzielania mi do garażu rzeczy, które nie nadają się do trzymania w domu. Co chwila znajdowałem za drzwiami jakieś wiaderka, łopaty itd.

      Wyszkoliłem im tak, że na samą myśl o zrobieniu czegoś takiego dostają ataków paniki ;)

      1. Dapo 18 lutego 2016 o 14:33

        U mnie niestety jest tak , że to ja uważam że „to się jeszcze przyda”. Do czasu jak nie skończę rzeźbić drewnianego domku na działce szkoda mi wyrzucić coś co potem będę musiał kupić. Inna sprawa, że wolę mieć niektóre rzeczy w garażu niż bałagan w mieszkaniu. Mieszkanie mam małe, a rodzinę 4 osobową więc jest co w nim trzymać.

        1. Tommy 19 lutego 2016 o 07:31

          To też spory problem – dlatego też pracuję teraz głównie nad poprawą funkcjonalności – dorabiam uchwyty, wieszaki itd, żeby jakoś tę graciarnię na tych paru metrach sobie zorganizować.

          1. Dapo 19 lutego 2016 o 08:16

            Też mam taki plan. Niestety jego realizacja idzie zbyt wolno. Na razie wiszą 3 półki, 2 rowery sanki i drabina. Zawsze mówię sobie że na wiosnę się wezmę za resztę. Tylko że na wiosną zaczynam znów prace nad kolejnym etapem budowy domku na działce. Za mało wolnego czasu na to wszystko.

  7. Korzeń 19 lutego 2016 o 12:51

    Ja też coś dołoże:miałem plan wybudować garaż który pomieści awaryjnie cztery samochody (narazie mam e36 i e39 ale kto wie). Garaż już gotowy ale obecnie mam w nim cement, przyczepke, płytki i dachówke. Aaaa i taczke, masakra. Wszystko obstawione jakimś badziewiem, drabine przestawiam z miejsca w miejsce, mój biedny motocykl z padniętym alternatorem stoi prawie w wejściu, dobrze że mam nad tym wszystkim stryszek który pomieścił już dwa komplety felg i trzy komplety opon. A w kanale trzymam pocięte drewno z budowy nosz k… Jak to się stało?

    1. Dapo 26 lutego 2016 o 13:10

      W dużym Garażu można łatwiej zebrać dużo niepotrzebnych rzeczy.
      Wstaw tam na tydzień betoniarkę, kłada i malucha do remontu. Po tygodniu jak się ich pozbędziesz zobaczysz jak dużo masz miejsca ;-).

  8. Darek 11 lipca 2017 o 09:21

    Tutaj masz ogromną rację! Może i każdy kto wejdzie powie, że bałagan i w ogóle, ale Ty tutaj znajdziesz wszystko ;) Tak samo było u mnie do momentu kiedy zakupiłem regały i zrobiłem „porządek” – może i jest funkcjonalniej, ale nie mogę teraz nic znaleźć :D Na szczęście powoli się przyzwyczajam i jakoś się odnajduję ;P

  9. Patryk 7 listopada 2018 o 13:08

    Gdybym miał wskazać jedno akcesorium jakie mi mega pomogło zapanować nad bajzlem w garażu to na pewno bym wymienił haki garażowe. Tania sprawa a możliwości sporo. Wszystko co się da powiesić ląduje na ścianie i automatycznie jest więcej miejsca w szafkach czy regałach (które też są bardzo użyteczne).

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *