Spokojnie – tytuł wpisu to ściema ale o tym dlaczego będzie nieco później.

Co prawda nigdy nie byłem specjalnie zainteresowany tym co dzieje się na świecie, ale to co ostatnimi czasy wyrabia się z mediami to krótko mówiąc przegięcie pały.

A właśnie, jeśli już o tym mowa – parę dni temu onet trąbił na lewo i prawo, że Anna Grodzka czyli zaginiona siostra Cameron Diaz być może zostanie kiedyś marszałkiem sejmu. Wiadomość dnia. Pilne. Z ostatniej chwili. Top news.

No ja pierdolę.

A ja być może kiedyś zostanę jednoręką lesbijką.

Widzicie, cała ta sprawa jest przerażająca bo świadczy o tym, że media serwują nam pod nos takie gówno, podczas gdy na świecie dzieje się naprawdę dużo ważnych dla nas rzeczy. Wisząca w powietrzu wojna na bliskim wschodzie, która na wiele lat może pomieszać nam plany urlopowe. Szczyt Unii Europejskiej dotyczący podziału budżetu, dzięki któremu być może nie będziemy musieli przez najbliższe dziesięć lat łatać dziur w drogach za pomocą śniegu. Widmo wystąpienia z Unii jednego z Państw, w którym Polacy mogą zmywać naczynia bez konieczności posiadania wizy (i który ma nawiasem mówiąc dołożyć się sporo do tego naszego łatania dróg). Rozpoczęcie nowego sezonu Mistrzostw Świata WRC – sezonu, w którym pełen cykl startów zaliczy Michał Kościuszko.

A tymczasem kiedy wchodzę na strony największych portali informacyjnych dowiaduję się, że siostry Grycan założyły dziś spodnie, gdzieś na świecie pada śnieg, a Jarek znowu się na kogoś obraził.

Z jednej strony można by winić za ten stan rzeczy redaktorów i dziennikarzy umieszczających w ramówce taki bełkot, ale prawda jest taka, że główną winę za to ponosi całe społeczeństwo – to, że ktoś wypuszcza na pierwszych stronach takie coś jest spowodowane tym, że znajdują się chętni to czytać. Onet nie pisał by o cyckach Natalii Siwiec, gdyby ludzie do takiego artykułu nie zaglądali.

Jeśli więcej ludzi jest zainteresowanych tym, że na zdjęciu komuś widać majtki niż tym, że gospodarka umiera w agonii to nietrudno się domyślić, że wydawcy bedą szli w stronę tego pierwszego tematu, drugi zlewając sikiem prostym.

Przepis na pierwszą stronę? Proszę bardzo:

Cycki Anny Muchy, Smoleńsk czyli polska wersja „Never ending story”, siostry Grycan i ich nowe międzygalaktyczne spodnie, Agnieszka Radwańska, kolejny sondaż zwiastujący upadek rządu, parę słów o fotoradarach i jakiś flash o tym, że ktoś kogoś zabił, a potem uciekł.

Teoretycznie internet to dziecinnie prosty dostęp do wielu informacji, ale spróbujcie tylko odnaleźć w sieci istotne z punktu widzenia istoty myślącej wiadomości z kraju i świata. Jeśli planowany koncert Justina Bimbera jest wydarzeniem dnia to wybaczcie, ale albo żyjemy na wyjątkowo szczęśliwej planecie albo komuś coś się zwyczajnie popierdoliło.

Mam jednak pewien pomysł jak można by temu zaradzić.

Ale po kolei.

 

Kiedyś, gdy kupowaliście pralkę jej producent był zobowiązany poinformować Was o tym do jakiego gniazdka należy ją podłączyć, oraz ewentualnie udostępnić infolinię, pod którą bardzo miły gość z Indii podpowiadał co zrobić, jeśli pralka wkręciła Wam w bęben nogę albo kota.

Jeloł ser, jes – pliz teke najf end katitof. Katitof. Fankju end hewenajsdej.

Teraz pralka musi posiadać milion naklejek ostrzegających o tym, że bęben się kręci, w kablu jest prąd, a obudowa ma kolor biały – co zdaniem Unii jest zagrożeniem dla Eskimosów mogących nie zauważyć jej w swojej łazience i połamać sobie o nią nogi.

Mimo wszystko ma to jednak i zalety, bo teraz zamiast przekopywać się przez zagmatwane specyfikacje wystarczy rzucić okiem na kolorową naklejkę aby dowiedzieć się, że dana pralka zużywa mało bądź dużo energii. Podobne wymagania pojawiły się ostatnio w przypadku opon – teraz chcąc kupić opony wystarczy rzut oka na naklejkę aby dowiedzieć się czy zakładając je spalanie spadnie, czy może wzrośnie o 15 litrów na setkę i zrujnuje Wam życie. Z prostej naklejki można też dowiedzieć się czy nasze nowe opony podczas jazdy będą rapować i jak spisują się podczas hamowania po deszczu.

Nie jestem zwolennikiem oklejania produktów idiotycznymi naklejkami informacyjnymi, ale akurat te rozwiązania bardzo mi się podobają.

I teraz pozwólcie, że przejdę do mojego pomysłu – skoro Unia Europejska jest w stanie wymusić na chińskich fabrykach opon przyklejanie takich znaczków, to dlaczego nie miała by zrobić tego samego w wypadku serwisów informacyjnych? Pomyślcie sami. Niech w każdej kategorii tematycznej konieczne będzie publikowanie dwóch niewykoślawionych wiadomości – na przykład dotyczących gospodarki, sytuacji politycznej świata, przemysłu czy technologii.

Oczywiście musielibyśmy w odpowiedni sposób to egzekwować – na przykład obcinać ręce ludziom odpowiedzialnym za umieszczenie w tej sekcji jakiegoś sondażu albo informacji o nowym pomyśle Antoniego Macierewicza.

Podejrzewam, że z czasem z powodu deficytu ludzi potrafiących pisać na klawiaturze media nauczyłyby się odpowiednio sortować informacje i w miarę możliwości unikać podchwytliwych nagłówków sugerujących coś zupełnie innego niż wynika z treści artykułu (dlatego właśnie obecny wpis zatytułowałem w taki sposób – to może jeszcze nie do końca dobry przykład, bo powinienem tu przynajmniej napisać o sprzedaży jakiegoś resoraka z kolekcji Matchboxu ale myślę, że doskonale wiecie co miałem na myśli).

W końcu onet codziennie katuje nas takimi słownymi szaradami.

Trzeba umieć filtrować docierające do nas informacje, żebyśmy z czasem zupełnie nie zidiocieli.

Swoją drogą – czy wiecie jak nazywa się obecny prezydent Czech? Albo Sekretarz Generalny ONZ?

Wstyd się przyznać, ale ja nie – a jeszcze parę lat temu (bez dostępu do internetu) wiedziałem.

2 Komentarze

  1. maxx304 11 lutego 2013 o 21:30

    No tak, media karmią nas shitem, bo przecież władzy, ekologom, tudzież gościom montującym Hyundaie, niepotrzebny jest człowiek myślący, który na normę eko53852 sika ciepłym moczem, widząc Hyundaia sika ponownie (ze śmiechu), a władzę ma w dupie, wiedząc, że to kolejna banda oszołomów, próbująca nam wmówić, że za ich kadencji będzie inaczej. Myślący obywatel, który w dodatku nie daj Boże głośno wyraża swoje poglądy, to wrzód na dupie obecnego porządku świata. Zombie powtarzające teksty z mediów jest łatwiejsze do sterowania.

  2. iParts 12 lutego 2013 o 14:06

    To prawda media skupiają się na informacjach tak naprawdę nie istotnych dla spoleczeństwa, ale nie bierze się to znikąd. Ludzie po prostu wolą czytać/ oglądać głupoty/plotki niż czegoś się dowiedzieć. Przykład: gdy ktoś czyta w tramwaju nesweeka lub jakieś artykuły o poważniejszej tematyce nikt mu przez ramię zaglądać nie będzie , ale gdy ktoś czyta jakieś życie na gorąco sytuacja wygląda odwrotnie, zawsze ktoś ciekawy zajrzy przez ramię i też sobie poczyta.
    Przykro to mówić, ale z roku na rok ludzie coraz mniejszą wiedzę posiadają.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *