Postanowiłem, że dzisiejszy wywód rozpocznę od klasycznego szyderczego śmiechu rodem z kreskówek.
A więc uwaga:
Ha ha [szydercze]
Dziękuję.
A teraz do rzeczy – jakiś czas temu wpadłem na pomysł, aby do mojego BMW zamontować sekwencyjną instalację gazową. Proces wydawałoby się dość popularny, wywołał jednak wśród moich znajomych tak niesamowitą panikę i dysputę, że przypominało to ogłoszenie przez rząd planów łatania dróg rozgotowanym makaronem.
Wszyscy moi znajomi zaczęli nagle odradzać mi montaż instalacji podtlenku El-pi-dżi.
Co ciekawe najbardziej odradzali mi ten krok Ci, którzy w życiu nie mieli samochodu z taką instalacją.
Nie wiem do końca jak to działa, bo nigdy nie byłem zbyt biegły w tych tematach, ale z informacji które od nich uzyskałem wynikało, że kiedy zamontuję do swojego samochodu instalację LPG skurczy mi się parówka, moc samochodu spadnie do jednego konia mechanicznego, a z wydechu zamiast basowego dźwięku bawarskiej rzędówki zaczną się wydobywać przeboje Zbigniewa Wodeckiego.
BMW używam do jazdy na co dzień, a to oznacza że przez 90% czasu poruszam się nim po mieście lub w jego najbliższych okolicach. Jak nietrudno się domyślić jest to okupione sporym spalaniem – tym bardziej, że preferuję dość dynamiczny styl jazdy (jeśli można tę dzicz tak nazwać).
Wszystko było fajnie, ale po pewnym czasie wizyty na stacji benzynowej stały się zbyt częste. Ogólnie to jest tam dość sympatycznie – można sobie umyć szyby, a obsługa jest bardzo miła. No i mają świetne hot-dogi.
Nie żebym narzekał, ale swego czasu byłem tam tak często, że niewiele brakowało a musiałbym przynieść swoją szczoteczkę do zębów i kapcie.
Ale zastanówcie się sami – jeśli na każdym litrze paliwa zaoszczędzicie połowę, to jest to doskonały pretekst, aby teraz wskoczyć w samochód i zdefraudować tę nadwyżkę na jakiejś górskiej, krętej drodze.
Przed podjęciem decyzji o montażu instalacji LPG przeprowadziłem szczegółowe, zakrojone na szeroką skalę badania i analizy dotyczące cen ropy, gazu i chrupek bekonowych z oferty sieci sklepów Biedronka.
Coś wam pokażę – zestawiłem ceny ropy na światowych rynkach w okresie ostatnich dwunastu miesięcy. Cena baryłki ropy w analogicznym okresie ubiegłego roku (kwiecień) wynosiła około 89,5 dolara. W chwili obecnej jej cena oscyluje wokół 122 dolarów. Tę sytuację przedstawia najlepiej poniższy wykres:
Aby analiza była kompletna i profesjonalna pozwoliłem sobie nanieść na wykres własne poprawki mające lepiej zobrazować tendencje na światowych rynkach:
Z mojej analizy wynika jednoznacznie, że jest drogo.
Samochodem z instalacją LPG jeżdżę już od jakiegoś roku. Do tej pory nie zdarzyła mi się jeszcze żadna awaria, silnik pracuje bardzo dobrze a moje narządy płciowe nie uległy skurczeniu. Nie urwało mi nogi, moja zmywarka nadal działa, a ja jestem nadal tak samo brzydki i prostacki jak byłem.
Coś się jednak zmieniło.
Ilość przejechanych kilometrów w zestawieniu z różnicą w cenie benzyny i gazu sprawiła, że koszt montażu instalacji już mi się zwrócił. W ciągu najbliższego roku w mojej kieszeni powinno już zostać dodatkowe dwa i pół tysiąca złotych (już po odliczeniu droższych przeglądów i kosztów konserwacji instalacji).
Z matematyki zawsze miałem dwóję, ale to oznacza, że przy cenie paliwa na poziomie 5zł i gazu 2,5zł po czterech latach zwróci mi się koszt zakupu samochodu…
Zastanawiała mnie również opinia, że zakładanie instalacji gazowej do samochodu to obciach, wioska i inne rodzaje aktywności, które z reguły fundują Wam w dzieciństwie rodzice. Pojawiają się głosy, że jak ktoś już kupuje BMW to powinno go było stać na normalną benzynę, a nie jakiś gaz dla ubogich. Że jeżdżąc samochodem z LPG wychodzi na idiotę.
Moim zdaniem jednak to, że „kogoś stać” jest spowodowane właśnie tym, że mądrze wydaje on swoje pieniądze, a oszczędzanie połowy kosztów paliwa raczej nie jest przejawem idiotyzmu.
Z tego co słyszałem jestem również „ekologicznym obywatelem zjednoczonej europy” ponieważ nie truję środowiska zchipowanym turbo dieslem wyrzucającym z siebie kilometry sześcienne sadzy przy każdym dotknięciu pedału gazu.
Jak tak dalej pójdzie to zacznę zbierać ślimaki i podrzucać je w nocy w miejsce planowanej budowy obwodnicy…
Instalacja gazowa w samochodzie naprawdę nie jest zła. Obawiałem się na początku, że silnik na LPG będzie pracował szorstko, straci na mocy i zużyje się w tydzień, po czym wytarte korbowody zostaną wciągnięte przez czarną dziurę powstałą z zapadnięcia się materii panewki (coś w ten deseń dało się wywnioskować z opinii na niektórych forach motoryzacyjnych). Zostałem jednak bardzo miło zaskoczony.
Jak dotąd instalacja jest niemal bezobsługowa, silnik pracuje równo i płynnie, a zmniejszenie kosztów nie wymagało ode mnie zmiany silnika na turbodiesla, który jeśli mam być szczery ze względu na swoją charakterystykę odpowiada mi równie bardzo co twórczość grupy „bangkok motel” czy jak ich tam zwą.
A teraz wybaczcie, idę trochę podefraudować.