Ponieważ od kilku tygodni Sandra w zasadzie nie rusza się od swojego komputera (chodzą głosy, że ma nawet zamontowaną przy biurku kroplówkę podającą dożylnie espresso i zmielone sznikersy), Niecodzienny Poradnik Bezpiecznej Jazdy jest już praktycznie na ukończeniu.

Oprócz mnie do poradnika dorzuciło się też oczywiście kilku innych blogerów oraz sam Michał Kościuszko – każdy z nas opracował swój rozdział i w sumie kiedy tak przeglądam sobie wersję pre-pre-pre coś tam (którą jak nietrudno się domyślić dostałem mailem od Sandry) to wydaje mi się, że wyszło to nawet całkiem fajnie.

Szczególnie, że mój ostatni wkład w jakąkolwiek pracę zbiorową skończył się zniszczoną scenografią na szkolnym przedstawieniu o śpiewającym ogórku i tańczącym rabarbarze.

O co jednak chodzi – w najbliższych tygodniach będziemy po kolei publikowali na swoich blogach fragmenty poradnika, które przygotowaliśmy (ja wypadam chyba gdzieś w drugiej połowie lutego jakby ktoś bardzo chciał wiedzieć).

Wy zaś będziecie mogli zgarnąć z tej okazji trochę całkiem fajnych nagród.

I teraz tak – na pierwszy ogień idzie dzieło Leniwca czyli Marcina z antymoto.com. Temat? Komunikacja na drodze, czyli mówiąc w dużym uproszczeniu o tym dlaczego gdy kobieta włącza wycieraczki, powinniśmy spodziewać się, że zaraz będzie skręcać.

Temat z pozoru może wydawać się banalny, ale wierzcie mi, że jest sporo błędów, które popełniamy nie zdając sobie często z tego sprawy. Dla przykładu powiem Wam co zaobserwowałem jakiś czas temu kiedy jechałem sobie na prawym fotelu ze znajomym, który jak mi się zdaje swoje prawo jady znalazł w opakowaniu chrupek o smaku cebuli i sera.

Jechaliśmy sobie lewym pasem (który co ważne, kilkaset metrów dalej kończył się lewoskrętem – pragnąc dalej jechać prosto trzeba było dostać się na prawy). Na prawym pasie znajdowały się wtedy sunące z prędkością schodzącego paznokcia Toyoty Yaris ze znaczkiem „L” (dla urozmaicenia przeplatane co jakiś czas zielonym Matizem z naklejką inwalidy na tylnej szybie).

I teraz sedno akcji.

Mój znajomy świadom najwyraźniej faktu, że za niedługo ta jego prosta Mulsanne się skończy przybrał przygarbioną, posępną pozę i całą swą uwagę skupił na lusterku pasażera, które ja – złożony na pół i wciśnięty w wąską szczelinę pomiędzy deską, a oparciem fotela (powód – niedziałająca regulacja) skutecznie mu zasłaniałem.

Po prostu chciał „wbić” się jakoś na prawy pas.

Ponieważ jednak sunął nim wspomniany, niekończący się czerwono-zielony sznur Toyot i Matizów, udało mu się to dopiero gdy mając na liczniku jakiś milion kilometrów na godzinę znajdował się zaledwie cztery centymetry od tylnego zderzaka stojącej na końcu lewego pasa ciężarówki.

Wydaje mi się, że chyba nawet narobiłem wtedy w spodnie ale jestem pewien, bo siedząc z kolanami na wysokości czoła, czucie w dolnej części ciała straciłem jakieś pół godziny wcześniej.

Do czego jednak zmierzam – mój znajomy na prawy pas chciał dostać się na odcinku o długości dobrych 200 metrów, a mimo to prawy kierunkowskaz włączył dopiero w chwili, kiedy prawie wbiliśmy się pod starego DAF-a.

Kierunkowskaz nie sygnalizował zamiaru zmiany pasa, a jedynie sam moment, kiedy ta zmiana miała miejsce.

Łącznie jakieś pół nanosekundy.

Przy czym przez cały czas mój kolega psioczył, że nikt na prawym pasie nie robi mu miejsca. Zacząłem zastanawiać się wtedy od kiedy to na egzaminach na prawo jazdy zaczęli wymagać zdolności parapsychologicznych i zaawansowanej telepatii. Kiedy jednak przyjrzałem się jak jeżdżą inni kierowcy, zauważyłem, że mój znajomy wcale nie był w takim sposobie jazdy odosobniony. Ba – przyłapałem się na tym, że sam czasem tak robię!

A to przecież tylko jeden z wielu przykładów zaburzeń w drogowej komunikacji.

Żeby jednak nie odbiegać zbytnio od tematu – na antymoto możecie sobie na spokojnie przeczytać cały rozdział, który docelowo znajdzie się też w pełnej wersji poradnika. Możecie też spróbować swoich sił w konkursie (do zgarnięcia między innymi kurs w szkole jazdy Michała Kościuszko więc myślę że warto).

Wszystko znajdziecie tutaj.

Pozdrawiam,

Tommy

20 Komentarzy

  1. Sandra 26 stycznia 2015 o 20:33

    Tommy, popłakałam się ze śmiechu! Jak zwykle :)

    Apropos komunikacji pamiętam sytuację, która opowiadała mi moja koleżanka – jechała za jakimś autem, które w pewnym momencie zaczęło dawać jej sygnały świetlne. Była święcie przekonana, że to ktoś znajomy z jej wsi i całą drogę próbowała przypomnieć sobie czy skądś te osobę zna…
    Nie znała.
    Okazało się, że po prostu nie miała włączonych świateł. Jakim cudem się nie zorientowała – nie wiem ;-)

    1. Tommy 27 stycznia 2015 o 08:50

      Ja miałem kiedyś dziwną przygodę z pewną starsza panią – jechała za mną dłuższy czas i praktycznie na każdym zakręcie czy skrzyżowaniu dawała na mnie w klakson.

      Za pierwszym razem pomyślałem, że może zbyt gwałtownie przyhamowałem i się wystraszyła, lub coś w ten deseń (jeżdżę dość agresywnie) więc mrugnąłem jej przepraszająco awaryjkami i jechałem sobie dalej.

      Ta jednak trąbiła dalej z uporem maniaka.

      W końcu na którychś z rzędu światłach nie wytrzymałem – wysiadłem z samochodu i podszedłem zapytać o co jej chodzi (wcześniej obejrzałem jeszcze tył bordowej bo pomyślałem, że może odpada mi jakaś dokładka zderzaka czy coś w ten deseń i dlatego starsza Pani na mnie tak trąbi).

      Powód okazał się inny – kobiecie zepsuł się ślizg ze ścieżkami elektrycznymi pod kierownicą i za każdym razem kiedy nią kręciła, klakson sam zaczynał trąbić ;D

  2. Monika 26 stycznia 2015 o 21:58

    Ja też, jako kobieta, nieźle się uśmiałam :P pisz więcej ;-)

  3. MSK 26 stycznia 2015 o 22:32

    Sam staram się pięknie i zawczasu komunikować wszelkie manewry kierunkowskazem. I nawet coraz częściej właśnie taki sposób zmiany pasa jest łatwiejszy. Ale często jest też tak, że nagle taki Matiz nabiera skrzydeł i zaczyna mnie blokować. To na prawdę częsta sytuacja kiedy ta migająca żółta lampeczka dodaje skrzydeł maruderom. Czasami wbijam się po prostu na centymetry przed takiego i staram się jak najszybciej zwiększyć dystans.

    A czasami po prostu wbijam kierunek zadecydowanie za późno, żeby robiło to jakąkolwiek różnice i bez problemu zmieniam pas. Z dużym luzem.

    1. Tommy 27 stycznia 2015 o 09:05

      To o czym mówisz to chyba efekt takiego drogowego Januszowania (na zasadzie nie będzie mi się tu jakiś prostak rył teraz na mój pas – trzeba se było 50 km wcześniej zjechać na prawy i grzecznie jechać, a nie teraz się pchać).

      Też zauważyłem, że gdy dam wcześnie kierunek to trafi się czasem na prawym ktoś, komu włączy się tryb wojownika (na szczęście mam na tyle duży silnik, że bez większego problemu wskoczę sobie w jakąś wolną szczelinę).

      W większości wypadków jednak ludzie widząc mrugający kierunkowskaz nawet i starą, obniżaną beemkę bez problemu wpuszczają ;)

  4. zyga 27 stycznia 2015 o 11:02

    Uwielbiam stwierdzenie: „jest już praktycznie na ukończeniu”.
    Zazwyczaj oznacza: „przed chwilą się za to wziąłem, czeka mnie jeszcze tylko uzupełnienie treści (80%), edycja, druk, poprawki błędów dostrzeżonych w druku, druk właściwy, przekazanie do akceptacji, poprawki akceptującego, druk po akceptacji akceptującego, przekazanie do podpisu, dodanie zapomnianych numerów stron i sakramentalne ‚dobra, nie rób już scen, tego nikt nie zauważy’ „.
    Nie czepiam się, to z własnych doświadczeń :)

    1. Sandra 27 stycznia 2015 o 12:13

      Dementuję :) Poradnik rzeczywiście jest na ukończeniu i nie oznacza to „jeszcze to tamto i jeszcze jedno”, bo cz. naszych blogerów już jest :) Swoje prace kończy Michał Kościuszko.

      Także zaręczam – już niebawem wielka premiera całości :)

      1. Tommy 27 stycznia 2015 o 12:20

        Nie żebym się przechwalał, ale moja część poradnika to chyba pierwsza napisana przeze mnie praca, którą oddałem w terminie ;D

        1. Sandra 27 stycznia 2015 o 12:24

          Tommy, doceniamy bardzo :))
          Byłeś nawet pierwszy ;)

  5. Dominik 27 stycznia 2015 o 18:45

    Ja miałem taką sytuację, że jechałem z gościem, który nie bardzo ogarniał prawidłowe położenie rąk na kierownicy i kręcenie nią. Praktycznie przy każdym ruchu tak machał rękami, że uderzał w klakson. Na początku było to trochę dziwne, ale idzie się przyzwyczaić i przygotować przed każdym zakrętem :)

  6. radosuaf 28 stycznia 2015 o 09:16

    Miałem ostatnio miłą niespodziankę z BMW na A2 – widziałem, że z tyłu zbliża się z prędkością mocno nieprzepisową jakaś bawara, ale oceniłem, że zdołam się jeszcze zmieścić, zjechałem na lewy, a ten całkiem grzecznie, zamiast walić długimi, wrzucił lewy kierunkowskaz, wobec czego zjechałem z powrotem na prawy, on chyba jeszcze przyspieszył, żebym nie musiał za bardzo hamować, a kiedy przejechał, podziękował awaryjnymi (w odróżnieniu od kolegi Leniwca uważam, że w większości przypadków sygnalizowanie awaryjnymi to nie jest jakiś dramat – np. tutaj w zasadzie pusta autostrada, dobra widoczność, było oczywiste, że nie wrzuca awaryjek, bo gwałtownie hamuje) i pognał dalej. Pełna kultura, jak nie w Polsce ;).

    1. Tommy 28 stycznia 2015 o 09:20

      Szlag – jak tak dalej pójdzie to będę musiał przesiąść się do Audi bo coś reputacja gbura i buraka zaczyna mi się sypać ;D

      1. radosuaf 28 stycznia 2015 o 09:21

        Nie bój, nie bój – najwięcej chamów jest w E36 :). Chociaż oczywiście do Audi i tak lata świetlne, tam buractwo szerzy się od Audi 80 po najnowsze Q7.

        1. Tommy 28 stycznia 2015 o 09:27

          Uff, uspokoiłeś mnie ;)

        2. zjawa 29 stycznia 2015 o 10:16

          O ja cie… to kim ja jestem. mam e36 i Audi a6…
          Takim zwyrodnialcom to dają z miejsca odsiadkę czy mogę liczyc na zawiasy? :)
          Choć w praktyce przechodnie częściej niedowierzają jak ich przepuszczam e36 niż A6.

          Tak przy okazji nie widziałem wpisu o odpowiedzialności auta za styl jazdy kierowcy.
          Z całą pewnością to auta sa winne!

          W moim przypadku A6 TDI zupełnie nie nastraja do dynamicznej jazdy, ani ja ani ona nie ma na to ochoty… ;) Jazda to rekaks i wyciszenie.
          Za to e36 nawet jak tego nie chcę, no to po prostu muszę je dokręcić na każdym biegu, bo dźwięk jest obłędny a i w zakręt pięknie się układa. Redukcja z międzygazem to obowiązek, a jak pada to jadac z pracy ronda lekkim bokiem,… Tak to wszystko jej wina!

          I jak to dziwić się osobom jeźdżącym bezdusznościami, że są agresywni na drodze? :-)

          1. Tommy 29 stycznia 2015 o 10:42

            Dlatego właśnie tak lubię wskoczyć od czasu do czasu za kierownicę e30 i zwyczajnie się wyluzować – to taka moja benzynowa herbatka z rumiankiem

      2. pio075 28 stycznia 2015 o 09:41

        Myślę, że łatka „buraka i chama w e36” jednak tak łatwo nie zejdzie :D
        Jak to się mówi jedna jaskółka wiosny nie czyni :P

        A tak już nawiązując do kultury – co raz z tym lepiej, nawet w takiej zabitej dechami dziurze jak Kielce zauważyłem, że co raz więcej osób ustępuje, wpuszcza, robi miejsce itp.
        Jeszcze tylko z zieloną falą niektórzy mają problem, ale tego też się nauczą (jest jeden odcinek w CK gdzie takie rozwiązanie działa tylko ludzie jeszcze tego nie ogarnęli) ;)

  7. Konrad 28 stycznia 2015 o 11:16

    Przyznam, że sam czasem późno włączam kierunek. Powód jest prosty. Wrzucam kierunek bo chce zmienić pas na lewy lub prawy, który jest zajęty. Co się dzieje? Nagle wszyscy dojeżdżają pod sam zderzak auta znajdującego się przed nimi. nie zostaje nawet pół metra odstępu. Nikt nie chce wpuścić! Ja takie zachowanie nawet rozumiem. Wielu kierowców specjalnie jedzie do samego końca pasa wolnego by w ostatniej chwile dołączyć się do pasa całkowicie zakorkowanego.

    1. radosuaf 28 stycznia 2015 o 11:24

      Yyyyy… No bo tak to powinno działać – zasada jazdy „na zamek”…

  8. Motocentrum 29 stycznia 2015 o 11:45

    Trzeba przyznać że inicjatywa jest bardzo ciekawa :)

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *