Zdaję sobie sprawę, że zapewne spodziewacie się tu jakiegoś felietonu poświęconego wyborom prezydenckim i popieraniu tego czy owego kandydata, ale ponieważ w internecie ludzie urządzili już w tej kwestii taką bitwę na stolec, że aż w amoku zafajdali mi maskę w bordowej (mina poślizgowa znajduje się idealnie pod kablem którym płynie internet – stąd moje podejrzenia) stwierdziłem, że najlepiej będzie jeśli opowiem jednak o czymś, o czym mam tak naprawdę jakiekolwiek pojęcie.
Ponieważ jednak dwudniowe poszukiwania tematu, w którym mam do powiedzenia coś mądrego nie odniosły skutku, postanowiłem opowiedzieć Wam dziś trochę o skrzyniach biegów.
No bo tak – nie wiem czy pamiętacie czasy kiedy automaty były niewiele bardziej kumate niż stróż w pobliskim zakładzie produkującym beton ale jeśli podobnie jak ja mieliście okazję jeździć jakimś starym Audi rocznik 81, albo też pełnoletnią beemką pozbawioną skrajnego, lewego pedału to wiecie na pewno jak to wtedy działało.
W obudowie skrzyni siedziała sobie jakaś sztuczna inteligencja o futurystycznym imieniu „Automatic”, która to w założeniu miała być szybka jak pocisk i precyzyjna niczym masturbacja neurochirurga, a okazała się krzyżówką delikatności zagęszczarki do betonu i temperamentu martwego owczarka niemieckiego.
Kiedyś moi rodzice mieli stare Audi 100 avant w automacie i pamiętam, że kiedy gdzieś jechaliśmy to zanim bieg zmienił się z dwójki na trójkę byliśmy już z reguły na miejscu. Piłując wcześniej przez pół miasta z wykręconymi pod czerwone pole obrotami bo Pan automatic nie mógł odnaleźć książki i opisu tłumaczącego co ma robić kiedy gość siedzący na fotelu kierowcy wdusza gaz w podłogę.
Hmmmmmmmmm… przeeeeepustnica jeeeest otwartaaa… hmmmmmmmm…
Spis treeeeści… gdziee to byyło… hymmmmmm…
Dlatego też, pamiętając doskonale ten wigor pensjonariusza geriatrii oraz wyrażane w litrach na sekundę spalanie przez wiele, wiele lat unikałem automatów jak ognia. Nawet haratając w Gran Turismo na moim wysłużonym PS2 wykręcałem sobie kciuki zmieniając biegi ręcznie za pomocą ustawionych idiotycznie guzików, bo wybranie skrzyni automatycznej uważałem za jakąś skrajną profanacją.
Aż takim byłem manualnym konserwatystą.
Muszę przyznać, że nie zmieniało się to przez długie lata – po otrzymaniu prawa jazdy z głupkowatym uśmiechem na ustach celebrowałem krótki skok sprzęgła, możliwość strzelania z lewego pedału w celu zerwania przyczepności czy wchodzenia w szybki łuk na przegiętej wyraźnie redukcji. Czasami wpadając maluchem w dwójkowe nawroty zbijałem biegi przy tak absurdalnych prędkościach, że pojawiające się wraz z hamowaniem przeciążenia trwale zniekształciły mi głowę.
Mój idiotyczny wyraz twarzy to nie geny.
To mój Fiat 126p.
Później jednak coś się zmieniło. Emerytalno-rentowe dotąd automaty zaczęły niespodziewanie odrabiać straty. Robiły się coraz szybsze, sprytniejsze i bardziej ekonomiczne, aż w końcu nastał dzień, gdy po raz pierwszy zamontowano automat do modelu skrajnie sportowego – i okazał się on szybszy niż jego ręczny odpowiednik.
Coś pękło.
Obecnie skrzynie automatyczne korzystają z systemów dwusprzęgłowych, a czas zmiany przełożeń jest tak absurdalnie krótki, że nie wyraża się go już w fazach księżyca, jak miało to jeszcze miejsce w latach 80-tych. Teraz używa się do tego tych jednostek, którymi Ferrari opisuje wszystkie cechy swoich modeli, nie wyłączając nawet koloru.
Włosi zapisują to chyba jako ms i jak mi się zdaje chodzi im o michaeleschumahery.
I teraz co się w związku z tym dzieje – jeśli wejdziecie dziś do dowolnego salonu samochodowego oferującego modele z maską dłuższą od przedziału pasażerskiego, to jest niemal pewne, że będziecie mogli wybrać najdroższą i najmocniejszą wersję samochodu i bez zająknięcia otrzymać do tego automat.
Pomyślcie, że jeszcze jakieś 30 lat temu każdy sprzedawca, za pytanie o wersję sportową z automatem mógł Was za to zastrzelić – i najprawdopodobniej uniknąłby kary.
Co więcej – współcześnie istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że jeśli na imię macie na przykład Robert, a na nazwisko Lewandowski (w związku z czym weszli byście do takiego salonu nie dlatego, bo mieliście akurat dostarczyć tam jakąś paczkę), wybieralibyście właśnie wersję z automatem.
I co jest najbardziej szokujące, nie byłby to wcale zły wybór.
Pomyślcie sami – nie dość, że automat będzie zmieniał biegi szybciej niż onanista z padaczką, to na dokładkę nie będziecie musieli trzymać nogą twardego sprzęgła podjeżdżając po centymetrze w zakorkowanej stolicy. W efekcie nie umrzecie na zakrzep z tętnicy udowej, a jeśli codziennie dojeżdżacie do pracy w centrum to po roku wasza lewa noga nie będzie wcale wyraźnie większa od tej prawej.
Nie będziecie mieli więc problemu z kupnem spodni.
Doszliśmy do etapu, w którym wybór pomiędzy skrzynią manualną a automatem ogranicza się już w zasadzie tylko do tego jak bardzo lubicie mieć możliwość zabawiania się ze sprzęgłem – wplatania w przyspieszenia subtelnych wysprzęgleń, ruszania z lekkim uślizgiem, zmiany biegów z międzygazem i tak dalej.
I oczywiście sięgania prawą dłonią do gałki za każdym razem kiedy zobaczycie przed sobą jakiś wyjątkowo rubasznie wyprofilowany zakręt.
Z resztą – dziś z powodu rosnących wartości momentu obrotowego nawet skrzynie manualne zaczynają zachowywać się jak automaty. W moim 328 mam już na tyle rezerwy momentu, że przy odrobinie sprytu jestem w stanie przejechać praktycznie całe miasto na trójce – bez sięgania do drążka zmiany biegów. A weźcie pod uwagę, że wartości jakie osiąga mój silnik są już dziś typowe dla miejskich pierdziadełek z kolorowymi plastikami, a nie wozów typowo sportowych.
Jeśli o mnie chodzi, to kupując sportowy wóz z pewnością wybrałbym skrzynię ręczną.
Z drugiej strony, poważnie rozważałem zamontowanie do e30 starego, archaicznego automatu – tak, żeby można było klimatycznie i bez pośpiechu poruszać się nim po mieście, a lewą nogą dłubać sobie w tym czasie w nosie. Albo wystawiać ją przez okno. Albo trenować jednonożnego moonwalka. Z resztą – sami rozumiecie.
Chyba się starzeję…
Dopiero jeżdżąc automatem zauważyłem, jak dużo energii marnuje się na zmienianie biegów. I w mieście, i w trasie. I ja już manualnej skrzyni nie chcę.
Kiedyś jechałem sobie na Chorwację Mercedesem GLK w automacie i przyznam szczerze, że już po godzinie zaczynało mi się trochę nudzić – wygodne to, nie ukrywam i jechało się przyjemnie ale jakoś kurde czegoś mi brakowało.
Coś jakbyś dostał poszedł do restauracji na rewelacyjnie smaczną kolację – idealnie wysmażonego stejka, pieczone ziemniaczki, do tego trochę zieleniny, doskonałe czerwone wino, jakiś deser na gorącym cieście…
Ale ktoś zapomniał dać Ci do tego widelec.
W mieście automat – mjut, nie ukrywam. Czasem brakowało mi trochę tej żonglerki i skurczów w lewej nodze ale na dłuższą metę w podjeżdżaniu w korku automat jednak bije manuala na łeb – dlatego właśnie zastanawiam się nad przerobieniem wąskiej pod automat.
Kto nie jeździł nowoczesnym automatem, nigdy nie powinien na automat psioczyć. Jeszcze kilka lat temu automat był wolniejszy od manuala, do tego więcej palił. Teraz spalanie jest identyczne, a automat szybszy do setki. Jedyne co ciężko automatem zrobić, to rozbujać auto, kiedy utknie w śniegu. Ale da się przeżyć :)
Przyznam bez bicia, że byłem zaskoczony tym jaki progres zrobiły w ostatnich latach automaty. A jeszcze te piętnaście lat temu wróżyłem ich wyginięcie.
Dlaczego nie da się rozbujać? mam nawet w instrukcji wprost napisane jak to robić przy swojej skrzyni ;)
ps. akurat dzisiaj mnie naszło aby rzucić okiem na materiały na temat skrzyni i paczam a tu Prentki na ten sam temat napisałeś ;) w kilka setnych sekundy s-tronic przełącza na wyższy bieg… kilka czyli np. 0,05 sek… ryje beret :) a to nie jest najszybsza skrzynia, Ferrari ma jeszcze szybsze…
Patrz – jakiś przekaz podprogowy normalnie – bliźniaki czterojajowe czy coś… ;)
Dla mnie to jest niewyobrażalne jak w stosunkowo krótkim czasie te skrzynie ewoluowały z tempa pracy charakterystycznego dla Pani w okienku do jakichś milisekund. Szok.
Jeżeli chodzi o auto do zabawy – tylko manual. Ciekawe daily z mocniejszą motorownią – tylko manual. Dupowóz do kulania się po mieście i korkach – automat.
Z grami video miałeś to samo co ja :D
Ja automata bym sobie nigdy nie kupił. Miałem okazję jeździć takim archaicznym tworem (i to nie z początku lat 80-tych a końcówki 90-tych) spiętych z 3-litrową jednostką mercedesa i 4×4 i… to była masakra.
Przesiadłem się do Skody z DSG (jednym z pierwszych chyba, 2005r.). Przebieg 400k- „padaka będzie, to się remontuje po 200” mówię. Jazda? Gładziutka, precyzyjne zmiany biegów, inteligjentnie dobiera obroty do obciążenia (tylko raz się zdarzyło, że przeciorała biedne 1.9 TDi pod czerwone), redukuje tak dokładnie, że zastanawiasz się czy przypadkiem nie zwinęli Ci półosi. I to wszystko bez żadnego remontu po drodze- 400k natrzepane na wymianach oleju.
Powtarzam- nie kupiłbym. Z pożyczonego da się czerpać trochę przyjemności.
Szczególnie kiedy właściciel śpi na fotelu obok :D
Temat jest prosty i już wcześniej wytłumaczony. Manual do zabawy, fura stricte o nastawieniu ‚daje fun z ugniatania’, taki np kaszlak. Automat do wszystkeigo innego. Daily, klasyk o niesportowym charakterze etc etc. Ciul mnie strzela, że nie mam teraz pod butem automata ;)
Tommy, co do mulastości automatów – dobrze zachowany stary automat, w którym olej był wymieniany kiedy trzeba, podciśnienia są na miejscu, a kickdown jest ustawiony zmienia biegi dokładnie wtedy, kiedy chcesz, redukuje o ile chcesz etc etc. Tylko trzeba nauczyć się wydawać mu polecenia ;)
Jeśli tresura takiego automatu poszłaby mi tak dobrze jak w wypadku mojego psa to najprawdopodobniej na pierwszym skrzyżowaniu moje E30 nasrałoby pod latarnię, natrąbiło na walającą się po poboczu reklamókę, a potem pogoniło w amoku za jakimś Fordem Puma ;)
Miedzygazy to już automaty od paru ładnych lat robią same, z tego co kojarze to już nawet stare i słabe SMG z BMW redukowało z miedzygazem w eMkach.
Jeśli automat to tylko dwa sprzęgła, sprawdziłem jak to działa w m3 e92 skrzynia DKG i zwykłe skrzynie nie mają podejścia :) są szybkie ale nie aż tak jak dwa sprzęgła. Do tego fajne możliwości zmiany ustawień takiej skrzyni czy ma wrzucać biegi lekko i przyjemnie czy brutalnie kopać po plecach.
Międzygazy w automacie brzmią fajne ale chyba jednak za bardzo cenię sobie swój współudział w takich akustycznych orgietkach ;)
Bezsprzecznie skrzynia automatyczna to wygoda, tylko gdy zmienia biegi tak jak chcemy. Nie lubię gdy coś decyduje za mnie na jakim biegu mam jechać. Gdyby była możliwość w każdej chwili zbicia biegu ręcznie i sterownik byłby dostrojony do moich preferencji (lub miał kilka opcji typu eko, normal sport) to ok. Inna sprawa, że większość skrzyń automatycznych to tak naprawdę skrzynie ręczne zautomatyzowane, ze sprzęgłem mechanicznym (DSG, PDK itp.). Wymiana sprzęgła w takiej dwusprzęgłowej skrzyni to koszt 3-4 krotnie wyższy iż w manualu, nawet z dwumasą. Pytanie kogo na taki luksus stać. Na pewno nie przeciętnie zarabiającego Polaka. Pomimo tego coraz częściej myślę o aucie z automatem do jazdy po mieście. Pod warunkiem że stare 3coupe w manualu zostanie w garażu.
oczywiście, że jest możliwość zbicia biegu ręcznie w każdej chwili, czy to drążkiem czy manetką… nic nie trzeba przestawiać, po prostu jedzie się w automacie, klika manetką i od razu redukcja… tylko… tylko w praktyce tego się nie stosuje bo tak naprawdę nie jest to zbyt wygodne bo lepiej po prostu nogą odpowiednio operować… ja menetki dotykam tylko na torze i też nie zawsze bo nie ma takiej potrzeby…
teoretycznie sprzęgła nie powinny się zbyt szybko wymieniać, nie ma takiego tarcia jak przy manualu… sprzęgła automatów powinny wytrzymywać o wiele dłużej niż manuali choć w praktyce różnie z tym bywa…
Prawda jest taka, że w 95% automatów manetki przy kierownicy służą tylko i wyłącznie do pozowania przed kumplami na Kubicę ;) Innych wartościowych funkcji nie stwierdzono
Mam w domu tak:
e30 2.4td z manualem
e36 1.6i z automatem
Do miasta automat super opcja, żeby się pobujać po krótkich trasach ok. Ale żeby tym się fajnie jechało na dłużej trasie to nie powiem. Wolę machać lewarem w E30, ze względu na zakręty i na to że zmieniam biegi w innych momentach niż automat i mam wrażenie że robię to lepiej.
Ale nie powiem, na trybie sport z tego M43B16 wychodzi diabeł, nawet hamuje silnikiem przy zwalnianiu i odpuszczaniu gazu żeby się zaraz nie musiała „zastanawiać” czy chce przyspieszyć czy nie. Mam ten zapas „mocy”
Minus taki że pali ok 1l-1.5l więcej.
Szukam teraz dla siebie E39lub E90 z 3.0d. Z przyczyn spalania myślałem o manualu, a tu zdziwienie. Wersje z manualem wg użytkowników palą więcej niż automat który jest już bardziej inteligentny.
Jeździłem kilkoma autami które miały fajne automaty, np multivan miał świetną skrzynię, w audi rs4 też nie było źle, za to w zeszłym roku przez tydzień miałem wątpliwą przyjemność jeździć Kią sportage 2014. 2.0d AWD i automat. Topowa wersja wyposażeniowa. Nie dość że w mieście paliło to 12-13l to się tak gubił że masakra. Szukał biegów, nie wiedział czy redukować czy nie. Nie reagował na kickdowna nieraz, na prostej nagle mu się chciało zrzucać biegi i potem szybko wracać do wysokiego, mimo że nie ruszyłem nawet nogą na pedale gazu.
Odwdzięczył się dopiero na autostradzie do warszawy, spalanie zeszło do ok 7l (komputer) i się przyjemnie jechało, miło redukował przy wymijaniu tirów i przyjemnie się rozpędzał. Czar prysł po wjechaniu do miasta, Operując lekko pedałem żeby płynnie jechać, skrzynia szarpała i auto wyrywało do przodu jak mu się nagle bieg zredukował.
Generalnie syf.
A ja bardzo sobie chwalę manualną skrzynię biegów. Już jako dziecko grając w Colina wybierałem manuala zamiast automatu.
Dopiero od 2 lat jeżdżę na automacie i też początkowo patrzyłem sceptycznie na ten „wynalazek” (a żaden ze mnie samochodowy specjalista), zawsze automat kojarzył mi się z babami (sorry Panie) albo nie do końca rozgarniętymi Amerykanami, którzy nawet skrzynie w samochodzie muszą mieć automatyczną bo inaczej nie ogarną. No i cóż, dołączyłem do tego grona i jakoś tak.. nie tęsknię nawet bardzo mocno za manualem. Wygoda, oszczędność i.. wrodzony leń, sprawiły że polubiliśmy się z automatem. Więc wcale się nie dziwię (teraz), że powoli wsadzają je wszędzie.
A ja nie lubię automatów, niezależnie jak dobrych, jak szybkich. Nie ważne ile mają biegów, sprzęgieł, elektroniki i co tam jeszcze mają wewnątrz. NIe dla tego że są nowe, nie dla tego że jestem starym purystą zakochanym w starych klamotach do lat 90tych… NIe lubie ich tak samo jak systemów automatycznego parkowania, niewyłączalnych systemów typu esp itp.
Nie lubię ich dla tego, że wyręczją mnie w tym co powinno należeć do moich obowiązków – w kontrolowaniu maszyny którą prowadzę. Jeszcze trochę i auta będą autonomiczne, całkowicie wyręczając kierowcę z obowiązku myślenia. Gdy do tego dojdzie, to termin „kierowca” będzie poważnym nadużyciem, bo systemy sprawią że będzie się jedynie użytkownikiem.
Lubię myśleć o sobie jako o kierowcy, pomimo że nie jestem jakiśtam superdriver, ale mam władzę nad maszyną i to mnie cieszy. Sam mogę decydować czy chcę piłować przez miasto na 1ce, czy giać korby i orać panewki ruszając z 5tki. Mogę jechać jak lubię zależnie od nastroju… Poprostu jestem panem maszyny, nie na odwrót.
Automat to dobra rzecz, tylko później trudno przesiąść się na ręczną
Hee. Bardzi ciekawy artykuł. Szybko się go czyta ;)
Nawiązując jednak do automatu, to hmm… Nie umiem się jakoś do niej przekonać, ale patrząc na te zakorkowane ulice (dojazd do pracy, domu, na zakupy), to rzeczywiście staje się męczące…
Za kilkanaście lat takie wersje będą pewnie o wiele bardziej popularne.
A wszyscy nadal gadają, że automaty starsze dużo palą. A wuja. Trzeba zrozumieć tą skrzynie, wejść w jej umysł :P Stary merc W124 pięknie to pokazuje. Baaa, spalanie jeszcze mniejsze było, bo nie było takiej zabawy z dzidowania, więc ty jeździło się normalnie i dbało by dobrze przerzucał. :v
Tak to już jest, że najwięcej do powiedzenia mają Ci, którzy nie mają żadnej wiedzy na dany temat – w tym przypadku o skrzyni automatycznej, najwięcej krytyki słyszałem od osób które nigdy takiego rozwiązania w swoim aucie nie miały.
To taka typowa przypadłość polskich forów motoryzacyjnych ;)
Bardzo mi się spodobał ten artykuł. Kiedyś byłem nastawiony tylko i wyłącznie na skrzynię manualną i nikt mnie nie mógł przekonać do automatu. W dzisiejszych czasach według mnie automaty są dużo bardziej wygodniejszym rozwiązaniem. Wiadomo że wszystko zależy od modelu samochodu, tak jak piszesz kupując sportowe auto warto mieć skrzynię ręczną. W sportowym samochodzie przy skrzyni biegów manualnej będą większe emocje, fajda z prowadzenia takiego samochodu.
Lubię czytać twojego bloga, lubię świadomych motoryzacyjnie gości, podzielam większość twoich poglądów i wrażneń.
Ale!
Nie zgodzę się, że stare automaty były gorsze od nowych.
Jeździłem:
BMW e24 m30b35
Mercedes W124 coupe
Mercedes Viano 2006 3.0 V6
Lincoln Zephyr 2006 3.0 V6
Chrysler Voyager V6
Volvo V40 T4 267KM 2000r.
Volvo XC90 R6 3.0
Chrysler 300M V6
BMW e38 m62
Opel Omega B
poznałem się również na automacie Lexusa.
Więcej grzechów nie pamiętam, a było tego na pewno więcej.
najszybciej bieg redukowały skrzynie w… e24 i v40! nieco wolniej reszta niemców, ale najgorsze zamulacze to w moim odczuciu hamerykańskie automaty (biorę pod uwagę jedynie czas reakcji i żwawość redukcji przy bucie, nic więcej). Pracowałem również przy starych prawdziwych amerykańcach, niektóre z nich też miały automat i to z lat 60/70tych – nie jeździłem tym osobiście, ale z tego, co wiem – były również lepsze niż ich dzisiejsze skrzynie.
Moim zdaniem jakość skrzyni nie tyle zależy od rocznika, co od pochodzenia.
NIEMCY:
Automat przypięty do m30b35 w e24 to istny skurrwysyn, jeśli porównać go do całej reszty, z którą miałem do czynienia. Nie zdążysz docisnąć do końca, a już jesteś dwa biegi niżej, twarz odkleja Ci się od czaszki, a fotel łamie kręgosłup w trzech miejscach. Dodam, że to auto stało pięć lat bez ruchu i miałem zaszczyt w takim stanie przegonić w nim pająki.
STANY:
Wciśnij gaz we w miarę nowym Lincolnie, Chryslerze (nawet w wyższych modelach) i co? skrzynia ma dylemat – redukować, czy nie… trwa to naprawdę wieczność.
zdecydowanie szybszy jest automat w mercu Viano z tego samego roku. Jeszcze lepsze są w beemkach, a im starsze, tym doskonalsze i precyzyjniejsze. pomijam takie wynalazki jak DSG i ogólny komfort zmiany biegów, tutaj oczywiście nowsze mają plusa od ludzi, którzy nie lubią dostawać kopa w dupę od swoich samochodów.
Może inaczej sprawa ma się w supersamochodach, niestety nie było mi dane jeździć ferrari, ani niczym innym tego pokroju, jednak dziwi mnie fakt, że mimo iż czerpiemy podobnie nierozsądną ilość wrażeń z jazdy czterema kółkami, to te wrażenia są tak odmienne.
Jak to jest?
Nadal chyba jest więcej przeciwników automatycznych skrzyń biegów niż zwolenników. No ale każdy jeździ tym czym lubi :)
@kacper – wg. mnie aktualna tendencja bardziej przemawia za automatami. Inna sprawa że polski rynek motoryzacyjny jest dość specyficzny. Ja osobiście wolę automatyczną skrzynię biegów. Pod warunkiem że nie sprawia problemów, ale o to trzeba odpowiednio wcześniej zadbać.