Ostatnio siedząc sobie w fotelu i zastanawiając się nad tym, czy ten wolny wieczór powinienem spędzić na oglądaniu programu o tym jak produkuje się wiaderka (pod względem fabuły i akcji bije na łeb większość produkcji polsatu jeśli chcecie znać moje zdanie), czy też może polikwidować trochę bardzo niegrzecznych rosyjskich terrorystów za pomocą mojego xboxa, trafiłem przypadkiem na nową reklamę Skody, w której występuje pewien niepokojący gość wyglądający mi na tego pasywnego członka jakże modnych ostatnimi czasy „homoseksualnych relacji partnerskich”.
Albo przynajmniej hipstera, który jest na tyle niedorobiony, że nie potrafił znaleźć nigdzie wystarczająco hipsterskich ciuchów, co potwierdzał by fakt, że postanowił on założyć tak komiczne spodnie.
Pomijam już ciąg dalszy o przesiadce do kombi – skupmy się na pierwszym etapie tej radosnej motoryzacyjnej przygody.
Przede wszystkim nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak normalny, młody mężczyzna mógłby cieszyć się z faktu, że jeździ zieloną, tandetnie wykonaną Skodą z motorkiem rozmiarów paczki fajek, przypominającą na dokładkę połączenie skrzynki na listy z tarką do sera wprost z katalogu Ikea.
Poza tym nie wiem czy zwróciliście na to uwagę, ale gość zmienia biegi z taką techniką, że można odnieść wrażenie, iż wolny czas spędza on wyłącznie na biciu swojego chłopaka za pomocą prawych prostych i okazjonalnym mieszaniu betonu.
To nie sceny pościgu z lat 80-tych!
Prowadząc w ten sposób wyglądasz jak skończony idiota ty hipsterski imbecylu!
Co więcej – gdyby coś takiego miało się przytrafić mnie (samochód znaczy się, nie mieszanie betonu), zabunkrowałbym się pod moim łóżkiem i gryzł po rękach każdego przedstawiciela z Mlada Boleslav, który byłby na tyle głupi, żeby próbować mnie stamtąd wyciągnąć.
Całej kampanii Skody przyświeca hasło „Nowy jest lepszy” i w mojej ocenie jest to jeden z najbardziej nietrafionych tekstów w historii.
Zaraz po „lepiej poszukajmy czegoś z napędem na przód” i „stawiam wszystko na Najmana”.
Pomyślcie sami – mało, które hasło równie dobrze oddaje realia współczesnego, trącącego tandetą i najmroczniejszymi aspektami produkcji masowej konsumpcjonizmu. Ten slogan może i sprawdza się w wypadku papieru toaletowego ale jeśli chodzi o samochody to jedynym segmentem rynku, w którym ma jakiś sens jest klasa sportowa albo segment premium
Bo chyba tylko i wyłącznie w kategorii wozów typowo sportowych i luksusowych kolejne generacje modeli faktycznie przewyższają pod wieloma względami swoje pierwowzory. Tymczasem Skoda stara się przekonać mnie, że nowe Citigo wykonane z resztek jednorazowej zastawy stołowej i mchu, posiadające osiągi na poziomie martwej świnki morskiej i stylistykę przywodzącą na myśl wnętrze mojego piekarnika jest rozwiązaniem znacznie lepszym niż używany samochód, który do setki, w przeciwieństwie do skrzynki na listy nie przyspiesza w czasie wyrażanym w miesiącach.
Citigo to chłam.
To jeden z najbardziej gównianych pomników współczesnego świata zatraconego w obniżaniu kosztów, unifikowaniu rozwiązań, stylistyki i akceptowaniu coraz to bardziej absurdalnych unijnych wytycznych.
To zaledwie cień prawdziwego samochodu.
Czterokołowa interpretacja wyposażonego w pedały motoroweru.
A mimo to, ktoś w hipsterskich okularach pracujący wśród tej bandy bezmózgich idiotów z marketingu ma czelność włazić w mój telewizor, a następnie mówić mi, że to zielone ucieleśnienie współczesnego syfu jest lepsze niż mój samochód.
A rafalala Ci w…
Pomyślcie sami. Reklama mówiąc w dużym uproszczeniu ma namawiać młodych ludzi do tego, żeby zamiast cieszyć się podrasowanymi Hondami albo starszymi generacjami tylnonapędówek wyposażonych w dwustrefową klimatyzację i 200 konne silniki, weszli do salonu, a następnie podpisali papier, który sprawi, że będą musieli płacić co miesiąc kilkaset złotych za możliwość robienia z siebie pośmiewiska i przemieszczanie się po mieście w atmosferze wstydu i hańby z prędkością schodzącego paznokcia.
We wnętrzu przypominającym z grubsza kabinę półciężarówki sprzedawcy jarzyn.
Z ciekawości policzyłem ile kosztowałaby mnie taka Skoda – za totalnie gołą wersję z silnikiem o potwornej mocy 60 koni mechanicznych musiałbym płacić ponad 750 zł miesięcznie. Przez 4 lata. Gdzie po tym czasie jej wartość spadła by już o ponad więcej połowę, a samochód nadal nie byłby mój.
Cena z reklamy z malutkim „od” na początku jest realna tylko gdy wóz spłacicie w dwa tygodnie i dorzucicie wkład własny w wysokości 80% wartości. Poza tym gdybym chciał ten „samochód” zatrzymać, po 4 latach musiałbym go jeszcze wykupić.
Nawet gdybym kupił stare BMW albo Hondę za 10 tysięcy, a potem przez 4 lata wydał na ich odbudowę i obsługę prawie trzy razy tyle to i wciąż wyszedłbym na tym lepiej niż na tej zielonej skrzynce na listy. Gdybym szperał w allegro w okolicach rocznika 1980 to dzięki wzrostowi wartości pewnie jeszcze bym na tym zarobił.
Nie dziwię się, że ta kampania jest adresowana do ludzi, którzy są tak głupi, że nie potrafią nawet kupić normalnych spodni.
Nowe jest lepsze?
Dzięki, ale wolę dwudziestoletnią szkocką niż siki z plastikowej butelki.
Rocznik 2014.
Tommy,
100% racji. świat schodzi na psy (nie obrażając tych ostatnich), motoryzacja na wynalazki typu „citigo”. Nic dodać, nic ująć. Tylko jakoś tak smutno się robi…
Nie mam żadnych wątpliwości, że nowy jest lepszy.
Dla Skody.
Marketingowcy muszą sprawić, by pewne osoby uwierzyły, że właśnie tak jest.
A starsze auta trzeba jak najszybciej usunąć z rynku zanim ludziska się kapną, że w wielu przypadkach są lepiej zrobione od nowych.
Mechanizm analogiczny do „Etyki żarcia” opisanej przez Rafała tu:
http://rafalkosik.com/etyka-zarcia-2
…ach, co za czasy :(
Są po prostu ludzie, którzy wolą nowe auta (ja też jeżdżę 20-letnim BMW), znam osobiście takich, dla nich ważne jest żeby auto było bezawaryjne. Stylistyka i jakość wykonania schodzą na dalszy plan bo i tak auto w środku i na zewnątrz przez 362 dni w roku jest tak zasyfione, że nie robi to różnicy.
Wszystko zależy od indywidualnego podejścia, jeden potrzebuje bezawaryjności i gwarancji, drugi lubi auta ;)
Kuba – ja to w pełni rozumiem. Już się z tym światem pogodziłem. Strasznie wkurzył mnie jednak sam wydźwięk kampanii (co jak co, ale „Nowy jest lepszy” w mojej ocenie znaczy to samo co „Tommy, twój samochód to złom”).
Poza tym sama kampania zupełnie przekreśliła w moich oczach Skodę jako producenta samochodów (nawet pomimo paru odważnych epizodów z motorsportem). Właśnie za to przedstawianie samochodu jak pary nowych skarpetek. Zero pasji. Zero emocji. Zero stylu. Zero pozytywnych cech. Cena. Awaryjność. Kalkulacja. Nowy lepszy.
Beżowe spodnie.
Witajcie w przyszłości.
Pfff, nic nie mówi „twój samochód to złom” tak jak ulotka, od firmy typu „kupię każde auto” :P Wczoraj taką mi podrzucili za wycieraczkę. To dopiero boli… idę go umyć… hlip…
Dwa razy taką dostałem…
Raz w Fordzie kiedy pojechałem na zakupy świeżo po skończeniu jego remontu… Poczułem się doceniony jak diabli ; }
to pomyśl jak ja się poczułem, kiedy pare la temu zajechałem na szrot po jakąś pierdołę do golfa (rocznik ’92), a tam słyszę, „o, Golf GT, prawdziwa gratka, chcielibysmy takiego…”
cholernie poczułem się dowartościowany tym, ze na szrocie marzą, żeby dorwać takiego golfa jak mój ;D
Tommy,
Jesteś mistrzem :D czytam od jakiegoś czasu Twojego bloga i każdy wpis jest mega ciekawy !! Mało takich blogów bo albo spotykamy analfabete albo kogoś kto opisuje na blogu że dziś posprzątał w domu i właśnie idzie robić obiad :)
Co do Szkody to niestety ale są w Polsce ludzie którzy je kupią i będą się cieszyć bo mają „nowe auto” o ile to nazwać autem możemy :)
Pozdrawiam Piet :)
Stary – gdyby te moje chaotyczne i nieskładne wypociny zobaczyła nauczycielka od polskiego to jestem pewien, że dostałaby ataku padaczki… ;}
Nie 2014 tylko zeszła środa ;)
Się rozgadałem :D
Co zadziwiające ta sama firma potrafiła reklamować się fantastycznym spotem Tour – Tortour, czy też polskie Moc – Emocje
https://www.youtube.com/watch?v=inxqIa8jgA4
Który zdaje się być zaprzeczeniem idei omawianej przez Ciebie reklamy, a który spowodował że po zobaczeniu go byłbym gotowy jeździć tym fajnym samochodem z pióropuszem i strzałą na masce – niestety reklama się kończy i trzeba wrócić do rzeczywistości. Ale muszę przyznać że nawet ta minuta w rzeczywistości gdzie Skoda jest ciekawym samochodem to niesamowity popis ze strony tej marki.
Co do „nowe jest lepsze” pełna zgoda – także nawet nie ma co polemizować
tobikon – co więcej, ta sama firma trochę lat temu nie mając w zasadzie większych doświadczeń z rajdami wystawiła rajdową Octavię i Fabię w cyklu WRC, a potem dzielnie przyjmowała na klatę wszystkie związane z tym szaleństwem kopniaki (co więcej – Octavia WRC była nawet moim ulubionym wozem w starym dobrym VRally 2 na psx).
Naprawdę ich za to lubiłem, jednak obecne trendy w ich podejściu do samochodów i ich promocji zwalają mnie z nóg (niedawno w gazecie motoryzacyjnej o żelach pod prysznic i maszynkach do golenia trafiłem na artykuł sponsorowany o nowej Octavii kombi – po dwóch zdaniach tego PR-owego bełkotu o schowkach i ergonomii prawie zwymiotowałem na mojego psa).
popieram w 100% tommyego
Ogólnie mam wrażenie że Skoda schodzi z ścieżki znanej i lubianej przez m.in. Polskich kierowców. A z wiekiem i ilością aut jakie sprzedają (czyli zapewnem udziałem hajsu jaki wkładają do VAGa), starają się nimi zarządzać nie jako tanią marką, taką o, z boki, tylko chcą zrobić z niej coś więcej, nie wiedząc że tym samym zabiją wszystko to co zbudowało jej popularność.
Sprawdzone rozwiązania – było doskonałe
Simply CLever – niech będzie że po angielskiemu, bo idziemy do przodu, 16v i takie tam.
A teraz już nie ma nawet silnika do zagazowania! Nowa Superb wygląda paskudnie, wszystko w myśl – nowe, lepsze. Prestiż kurna!
Chyba mamy Tommy problem… Od x lat sobie mówiłem „nigdy nie chciałbym jeździć E36, brzydkie, bez sensu, burackie”. Odkąd zacząłem oglądać fotki do Twoich wpisów na których znajduje się E36 jakoś zacząłem zmieniać zdanie co do tego auta. No i tak jakoś wyszło, że tydzień temu kupiłem sobie w formie „auta do grzebania” właśnie e36 i cóż… Od tygodnia dzień w dzień mam mega radochę grzebiąc sobie przy niej po godzinach ;p Powiem więcej, na co dzień jeżdżę Mazdą RX-8, ale ostatnio jakoś wolę e36 ;p badum tsss ;p
A nawiązując do wpisu – stare ma w sobie „to coś” co bardzo pociąga, nowe jeździdełka już tego nie mają.
Stare ma to coś, że jak fachura z pupy coś zpierdzieli, bo czasami samodzielnie czegoś nie można wymienić (czas, czas, czas i jeszcze raz miejsce) to potem można się spiąć i mu to wytknąć (po samodzielnym rozgrzebaniu). Resztę jesteśmy w stanie z przyjemnością i odrobiną wysiłku zrobić samodzielnie.
No i klimat, sentyment :) na pewno dla wielu stare bety to burakowozy, albo stare raszple, ale generalnie kojarzą się dla ludzi 25+ miło bo z tym czymś :P
Jest coś takiego w tych staruszkach. Drugie auto w domu to Scenic 2012. Zawsze wybieram e36 i nie chodzi tylko o motor, bo w korku też wolę stać w beemce ;)
Hubert – stare samochody są trochę jak stare jeansy. Są powycierane, mają kilka dziur i zadeptane końcówki nogawek, ale w zdecydowanej większości wypadków i tak wolisz założyć je, a nie pachnące nowością spodnie leżące w szafie.
A to dlatego, że te stare po prostu są do Ciebie lepiej dopasowane. Czujesz się w nich naturalnie, znasz historię każdej dziury i plamki krwi, a sam materiał z biegiem lat nabrał takiej przyjemnej w dotyku „miękkości”. Swego rodzaju szlachetnej „patyny”.
Zestarzał się razem z Tobą.
Tak właśnie patrzę na moje E36. Wiem, że to stary samochód. Wiem jaką ma reputację, wiem, że jest wiele szybszych czy lepiej prowadzących się modeli, a pod względem spalania przebijają go już nawet nowoczesne ciężarówki.
Ale to kawałek mojego życia i wsiadanie za kierownicę jest takim samym, uwielbianym przeze mnie rytuałem jak picie aromatycznej kawy w ogródku w niedzielny, letni poranek.
Uwielbiam gnoja bezgranicznie.
Życie to szereg codziennych przyjemności. Samochód powinien być jedną z nich.
Tommy nie spinaj:) Im chodziło, że nowa Skoda jest lepsza od starej Skody.
PS. Jest jedna rzeczy (udowodniłem w zeszłym tygodniu ze szwagrem) w czym jest lepsza Citigo od sporej części starych samochodów. Ma możliwość wyłączenia poduszki pasażera.
PS2. Czy powyższe to dowód na to, że stałem się troskliwym tatą czy po prostu jestem już stary?
Jesteś już stary :}
Taaa, a Skoda Citigo z LPG? ;) Jednego jej nie można odmówić – ekonomiki. 5L LPG na trasie na 100 km. Jadąc rowerem więcej kasy wydałbym na napoje po drodze ;) Co nie zmienia faktu, że ma się to nijak do np. Z3 3.0 Roadster ;)
No dobra :) resztki jakieś są. Ale wiadome jest że silniki inne niż w tryskiem bezpośrednim są na wyginięciu w VAGu, a co za tym idzie, w Skodzie.
Dlatego jeżdżę 20-letnią Celicą za 3k. Przyjemność porównywalna do tej w nowym Mercedesie. Tyle tylko, że nie muszę płacić 300 tys. Spoko wpis :D
Całkiem w płot, drogi kolego. Robiąc dolewkę (przejechane 1.000 km od wymiany oleju i dopiero pierwsza, w dodatku jakieś 200 ml – każdy właściciel TFSI pęczniałby z dumy, no ale ja mam tylko 25-letniego TS-a) oleju do berliny zauważyłem wczoraj, że prawa strona silnika jest cała usyfiona w oleju (shit, znowu pójdzie kasa), wsiadłem do samochodu i zanotowałem, że uciekło gdzieś podświetlenie zegarów oraz konsoli środkowej, spojrzałem na migającą kontrolkę temperatury płynu chłodniczego (o, padł czujnik) i pomyślałem, że do nowej Alfy wsiadam z mniejszym stresem :).
Teraz wyobraź sobie kogoś, kto nie wie, jak wygląda bagnet do oleju (być może dlatego, że w obecnych czasach to taki luksusowy gadżet, montowany tylko w tak unikatowych pojazdach jak Lada albo Ferrari). On kupuje nową Skodę (jeździ? jeździ – ja tak mam, kiedy kupuję zmywarkę – olewam ilość programów, kształt łopat, wymienność filtrów, pojemność i inne bzdety, które pewnie są ważne dla innych) z wydłużoną gwarancją serwisową, jeździ 4 lata bez wymiany oleju, oddaje do salonu i bierze nową. U sąsiadów szacun, bo regularnie nowy samochód na podjeździe – same plusy. A że nigdy nie poczuje, jak to jest, kiedy wywalisz pieniądze, za które miałeś na emeryturze wypoczywać w Międzywodziu na kompletny układ wydechowy, który sympatyczny Włoch spawał na Twoje zamówienie i teraz Twój samochód brzmi, jak chciał tego jego konstruktor, a nie Włodek, który był poprzednim właścicielem Twojego pojazdu, a wcześniej zapewne Calibry albo Civika z podziurawionym tłumikiem – cóż, on tego nie potrzebuje. Jak ja nowej zmywarki, która zużywa 5W mniej, a program podstawowy trwa w niej 10 minut krócej. I ma bajerancki wyświetlacz.
Stare/nowe, problem oklepany jak benzyna/diesel. Cóż, ja tego problemu nie mam. Nie rozmawiam o samochodach z ludźmi którzy wolą nowe i diesle :P a bardziej serio. Homo samochody były od zawsze. Problem w tym, że tych męskich już się nie produkuje…
Przypomina mi się tutaj polonistka z liceum i jej podku*wienie odnośnie ówczesnej reklamy herbaty Lipton. Leciało to mniej więcej tak: „Jeśli dobry masz gust…”. Jakże ona była wściekła na tą reklamę. „Co to ma znaczyć?” mówiła, „Jeżeli kupię inną herbatę, oznacza to, że mam zły gust?” :) Zgadzam się z Tobą Tommy w 100%. Podobne mam odczucia. Nie będę komentował nt. produkowanych nowych samochodów. Nie chcę mi się nawet o tym pisać. Wiecie co? Zastanawiałem się kilkakrotnie, co by było, gdyby wskrzeszono / na nowo zaczęto by produkować modele e36 albo e34 – w niezmienionej technologii, tak na próbę. Jakby się sprzedawały? Jakby zareagowali ludzie? Może byłby to jakiś ratunek dla tego współczesnego, zagubionego świata? … :)
Kuuuurde chciałbym! :D Nowa E34 z M60B40!!!! Oraz nowe W124 TDT!!! Mesiu jako auto rodzinne do wszystkiego i beta na dynamiczniejsze wypady gdzieś dalej! :D I tak do końca życia razem!
Problem ze starymi samochodami w PL jest jeden-ciężko kupić przyzwoity egzemplarz, jak się samemu dla siebie nie przytarga z zagranicy to 99% szans że będzie cofnięty i to nie mało, lub po dzwonie, albo combo :/ niemniej jednak jak już się trafi coś znośnego, to tak jak tu pisaliście-chce się tym jeździć, bo te samochody z lat 80, 90tych miały duszę, która została obecnie zamieniona na plastik marnej jakości i części z Chin.
A reklama Peugota?
Spada meteor na jednego z mniej awaryjnych aut francuskich, a facet się cieszy, że dostanie rabat na cudo z hdi (obracanie panewek gratis).
I ja kiedy długie godziny leżąc pod swoją E38, myślałem że nowe jest lepsze. Miałem wtedy uwalone smarem ręce po łokcie, a nadgarstki pocięte plastikiem, od nadkoli. Ale kiedy wreszcie wymieniłem wahacze, dwadzieścia uszczelek w silniku, założyłem termostat na adaptrzerze, usunąłem (prawie)wszystkie usterki i przejechałem się ekspresówką w absolutnej ciszy po raz kolejny uświadomiłem sobie dlaczego się tym jaram. Za każdym razem wsiadają w e36 lub e38 jaram się. Jaram się słysząc dzięk rzędowej szóstki lub V8. Jaram się wchodzac do garażu patrząc na klucze. I cholera wiem dlaczego przychodzi mi za to płacić: płacić w częściach.
A nowe samochody: zajebiste stwierdzenie-wybierają je ludzie którzy nie wiedzą jak wygląda bagnet do oleju.(i nie tylko).
http://youtu.be/oa72QNZROmg
Święta prawda. Akurat calkiem niedawno moj kuzyn sprawił sobie nowe auto z salonu, oczywiście w kredycie. Mowa akurat o skodzie:) Nie wiem, czy ze 2 tygodnie minęły, jak mu padło i wylądowało w serwisie. O ile dobrze pamiętam, to zaraz jak je odebrał znow cos siadło:)