Jak niektórzy już wiedzą niejaki Perdo od kilku dni dzielnie pracuje już pod maską mojej fiesty. Tadeusz odwalił naprawdę kawał dobrej roboty…
Ale po kolei.
Silnik oczywiście najpierw trafił na stół. Jak pewnie pamiętacie z wcześniejszych wpisów mniej więcej tak wyglądał po dotarciu do mnie:
Pedro był w naprawdę świetnym stanie (sądząc po wyglądzie wnętrzności miał maksymalnie jakieś 50-70 tysięcy przebiegu) wymagał jednak elementarnych prac jak choćby wymiana starych zimmeringów czy uszczelek czy przerobienia go z wersji gaźnikowej na „ekologiczny” monowtrysk. W skrócie:
Początkowo chciałem zrobić z niego landrynkę w stylu odbudowywanego wcześniej silnika do escorta, który kiedyś opisywałem (o tutaj) ale doszedłem do wniosku, że to nijak pasuje do starego żeliwniaka o parametrach tokarki do drewna. W efekcie wyszło coś co określiłbym mianem „bieda hot-rod” czyli coś co idealnie wpisuje się w moje poczucie estetyki:
Teraz trochę o samej przekładce – tak wyglądała komora po wstępnej rozbiórce osprzętu:
Od razu po demontażu całość trafiła do kompleksowego mycia:
(tak – w tle widać przyczajone za ogrodzeniem BMW i Essiego oraz Ibizę w nowym kolorze)
Ponieważ schnięcie komory i wkładanie nowego silnika pod maskę obyło się bez żadnych zaskakujących zwrotów akcji, wybuchów i urwanych bądź przygniecionych kończyn, w celu zapewnienia należytego poziomu napięcia postanowiłem opowiedzieć Wam trochę o moim śniadaniu (uprzedzając pytanie – to była jeszcze era przed płatkami owsianymi).
A więc tak – piątkowe popołudnie swapowe rozpocząłem od powiększonej kawy rozpuszczalnej bez cukru, oraz sztandarowego elementu wyposażenia mojego garażu, czyli bekonowych chrupek z biedronki:
Następnie zjadłem kanapki z serem i musztardą:
A na sobotnie śniadanie komplet parówek i kanapki z szynką.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że prawdziwi twardziele do jedzenia używają wyłącznie łyżki do opon:
Warto zaznaczyć, że w międzyczasie nastąpił jeszcze nieoczekiwany zwrot akcji i spadł śnieg:
Ale wracając do samego silnika – po zamontowaniu pod maską wyglądało to mniej więcej tak:
Musiałem jeszcze powalczyć trochę z dorobieniem niektórych uszczelek (to naprawdę trudne jeśli ma się łapy jak u goryla) ale ostatecznie udało się złożyć wszystko do kupy.
Silnik jest zalany półsyntetykiem, pracuje cicho i równo – myślę, że powinien pożyć bez stresu sporo lat. Naprawdę fajnie się zbiera, nie produkuje ani grama fordowskiego majonezu i nie kopci.
Na razie to chyba tyle. Teraz pracuję nad lakierowaniem błotnika i paroma dodatkami do BMW – szczegóły wkrótce.
Pozdrawiam,
Musztarda i parówy dietetyczne? Rozumiem że to jakaś odmiana "Fittness" lub coś w ten deseń :)
To były parówki 0% Fit Light z ekologicznego zakonu Brata Alberta
Wiesz, wszystkiego bym się spodziewał, ale nie, że całą Ibizę przemalujesz, mówiąc zaledwie o poprawkach :D
Jeżeli Tommy malowanie całego auta nazywa poprawkami to sie zastanawiam co by było gdyby napisał ze maluje auto. Od razu tynkowanie i kolorem w garażu pod kolor auta? ;)
Zapewne po prostu by wypiaskował całą budę, ocynkował w garażu i nałożył fabrycznej grubości fabryczny lakier na (i w) całym samochodzie… Przy okazji pomalowałby pewnie płot i psa sąsiada.
Pamiętaj, że jestem szalony jak operacja prostaty.
Podziwiam, kurde.
shieeeeet teraz nawet na blogach motoryzacyjnych fotki żarcia
Szczerze to ja od początku wiedziałem że z mojego ex silnika powstanie coś gdzie będzie mimo wszystko można powiedzieć "wow" :) Wielu osobom może się wydawać po co kurka bawić się z starym silnikiem, gdzie pojemnosć czy moc nie zadziwia, czemu nie włożyć choćby 1.6 16v, sam silnik jak już kupowałem to auto mnie zdziwił, ze nie udaje diesla :) czasem serio warto dać drugie życie małemu, nie pozornemu silnikowi, którego konstrukcja jest banalna a uwieżcie mi że ten silnik który notabene ma za sobą 21 lat jazdy przejeździ kolejne drugie tyle albo i więcej :) Który z nowych, małych silników tyle wytrzyma? :)
Piękna robota, Tommy. O ile ruda tej Fiesty nie zeżre, to pojeździ jeszcze jakieś 20 lat :) I niech mi ktoś powie, że do Fiesty trzeba lać olej mineralny… Uduszę torbą po chrupkach.
A w ogóle to jak to było zrobić z gaźnikowca monowtrysk? Właściwie po co taka zmiana? Domyślam się, że chodziło o ekonomię/awaryjność/coś innego ? Bo w sumie w wersji gaźnikowej to byłby bardziej oldschoolowy…
A te złote wstawki całkiem zadziornie wyglądają :) Warto było zarwać noc. Jeszcze raz gratuluję.
Thiz iz fucking amazing!
Wielki podziw, wielki szacun i wieeelka nutka zazdrości… ;)
@Pietrek – te silniki to pancerniki, jeśli tylko wie się jak o nie dbać. Jestem pewien, że w granatniku pożyje on jeszcze wiele, wiele lat
@maxx304 – niech no tylko ruda spróbuje, to potraktuję ją moją własną czerwoną spawarką – noł mercy.
Odnośnie zmiany gaźnika – fiesta pochodzi z roku 1995 więc jest to wersja z całą instalację pod mono. Silnik tymczasem to rok 1991, a zatem gaźnik – nijak dało się to ze sobą połączyć…
Wersja gaźnikowa sama w sobie jest trudniejsza w regulacji i obsłudze no i przede wszystkim mniej ekonomiczna. Przeróbka polegała przede wszystkim na pozbyciu się z bloku wyjścia na mechaniczną pompę paliwa, zmianie kolektora dolotowego i montażu samego wtrysku z osprzętem (+ parę mniej istotnych modów).
@Blogomotive – jak w ostatnim Twoim wpisie zobaczyłem zakres zmian jakie udało Ci się poczynić w e46, doszedłem do wniosku, że pomimo transparentów z „nie znam się”,”nie umiem” i „nie potrafię” wcale tak bardzo się nie różnimy w podejściu do samochodów ;]
zakochałem się w tym kolektorze :D
brawo wlascicielowi
No wiec mistrz cietej …. mowi tak
Auto klasa hmm( niczym te paroweczki)
Kubek „IKEjA” p pojemnosci pt: pij i spierdal….LOL
a te kanapeczki -Kur..a synek ile ty masz lat ??
Tak mi przyszlo na mysl jak je zobaczylem
Jesli to ma byc wystarczajaca porcja papu to nic dziwnego iz pozniej wena tworcza wlasciciela blogu nie opuszcza _ bo to jak na oparach mozna po takim „sytym”posilku pisac i pisac co kartka – wroc klawiatura przyjmie…. ;lol za lol-em a potem BURNEJKA sie z nas polakow smieje ze u nas stejkow nie jedza…
LOL wszystko w zarcie Zanaczy zartem pol serio pisze i bez yrazy dlza nierozumnych
ubawilem sie tym „artykulem” w zasadzie chyba zlotawa farbe zauwazylem w tych przerobkach i poprawkach…Lol))))
acha i jeszcze:
wuner pisze:
8 listopada 2012 o 08:28
Thiz iz fucking amazing!
Wielki podziw, wielki szacun i wieeelka nutka zazdrości… ;)
SZacun podziw znaczy zazdrosc YYY pogubilem sie
Ale estes zaebysty hopok zioomm(((((
TRANSLATE GOOGLE better option for yaa…
@Martinez – nie mam pojęcia co Ty jesz na śniadanie ale jestem pewien, że moje parówki przy tym absolutnie wysiadają… ;}
Odpowiadając na Twoje pytania – mam 13 lat, bardzo lubię pokemony, naczynia z IKEI i kanapki z szynką (kolejność przypadkowa).
Raz na czas, gdy w garażu zabieram się za jakąś bardziej złożoną operację z reguły wciągam się w to tak bardzo, że przez kilkanaście godzin jadę tylko na wodzie niegazowanej.
Ponieważ jednak obecnie ważę ponad 90 kilogramów, nie jest to wystarczające żeby pod wpływem spadku koncentracji nie przykręcić sobie jakiejś kończyny do silnika.
Tym bardziej więc z radością przyjmuję każdą porcję pożywienia dostarczaną mi przez obawiającą się o stan moich kończyn rodzinę (w tym wypadku paróweczki i kanapki – o chrupki zadbałem sam).
Pozdrawiam,
Tommy ;}
Gratulacje. Napracowałeś się chłopie. Fajne zdjęcia.
A po kiego lakierowałeś termostat??