Zawsze chciałem mieć w ogródku taki zaciszny, otoczony wysokimi drzewami kącik, w którym w ciepłe, niedzielne popołudnie mógłbym ukryć się przed światem z dobrą książką i szklaneczką whisky. Wiecie – taki azyl odgrodzony od świata grubą połacią zieleni, relaksu i spokoju.

Postawić sobie tam jakiś wygodny fotel, a potem rozsiąść się wygodnie i poświęcić się lekturze w otoczeniu szumiącego w koronach drzew wiatru i zalotnego śpiewu ptaków próbujących zorganizować sobie jakieś ruchanie.

Problem polegał jednak na tym, że po przeprowadzeniu dogłębnej i niezwykle szczegółowej analizy okazało się, że ilość drzew rosnących obecnie w moim ogródku wynosi trzy (ewentualnie cztery bo nie jestem pewien czy nie walnąłem się przy przenoszeniu cyferek podczas dzielenia).

Sami przyznajcie, że to dość cienko jak na dziki, zaciszny kącik.

Wiem oczywiście, że drzewa nie urosną z dnia na dzień, ale stwierdziłem, że im prędzej zajmę się stworzeniem takiego zagajnika, tym większy będzie on za te kilkanaście (czy też kilkadziesiąt) lat. Dlatego też jakiś czas temu, wspólnie z Izą postanowiliśmy udać się do zlokalizowanej na obrzeżach miasta szkółki gdzie kupiliśmy kilkanaście suchych patyków mających być wedle zapewnień sprzedawczyni „pięknymi drzewami”.

Nie znam się dlatego pomyślałem, że widocznie teraz robią takie drzewa instant w formie patyków – wrzuciłem je więc do bordowej i pojechałem do domu, żeby wsadzić je w ziemię i zobaczyć co się wydarzy.

I teraz tak – nie wiem jak Wy, ale ja zawsze myślałem, że posadzenie drzewa polega po prostu na wykopaniu dziury, wyjęciu go z worka, wsadzeniu w dziurę i zasypaniu (opcjonalnie lekkim przydeptaniu nogą gdyby okazało się, że nie chce trzymać pionu). Wiecie o co chodzi – przecież to drzewo, a nie jakiś japoński fiołek polarny czy inne kolorowe coś co Iza zwykle wkłada do wazonu w salonie.

Drzewo to taki Sylwester Stallone w świecie roślin.

Roślina user friendly.

Plug&Play.

Walą w nie pioruny, huraganowy wiatr wygina je na wszystkie strony, szadź i lód osiadają na jego gałęziach, a letnie słońce wysusza jego liście na wiór – a mimo to ono rośnie. Wiele razy spotykałem złamane na pół drzewa, które ani rusz nie planowały usychać – w miejscu gdzie złamał je wiatr wypuszczały po prostu jakieś nowe konary i po roku były jeszcze większe niż przed awarią.

Niezniszczalne cholerstwo.

Rambo strzelający wiewiórkami.

Dlatego też zakładałem, że jeśli wetknę te patyki do ziemi i pójdę napić się piwa, to kiedy wrócę będą miały one dwudziestometrowe konary i będą tylko czekały żeby rozpiąć między nimi hamak. Kiedy jednak zajrzałem do ogródka drugiego dnia, okazało się, że niechcący zamiast buków, gradów, wiśni czy leszczyny kupiłem chyba kilkanaście gatunków pałki wodnej. Wszystkie patyki nadal nie przypominały drzew.

Na dokładkę jeden się przewrócił, a drugiego odgryzł przy samej ziemi mój pies.

Musiałem więc znaleźć sposób, żeby jakoś przymocować je do pionu. Kupiłem więc w markecie paczkę kantówek, naostrzyłem ich końce i zabrałem się za malowanie:

ogrodek_20

Następnie wbiłem je dość głęboko w ziemię i poprzywiązywałem do nich drzewka za pomocą grubego sznurka

ogródek_001

Wydawać by się mogło, że to już koniec pracy i mogę wreszcie z czystym sumieniem napić się piwa ale kiedy jakieś dwa tygodnie później przyjrzałem się bliżej tym moim patykom hodowlanym, okazało się, że mieszka na nich całe plemię mszyc i innego cholerstwa, które w kreskówkach gra zwykle czarne charaktery.

Musiałem więc udać się do pobliskiego sklepu z kosiarkami do trawników i kupić buteleczkę jakiegoś preparatu do oprysków.

Sądząc po ostrzeżeniach na opakowaniu kupiłem coś będącego połączeniem odpadów z elektrowni w Czernobylu, kwasu siarkowego i glutów Nergala. Wyjąłem więc maskę do lakierowania i poszedłem opryskać intruzów.

Póki co chyba wygrywam.

„Drzewa” jednak nadal wyglądają jak patyki.

To, które zeżarł mój pies nie odrosło. Sprawa jest rozwojowa.

12 Komentarzy

  1. Ven_RS 22 czerwca 2015 o 15:54

    No panie, żeś se taaake fest drzewa kupił!!!

    Pewnie połowę z nich wymienisz wkrótce, bo coś się im przytrafi, ale źle im nie życzę. Ja mam zasadę co do drzew które sadzę: jeżeli nie jest wyższe ode mnie to się nie nadaje. :P
    Kiedyś przytachałem z pobliskiego ugoru brzozę ok 3m. Prawie się przyjęła. Może gdyby gleba tam nie przypominała sahary, lato było mniej suche a ja zainwestowałbym w ukorzeniacz, to by dała radę. Przy tylu wrogich czynnikach walczyło dzielnie do jesieni, wytrwało zimę, jednak po takiej traumie wiosna była dla niej zbyt wyczerpująca, a lato postawiło kropkę nad „i”.

    Po tym doświadczeniu nie sadzę już nic, czego nie jestem w stanie samodzielnie wyrwać z ziemi (zazwyczaj ma to lekko ponad 2m) i nie sadzę przed wakacjami. Jednak jesień to lepsza pora….

    :)

  2. banita 22 czerwca 2015 o 18:17

    bo drzewa sie sadzi POZA okresem wegetacji- listopad, grudzien, ogolnie zima. a nie jak prawdziwy polak w srodku lata- grazyna, bier koszyk i wiedro, jedziem do szkulki dzewo kupic. a pozniej placz ze sie nie przyjelo xD

    1. Hubert 24 czerwca 2015 o 10:34

      Wystarczy kupić drzewko w szkółce- nie w ich punkcie sprzedaży na mieście.
      Drzewko powinno być w doniczce, a od spodu korzenie powinny wyglądać, jak nogi kolesia w spodniach po młodszym bracie- korzenie muszą wychodzić przez otwory odwadniające doniczki.
      Jeżeli liście wyglądają zdrowo, to przy codziennym podlewaniu taka roślina przyjmie się nawet na przełomie lipca z sierpniem…
      Nigdy nie miałem z tym problemu w ogrodach klientów ;)

    2. Tommy 26 czerwca 2015 o 16:08

      Sadziłem w kwietniu ;) Jeśli spojrzysz na zdjęcie to zauważysz w tle kwitnące grusze ;}

      Co do źródła – drzewka pochodzą z rodzinnej hodowli na obrzeżach Jasienicy (od paru pokoleń się tym zajmują więc zakładam, że wiedzą co robią). Do korzeni nie miałem zastrzeżeń – były w sumie zgodne z Twoim opisem.

      Ja po prostu mam jakiś taki wątpliwy talent do roślin. Kiedyś nawet kaktusa ususzyłem…

  3. Darek 22 czerwca 2015 o 22:33

    Poproszę o azyl na Twoim trawniku Tommy, tam jest chyba z hektar pola. Obraz skoszonego trawnika rozwalił mnie maksymalnie.

    1. Tommy 26 czerwca 2015 o 16:11

      Hektara nie ma ale jest trochę do koszenia. Kiedyś był tu zapuszczony, pełen dzikich drzew sad. I magazyn. I cztery szopy na drewno zbudowane z bóg wie czego. Był też dół z wapnem, sterty koksu do pieca, skład złomu, wysypisko śmieci i parę innych rzeczy.

      3 lata zajęło mi oczyszczenie tego do obecnego stanu – teraz pracuję nad tym, żeby ta przestrzeń nabrała nieco mojego charakteru.

      Wiesz – garaż, dom na drzewie, plac do treningu, kino ogrodowe z namiotami i te sprawy :)

  4. Corwin 23 czerwca 2015 o 07:20

    „Sprawa jest rozwojowa.”! Padłem :).

  5. Bebok 23 czerwca 2015 o 18:00

    Masz tyle miejsca i tylko 4 auta!? Powinieneś zarezerwować ćwiartkę na taki Złomnikowy pierdolnik! :> Wszystkie przyczepy, wozy, graty i ścinki po kaszlu, powinny tam wylądować.

    Cały trawnik jest od waserwagi robiony? :D Szacun!

    A o drzewkach dobrze prawią poprzednicy. Jest to bardziej rosnący Fort Boyard niż przenośny czołg typu Abrams :) Ja sam raczej roślin nie potrafię utrzymać, ale mój ojciec z kilku metrowej działki zrobił hektarową plantację! Nawet na dachu altanki posadził ogórki, po kątach pochował kilka „tysiączków” na wodę, ogóry i grona wiszą na linach nad hamakiem a ponieważ ciągle było mu mało, kompostownik przykrył workami z ziemią w których coś tam jeszcze rosło. 200% normy normalnie!

    1. Tommy 26 czerwca 2015 o 16:14

      Nad dużym garażem z placem na kilka samochodów i przyłączoną do tego „męską jaskinią” myślę od dobrych paru lat – problemem są posrane przepisy które sprawiają, że jedynym miejscem na całej działce, w którym mogę coś takiego postawić jest najbardziej oddalony od ulicy narożnik.

      Tu za blisko płotu, tu idzie rura z gazem, tu za blisko do domu – generalnie masakra jakaś.

      Ale nie bój nic – rozkminiam, rysuję, a Iza biega do urzędu i pyta dlaczego tak też nie można. W końcu się poddadzą – zamęczę ich (o ile mi Iza wcześniej nie padnie od tego biegania ;))

  6. Anonim 25 czerwca 2015 o 09:33

    Sprytnie – masz piękne tuje… u sąsiada :) Powierzchnia robi wrażenie.

    1. Tommy 26 czerwca 2015 o 16:15

      Zawsze to parę metrów powierzchni trawnika gratis ;) Tam, gdzie musiałbym trzymać miejsce na tuje sadzę sobie krzewy na wina i nalewki :)

  7. Bebok 26 czerwca 2015 o 17:53

    No taki pokój 15 latka z pietnastoletnim stażem to fajna rzecz :) samochody na ścianie, na podłodze, lodówka z piwem i wodą, konsola, projektor, plazma, skórzana kanapa i fotele, ewentualnie barek :) itp, itd, bilard, automat do gier, piłkarzyki…

    Duża musi być ta jaskinia :D

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *