Przede wszystkim muszę przeprosić Was za tę posuchę, która panuje od jakiegoś czasu na prentkim. Nie będę się usprawiedliwiał ani ściemniał, że to wszystko z powodu braku czasu, nawału spraw, pracy, obowiązków i tak dalej tylko od razu powiem Wam prawdę.
Chodzi o to, że jestem superbohaterem – wołają na mnie „Ej koleś, co ty kurwa odpierdalasz”. Od czasu do czasu przebieram się w schowku na szczotki w strój z majtkami założonymi na spodnie by biegać po ulicach i krzyczeć na ludzi, żeby przestali zostawiać luki stojąc na czerwonym świetle.
Innymi słowy ratuję im życie bo jeśli mnie nie posłuchają to za niedługo ich za to pozabijam.
To tyle szczerych wyzwań, teraz będzie znowu trochę głupot.
Od dwóch tygodni w moim garażu leżą trzy tajemnicze pudła. Pudła pełne skarbów i różności tak wzwodogennych i porywających, że w pewnych okolicznościach byłbym skłonny oddać za nie jakąś rzadziej używaną kończynę (głowę czy coś).
Ewentualnie mojego niepełnosprawnego społecznie psa.
Tak. Zdecydowanie oddałbym mojego psa (serio – nie chce się ktoś zamienić za wahacz?)
Bo widzicie, mój model działania prezentuje się mniej więcej tak – najpierw skrupulatnie, krok po kroku zbieram różnego rodzaju części, śrubki i podkładki, a później (kiedy zaczynają mnie denerwować bo zajmują zarezerwowane dla chrupek miejsce na stole garażowym) zaczynam narzekać na to, że nie mam czasu ich zamontować.
To jest właśnie ten okres.
Chodzi o to, że nie lubię zabierać się za coś na pół gwizdka. Jeśli mam już zabrać się za wymianę klocków hamulcowych na tylnej osi to sprawdzam najpierw w jakim stanie są chociażby szczęki ręcznego, osłony tarcz czy dajmy na to – amortyzatory. Po prostu wychodzę z założenia, że jeśli mam już podnieść samochód i zrzucić te zaciski to przy okazji zrobię porządek z innymi powiązanymi elementami. Tym sposobem kilkustronicowa nowela pt. „wymiana klocków hamulcowych” zaczyna przeradzać się w wielotomowe dzieło z pogranicza gatunków Science-fiction, niezbyt wysublimowanej komedii i wyuzdanego porno.
Tak naprawdę chciałem wymienić tylko jedno hałasujące łożysko w tylnym lewym kole, a skończyło się tym, że mam w garażu połowę nowego samochodu i zachodzę w głowę kiedy do cholery mam znaleźć wystarczająco dużo czasu, żeby to wszystko zamontować.
Mam między innymi nowy gwint, poduszki przednich i tylnych amortyzatorów, nowe szczęki, osłony tarcz, zestawy montażowe szczęk, klocki hamulcowe… Mógłbym tak wymieniać i wymieniać, dlatego też to zrobię: łożyska, półosie, poliuretany do stabilizatorów, nowe, grube zaciski z wersji 2.8 wraz z zestawami naprawczymi, nowymi tłoczkami i wentylowanymi tarczami, odnowione proszkowo grubsze stabilizatory, rury na kolejną wersję bangzilli, kolektor z M50 z nowymi wężami, listwą paliwową i osprzętem hana2001 i naprawdę masę innych drobiazgów.
I pomyśleć, że chciałem po prostu wymienić łożysko – głupi ja.
To już chyba choroba, bo w zasadzie każda drobna usterka w ten czy inny sposób prowadzi do wymiany połowy samochodu. Kiedy jakiś czas temu przestała mi świecić żarówka od przednich postojówek wyjąłem całe przednie lampy, wymieniłem ich wnętrza wykorzystując bebechy z pary starych, połamanych soczewek, po czym przelutowałem na nowo wszystkie możliwe kostki i masy.
Przez jedną pieprzoną żarówkę.
Możecie uznać, że to bardzo zdrowe podejście bo nie dopuszcza do stosowania półśrodków ale z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że samo zebranie do kupy takiej ilości części zajmuje przy dobrych wiatrach jakieś 2-3 miesiące. To oznacza, że oczekiwanie na wymianę drobnych podzespołów zbliża się niebezpiecznie do systemu stosowanego przez NFZ – a nuż w międzyczasie naprawi się samo lub zdechnie na amen.
O ile usterka danego elementu nie należy do kategorii upośledzeń poważnych, potrafię ignorować ją miesiącami tylko dlatego, że danego elementu od drugiej strony dotyka jakiś wahacz.
Wracając jednak do blogowej posuchy – na swoje usprawiedliwienie powiem, że pracuję obecnie nad kolejnym wpisem dotyczącym statystyk wypadków (tutaj wielkie dzięki dla Krzyśka Kujawy za nieocenioną pomoc w przygotowaniu danych i ogromne pokłady cierpliwości;). Siedzę też nad publikacją pozostałych prac z konkursu STR8 i przygotowuję kilka nowych pomysłów, o których jeszcze na ten moment nie chcę mówić.
Oprócz tego mam też karton pełen części do Escorta, pomysł na kupno i budowę wyścigówki na bazie BMW E30, harmonogram dalszej rozpierduchy w ogródku, nowy plan treningowy oraz perwersyjnie pomarańczowego malucha na podjeździe.
Tak tak – malucha.
Tak więc w niedługim czasie możecie spodziewać się nieco nowości.
P.S. Żeby nie było, że ściemniam bo mnie tu już powoli o manipulacje opinią publiczną na gadu gadu podejrzewają:
Pozdrawiam,
Tommy
Mniejszych tych zdjęć nie można było wstawić? Ja bez okularów średnio widzę, a nawet w okularach niezbyt dobrze, a tak bardzo chciałam podjarać się kołami w Escorcie…
Próbowałem zrobić mniejsze ale mi nie wyszło (wyszedło?) – tak czy siak obiecuję większe zdjęcia kół specjalnie dla Ciebie
Ja, mhm, wyszedło. Jak nie wyszedło, to poproszedło o coś barzij miniJAturowego, tak by oko nacieszyć.
A tak serio, to co to tam masz? Bo wygląda na odpowiednio szerokie i odpowiednio wklęsłe i do tego fajnie się świeci, mam ochotę na więcej. : D
To stary dobry mangels (nic specjalnego ale lubię skubańca i wciąż do niego wracam ;} )
Baaaardzo mi się podobają w tym wydaniu :). Dzięki!
Tommy, jakie nic specjalnego? Jeden z typów praktycznie nie spotykanych w zwykłych osobówkach, a dorwać takie z okrągłymi otworami na cywilnym rozstawie to cud… Wczoraj jeszcze były 4×100 na alledrogo, ale z serduchami, dzisiaj już nie ma, a kosztowały niemało. Mangelsy wyglądają zajebiście, w Escorcie tym bardziej :]
A na co Ci ten Maluch? Rajdówka jakaś, czy coś?
Klimatyczne miejskie wozidełko po Monachium :}
A gdzie reszta konkurencji! :D Poziom był wysoki, liczyłem na jakieś "Top 10 ocierające się o podium" :D Co do gepla, rozgrzebałeś jednocześnie Forda i Betę, więc wozisz się nim, jak ja? :D
Spokojnie – tak jak pisałem wpis się robi ;}
Czekam na tą wyścigówke na bazie e30! Mógłbyś rozwinąć myśl? :D
Nie :}
Jednak elegant? :/
jakie zniesmaczenie :o :o :o
Po obejrzeniu około 30 egzemplarzy "paaaanie praktycznie ideał" dostałem takiej depresji, że postanowiłem poszerzyć moje poszukiwania o nowsze roczniki ;}
W sumie fuksem trafił mi się ten oto pomarańczowy twór należący wcześniej do pewnego starszego małżeństwa – dostałem do niego komplet kluczyków, fakturę zakupu z Fiata (prawie dychę kosztował skubany), kosz zapasowych nowych części, komplety kół i dokumentację obejmującą nawet osobiste zapiski o spalaniu oraz kodeks drogowy rocznik 1999.
Jest dobrze ;} Trochę prentkich zabaw z mechaniką i stylistyką i będzie jeszcze lepiej
A nie bedzie problemu z normami ze wzgledu na wiek? Jak blacha? :) Mojego zgarnal jakis mlody bez prawka do robienia z nim jako poczatek zabawy w starocie :)
Problemów nie będzie – temat zbadany :}
Blacha w skali EL 5 z mocnym plusem (skala FL -5/+4). Do wymiany progi i mocowania podnośników + 2 drobne odprysyki na podszybiu. Poza tym ideał (pod kołem zapasowym i w innych punktach nie ma ani grama rdzy, lakier super (sam byłem mile zaskoczony).
Posadzę go ciut niżej, dorzucę odnowione na srebro koła z czarnymi dekielkami pod śruby i zderzaki w chromie. Do tego dwa okrągłe halo,i kilka prentkich detali – myślę, że będzie ok :}
Aaaa kundel! :D Elegant na chromie :P
A może zamiast budować chcesz kupić gotową rajdówkę? :D
Powiedzmy, że to byłoby sprzeczne z moją filozofią żywiową ;}
ja bym się bardziej bała o malucha i eskortowałabym go eskortem a nie na odwrót, bo z doświadczenia wiem, że maluszek się na pewno tak przeciśnie. No chyba ze masz to pod kontrolą i po to ten niepełnosprawny społecznie pies :)
pojazd-legenda. 4 osobowy tylko w teorii, podobno miescilo sie czasem i 12 ;)
rozkręcałbym!
Ekstra!
Paskudny ten maluch :P Emanuje pesymizmem na kilometr :P
Traktuję to jako wyzwanie ;}
odłóż tą benzynę i zapałki :D
Tommy co to za gwincior?
tylko nie pisz że TAtech?
a propo mangelsów, kupiłem je jako praktycznie nówki dobre pare lat temu, i widzę ze dalej są jak nowe;)
Tommy mam V-ke na manualu nie chcesz do pomarańczowego grzyba :P
A pomożesz to zapakować do E30 ? : D
Zostaw czarne blachy w K-SHELLU, tak piknie wygląda z nimi…
Tommy, a co z Żukiem?
Buduje się powoli. Buda siedzi już na ramie z Monterey'a, odpala i jeździ. Nie ma oczywiście jeszcze podłogi i innych elementów (całość zamontowana jest na ramie z profili zamkniętych) ale to już najmniejszy problem.
Teraz czeka nas najgorszy element czyli położenie i podłączenie elektryki pokładowej – na szczęście znalazł się jakiś wariat, który chce się tego podjąć ;}
No ciekawe ciekawe co stworzysz z tego pomarańczowego stwora :D
brać go
Mam Malana w takim samym kolorze :).
Ja też!