Jak wiecie chociażby z ostatniego wpisu, od jakiegoś czasu siedzę sobie w garażu i pracuję nad moim pomarańczowym Fiatem 126 EL. Szlifuję, wycinam, czyszczę, odkręcam śruby, spawam…

Ci z Was, którzy jeszcze mnie nie znają mogą odnieść wręcz wrażenie, że doskonale wiem co robię.

Bo widzicie, chociaż samochodami zajmuję się już od ponad 10 lat (musicie przyznać, że gdybym robił pierogi to taka informacja na ulotkach pozwalałaby przypuszczać, że nie smakują one jak stara szmata do podłóg) to nigdy nie skończyłem żadnej związanej z motoryzacją szkoły.

Żadnego technikum motoryzacyjnego, liceum o profilu elektromechanicznym czy chociażby wieczorowego kursu operowania pilnikiem. Kiedy kupiłem sobie spawarkę pierwszą rzeczą, którą udało mi się do czegoś przyspawać był jej przewód masowy. Pół godziny próbowałem oderwać go później od stołu tak, żeby nie zrobić sobie krzywdy.

Chodzi o to, że cała moja dotychczasowa edukacja techniczna zamyka się w zdaniu „wydaje mi się, że wiem jak mieszać beton”. W szkole poznałem trzydzieści dwa nieznane mi wcześniej sposoby otwierania butelki z piwem – i to by w zasadzie było na tyle doświadczenia z wiedzy technicznej. Cała reszta to wyłącznie domysły, podejrzenia i przeczucia związane z całkowaniem, obliczaniem nośności stropu i życiem jakichś zasłużonych ludzi, którzy tłukli się w najlepsze z Turkami.

Jeśli chodzi o samochody – nawet po tych dziesięciu latach zadawania sobie bólu za pomocą porozrzucanych wszędzie narzędzi nadal jestem wyłącznie samozwańczym mechanikiem, któremu wydaje się, że wie co robi.

Owszem – na podstawie zdobytych doświadczeń potrafię naprawić całkiem sporo rzeczy ale wiele innych nadal zwyczajnie mnie przeraża. Zagadką jest dla mnie chociażby elektryka. Wiem, że w przewodach pod maską jest prąd.

Kiedy jakiś czas temu nie mogąc znaleźć obcinaczek spróbowałem zdjąć z przewodu izolację za pomocą zębów prądu było tyle, że aż wyprostowało mi włosy łonowe.

Co do jednego.

Wiem, że istnieje plus, minus, napięcie, natężenie i tak dalej – nadal zagadką jest jednak dla mnie działanie tych wszystkich kondensatorów, styczników, procesorów i centralek sterujących. Kiedy w którymś z moim samochodów nawala elektryka zawsze przeprowadzam profesjonalną naprawę polegającą na wypsikaniu całej puszki sprayu Kontakt-S na klemy od akumulatora.

Nie ważne czy nie działa radio, światła stop czy pompa klimatyzacji – procedura zawsze jest taka sama. Kontakt-S, klemy, chaotyczne ruszanie kablami pod maską i w końcu telefon do Wojtka, któremu (w przeciwieństwie do mnie) termin „potencjometr” nie kojarzy się z mierzeniem swojego penisa za pomocą ekierki.

Co jednak ważne – mimo wszystkich tych ułomności (i wrodzonej awersji do szkolnictwa) wciąż staram się nadrabiać braki w wiedzy i doświadczeniu.

Zanim zabrałem się za lakierowanie nowego błotnika w moim Escorcie, przeczytałem chyba wszystkie przesycone troską o bezpieczeństwo i higienę pracy PDF-y ze strony Novola (nawiasem mówiąc fabuła lepsza niż w książkach Stephanie Meyer). Sprawdziłem jakie podkłady można łączyć, a jakie nie, jak przygotowywać podłoże, jak ustawiać ciśnienie w kompresorze i tak dalej i tak dalej.

Jak podejrzewam właśnie dzięki temu błotnik nie przypomina obecnie czegoś inspirowanego twórczością Jacksona Pollocka.

Tak naprawdę jednak za każdym razem kiedy zabieram się za jakiś nowy projekt, uświadamiam sobie jak wiele muszę się jeszcze nauczyć.

Na każdym kroku pojawiają się tematy, w których muszę poradzić się kogoś bardziej kumatego niż ja.

Skąd jednak czerpać niezbędną wiedzę?

Jeśli próbowaliście przeczytać kiedyś jakąś książkę o typowo technicznym charakterze to pewnie wiecie już jak czuje się człowiek, który znalazł się po niewłaściwej stronie kokainowego haju.

Zabrałem się raz za starą książkę o „gaźnikowych układach zasilania silnika” i bóg mi świadkiem, że była to jedna z najbardziej abstrakcyjnych lektur jakie jestem sobie w ogóle w stanie wyobrazić.

Przy tej książce nawet 250 stronicowa instrukcja obsługi kosiarki do trawy zaczęła wydawać mi się niezwykle intrygująca i ciekawa.

Kiedy dotarłem do działu o pływakach doszedłem do wniosku, że wolę już chyba odpiłować sobie lewą nogę za pomocą łyżeczki do herbaty i ją zjeść niż czytać dalej to coś.

Alternatywne rozwiązania? Przecież mamy internet!

Kilka dni temu próbowałem dowiedzieć się z internetu jaką techniką najlepiej wykonywać naprawę skorodowanej podłogi. Wycinać uszkodzone miejsca i nakładać na nie nowe łaty z blachy o szerszych krawędziach? Wstawiać blachę z rantem wygiętym „na zakładkę”?

Czy może opcja, która wydawała mi się najbardziej odpowiednia – idealnie dopasować łatki, spawać doczołowo i oszlifowywać spawy tak, żeby były niewidoczne?

Tak wykonane naprawy będą najbardziej estetyczne ale czy będą też wystarczająco solidne w wypadku podłogi? Zakładka byłaby solidniejsza, co nie?

Pragnąc rozwiać swoje wątpliwości zajrzałem na kilka forów motoryzacyjnych i to co tam znalazłem po prostu mnie przeraziło. Najpierw trafiłem na propozycję przynitowania na dziury nowej blachy i zapaćkania krawędzi za pomocą pasty głuszącej.

Pojmujecie to?

Porada na forum motoryzacyjnym.

Stronie zrzeszającej miłośników samochodów.

Wiecie – takich ludzi co to ich żony myślą, że Ci wydają kasę na alkohol i dziwki, a oni tymczasem potajemnie kupują alufelgi i sportowe wałki rozrządu.

Później było jeszcze gorzej bo jakiś gość jeżdżący Hondą Accord polecił wyczyszczenie rdzy szczotką drucianą i zapaćkanie tego Hammeridem do malowania płotów. „Zrobiłem tak w zeszłym roku w mojej hance i trzyma idealnie”

Wyobrażacie to sobie?

Ja byłem cwaniak bo całą noc czytałem ulotki Novola ale pomyślcie co by się działo gdyby przeczytał to ktoś, kto nie słyszał nigdy o lakierze reaktywnym ani szlifierce kątowej. Gość pomalowałby tak skorodowaną podłogę w swoim samochodzie, a potem żył w przekonaniu, że wykonał dobrą robotę. A nie daj boże przekazywałby tę wiedzę dalej… W dzisiejszym świecie pełno jest pustych autorytetów. Każdy chce uchodzić za eksperta jednak prawda jest taka, że zdecydowana większość krążącej po sieci wiedzy o samochodach jest czysto teoretyczna.

Połowa ludzi doradza innym opierając się wyłącznie na czymś co przeczytali na jakiejś stronie o zderzakach, na którą trafili przypadkiem podczas poszukiwań pornosa z blondynką o ogromnym biuście.

Chyba nie pozostaje mi nic innego jak zrobić to po swojemu. Trzymajcie kciuki – jeśli się nie uda, to przynajmniej zostanę internetowym ekspertem.

23 Komentarze

  1. Mowad 27 czerwca 2014 o 17:00

    Jest jeszcze opcja na wlokno szklane ;) Cos czytalem ze  hondach niektorzy tak naprawiali zgnite tylne nadkola. Potem jeszcze wiaderko szpachli i tadaaaaaaaaaaaaaa

    1. Tommy 30 czerwca 2014 o 08:09

      Z tym spotykałem się już wcześniej, ale różnica polegała na tym, że od początku było to zalecane jako tania forma załatania widocznych dziur. Ludzie polecali sobie taką metodologię żeby jakoś przejść przegląd/przygotować samochód na wała do sprzedaży/załatać dziury przez które wpada woda*

      * niepotrzebne skreślić

      Tymczasem ja trafiłem na kilka porad z nitowaniem i klejeniem blachy przedstawianych jako normalna technologia naprawy – to jest przerażające. Nie sama partyzantka ale wiara w to, że jest to profesjonalnie wykonana naprawa…

       

  2. adin 27 czerwca 2014 o 17:04

    Problem w tym, że większość ludzi wierzy w to co znajdzie / zobaczy w internecie. 

    1. banita 28 czerwca 2014 o 14:34

      problem w tym, ze duza czesc osob na forum dotyczace tego samochodu gowno o nim wie, bo cos im sie wydaje, bo raz widzieli na przegladzie jak pan mirek pokazywal ze tuleja wyjebana. maja auta po 10 lat i nadal wiedza mniej niz ktos kto pare razy naprawial/psul sam a nie u hehe mechanika

  3. Wojtek 27 czerwca 2014 o 20:00

    I znowu jestem sławny. Idę rozdawać autografy ;)

    A co do meritum dlatego już od dawna czerpie wiedzę z for angielskojęzycznych zamiast polskich tam też idealnie nie jest ale dużo lepiej niż u nas ;)

    1. Bio 29 czerwca 2014 o 13:55

      Wojtek – ciężko ci nie przyznać racji. Patrząc na fora amerykańskie, gdzie ludzie kombinują sobie z mechaniką wesoło, a w Polsce? "Nie opłaca się", "swapuj", "sprzedaj". Jakoś w PL nie ma rozpowszechnionej smykałki do "co się stanie jak to przyspawam/potnę/odwrócę/dam większy boost", czyli nieco więcej wyobraźni w mechanice :) 

      1. Tommy 30 czerwca 2014 o 10:20

        Stary – instrukcje dotyczące elektryki to ja po polsku ledwie rozumiem… ;}

  4. 126p, e30, e36 27 czerwca 2014 o 21:57

    Elegant się tym wyróżnia na tle pozostałych "wcześniejszych" maluchów, że podłoga kończy się szybciej niż OC ;)

    Jeśli masz sporo tych łat do zrobienia, to możesz wymienić cały płat podłogi :) Kupujesz takie fajne coś jak wiertło stożkowe, odwiercasz zgrzewy "tunelu" i cała podłogę możesz wymienić w jednym kawałku, oczywiście odwiercając zgrzewy z progami i przednią oraz tylną częścią.

    Przed tym stawiasz auto na kobyłkach i robisz sobie pseudo klatke z profili, żeby buda nie zaczęła nabierać kształtów wg swego widzimisie :)

    Ps, mamy prawie taką samą flotę przed domem;)

    1. Tommy 30 czerwca 2014 o 10:26

      Na 99% będę wymieniał całą podłogę. Co prawda nastawiałem się na łatanie i wymianę osprzętu (mocowania lewarka, wzmocnienia przednie) ale po zdjęciu części blachy doszedłem do wniosku, że nie mógłbym sporzeć w lustro gdybym nie wymienił progów wewnętrznych.

      A skoro i tak muszę oddzielić je od podłogi to chyba już prościej będzie wymienić całość niż bawić się w sztukowanie elementów ;}

      Po zabawie z podłużnicami w cabrio mam specjalny rozwiertak do zgrzewów. Zacznę od wymiany progów i reperaturek (skorodowane raczej nie zapewnią mi odpowiedniego spięcia budy), a potem dorobię sobie we wnętrzu zastrzały na ukos i zabiorę się za wymianę podłogi.

      P.S To teraz dokup jeszcze starego escorta bez dachu i zacznij pisać bloga ;}

      1. 126p, e30, e36 30 czerwca 2014 o 19:34

        Jeśli masz do roboty tylne błotniki, to zacznij remont blacharki od tylnej części nadwozia, będzie Ci łatwiej utrzymać linie drzwi. Następnie progi wewnętrzne, zewnętrzne, podłoga i możesz robić przód :)

         

        W moim maluchu miałem do wymiany lewy przedni błotnik i kawałek lewego progu(łączenie z błotnikiem) odpływy z podszybia i pas przedni, skończyło się na tym, że został rozebrany doszczętnie, wyczyszczony z wszystkich biteksów i baranków, teraz buda stoi na stojakach… albo inaczej, na metalowych żebrowaniach szkolnych ławek heheheh

        A co do e30 to zapraszam na meeting, w zeszłym roku jechaliśmy dzień wcześniej, zebraliśmy się w 15 wozów w Sosnowcu i pojechaliśmy grupą. W łodzi dołączyło się chyba kolejne 15 wozów i tak sie turlaliśmy.

        https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/t1.0-9/1549548_760850607266907_2051590311_n.jpg

         

        1. Tommy 1 lipca 2014 o 08:22

          Na ten moment rozkminiam to tak: zaczynam od progu wewnętrznego i zewnętrznego (przed założeniem zewnętrznego robię jeszcze tylny błotnik,  nadkole zewnętrzne i powiązane z nimi elementy w zasięgu progu – tak żeby zamknąć próg dopiero po skończeniu wszytstkich prac w środku).

          Następnie wstawię nad podłogą tymczasowe zastrzały z kształtowników, położę samochód na boku i wytnę podłogę. Później wstawię nowy element, postawię samochód na kołach i zostaną mi mocowania bałwanków, wżery w podszybiu i inne takie pierdoły.

          Sporo pracy przede mną ale chyba jakoś dam radę ;}

          A co do E30 – jest zdecydowanie zbyt wcześnie na takie eskapady (nie znam jeszcze za bardzo skurczybyka i nie wiem na ile mogę mu ufać) ale myślę, że na wiosnę będziemy już na tyle ogarnięci żeby coś planować :}

          1. Pietrek 3 lipca 2014 o 00:16

            Kolejność prac masz dobrą ;)

             

            Co do e30, nie musisz sie niczego obawiać, zawsze mamy full pakiet narzędzi(śmiało można rozebrać auto na wage gdzieś na poboczu :P) sztywny hol też. Ostatnim razem mieliśmy postój, kiedy odkręcił mi się tylny zacisk, szybki serwis, zgubiłem jedną śrubę jarzma, całe szczęście takie same zastosowali w deklu dyferencjału :p

            Nie cyrkuj, atmosfera jest iście rodzinna, żadnych krzywych akcji, gwarantuje Ci, że z nami poznasz najlepiej swoje auto ;) Trasa jest w miare przyjemna, na glebie dojechałem zupełnie bez stresu, a jedyna przycierka jaką miałem to Policjant na parkingu w Łodzi, gdzie Łączyliśmy się z Łódzką ekipą.

            Jedź, będzie dużo chrupek!

             

    2. pavlus 14 sierpnia 2014 o 19:04

      Do rozwiercania zgrzewów służą frezy do zgrzewów a nie wiertło stożkowe.

  5. bebok 28 czerwca 2014 o 12:51

    To wszystko zgadza sie z moja teza ktora mowi ze ludzie nie mysla, nie chca, boja sie tego. Nawet nie zagladaja zeby skonfrontować swoje domysly z radami innych. Po prostu robia takie glupoty jakie ktos pewny siebie w sieci, x duza iloscia postow im napisze.

     

    Jak wyczytalem ze lagi w CSie sa od przegrzanej karty sieciowej i trzeba naciac bude zeby miala chlodzenie, to myslalem ze spadne z krzesla.

    Na silnik i wszystkie inne ukl mechaniczne poleca sie motodokdor i ceramizer! Synchronizatory same sie zregeneruja!

  6. Brzydki 29 czerwca 2014 o 23:54

    Poradę z nitowaniem kawałka blachy i zapaćkaniem krawędzi pastą też czytałem jakiś czas temu, bodajże na forum jednego z klubów zrzeszających użytkowników Astry F.

    Bardziej spodobał mi się jednak ciąg dalszy – na pytanie autora, jakiej blachy do tego celu użyć (dziura po wycięciu rdzy w podłodze miała wielkość kilkanaście x kilkanaście centymetrów), odpowiedziano mu "dotnij sobie to ze starej obudowy od komputera – będzie jak znalazł". ;)

    1. Tommy 30 czerwca 2014 o 07:43

      Chyba byliśmy na tym samym forum : D  

  7. Garnier 30 czerwca 2014 o 11:49

    Uwielbiam iternetowe poradniki <3 Przy mechanice z dużą dozą prawdopodobieństwa może to się skończyć urwanymi palcami. Przy elektryce wolę nie myśleć.
    Ale jeśli znajomego się nie ma który ogarnia to co innego pozostaje?

  8. radosuaf 30 czerwca 2014 o 15:00

    Kiedyś to trzeba było jakąś książkę napisać, wydawnictwu pokazać, do korekty dać, wydrukować, teraz wystarczy pacnąć wpis na forum. Potem jak człowiek szuka odpowiedzi na dręczące go pytania, to sam nie wie, komu wierzyć.

    1. Tommy 30 czerwca 2014 o 15:21

      Sam bym z chęcią jakieś fotoporadniki porobił ale nie mam pewności, że dane rzeczy ogarniam jak należy – dlatego też ograniczam się do poglądowych zdjęć bez szczegółowego opisywania co i jak, żeby się jeszcze nie daj boże jakiś internetowy majster-amator na jakieś moje błędy nie nadział ;}

  9. Maciek 1 lipca 2014 o 14:31

    Kontakt-S zawsze spoko :) Takie WD-40 w wersji "dla elektryka".

  10. Eryk 1 lipca 2014 o 23:06

    U mnie w moim 20 letnim samochodzie też co jakiś czas przydałoby się pogrzebać i naprawić to i tamto, ale ja wolę dać zarobić mechanikowi, bo zwyczajnie nie mam smykałki i zacięcia do takich rzeczy.
     

  11. kolin 6 lipca 2014 o 22:01

    Witajcie wiecie co to gmp.górne położenie pierwszego cylindra ustawiałem pompe wtryskową w oplu frontera a 2.3d wiec potrzebna mi byla wskazówka jak znaleść owe gmp.porada na forum brzmiala tak wez odkurzacz i zaciągnij pierwszy cylinder do góry od tej pory zrozumialem ze nikt się nie podzieli wiedzą bo mu uciekaja pieniądz to działa jak pies ogrodnika  

  12. Łukasz 25 stycznia 2017 o 14:17

    „Owszem – na podstawie zdobytych doświadczeń potrafię naprawić całkiem sporo rzeczy ale wiele innych nadal zwyczajnie mnie przeraża. Zagadką jest dla mnie chociażby elektryka. Wiem, że w przewodach pod maską jest prąd”

    No właśnie od elektryki powinno się zacząć jeżeli chce się naprawiać auta. Może warto wzbogacić o to swoją wiedzę?

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *