Doszedłem do wniosku, że w przeciwieństwie do osobników z gatunku homo sapiens nie jestem wcale bezpośrednim potomkiem jakiegoś grzebiącego w tyłku małpiszona z Borneo. Żebyście jednak nie myśleli, że uważam się za istotę wyższą pokroju dziecka kosmosu czy coś – odkryłem po prostu, że mój kod genetyczny stanowi najwyraźniej swoistą mieszankę cech szczotki drucianej i labradora.
Spójrzcie sami – po sklepach z narzędziami przemieszczam się za pomocą totalnie nieskoordynowanych ruchów kończyn. Miotam się po całej szerokości sklepu jakby ktoś żywcem wyrwał mnie z teledysku Avicii.
Biegam od półki do półki nie będąc w stanie skupić się na żadnej rzeczy na dłużej niż kilka sekund. Szukam, węszę, przekradam się pomiędzy regałami, aż w końcu trafiam na półkę z jakimś śniętym graalem – wielką czerwoną maszyną do piaskowania czy coś w ten deseń. I nie wiedzieć zawsze chce mi się wtedy sikać.
Poza tym mam skłonność do cieszenia się z rzeczy, których kompletnie nie rozumiem, uwielbiam mięso i posiadam nawet coś na kształt ogona (nie z tej strony co trzeba ale zawsze).
Jestem też trochę przygłupi, nie rozumiem większości rzeczy, które ktoś do mnie mówi i cholernie cieszy mnie bieganie bez celu.
No i mam tak szorstki zarost, że mogę szlifować felgi twarzą.
A teraz trochę z innej beczki – od ponad tygodnia siedzę w garażu i montuję wszystkie leżące w pudłach części, o których jakiś czas temu Wam wspomniałem. Iza organizuje zapas życiodajnej kawy i pysznych kanapek, Frank i Jose dbają o odpowiedni nastrój, a ja tymczasem leżę pod samochodem i zadaję sobie ból na coraz to nowsze, wymyślne sposoby.
Idylla wręcz – zastanawiałem się nawet nad przeniesieniem do garażu mojego xboxa i kabiny prysznicowej.
I teraz tak – w ubiegłym tygodniu zakasałem rękawy i ostro zabrałem się do pracy. W 328i wymieniłem większość elementów zawieszenia nie wyłączając nowych stabilizatorów, tulejek, gum, końcówek i sworzni. Wprasowałem w wahacze nowe łożyska SKF (nareszcie wóz nie brzmi jak startujący Messerschmidt) szpera doczekała się nowego oleju, uszczelek i oryginalnych tulei prosto z ASO (nie wiem jak to się dzieje, że dwa kawałki owiniętej aluminium gumy kosztuję prawie tyle co moje nowe buty, które – jak mnie zapewniano w sklepie sportowym, zostały wykonane z czegoś znajdującego się pomiędzy mithrillem i najnowszymi kompozytami z NASA), a druga generacja bangzilli lada moment trafi na pokład z nowymi śrubami, uszczelkami i mocowaniami.
BMW dostało też nowy kolektor dolotowy, pokrywę zaworów (w nowym kolorze!), odnowioną rozpórkę kielichów, cewki, świece, reduktor, węże i wtryskiwacze oraz komplet nowych filtrów – a najlepsze jest to, że wszystko jest już zamontowane. To już nie jest sterta pudełek i ambitnych planów tylko sprawnie wykonana robota!
Jestem zwycięzcą!
Escort ma komplet podnośników, które w końcu swoją pracą nie przypominają mnie zwlekającego się z łóżka w poniedziałkowy poranek, a ja tymczasem pracuję już nad montażem nowych wkładów przedniego gwintu (od koni racing, które mam na pokładzie tyłek zamienił mi się w naleśnik), oryginalnych zegarów oraz chłodnicy z wentylatorem i alternatora.
Ponieważ jednak zdaję sobie sprawę, że chwalenie się takimi pierdołami przypomina wrzucanie na ryjksiążkę zdjęć swojego dzisiejszego obiadu, pozwólcie, że wyjaśnię Wam dlaczego właściwie to robię.
Bo widzicie, od jakiegoś czasu za cholerę nie mogłem opanować szalejącej dookoła czasoprzestrzeni. Czas przeciekał mi przez palce, spadał na podłogę, a potem odbijał się od mojego psa, sufitu, lodówki po czym walił mnie z zaskoczenia w potylicę godziną dwudziestą trzecią zero siedem. Albo prosto w jaja drugą dwanaście.
Ledwie kończyłem robić jedną rzecz, a już w jej miejsce pojawiało się dziesięć nowych. Choć pojawiało się nie jest tu może najlepszym sformułowaniem bo tak naprawdę sprowadzałem je sobie na głowę zupełnie sam.
Świat przytłaczał mnie coraz bardziej bo zamiast rozliczyć się z wszystkim do czego włożyłem już łapy, co chwila dokładałem sobie nowe obowiązki, którym zwyczajnie nie byłem już w stanie podołać. Zabierałem się za remont zawieszenia w BMW, w międzyczasie wpadając na pomysł odświeżenia wnętrza w Escorcie. Zamawiałem więc kilka części, zabierałem się za zawieszenie, podczas gdy w międzyczasie pojawiała się Iza, która przypominała mi, że jakiś czas temu obiecałem jej, że wykopię w ogródku jakąś dziurę.
Zostawiałem więc BMW, po chwili przyjeżdżał uśmiechnięty Pan kurier z kawałkiem zepsutego fotela do Escorta (mówiłem Wam już, że kurierzy to bardzo radośni ludzie?), a ja tymczasem kopałem w trawniku dziurę nie zdając sobie jeszcze sprawy, że robię to nie w tym miejscu co trzeba.
Nazajutrz zaczął padać deszcz przemieniając moją dziurę w oczko wodne, BMW stało rozgrzebane w garażu bo w roztargnieniu zapomniałem zamówić jakąś nieistotną z pozoru śrubkę, deszcz uniemożliwiał mi zajęcie się kabrioletem więc szedłem sobie do piwnicy by zabrać się za dokończenie nowego stołu narzędziowego nad którym od jakiegoś czasu pracuję.
Rozumiecie do czego zmierzam? Moje życie przeobraziło się w jeden wielki chaos.
Teraz jednak działam i (co muszę przyznać było dla mnie sporym zaskoczeniem) nawet całkiem nieźle mi to wychodzi.
Na razie garść zdjęć z moich garażowych poczynań – o efektach będzie za niedługo ;}
Całą operację nadzorował oczywiście Marian czyli absolutnie nieskoordynowane i szalone tornado tutaj wyjątkowo uchwycone w trybie stand-by (wybudza się go zdalnie za pomocą kiełbasy):
Pozdrawiam,
Tommy
To Ty ie masz Beagla? o.O
Owszem mam bigla, choć ostatnio coraz częściej zastanawiam się czy to aby przypadkiem nie jest bóbr (zeżarł mi połowę drzwi do sypialni).
Marian znany również pod pseudonimem "diabeł tasmański" to nieślubne dziecko Izy ;}
Beagl się spasł i wygląda jak labra :D
ps. świece zakładasz 1 elektrodowe ? 2 na gazie nie zdawały egazaminu? ja teraz z 2 – przeszedłem na 4ro – etekt? na inpie wskazuje że że cyl 5 i 6 nie działa :D ale wszystko śmiga :)
pozdro Tomm
Miałem czteroelektrodowe, następnie dwuelektrodowe, a teraz kupiłem te najprostsze co ich NASA patykiem nie dotykało. Na podstawie swoich dowiadczeń muszę stwierdzić, że im mniej elektrod tym lepiej to pracuje ;}
Oj nie wiesz Prentki jak tęsknię za garażem moich rodziców (teraz ze względu wyprowadzki nie mam), bo mam podobny syndrom do Ciebie: jak coś ma byc zrobione, to na tip top. Ile razy okazywało się, że wymianie filtra paliwa towarzyszyło wyczyszczenie komory silnika, poprawieniu zderzaka towarzyszyło odświeżenie belki, poprawieniu mocowań chłodnicy. A teraz muszę wysłuchiwać ludzi z bloku pytających na co kupowałem Peugeota jak to cały czas się psuje, bo cały czas przy nim coś grzebie na ulicy…
Więc aktualnie moim marzeniem jest mały przytulny domek z olbrzymim garażem :-)
Jak coś to służę projektem:
;}
Zakochałem się, rezygnuję z mieszkania, zbieram na dom.
Ja bym jeszcze zamienił te boczne pomieszczenia na "Garage" a tam gdzie "Master Bedroom" wstawił łózko, prysznic i lodówkę do wiadomych celów :D
Żółta pokrywa?! Tommy,naprawdę ? xD
Jaka żółta Ty daltonisto się pytam ? ! : D
Dwa dni człowiek wybiera odpowiedni odcień złota, z fiszkami biega od okna do okna co by światło dobre złapać, a ten mu powie, że na żółto pomalował ku**% jego mać : D
No nie wiem, kolor przypomina mi zawartosc pieluch mojej 2miesiecznej corki i mam przekonanie graniczace z pewnoscia, ze nie jest to zloto ;)
Oj tam bzdury opowiadasz :) dla mnie to jest złoty, ale po konsultacjach z płcią przeciwną dowiedziałem się, że to "stare złoto" – ciemnożółty z siwym odcieniem; RGB: 207, 181, 59; #CFB53B;
To ja może pokażę Wam skąd pomysł na akurat taki odcień złota co byście mnie tu o grzebanie w pieluchach nie posądzali ;}
Sam te łożysko wprasowywałeś?
Tak – zbudowałem sobie ściągacz z grubych podkładek, nasadek do ściągania piast i długiej, cholernie twardej śruby. Przełożyłem całość przez piastę, od tyłu dałem dużą podkładkę tak żeby oparła się na starym łożysku, od przodu zaparłem dużą nasadkę o kołnierz wahacza i skręcałem powoli podciągając łożysko do siebie.
Później analogicznie w drugą stronę
Tę samą technikę zastosowałem do tulei szpery (tutaj zamiast nasadki użyłem starego talerzyka od gwintu):
A wystarczył telefon i jedno słowo po czym otrzymał byś tajną czerwoną walizkę zawierającą ściągacze do łożysk osi napędowej ;)
Tak na przyszłość :)
Tu się odgrażasz Bangzillą 2.0 a o 1.0 i jej sex-tape zapomniałeś? :) Prosze Pana szanownego! Jak tak można!
A mnie znowu ogarneła zazdrość! Bo teraz niby roboty dużo, graty jadą z wilna, ale w praktyce więcej auto stoi , jest dziennie jeźdzone lub robi mu się to i owo w warsztacie, nie w garażu :( fakt że naprawy blacharsko podłogowej nie wykona sie pod blokiem, tak żeby było to jak się nalezy jest odrobine pocieszający! :> Bo jak już moje cacuszko będzie z zewnątrz wyglądać jak się należy i będzie sprawny mechanicznie od A do Z (między innymi dzięki tajlom z Wilna) to będę mógł sobie lakierować pokyry zaworów i komorę :P
Wykonałeś kawał solidnej roboty!
W sobotę jedziemy z dzieciakami z domu dziecka na motopiknik do Żywca – może będzie okazja nagrać bangzillę bo mam w planie wrzucenie jej na pokład.
U mnie stylistyka jest obecnie piętą achillesową bo o ile do mechaniki nie mam już większych zastrzeżeń, o tyle nadwozie wygląda jak totalny kibel. Na szczęście robię już powoli rozeznanie po okolicznych lakierniach więc może coś w tej materii się wkrótce zmieni ;}
Hmmm Niedziela to czas na Wrak-Race Silesia. Ale w sobotę może bym zajechał jak by była okazja sie przywitać? :) A potem zrobił jakiś tour-de-góry :P
Co do wydechu, dziś mam zamiar odebrać mojego buczka z nowym! Strasznie jestem ciekaw jak będzie grać!
To coś złotego to w Photoshopie dorobione, prawda? A ja myślałem, że "srebrna" pokrywa filtra powietrza w 75 V6 jest wieśniacka :D.
Dzięki za ciepłe słowa – co jak co ale na Was to zawsze można liczyć : D
Nie ma sprawy, pozostaje liczyć, że się szybko przybrudzi :D.
Tadeusz myje silniki częściej niż stopy także ten… Raczej nie :D
Kolor bmw to calypsorot ? podaj numer koloru jakiego użyłes do pokrywy bo mam e30 w tym kolorze i wedlug mnie pasuje ten złoty we chuy do calypso :D
Calypsorot. Koloru pokrywy poszukam bo mam gdzieś zapisany.
No to czekam na nazwę lakieru :D Mam Nadzieje że w e30 calypso będzie też dobrze wyglądac taka pokrywka ;p
Chyba się nie doczekam tego numeru lakieru ?
I powiedz że graty od lpg kupowałeś w sklepie internetowym z Białegostoku i ja Ci je pakowałem ;)
A kupowałem :)
Raz chyba nawet ktoś do mnie dzwonił z pakowania bo czegoś nie było i pytał czy może podmienić :)