Chciałbym być kierowcą wyścigowym.
Zgrywusem z kwadratową szczęką i rozczochraną fryzurą, który dla draki maluje penisy na bolidach konkurentów kiedy nikt nie patrzy. Takim z charyzmą, trochę szalonym, tym co to zapisał się w historii samobójczym manewrem podczas finałowego, deszczowego Grand Prix.
Tym, który wygrał je o włos choć chyba nikt w to nie wierzył…
Chciałbym być pisarzem.
Mieć zawalone książkami mieszkanie na poddaszu starej kamienicy – gdzieś w Mediolanie. I siedzieć nocami na balkonie z laptopem ustawionym na starym, chyboczącym się stoliku pamiętającym niejedną historię.
Patrzeć w gwiazdy i pisać wciągające powieści o życiu i niewypowiedzianych słowach.
Chciałbym być piosenkarzem.
Jeździć po świecie w wielkim autobusie z grupą wiernych przyjaciół i wychodzić na scenę pośród huraganu okrzyków i euforycznych pisków. Stać na środku z gitarą przewieszoną przez ramię i czekać z pochyloną głową aż wszystko ucichnie.
Mieć głos niczym anioł obudzony po tygodniu ostrego chlania.
Chciałbym być cieślą.
Mieszkać gdzieś pośród zielonych lasów. Mieć niewielką chatkę w totalnej głuszy i nie przejmować się całym tym pędzącym na złamanie karku czasem. Rąbać drwa na opał, naprawiać cieknący dach, a zimą przesiadywać przy kominku z książką i kubkiem herbaty doprawionej nalewką z dzikich jagód, którą sam zrobiłem.
Oj chciałbym…
Chciałbym mieszkać w Teksasie.
Jeździć wysłużonym pickupem z zardzewiałym dachem, strzelać do puszek i spędzać wieczory siedząc na ganku, w bujanym fotelu z butelką chłodnego piwa w dłoni. Jeździć konno, nosić kowbojskie buty i kląć jak szewc przy każdej okazji.
Bić się na gołe pięści na tyłach baru i sypiać pod gwiazdami, gdzieś pośród bezkresnych pól.
Chciałbym znów być dzieckiem.
Ściągać spodnie do kostek podczas sikania i przeżywać każdy dzień na nowo. Czuć znów zapach lata i wolności, gdy razem z przyjaciółmi wybiegaliśmy na dwór w ostatni dzień szkoły.
Zbudować znów domek na drzewie i raz jeszcze po raz pierwszy pocałować dziewczynę. Złamać nogę podczas epickiego skoku na rowerze i z dumą dzierżyć znów rekord największego złodupca na całej ulicy.
A jednak jestem tylko sobą.
Osobnikiem płci męskiej z niesfornym zarostem i parą wysłużonych dżinsów, lubiącym na dokładkę stare samochody. Wyrośniętym dzieckiem oglądającym wieczorami stare kreskówki i trzymającym w toalecie kolekcję komiksów leżących obok książek Puzo i Irvinga. Prostym facetem czującym dreszcz podniecenia za każdym razem kiedy klamra szelkowych pasów zaskoczy z charakterystycznym kliknięciem. Uganiającym się za wiatrem marzycielem z głową przepełnioną samymi beznadziejnymi pomysłami…
Czy w końcu szczęściarzem mającym dach nad głową, garaż pełen narzędzi i rozumiejącą te wszystkie małe szaleństwa piękną kobietę.
I upośledzonego społecznie psa potrafiącego godzinami gryźć własną nogę.
I zapas zimnego piwa w lodówce.
I masę zakrętów rzut beretem od garażu.
I chrupki.
Dużo chrupek bekonowych.
Wiecie co, w sumie to chyba jednak nie chcę być tym piosenkarzem…
Tak jest w sumie całkiem dobrze.
No zajebiste… I trafne… I takie eeeee głębokie…? Tak trzymać.
Zawsze mnie to intrygowało – czemu nie jeździsz w jakichś KJSach albo tego typu sprawach?
PS: Da się uruchomić jakieś powiadomienia o odpowiedzi na komentarz?
Tommiemu raczej bym proponował coś ws tylu GSMP.
Podaj emaila to ci będą przychodziły ;)
Ja myślę, że to dlatego, że udział w KJSach jednak dużo frajdy z jazdy odbiera.
Nawet jeżeli sobie powiesz, ze jedziesz dla funu, to na którejś imprezie okaże się w końcu, ze wykręcasz coraz lepsze czasy. I jak już to zauważysz, to zaczniesz nie tylko jechać technicznie na czas a nie na frajdę, ale w dodatku będziesz się wkurwiał, jak nie osiągniesz zakładanego czasu/miejsca w klasyfikacji.
I całą frajdę chuj strzeli :-(
Świetny tekst! Pozdrawiam :)
A ja myslalem zes sie Hank’a Moody’iego naogladal:)))
Ja też wiele rzeczy chciałbym zrobić, bo w życiu jest tyle ciekawych zajęć, miejsc. Niestety wiem że wielu z nich nie zrobię bo po prostu nie starczy mi czasu. Tego co już przeżyłem też nie chciałbym stracić, ponieważ bez względu czy robiłem błędy czy też nie to były moje decyzje i jeśli były złe to czegoś się przez to nauczyłem. Na szczęście łudzę się tym że w miarę dorastania moich dzieciaków uda mi się trochę więcej czasu wygospodarować na moje własne plany.