Ewribody pomarańcze!

Przede wszystkim muszę stwierdzić, że zbyt długie wpatrywanie się w ten pomarańczowy lakier może powodować halucynacje (możliwe, że to jednak wina oparów benzyny, która rozlała się po posadzce podczas zdejmowania zbiornika paliwa ale póki co trzymam się wersji o kolorze).

Dajmy na to wczoraj naszczekała na mnie moja spawarka.

Ale tak – na ten moment mój radykalnie pomarańczowy Fiat 126 el jest już rozebrany w około 90%. Na pokładzie zostały trzy szyby, zawieszenie i kilka drobiazgów z osprzętu – cała reszta (nie wyłączając wnętrza, silnika, skrzyni biegów, klap czy drzwi) leży sobie na drewnianych paletach i czeka na swoją kolej w tej wielowątkowej opowieści o walce z upływającym czasem i złowrogą korozją.

Zacznę może jednak od początku – przede wszystkim przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac przy blacharce zawsze przygotowuję sobie reperaturki i nowe elementy nadwozia. Czyszczenie z farby transportowej lub oliwy, szlifowanie i podkład epoksydowy:

Może to wydawać się trochę dziwne, ale już od dłuższego czasu do mieszania lakierów czy farb podkładowych używam profesjonalnych plastikowych kubków na piwo (żeby nie było – jestem ich koneserem) oraz niemniej profesjonalnych jednorazowych noży:

To sterylny i dość wygodny sposób więc jeśli nie macie pod ręką oryginalnych pojemników lakierniczych z miarkami – zdecydowanie polecam.

I teraz tak – podczas gdy blachy schły sobie spokojnie w garażu, ja zająłem się dalszą rozbiórką samochodu. Z pokładu wyleciały lampy, kierunkowskazy, przednia klapa, drzwi i cała reszta zbędnego osprzętu.

I to co lubię w tym aucie najbardziej – rozebrałem go praktycznie co do śrubki wyłącznie przy użyciu mojej małej walizki od NEO, którą w ubiegłym roku przywiozłem ze sobą z Poznania:

Żadnych nietypowych śrub, niedostępnych zawleczek i nitów do rozwiercania – ot czysta przyjemność z przydomowej demolki.

Zdemontowane części posortowałem sobie kategoriami i zapakowałem w odpowiednio opisane pudła:

Korzystając z doświadczeń wszystkie śruby, kołki i drobniejsze części z danej strefy samochodu wrzuciłem w woreczki śniadaniowe i opisałem – znacznie ułatwi mi to odnalezienie się w temacie kiedy już przyjdzie mi składać to wszystko do kupy:

Na koniec zająłem się jeszcze wygłuszeniem podłogi:

Silnik i skrzynia biegów leżą już w kącie garażu, a ja mogę zabrać się powoli za wycinanie progów i uszkodzonych elementów podłogi – o tym już wkrótce.

Pozdrawiam,

Tommy

22 Komentarze

  1. Bebok 24 czerwca 2014 o 17:29

    Fajne! :>

    Rozbieranie w sumie zawsze jest tą częścią przyjemniejszą i zazwyczaj najkrótszą :P Czekam na 3 częściową relację ze składania i raport z braków/zniszczonych/zgubionych elementów :) Nie że nie wierzę w twoje umiejętności i doświadczenie ale zwyczajnie w świecie, nie można czegoś rozebrac do gołego żelaza a w procesie odwrotnym złożyć wszystko doskonale tak jak było wcześniej, bez strat. Statystyka! :)

    1. Tommy 25 czerwca 2014 o 08:39

      A widzisz stary, ze mnie jest niezły lis (taki chytrus znaczy się, nie żebym biegał nocą po okolicy i molestował kurczaki) – na ścianie w garażu mam tablicę, na której w trakcie rozbiórki zapisywałem wszystkie wymagające wymiany elementy.

      Pęknięte mocowania, poduszki, potargane uszczelki, wyłamane kołki, brakujące śrubki i takie sprawy.

      Tym samym w pudełkach znalazły się wyłącznie części nadające się do ponownego montażu – cała reszta trafiła prosto do kosza i zastąpią ją nowe części, które już sukcesywnie zamawiam i odpowiednio sortuję.

      Normalnie chyba za długo z Izą przebywam bo się jakiś przewidujący i mądrzejszy normalnie robię…

      1. Bebok 25 czerwca 2014 o 10:36

        No to sza-cunnnn :)

        Gdzie ten męsko-dziecięcy szał? Szalone klimaty na spontana? :D Może nie jesz taniej kiełbasy i nie gadasz o mundialu, ale postep i rozwój jest! :P

        1. Tommy 25 czerwca 2014 o 10:42

          Na swoje usprawiedliwienie powiem, że kiedy już rozebrałem budę, korzystając z okazji wspólnie ze znajomym, z którym przeważnie trenuję urządziliśmy sobie zawody Strong-Man.

          Rozegraliśmy trzy konkurencje: martwy ciąg maluchem (wygrałem), przenoszenie malucha na czas (przegrałem bo mi się gnida wyślizgnęła)
          i spacer farmera z silnikiem (wygrałem ale wciąż myślę nad tym co powiedzieć Izie kiedy zapyta o te zmiażdżone kwiatki, na które mi się motor wypierdzielił pod koniec trasy…)

          1. Bebok 25 czerwca 2014 o 11:07

            haha doskonałe! :D

            udało się zważyć ile ma taki goły szkielet z kaszla? :>

            1. Tommy 25 czerwca 2014 o 11:10

              Nie mam pojęcia ale podniesienie go calego we dwójkę nie sprawia większego problemu (przy MC bez problemu podniosłem tył na około metr na ziemią)

  2. Piotrek 24 czerwca 2014 o 18:07

    Jednak jakie kolwiek prace z maluchem zawsze były łatwe :) Wkońcu to prosty wynalazek :) Podłogi nie miałem okazji zobaczyć na żywo bo była pod dywanem, ale po zdjęciach jestem w szoku że elegant a taka podłoga :)

  3. Marek 24 czerwca 2014 o 18:19

    Ciekawe ile śrubek zostanie ;)

    1. Tommy 25 czerwca 2014 o 08:45

      Jeśli nie zostaną żadne to znaczy, że coś źle poskładałeś ;}

      Swoją drogą – kiedy jeszcze miałem swojego malucha w kolorze Rosso Corsa (znanym również jako "dzień dobry, najtańszy czerwony renolak poproszę") silnik rozkładałem i skręcałem kilka razy i za każdym razem zostawało mi coraz to więcej śrubek. Mimo to silnik nadal pracował bez problemu.

      Idąc tym tropem uważam, że połowa śrub w maluchu jest tak naprawdę zbędna – ot niepotrzebne kilogramy ;}

  4. THC 24 czerwca 2014 o 18:44

    Ooojjj z tego zestawu NEO wystarczyłyby 10,13,17 :D

    1. Tommy 25 czerwca 2014 o 08:45

      I młotek. Nie zapominajmy o młotku :}

  5. Darosz 24 czerwca 2014 o 19:36

    Powiem Ci, że podłaga wygląda lepiej niż ta w moim e36 przed remontem :P

     

    1. Tommy 24 czerwca 2014 o 19:39

      Jest trochę rudej i dziur ale w mojej skali ocen dostaje -5 :}

  6. Toldi 25 czerwca 2014 o 00:52

    Tommy tylko pamiętaj jak to wszystko poskładasz: jeżeli nie zostanie Ci ani jedna śrubka w ręce, że niby wszystko wykorzystałeś to wiedz, że coś jest nie tak… minimum jedna śrubka musi Ci zostać w łapie wtedy jest w porządku :)

    1. Tommy 25 czerwca 2014 o 08:46

      Na pozostałe śruby mam już przygotowane takie wielkie wiaderko także luz :}

  7. Jurek 25 czerwca 2014 o 08:51

    Hehehe, wszystko pomalowane… :D

    Pochwal się później, ile części musiałeś epoksydem malować od nowa, bo przy pasowaniu tyle destrukcji się narobiło… :D

    Zbiornik paliwa współczesny? Z montażem tego też bywają cyrki. Nie wiem jak w malcu, ale w poldzie współczesne baki zrobione są z jakiegoś metariału specjalnego – gównolitu. Nawet zdarcie do gołej blachy i pomalowanie porządnymi fabami szału nie robi, no albo ja nie mam takiego szczęścia.

  8. Tommy 25 czerwca 2014 o 08:56

     Blachy maluję tylko od strony wewnętrznej bo do niej nie będę miał już później dojścia (jeśli popsuję je podczas pasowania to przed wspawaniem położę powłokę jeszcze raz). Z zewnątrz pojadę dopiero po zakończeniu spawania :}

    Zbiornik "nowy", wedle naklejki pochodzi z 1998 roku (dostałem go do malucha razem z dwoma pudłami innych nowych części). Po drugiej warstwie epoksydu wykończę go szarym chlorokauczukiem – myślę, że przeżyje parę lat ;}

  9. Krystian 26 czerwca 2014 o 15:17

    Serce rośnie jak sie tak człowiek napatrzy na postęp remontu :)

    1. Tommy 26 czerwca 2014 o 15:19

      W moim wypadku narasta depresja bo jeszcze kilka dni temu wyglądało to jak samochód ;}

  10. radosuaf 27 czerwca 2014 o 12:00

    Pięknie! Fakt, że pacjent łatwy w obróbce, ale takie rzeczy zawsze mają u mnie szacun. Jak się uda poskładać z powrotem, będę bił pokłony :).

    1. Tommy 27 czerwca 2014 o 13:40

      Nic nie jest proste kiedy samochód zamiast w garażu znajduje się w kilkunastu ułożonych w piwnicy pudełkach ;} W każdym razie wciąż jestem na etapie, na którym poskładanie tego do kupy wydaje mi się możliwe – trzymaj kciuki ;}

  11. Butcher 5 lipca 2014 o 19:47

    Moj pomarańczowy focus tez potrafi przyprawic o halucynacje;) a i czesto kaczki chca mi felge skubnac jak z roboty wracam:) chociaz najwieksza agresje wzbudzam u kierownikow wszechobecnych golfiarzy gti:)

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *