Na starcie chciałbym przeprosić Was za niewielką ilość świeżego materiału, który pojawia się ostatnio na prentkim. Miałem powiedzieć, że po prostu nie chce mi się pisać (wiecie, takie fuck the police i w ogóle awangarda) jednak prawda jest taka, że pracuję obecnie nad kilkoma nowymi projektami i to dlatego nie mam zbyt wiele czasu na picie kawy i robienie idiotycznych błędów interpunkcyjnych. Zapewniam Was jednak, że za niedługo pokażę Wam kilka rzeczy, które na pewno się Wam spodobają.

Teraz jednak trochę z innej beczki – ponieważ w tym roku kupiłem sobie nowe opony zimowe, od razu wiedziałem, że śnieg będę mógł pooglądać sobie wyłącznie na kanale HBO.

Oczywiście dotarły do mnie przejmujące zdjęcia z innych rejonów Polski gdzie spadło tyle śniegu, że jehowi zamiast do drzwi dobijali się do komina. Kiedy jednak spoglądam przez okno i widzę gościa, który właśnie myje swój motor w krótkich spodenkach w hawajskie wzorki, dochodzę do wniosku, że może to być zwyczajna manipulacja i fotomontaż.

Jestem jednak pewien, że gdybym pozostał przy starych, wyząbkowanych oponach to zamiast pisać ten felieton przedzierałbym się właśnie przez jakiś lodowiec w poszukiwaniu mojego zaginionego kilka godzin temu psa.

Tak więc możecie śmiało przyjąć, że dzięki mnie macie w tym roku niższe rachunki za ogrzewanie (jeśli ktoś chce mi za to postawić piwo to oczywiście się nie pogniewam).

Co więcej – jestem pewien, że jeśli na wiosnę sprzedam moje cabrio, to w tym roku czeka nas lato stulecia. Lepiej zawczasu kupcie sobie klimatyzator i sandały albo zaklepcie wczasy nad Bałtykiem. Jeśli komuś z Was będzie jednak potrzebne trochę deszczu, żeby podlać trawnik to śmiało piszcie – umyję samochód i zorganizuję Wam tym samym burzę jakiej świat nie widział od czasu kiedy niejaki Neo postanowił zbudować tego swojego Nabuchodonozora).

Wracając jednak do tematu opon – od czasu jak założyłem zimówki zużyłem już chyba połowę bieżnika, a nawet nie wjechałem jeszcze na śnieg. Poważnie zastanawiam się nad ponownym założeniem kół na lato ale powstrzymuje mnie przed tym świadomość, że jeśli to zrobię to po chwili nadejdzie największą śnieżyca w historii. I jestem pewien, że zaatakuje akurat w nocy poprzedzającej dzień, w którym będę bardzo się gdzieś spieszył.

Pewnie poniedziałek.

A ja zamiast zdążyć tam gdzie będę się wybierał spędzę cały poranek na naprzemiennym kręceniu lewarkiem, przeklinaniu i kombinowaniu jak przy pomocy odmrożonych palców ustawić felgi tak aby śruba trafiła w otwór w piaście.

Możecie więc zakładać, że macie nieco pecha, albo uwziął się na Was niejaki Murphy – zapewniam Was jednak, że przy tym jak matka natura traktuje mnie i tak wypadacie pod tym względem na niezłych szczęściarzy. Kiedy zaczęło padać po tym jak pozbyłem się starego trawnika i części drzew, lało przez dwa miesiące uniemożliwiając mi chociażby wyrównanie tego pełnego dziur i wydm bagna. Mój ogródek wyglądał tak jakby dopiero co odbył się w nim Woodstock. A kiedy już jakimś cudem udało mi się zasiać tam tę pieprzoną trawę, niemal natychmiast nastała susza.

Na podlewanie tego klepiska zużyłem tyle wody, że zacząłem zastanawiać się czy w wodociągach nie przyjęli by w rozliczeniu mojego upośledzonego społecznie psa. Na pewnym etapie płaciłem wyłącznie miętówkami i tym co udało mi się znaleźć w kieszeniach od płaszcza.

Chyba nawet sprzedałem do skupu jakieś posiadające wysoką wartość sentymentalną butelki.

A teraz spoglądam na promienie słońca oświetlające wyjątkowo niebiałe jak na tę porę roku drzewa i zastanawiam się po jaką cholerę wydałem pieniądze na koła zimowe. Trzeba było zainwestować w nadmuchiwany basen i łyżworolki.

Co więcej – ponieważ spodziewałem się cholernie ciężkiej zimy zawczasu wymieniłem w BMW pompę wody, wentylator chłodnicy i termostat. Założyłem też maty do podgrzewania foteli i kupiłem bajerancki kubek termiczny z zamykaną na guzik pokrywką. Planowałem, że wychodząc z biura w śnieżycę zaleję go sobie gorącą kawą, która umili mi czas spędzany w korku spowodowanym przez jakiegoś debila, który uznał, że nie będzie kupował opon zimowych skoro i tak planuje na wiosnę zmienić swój niemyty od pięciu lat samochód.

Wyszło jak zawsze.

22 Komentarze

  1. debil 7 lutego 2014 o 19:49

    hehe pierwszy :p

  2. Bio 7 lutego 2014 o 20:51

    E. Mam to samo. Wóz na tą zimę gotowy, nic tylko śmigać bokiem i co? I też nic :( 

  3. humanlife 7 lutego 2014 o 23:03

    Co do tych śnieżyc to przyznam się że jakoś niedawno byłem w okolicach Inowrocławia i tam podobnie jak pod zamościem śnieżyce i zaspy. A do tego tak pizgało wiatrem że jakby przyszło stanąć w korku jakieś 15 minut, to trzeba by było z aua przy dobrych układach wychodzić przez szyber dach. W takim tempie śniegu nawiewało. I podobnie było w pasie od Częstochowy przez okolice Bełchatowa. A gdy tego samego dnia wracałem już przez Konin i Wieluń to pogoda była jak w małopolskim :D zero śniegu. Ot takie tylko 50 km w bok :D

  4. babel-89 7 lutego 2014 o 23:08

    Tommy jak jest ciepło jeździj escortem, a na BMW zostaw zimówki. Oszukaj przeznaczenie :E

  5. Toldi 8 lutego 2014 o 08:35

    Wyjedzie Essim i zgodnie z jego "szczęściem" utknie w korku w środku miasta z otwartym dachem, mechanizm się zepsuje i w tym samym momencie walnie taką ilość śniegu że głowa mała ;)

  6. Regis 8 lutego 2014 o 09:01

    Zima stulecia… Właśnie leje u mnie deszczem… W Lutym… W górach… 

  7. Darosz 8 lutego 2014 o 13:55

    Melduje z Bieszczad, śnieg był mróz był.. przez dwa tygodnie. Teraz leje tak, że przed przejściem odcinka 15 m mojego bajorzastego podwórka(właśnie tyle mam od drzwi do garażu) zastanawiam się poważnie nad ubraniem filcaków.

  8. Sukuremu 8 lutego 2014 o 16:18

    Bo to taka złośliwa kolej rzeczy! :> Sam specjalnie kupiłem najchujwosze zimówki, byle by mieć nowe, bo w sumie na łysych tak ujowo, a tu nic. Bym wiedział to bym te stare wyjeździł do druta! :) a gelt wpakował w inne rzeczy ;(

    A tak jest słożliwie. Umyłem auto żeby w drodze do znajomych do Krakowa jako tako wyglądało. Sucho było, myślałem że spokojnie sobie pojade. Za Olkuszem w drodze na Skałe, zaspy były takie że na łukach nie było widać nic za zakretem. Auto wygląda jak Tir który wrócił ze skandynawi…

  9. zjawa 8 lutego 2014 o 16:54

    A zastanawiałem się czyja to wina :) Ja kupiłem e36 "na zimę" i jak do tej pory miałem jeden śnieżny poranek, a potem drogowcy popsuli zabawę..

    Mam propozycję, Tommy załóż letnie kapcie to reszta narodu skożysta z uroków zimy. :D

  10. Szczypior 10 lutego 2014 o 17:44

    Mi tam pasuje. Nie zeżre tak bardzo i tak już dziurawych jak cholera progów w Almerze. I będę się mógł szybciej zabrać za robienie czegokolwiek, bo grzebanie przy aucie przy śniegu i -20 st. C to nie jest jakaś wybitna przyjemność…

  11. Beddie 11 lutego 2014 o 15:34

    Chamie! Zaraziłeś mnie :> Przepolerowałem Mercedresa po Twoim wyjeździe – na drugi dzień spadł deszcz. Wczoraj umyłem auto, bo miało być ładnie dziś. I co? Taki chomik! Pada ;)

    1. Tommy 12 lutego 2014 o 09:37

      Masz fart, że cabrio do Ciebie nie przyjechałem… Zorganizowałbym Ci taką nawałnicę, że w garażu mógłbyś przeprowadzać zawody w nurkowaniu głębinowym ;}

       

      1. Beddie 12 lutego 2014 o 10:18

        Jeaaa, 18 metrów w dół z zakrętami :D Klik – lubię to :D

  12. radosuaf 12 lutego 2014 o 09:28

    BŁAGAM, nie przyjeżdżaj na tych letnich do Wielkopolski! Jedź do Szklarskiej i tam ujeżdżaj, ile wlezie – jakieś narty by się w końcu przydały…

    1. Tommy 12 lutego 2014 o 09:35

      A widzisz – właśnie jestem na etapie polerowania motorsportów i naciągania na nie opon, a za niedługo planuję Białkę Tatrzańską zaliczyć ;}

      1. radosuaf 12 lutego 2014 o 09:42

        Eee, do Białki to mam za daleko… :(

        1. Tommy 12 lutego 2014 o 10:20

          Dalej się nie wybieram bo istnieje ryzyko, że będę musiał jechać fiestą (biorę się w końcu za blacharkę i dalszą przebudowę tego mojego jeżdżącego ortalionu z lampasem i nie wiem jak mi pójdzie) ;}

           

  13. Szczypior 12 lutego 2014 o 13:01

    Tommy, chowaj Escorta, ściągaj motorsporty i krótkie spodenki, bo tu śniegiem napierdala!

    1. Tommy 12 lutego 2014 o 13:02

      Spokojnie – to kurier przywiózł mi dzisiaj nowe letnie na tył. Schowię je do piwnicy to zaraz przestanie ;}

      1. Bio 12 lutego 2014 o 20:57

        Schował – śnieg się roztopił :D

      2. Szczypior 12 lutego 2014 o 22:47

        A co to za laćki i które od przekładki? ;)

        1. Tommy 13 lutego 2014 o 08:05

          Ponieważ po swapie tylne opony dość szybko ulotniły się do atmosfery postanowilem zorganizować sobie coś o bardziej dopasowanym rozmiarze. Narazie na pokładzie zostaną motorsporty ale przechodzą własnie lekki lifting (podobnie z resztą jak cały samochód) ;}

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *