Zacznę może od tego, że jakiś czas temu za sprawą Kuby (to ten, który do spółki z Pawłem namówił mnie na udział w wyścigu Wrak Race) miałem okazję zajrzeć na plan zdjęciowy programu Złomowisko PL.  Spędziłem tam trochę czasu, ale o tym powiem Wam za chwilę.

Najpierw kilka przemyśleń, które nasunęły mi się w czasie gdy siedziałem sobie na masce wydachowanego e34, jadłem bułkę z dżemem i starałem się nie zmarznąć na śmierć.

Widzicie, zawsze kiedy jadę na złomowisko do Radostowic żeby poszukać jakiegoś błotnika, czy innej pokrywy zaworów, czuję się jak nafaszerowany czekoladą i witaminowymi żelkami dzieciak, którego ktoś wpuścił właśnie do ogromnego sklepu z zabawkami.

Takiego co to regały uginają się od transformersów i dinozaurów wyposażonych w laserowe pistolety z doczepionymi rakietami.

Co więcej – nie wiem czy zauważyliście, ale w przeciwieństwie do sklepu z zabawkami, na złomowisku praktycznie wszystko kosztuje zawsze 50 złotych.  I nie ma większego znaczenia, czy przytargacie do kasy ćwiartkę wyciętą z rozbitego Golfa, czy też pudełko przełączników i dwie uszczelki – zawsze zapłacicie 50 złotych. Idąc dalej, ponieważ mam na placu trzy beemki (a jak wiadomo w tym kraju rozbijają się tylko beemki, kolumny BOR i Hanka Mostowiak) na złomowisku jestem w stanie znaleźć przynajmniej kilka zgodnych z nimi egzemplarzy.

 

Tym samym złomowisko zapewnia mi stały zapas wszystkich potrzebnych mi do życia części o charakterze nieeksploatacjnym. A to wszystko za jedyne 50 zł. Normalnie jakbym miał jakiś promocyjny abonament na wahacze.

Program SmartZŁOM.

Druga sprawa – jestem chyba jedynym blogerem motoryzacyjnym, który części do swoich samochodów kupuje na pobliskim złomowisku, a nie w poprawnym politycznie ASO. A przynajmniej jestem jedynym blogerem motoryzacyjnym, który publicznie się do tego przyznaje.

A to trochę tak, jak gdyby blogerka od gotowania stwierdziła, że po składniki nie jeździ na lokalny ryneczek pełen uśmiechniętych ludzi z wąsami, którzy sprzedają pietruszkę i świeże pomidory, tylko wygrzebuje je ze śmietnika na tyłach pobliskiej jadłodajni.

Z drugiej strony recykling jest teraz trendy więc kto wie – może napiszą o mnie kiedyś na pudelku.

Oczywiście nie myślcie sobie, że montuję wyjęte z rozbitego BMW tarcze hamulcowe, albo coś w tym stylu – o nie. Wszystkie części eksploatacyjne wymieniam na nowe, ale dostęp do gratów ze złomowiska sprawia, że cała ta zabawa w utrzymywanie przy życiu starych beemek staje się znacznie ciekawsza i bardziej absorbująca.

I zaraz wyjaśniam Wam dlaczego.

Zwykle jest tak, że wymieniając coś – na przykład sworznie w przednich wahaczach, po prostu zamawia się nowe części, a potem rozbiera zawieszenie, wymienia sworznie na nowe i składa wszystko do kupy dokręcając śruby na wyczucie bo klucze dynamometryczne są dla pedałów. Tak działa to w wypadku większości warsztatów i przydomowych garaży.

Ja jednak robię to zwykle trochę inaczej.

Chodzi o to, że mnie nawet prosta wymiana sworznia zajmuje tydzień.

I nie bez znaczenia jest tu fakt, że Bielsko-Biała leży stosunkowo niedaleko od Radostowic.

Widzicie, chodzi o to, że zanim wrzucę samochód na podnośnik, lubię przygotować sobie wszystko na tip-top. Przemyśleć całą ścieżkę działania, skompletować wszystkie potrzebne części, przygotować narzędzia i tak dalej. Dlatego też gdy ostatnio miałem wymienić tuleje w tylnej belce w moim e30, na złomie kupiłem sobie kompletną tylną belkę (nie zgadniecie ile kosztowała) i bez specjalnego pośpiechu odnowiłem ją w wolnym czasie.

Wyczyściłem, polakierowałem, wprasowałem nowe tuleje, przygotowałem nowe przewody hamulcowe i tak dalej.

 

Tym samym wydając 50 złotych zapewniłem sobie kilka wieczorów niespiesznego odnawiania przywiezionych w bagażniku części (całkiem satysfakcjonujące) oraz pełne przyjemnych doznań popołudnie  spędzone na montowaniu tych czyściutkich i pachnących świeżą farbą elementów na samochodzie (bardzo satysfakcjonujące).

Normalnie jak w „poturbowanych”.

Gdyby nie to, spędziłbym trzy dni na walczeniu z zapieczonymi tulejami, siłowaniu się z urwanymi gwintami i odkrywaniu bardzo mrocznej strony garażowej łaciny. A potem zorientowałbym się, że jeden z wahaczy jest pęknięty i czekałbym kolejne trzy dni, aż kurier przywiezie mi nowy z internetów. Samochód byłby uziemiony na przynajmniej tydzień – dlatego właśnie jestem zdania, że to podejście jest serio, serio dobre. Dlatego też tak samo rozegrałem temat wymiany pokrywy zaworów w 328i czy zawieszenia w moim upośledzonym Fordzie (biedak urodził się bez dachu ale jest naprawdę bardzo dzielny).

Co więcej – wymontowane części można zostawić sobie na kolejną podmiankę (fajnie sprawdza się to np. w wypadku wahaczy bo tuleje zwykle wymagają wymiany co kilkadziesiąt tysięcy) albo sprzedać w internecie.

Wracając jednak do samego złomowiska – jak wspomniałem za sprawą Kuby miałem okazję przyjrzeć się bliżej pracy złomowiska i temu, co dzieje się na planie programu znanego z Discovery Channel.

Kuba zadzwonił do mnie i zapytał czy nie chciałbym zobaczyć jak właściwie robi się taki program od kuchni. A, że i tak planowałem wybrać się do Radostowic po kilka części to stwierdziłem, że dlaczego by nie.

Poza tym fajnie było zobaczyć jak chłopak, którego poznałem w trakcie przygotowywania prentkiej Chądy ukrywa się przed kamerzystą, żeby zapalić fajkę tak, by z telewizji nie dowiedziała się o tym jego dziewczyna (polecam – momentami podchody były  lepsze niż w tych kreskówkach z kojotem ).

 

Po paru godzinach spędzonych na złomowisku wiedziałem już co właściwie dzieje się z samochodami, z których blogerzy motoryzacyjni wyjęli już wszystkie wartościowe części.

Poznałem też resztę pracujących tam chłopaków (jeśli wydaje się Wam, że szklany biurowiec w Warszawie to praca marzeń, to najwyraźniej nie obsługiwaliście nigdy zgniatarki do samochodów). Dowiedziałem się też jakie modele trafiają najczęściej na to motoryzacyjne cmentarzysko (mam zamiar wykorzystać tę wiedzę do niecnych celów) i widziałem rozpierduchę, którą na terenie złomowiska urządził Cyber Marian i grupa miłośników specyficznej odzieży używanej (wyjutjubujcie sobie film „Wojownicy złomu”). Poza tym przywiozłem do domu parę gratów do prentkiego E30.

I teraz tak – nowa seria Złomowisko PL (ta z ekipą ze Złomuj.pl z Radostowic) pojawi się na Discovery Channel dzisiaj (8 lutego) o 22:00.

Całkiem możliwe, że w którymś odcinku przewinie się też już nie bordowa – bo tak się złożyło, że ostatnio byłem tam częstym gościem (kompletuję graty – więcej szczegółów wkrótce ;) ). Co więcej – kiedy tylko zrobi się cieplej chciałbym zorganizować dla Was mały konkurs związany z odbywającymi się w Radostowicach wyścigami wraków.

Jeśli pomysł wypali to na wiosnę będziecie mogli powjeżdżać trochę w pewnego podrzędnego blogera motoryzacyjnego ;)

O tym jednak powiem Wam więcej jak już uda mi się przekupić Kubę komiksami z Kaczorem Donaldem i pączkami z dżemem.

A teraz wracam do garażu – bo tak się składa, że mam trochę części do odnowienia ;)

 

15 Komentarzy

  1. msmoto 8 lutego 2017 o 12:30

    Części ze złomowiska to faktycznie temat tabu ;) Nie mam takiego zacięcia do „skarbów” jak Ty, ale nie można się nie zgodzić, że zawsze znajdzie się coś ciekawego.

  2. Petrol Cruiser 8 lutego 2017 o 17:12

    Odnośnie cen za bardzo uogólniłeś temat. Przykładowo w okolicach Kłodzka jest złomowisko, gdzie przygrubawy Pan wyglądający na 2 promile lekko, zajadając kanapkę, za silniczek wycieraczki Corsy chciał 150zł, boczki do Foki mk1 – 150zł, migacz starej Polówki – 150zł ;)
    Jedno się zgadza, ceny za wszystko są równe.

    1. Tommy 9 lutego 2017 o 07:23

      To pewnie perturbacje rynkowe spowodowane różnicami kursowymi w średniej cenie pokrywy zaworów do m50b25

  3. Richi 8 lutego 2017 o 22:51

    Oglądałem CyberMariana i Chwytaka na złomowisku i stwierdziłem, że jeszcze tam tyko Prentkiego brakuje. A tu się okazuje, że on też tam był. Myślałem że padnę ze śmiechu :D

  4. Gabriel 8 lutego 2017 o 23:00

    Jeśli chodzi o złomowiska to mam podobne doświadczenia jak mój przedmówca (bravo maska – 150zł, zderzak przedni – 150zł), toteż wpadłem na genialny pomysł. Tommy podzieliłbyś się tymi kodami rabatowymi, które uznają w Radostowicach. Szukam elektrycznego mechanizmu do podnoszenia szyb.

    1. Tommy 9 lutego 2017 o 07:21

      Hmm, może namówię Kubę na jakiś konkurs z kuponami na autozłom (boże jak to brzmi :v )

      1. Gabriel 9 lutego 2017 o 11:36

        Brzmi dobrze :-)

  5. Iza 8 lutego 2017 o 23:56

    Nowy zegar? ;) ja na swoim już wypróbowałam prentki patent na wydłużenie doby o dodatkowe kilka godzin, skubany na prawdę działa ;p

    1. Tommy 9 lutego 2017 o 07:22

      Polecam – Żanet Kaleta ;)

      1. Darek 15 lutego 2017 o 13:55

        Nie nie nie nie – Żanetka Lyta

  6. chmielu17 12 lutego 2017 o 18:21

    Kiedyś na złomowisku w pobliżu Nowej Soli gościu wszystko sprzedawał „na oko”, czyli co mu się przyniosło, to chwilę pomyślał i rzucał jakąś niską cenę np. za dwie pary kompletnych drzwi do malucha zapłaciłem kiedyś 60zł. Niestety biurokracja mu na mózg uderzyła i teraz stworzył sobie cennik do poszczególnych elementów auta. Nie ważne czy kupujesz części do e34 czy do CC700 zawsze płacisz tyle samo za poszczególne elementy. Kiedyś go wyprowadziłem w pole jak chciałem kupić korek zbiornika paliwa do Astry F, wyciągnąłem go z egzemplarza na stercie, która jechała już do huty. Wziął cennik i nie mógł znaleźć takiej pozycji, chwilę myślał i sprzedał mi go jako „lewe lusterko zewnętrzne”. Takich normalnych złomowisk już nie ma gdzie można było wszystko brać w pakiecie „pisiont złoty”

    1. Wtrysk 16 lutego 2017 o 10:19

      Dokładnie tak jest jak piszesz, kiedyś do golfa II ze złomowiska brałem takie rarytasy za śmieszne pieniądze. Teraz cennik jak w serwisie. Szkoda.

  7. Adam 13 lutego 2017 o 12:49

    Dzizas… jak jadę do Radostowic to jakbym był w innej czasoprzestrzeni.Czas się nie liczy ,błoto mróz także.Ogólnie znikam między wrakami i buszuję.Nawet jak nic nie kupię to i tak jest bajka.Choć czasami się serce kraje jakie tam fury są.Ostatnio”płakałem” nad BX-em który został przywalony dwoma innymi autami.Chlip chlip

  8. Karol 16 lutego 2017 o 18:59

    Super artykuł! Lubię oglądać Złomowisko.pl, śmieszny program :) Sam kilka razy byłem na róznych złomowiskach i niesamowite jakie perełki można tak znaleźć :)

  9. Kasia z ubezpieczamy-auto.pl 18 lutego 2017 o 17:26

    Muszę przyznać bez bicia, że jako kobieta nigdy nie byłam na złomowisku. Ale jak koło jednego przejechałam kiedyś to żal mi się zrobiło tego co tam zobaczyłam. Czytając Twojego bloga dotarło do mnie, że na złomowisku życie się jeszcze nie kończy i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *