Wszyscy doskonale wiemy jak wygląda wzorcowo zmodyfikowane BMW e36. Gwintowane zawieszenie, pełen m-pakiet wraz z tylnymi lampami i listwami (broń Cię boże zamiennikami bo Jezus patrzy), skręcane felgi – najlepiej z rotorem BBS albo AC Schnitzer, jasne wnętrze z M-kowymi vaderami, kierownica w serek czy tam inne serducho i tak dalej.
Jeśli zaglądniecie na jakieś forum poświęcone marce BMW to zauważycie, że tak właśnie wygląda wymarzony projekt ponad 90% mieszkających tam ludzi. Wszyscy bez wyjątku budują e36 ze skręcanymi felgami i owianym legendą uchwytem na kubki.
Nie dotyczy to jednak tylko BMW – w wypadku wielu modeli rynek „dobrze pasujących” części jest stosunkowo wąski. Dlatego też chcąc przerobić nieco swój samochód masz z reguły dwie, może trzy możliwości.
Wszystko wykraczające poza te opcje przypomina bowiem przedzieranie się przez amazońską dżunglę z nożem do masła i sprayem na komary w kieszeni.
To trochę taka ciemna strona tuningu – pewne reguły modyfikacji samochodów stały się dziś tak obligatoryjne, że za ich sprawą prawie wszystkie porządnie zrobione projekty wyglądają dokładnie tak samo. Są robione według tego samego klucza, a klucz ten daje wyjątkowo niewielkie pole manewru.
Żebyście jednak nie pomyśleli, że uważam tego rodzaju projekty za kiepskie – o nie. Takie samochody są robione z głową i wyglądają naprawdę świetnie – nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Przy nich moje 328 wygląda jak Steve Buscemi przy Clooney’u.
Poza tym za sam fakt, że ktoś wkłada w swój samochód tyle pracy, czasu i pieniędzy bez wahania przyznałbym mu tytuł honorowego obywatela miasta Radomia i dożywotni karnet na piwo z budki koło dworca PKS. Tym bardziej, że budowane wedle wspomnianego klucza samochody są najczęściej w świetnym stanie technicznym – a do tego dochodzą jeszcze przecież spore moce i wpływające na poprawę osiągów części.
Momentami brakuje mi w nich jednak tej szeroko rozumianej świeżości…
Chodzi o to, że ja bardzo lubię nieszablonowe podejście. Bardzo. Sęk w tym, że większość osób przerabiających dziś swoje samochody nie rozpoznałoby czegoś nieszablonowego nawet gdyby wyskoczyło to z szafki pod zlewem o odgryzło im nogę.
To trochę smutne, bo mnóstwo ludzi mających wiedzę, pieniądze i zaplecze, zamiast zrobić coś typowo swojego zapatruje się na panujące tu i ówdzie trendy po czym podporządkowuje się im mając w perspektywie przyjazne poklepywanie po plecach, tuzin lajków i dobre miejsce postojowe na zbliżającym się germanfeście.
Inny przykład – zobaczcie tylko ile jest na fejsbuku próśb o przemalowanie w fotoszopie felg na różowo, czy też inny kolor, który jest w stanie zidentyfikować wyłącznie 32-bitowy system kobiety.
Bo to takie modne.
Bo Ken Block ma.
Bo ja też chcę.
Gwarantuję Wam – jeśli jakikolwiek interesujący się tuningiem osobnik ma w swoim samochodzie koła nie posiadające nadających się do polerkę rantów to przynajmniej raz pomyślał on o tym żeby pomalować je na jakiś występujący naturalnie wyłącznie w katalogach Avonu kolor.
Matkę oszukasz, ojca oszukasz, ale natury – nie oszukasz.
To głupie bo w większości wypadków takie koło wygląda równie świeżo i ciekawie co wewnętrzna strona moich majtek – a mimo to cała masa ludzi idzie tą drogą uważając, że taka modyfikacja sprawi, że ich samochód stanie się nagle równie unikalny jak Popej, czy jak tam się zwie ten gość co to go przerosło golenie się brzytwą.
Do czego jednak zmierzam – brakuje mi trochę takich naprawdę nieskażonych wpływami opinii publicznej projektów. Z dużą ilością unikalnych, albo nawet wykonanych ręcznie części, brakiem obaw o to, że można coś niechcący popsuć i nie zwracaniem uwagi na fakt, że większość osób zrobiłaby to inaczej.
Wiecie o co chodzi – gdyby Magnus Walker wstawał z łóżka z przekonaniem, że lepiej nie kombinować tylko trzymać się sprawdzonych rozwiązań to dziś jeździłby pięknie odrestaurowanym ale i seryjnym do bólu 911.
Nigdy nie powstawałby projekty takie jak Rusty Slammington czy Dirty Penny.
A Recoil z obłędnymi detalami i fotelami rodem z amerykańskiego myśliwca nadal byłby tylko zbyt szalonym pomysłem, który utknął w głowie gościa posiadającego giętarkę do rur i za dużo wolnego czasu.
Chodzi o to, że jeśli będziemy za bardzo trzymali się sprawdzonych schematów, to próby dodania naszym samochodom unikalności skończą się ich całkowitym z niej obdarciem. Bo tak samo zrobione wozy będzie miała połowa miasta – będą różniły się co najwyżej modelem felgi i odcieniem lakieru.
Już teraz seryjne, dobrze utrzymane E36 jest widokiem rzadszym niż jego poprzerabiane odpowiedniki z błyszczącymi kołami.
Motoryzacja żyje dzięki świeżym pomysłom. Wielu producentów wydaje się o tym zapominać, wypuszczając kolejne przypominające elektryczne suszarki do rąk samochody ale to właśnie niepowtarzalne linie i wyjęte żywcem z dziecięcych fantazji pomysły sprawiały, że potrafimy sześciokrotnie stracić przytomność na widok kierownicy zaprojektowanej przez jakiegoś nadużywającego wina i szynki parmeńskiej Włocha.
Kiedy jako mały dzieciak po raz pierwszy zobaczyłem Lamborghini Diablo, z wrażenia posikałem się w portki (nie pierwszy i nie ostatni raz zresztą).
Ten wóz wyglądał jak Lotus Esprit z wystającą z tyłka rakietą Saturn V i był to moim zdaniem jeden z najbardziej ekscytujących pomysłów na jakie w ogóle można było wpaść.
Nawet dzisiaj zastanawiam się jak musiał wyglądać proces projektowania tego wozu.
Grupa Włochów z wąsami i hawajskimi koszulami siedziała w kanciapie na tyłach fabryki chowając się przed kierownikiem i paląc trawę z bonga zrobionego z butelki po pepsi?
A potem gość z największymi wąsami i najbardziej hawajską koszulą ze wszystkich wstał i powiedział coś w stylu „Słuchajcie! Mam plan! Z tyłu zrobimy mu takie wloty jak w myśliwcu G.I. JOE, kabinę zrobimy pół metra od przedniego zderzaka, a drzwi będą podnosiły się do góry !”
A reszta zamiast nie podawać mu już więcej butelki stwierdziła tylko, że to zajebisty pomysł!
Rozumiecie o co mi chodzi? Podstawy dobrego samochodu pozostają niezmienne – silnik, zawieszenie, układ napędowy i tak dalej. Wszystko inne powinno jednak żyć. Powinno oddychać, ewoluować i poszukiwać coraz to nowych dróg na wydostanie się z pudełka z szarej tektury, które przysłania nam zbyt często wzrok.
Chciałbym, żeby samochodowe projekty były unikalnymi i totalnie zakręconymi dziełami sztuki, a nie elewacją garażu, która „najlepiej żeby była biała bo inaczej będzie dziwnie wyglądać”.
Trzeba zrozumieć, że inne nie zawsze znaczy złe. Czasami to właśnie to inne jest tym, czego nieświadomie szukamy.
Nie wiem jak to wygląda u Was ale ja na najlepsze pomysły wpadam zwykle zupełnym przypadkiem – najczęściej robiąc coś głupiego, pozbawionego sensu albo mogącego skończyć się śmiercią lub przynajmniej trwałym kalectwem (to nawiasem mówiąc jedna z niewielu rzeczy, w których jestem naprawdę dobry).
Dlatego jeśli macie jakieś ciekawe pomysły na przebudowę swojego samochodu (nawet jeśli wydaje się Wam, że mogą się nie udać) – spróbujcie.
Nikt nie da Wam gwarancji, że efekt będzie zajebisty.
Z drugiej strony, nikt nie zagwarantuje też, że wcale taki nie będzie…
Czyli niebieskie nerki w czarnym E36 to był genialny pomysł! (a przynajmniej niepowtarzalny :D)
Jedyne co w kwestii tuningu zrobiłem to kupiłem aluminiowe nakładki na pedały :)
… i to by wyjaśniało złota kape.
Ze mnie akurat tuner-analfabeta (moje e36 wygląda praktycznie jak seria z tym wyjątkiem, że jest od niej o wiele brzydsze) ;)
W sobotę PogoriaTreffen, pójdę pooglądać generic tuning, generic aut, a jedyne mody zwiększające moc będą miały samochody z 1.9TDI. Kolega chciał wbijać Escortem mk1 w stylu rajdówki czy ówczesnego KJS’u, ale organizator: Sorry kolego, spasu nie ma, fitment chujowy, załóż BBS’ki RS’y, połóż na podłogę i pogadamy. I tak lepiej niż RACEISM :P Dlaczego oni mają „race” w nazwie? Większość aut stamtąd ma zawieszenie o zakresie ruchu 1cm, a podczas jazdy po drogach tak wyglądają:
Coś mi się wydaje że przydał by się Ogólnopolski zlot no-stance… bo już się trochę rzygać chce od tych pomników
Zrób coś bez gwintu skręconego na maxa, spasów na kartkę papieru i polerowanych felg to nawet nie spojrzą… i dla tego wpakowałem wąską (6/7j) stal do auta, a gwint (używany i sprawny Weitec, a nie tanie ta-tesco) skręciłem tak aby jeździło mi się nim przyjemnie po mojemu :D
hahahahhahaha made my day, piona!
Kupię Leksusluki do e32 i gdyby ktoś miał to wezmę też jakieś koła 14″ najlepiej bez rantu i z dużym et.
A tak na poważnie to są modele do których na prawdę ciężko dostać jakieś tjunerskie fanty.
Od roku chce kupić Twingo i wrzucić tam tylny wózek z e30 a silnik z transita. Pieniądze na projekt przyjmuje od poniedziałku :D
Wrzuć to na jakiegoś kickstartera czy tam inną platformę od finansowania głupich pomysłów, a jako pierwszy wpłacę Ci kasę ;D
A ja skladam z zewnatrz seryjne volvo 744 turbo z rarytasnym czerwonym wnetrzem, na oryginalnych kolach i niemal ori zawiasie. Za to stage one mowi dziadzkowoz i ponad 200hp. Stage two to plan, zeby peklo 250. Jak 250 peknie wyraznie to pomysle o wsadzeniu manuala zamiast automata. Alr automat jest spoko. Stajesz kolp dziadkowozu w automacie, potem przychodzi kudlaty lachmyta, odpala go, grzeje chwile i odjez…znika z pola widzenia z cichym posykiwaniem ;)
Jak uda Ci się to poskładać to wbijam z aparatem i sześciopakiem ;}
Przypominają mi się czasy mojego starego Escorta-Rata i topic’i na forum. Każdy miał „genialny i błyskotliwy pomysł!”, czyli maskę robił w rdzę, ewentualnie tylną klapę i ciął sprężyny
;__;
Jakże oryginalne i wyjątkowe milordzie! Oczywiście najczęściej na wozach które zimy nie wytrzymały bo przednia ośka z silnikiem pojechała (o ile trupiszcze odpaliło), a tylna z połową budy została na parkingu, przymrożona do zoli…
U mnie z braku chęci na wszelaki tuning, jedynym „oryginalnym” pomysłem są felgi w ciemny grafit, instalacja 230V z przetwornicy i nieoryginalne trzymadełko na telefon! ;)
To samo działo się na innych forach – jeśli ktoś nie miał kasy i pomysłu na modyfikacje, korzystał z reguły z takiego zestawu taniego tunera:
– maska w rdzę tudzież jakaś zardzewiała część nadwozia w stickerbomb,
– felgi na pstrokaty kolor (najlepiej bez szlifowania – faktura rdzy dodawała stylówy),
– wycięcie kata + stożek za 15 zł
– oklejenie świateł / halogenów na żółto,
– skracanie lewarka gałki zmiany biegów brzeszczotem
– czerwone ledy w miejsce seryjnych żarówek,
+ kilka innych opcji.
Z początku było to nawet zabawne, ale kiedy co drugie nowe auto na forum zaczynało tak wyglądać, robiło się niezręcznie ;)
Ja tam lubię projekty które pozostawiają charakter auta.
Nie trawię mega gleby, gum cienkich jak kondom i naciągniętych na 2x za szerokie felgi. Wygląda to jak drezyna. Air kojarzy mi się jedynie ze skaczącymi autami i ich latynoskimi woźnicami. Negatyw, jeżeli to nie rajdówka tylko pucowany lansowóz, nasuwa podejrzenie że zawias się rozjechał. Klatka czy rollbar i wypieszczone welury czy skóry każą mi myśleć że właściciel ma rozdwojenie jaźni, a to parcie na skręcane felgi – potrzebę posiadania nowych kolczyków z cyrkoniami i włosów od szyi po same stopy. Padam ze śmiechu kiedy widzę fele 17 czy 18″ a za nimi tarcza hamulcowa wielkości kapsla od piwa i jakiś kawałek czerwonego otwieracza. (jeszcze jak to są jakieś bardzo mięsiste fele to tego tak nie widać, ale jak koło ma 5 czy 6 szprych rowerowych zamiast ramion, to aż bieda w oczy kłuje).
Lubię przeróbki „z klasą”. Takie, gdzie poprawia się fabrykę, dodaje coś o czym projektanci zapomnieli, wzmacnia odczucia wizualne, a nie je zmienia i próbuje udowodnić że Tarpan może być limuzyną a wściekła Celica GT4 kundlem do szurania po dzieciaki do przedszkola.
To jak próbować udowodnić że murzyni byliby lepszymi eskimosami, a eskimosi świetnie czuliby się w amazońskiej dżungli odziani w kolczugi.
Jeżeli auto jest zadziorne ma sportową żyłkę to na co mu gleba i skręcane BBSy? Świetnie będzie stało na odlewach odzianych w Toyo R888.
Tymczasem wiele osób robi tak jak opisałeś: „jedna droga więc ja też tam idę”. A to nie można pójść do celu „na azymut” albo odbić w te krzaczory po lewej?
To dla mnie ‚Tuning dla leniwych’
Dla mnie ideałem jest sytuacja, gdy patrząc na jakiś element masz poważne wątpliwości czy jest to custom, czy jakaś bardzo rzadka ingernercja fabryki.
Za to właśnie strasznie lubię Magnusa Walkera – z pozoru jego 911 wyglądają jak seria, ale kiedy zaczniesz przyglądać się detalom (nawiercane klamki, boczne szybki z tworzywa z wlotami, przypominające seryjne ale dziwnie szerokie/odsadzone felgi itd) zauważasz jak cholernie dobrą robotę wykonał.
Kiedy nie znasz się dobrze na 911 to w większości wypadków masz problem ze stwierdzeniem, czy dany element to jeszcze fabryka, czy może już Magnus.
Też kiedyś oglądałem jego porsche i byłem zachwycony stylem, w jakim działa.
To jest właśnie TO!!!!! To jest właściwe podejście.
Wizja – projekt – wyczucie smaku i klimatu – opracowanie detali – próby, mody, ocena – weryfikacja. To jest słuszna kolejność PRZED podjęciem działań.
Jakie to inne od obecnej mody na „Tjun”.
Teraz jest przepis: gleba, air, skręcane fele, poler garnków, negatyw, kondomy, rollbar albo klatka i kompletne wnętrze w stanie igła. Pasuje i do merca, i do focusa, i do golfa, i do bety, i w zasadzie do czego chcesz.
Czekam na Jelcza na Raceizm – skoro to tjun uniwersalny to i jemu będzie pasował.
A to już tak będzie że co dzień-dwa nowy post? Bo zaczynam się przyzwyczajać. Jak widzę nowy to wyglądam jak ten ziomek z obrazka od kolegi Karola ;).
Korzystam z wolnych wieczorów (nie dojechały mi jeszcze części do spawarki) ;)
Parę lat temu modne były neony naklejki i spojlery, nitro lądowało nawet w Tico i wszyscy ścigali się na 1/4 mili, teraz jest gleba i felga z rantem z oponą grubości podpaski, a każdy nawet posiadacz Golfa 1,4 jest drifterem. Moda się zmienia i tędy w tuningu też, strach pomyśleć co będzie za kilka lat modne.
Ćwiartki nadal są popularne w miastach, bo jednak mniej wymagają inwestycji od driftu, a jak ktoś jest za wolny na ćwiartkach, to albo to akceptuje, albo zmienia samochód :P
A ja wole niestety oryginał. NA razie nie robi wrażenia, ale za 20 lat oryginalne E46 będzie unikatem. Tylko czy jak dożyję ……
Chcesz być oryginalnym w dość długo i „intensywnie” istniejącym świeci motoryzacji?
Proste jakie ostatnie auto wybrałbyś do modyfikacji, następnie styl(drift, drag, wrc itd) w jakim chcesz je zrobić dobierasz już jak chcesz ponieważ sposób doboru auta gwarantuje ci to że będziesz pierwszy.
I teraz bierzesz się do roboty.
Np.
Kia z lat 90 z silnikiem bmw 750i do wyścigów górskich albo customowa laweta: buda nysy mosty z lt, silnik do tego to podkręcona piątka z audi quattro i ludzie sami psują auta by nią pojechać.
Brzmi to trochę jak obecne bicie różnego rodzaju rekordów – coś jak „zostanę pierwszym człowiekiem, który zdobędzie biegun południowy w akwalungu i pomarańczowym sombrero”.
Albo „pierwszy człowiek, który opłynie kulę ziemską siedząc na łódce tyłem i żonglując”.
Powstało wiele stylów w tuningu i z każdego można zaczerpnąć coś fajnego – sęk w tym, żeby nie robić tego bezmyślnie nie mając w głowie jakiejś własnej wizji. Jeśli budujesz wóz patrząc wyłącznie na to czy to albo tamto spodoba się chłopakom z klubu to skończy się na tym, że wszyscy będą mieli takie same wozy jak użytkownik Alfa – gość z najstarszym kontem i największym szacunie w dziale ‚projekty’.
To ja wiem. Ale zrobić e30 oryginalne nie jest łatwo a taką nysę można zrobić ładnie nie wzorując się na innych. Łatwiej niż wspomniane e30.
Tak się zastanawiam, i nie mogę sobie przypomnieć, żebym kiedykolwiek widział betę po tuningu, która nie wyglądała by po prostu beznadziejnie. Zwłaszcza tyczy się to e36, które w oryginale jest po prostu piękne. Jeżeli czyta to jakiś właściciel tego cuda – Proszę Cię, nie tuninguj swojej bety wizualnie!
Ponieważ jest to jeden z samochodów „wrażliwych” na tuning. Zauważcie, że są takie, które ciężko popsuć tuningiem i takie gdzie wystarczy jedną rzecz zmienić i już jest quasi-modo pośród aut.
Co to jest ta kierownica w serek?
Chodzi o tak zwane „serducho” do e36 – to taki ewenement, bo kierownica nie jest specjalnie piękna ani stylistycznie dopasowana do deski e36, a z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu uchodzi za drogi, prestiżowy rarytas, który każdy chce mieć na pokładzie swojego „projektu”.
smutne, ale prawdziwe, jakież było zawiedzenie niektórych ludzi, jak do mojej E36 kupiłem Blisteina B8 SL, a nie gwint TAtechnics, czy innego g… i założyłem nieranciwe (ale de facto droższe od BBSów) Stylingi 269…. bo jak to bez rantu w BMW? Bo jak to spasu ma nie być? Bo szczelina między przednim kołem, a nadkolem jest większa? (auto stoi idealnie równo, a nie jakby miał wiecznie hebel w podłodze)
Niektórzy z tuningiem przesadzają i dlatego, takie modyfikacje zaczęły mieć złą sławę.
Tuning cały czas modny. Wystarczy tylko wiedzieć jak go
zrobić Pozdro