Ostatnio zabrałem się za porządki w instalacji audio mojego BMW. Było to podyktowane koniecznością pozbycia się dwóch głośników z potarganymi membranami oraz zlokalizowaniem zwarcia w instalacji, które powodowało nagminne buczenie głośników kiedy tylko wjechało się w jakąś dziurę (czyli przez cały czas).

Co prawda buczenie było całkiem dobrą alternatywą dla notorycznie puszczanych w radiu utworów Ryjany, ale przeszkadzało mi w słuchaniu płyt Tony’ego Benetta więc musiałem jednak coś z tym zrobić. Wszedłem zatem na allegro i kupiłem kilka potrzebnych mi elementów, a potem kupiłem jeszcze kilka kolejnych, które jak się później okazało były niezbędne, jeśli chciałem podłączyć te, które kupiłem wcześniej.

Potem nabyłem jeszcze jakąś drogą czarną skrzynkę z mnóstwem przełączników i gniazdek, choć do teraz nie jestem w stanie określić co to jest i w jaki sposób ma to być dla mnie przydatne.

Instrukcję do tej tajemniczej skrzynki jak zwykle wywaliłem razem z pudełkiem więc i tym razem musiałem zdać się na moją niezawodną intuicję i szeroką wiedzę z dziedziny elektroniki.

Skrzynka pełni zatem funkcję audiofilskiej podkładki pod moją kanapkę z szynką.

Ale wracając do głównego wątku – przede wszystkim zależało mi na zastąpieniu fabrycznych przednich głośników zrobionych z makulatury czymś, co nie targa się i nie skrzeczy gdy tylko przestawi się opcję BASS LEVEL w wartość plusową. Nie chciałem ingerować w fabryczne miejsca montażowe, czy wkładać kudłatego pudła do bagażnika, który i tak zawsze jest zbyt mały żeby pomieścić to, co akurat chcę do niego zapakować.

Ponieważ jednak na car audio znam się równie dobrze co na technikach balejażu to kupiłem zestaw separowany, który na jednym z forów polecił gość o pseudonimie „Elton”. Podejrzewam, że ktoś z takim nickiem zna się na muzyce więc zaufałem mu i kupiłem coś z francuskiej fabryki Focala. Dopiero później zorientowałem się, że pseudonim Elton mógł oznaczać również zamiłowanie do czegoś innego niż muzyka ale wolałem pozostać dobrej myśli.

To jednak był dopiero początek całej zabawy.

Okazało się bowiem, że aby taki zestaw zagrał jak należy niezbędny jest wzmacniacz, ponieważ – jak wyczytałem w internecie moje radio generuje tyle mocy co umierająca ćma. Potem dowiedziałem się jeszcze, że jeśli chcę do tego podłączyć także nowe tylne głośniki to wzmacniacz musi być czterokanałowy więc kosztuje milion złotych więcej niż wersja z dwoma gniazdkami.

Ponieważ jednak wszystkie te waty, hertze i kilodżule podawane w aukcyjnych opisach niewiele mi mówiły, zdecydowałem się na  model z czerwonymi diodami i fajnym pokrętłem. Potem wyszło jeszcze na jaw, że aby wykorzystać możliwości tego wzmacniacza potrzebne są mi również nowe kable, a żeby położyć nowe kable muszę wyjąć z wnętrza połowę tapicerek i wygłuszeń.

Do tego musiałem kupić jeszcze nowe złączki, przejściówkę do podłączenia radia, paczkę tyrtytek, taśmę izolacyjną, nową lutownicę, cynę, maty głuszące, nowe kołki do tapicerki, wkręty do przymocowania wzmacniacza i cztery kilometry innych kabli m. in. dla sygnału wzmacniacza, jego zasilania i bóg jeden wie czego jeszcze.

Kiedy zebrałem to wszystko i ułożyłem w rogu garażu okazało się, że nie zmieści się tutaj samochód – tym bardziej zastanawiałem się jakim cudem ten cały bazar ma się zmieścić w nim.

A zatem od dwóch dni mam w garażu rozbebeszone do cna BMW, na dachu którego leżą kanapy, plastiki i inne elementy, które normalnie powinny znajdować się we wnętrzu, a do tego cały garaż spowija pajęczyna przewodów, z których każdy czyha na moje życie i albo kopie prądem, albo chce mnie schwytać, a potem udusić i pożreć.

I pomyśleć, że chciałem tylko wymienić dwa stare głośniki…

Zaczynam rozumieć ludzi, którzy chcąc wymienić głośniki po prostu oddają samochód do profesjonalnej firmy, która na swojej stronie internetowej ma zdjęcia dziewczyn w lateksowych szortach przytulających się do pomalowanego brokatowym lakierem Renault Clio z otwartym bagażnikiem.

W dziedzinie Car audio jest tak samo wiele zmiennych co przy przebudowywaniu silnika do sportu. Jeśli nie masz w tej dziedzinie dużego doświadczenia, to poruszasz się po omacku – podobnie jak w sytuacji kiedy próbujesz uzyskać optymalny wykres momentu budując z przypadkowych części układ dolotowy do N7A.

Masz 99% szans, że skończy się to wykresową katastrofą, a jedynym elementem, który uda Ci się poprawić jest dźwięk silnika, który teraz po dodaniu gazu będzie brzmiał jak wkurwiony astmatyk po wypaleniu wiadra haszyszu.

Jeśli siedziałbyś w tym temacie i zbudował już trochę takich dolotów wiedziałbyś, że ten silnik lepiej działa na długim kanale, albo że dla tego filtra potrzebujesz tyle, a tyle powietrza i miejsca. Albo, że te złączki są ok, a tamte do dupy bo twardnieją po przegrzaniu.

Nie mam zamiaru szkolić się w dziedzinie car-audio. Jestem w końcu ignorantem, a ignoranci z natury większość spraw mają w dupie. Jednak mimo mojego podejścia udało mi się już położyć nowe przewody i podłączyć radio do nowej instalacji. Mam już także zamontowany w niewidocznej części bagażnika wzmacniacz i wszystko wskazuje na to, że wciśnięcie przycisku „source” na panelu nie spowoduje pożaru stulecia.

Czeka mniej jednak jeszcze podłączenie zwrotnic i nowych głośników więc wciąż mam szansę odciąć sobie przypadkiem jakąś kończynę, albo podpalić swoje spodnie przy pomocy lutownicy.

Jeśli dożyję końca tej audiofilskiej masakry to nie omieszkam pochwalić się efektem.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *