Nie wiem czy mieliście kiedyś okazję odwiedzić piękne miasto jakim jest bez wątpienia Bielsko-Biała ale jeśli tak to podejrzewam, że jedną z pamiątek jakie ze sobą stąd przywieźliście był opiewający na milion złotych mandat za parkowanie w niedozwolonym miejscu. W sumie można by uznać, że to w porządku bo ludzi parkujących nie tam gdzie trzeba powinno się karać. Jeśli się tego nie zrobi to za niedługo zaparkują na Waszym psie, stole w jadalni, czy też na Waszej żonie leżącej akurat nago na łóżku w sypialni.

Problem polega jednak na tym, że jedynym wolnym miejscem w centrum, w którym ktokolwiek jest w stanie zaparkować swojego srebrnego Scenica z ośmioma poduszkami powietrznymi jest trawnik z bratkami znajdujący się bezpośrednio przed siedzibą straży miejskiej.

I tutaj pojawia się właśnie druga istotna kwestia, czyli wspomniana straż miejska i jej narzędzia perswazji.

Podejrzewam, że na Waszej liście wspomnień z wypadu do Bielska znajduje się gruba baba w przyciasnym mundurze, która przez cztery godziny próbowała zdjąć z Waszego koła blokadę, którą wcześniej wcisnęła tam w jakieś siedem sekund – bo właśnie tyle czasu upłynęło od chwili kiedy wyszliście z samochodu do momentu, w którym a na kole znalazł się ten żółty kawałek złomu uzupełniony wielomilionowym mandatem za wycieraczką.

W tym mieście już łatwiej o osiemnastoletnią, zielonooką dziewicę znającą się na gaźnikach niż o wolne miejsce parkingowe.

Widziałem już w telewizji obławy na narkotykowych dilerów, albo terrorystów ale muszę przyznać, że niedawno po raz pierwszy w życiu widziałem obławę na grupę kół zimowych. Grupa strażników i strażniczek zatrzymała się z piskiem opon na ulicy obok teatru po czym wypadła ze swojego Kangoo i w ciągu trzydziestu sekund aresztowała jakieś piętnaście zupełnie zaskoczonych tym faktem felg.

Nie wiem czy odczytali im ich prawa bo spieszyłem się na pocztę, choć to i tak nie miało znaczenia bo oczywiście nie miałem gdzie zaparkować.

Po tym co zobaczyłem pod teatrem wizja wywiezienia moich BBS-ów do bazy Guantanamo również niespecjalnie mnie pociągała dlatego zamiast postawić BMW na środku chodnika pięć razy objeżdżałem zakorkowane centrum licząc na to, że może tym razem jakiś rencista będzie akurat wyjeżdżał swoim Tico spod budynku poczty.

Po godzinie takiego krążenia dałem sobie spokój.

A tak w ogóle to właśnie wspomniana przepustowość ulic w centrum jest kolejną rzeczą, do której chciałbym się dziś przypierdolić. Mamy tu w Bielsku-Białej centrum miasta, w którym ktoś wymiótł połowę zabudowy żeby postawić tam przerośnięty spożywczak, a z drugiej strony władze nie potrafią zwalić dwóch kamienic żeby poszerzyć główne ulice do szerokości pozwalającej na przejazd nimi bez ryzyka zabicia przechodniów lusterkiem, albo zimnym łokciem.

Uliczki w mieście mają przepustowość tętnic osiemdziesięcioletniego miłośnika margaryny i golonki więc jeśli chcecie dostać się do centrum w godzinach szczytu to albo powinniście zabrać ze sobą zapas prowiantu i śpiwór, albo przyjść z domu na piechotę.

Będzie szybciej.

Bo nawet jeśli jakimś cudem do centrum się już dostaniecie to i tak nie znajdziecie tutaj wolnego miejsca parkingowego, albo też kilka godzin później Wasze koła będą przypalane gorącym żelazem przez wielkiego czarnego gościa o imieniu Bob gdzieś na południowy wschód od Havany.

To może się wydawać idiotyczne, ale w tej chwili mamy sytuację gdzie ponad 50% miejsc parkingowych w centrum miasta znajduje się w rękach właścicieli wielkopowierzchniowego sklepu mięsnego, który w dowolnym momencie może zacząć pobierać za nie kosmiczne opłaty (podobno już nawet to ogłosił).

Miasto w mieście.

Naprawdę cieszę się, że mieszkam poza centrum bo dzięki temu wciąż zachowuję optymizm i uwielbiam moje miasto. Mam tutaj mnóstwo pachnących żywicą lasów, krystalicznie czyste, górskie potoki i ptaki świergoczące za oknem. Mam także puste, kręte drogi wijące się wśród gór oraz tylnonapędowy samochód, który pozwala mi w szczególny sposób docenić to wszystko. Mam także na wyciągnięcie ręki piękną starówkę, urokliwy zamek i wspaniałe, kolorowe kamienice.

Bielsko jest naprawdę piękne.

Więc gdy przyjdzie wiosna po protu wrzućcie rower do bagażnika, zaparkujcie samochód w jednej z podmiejskich, malowniczo położonych dzielnic i sprawdźcie czy mam rację.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *