Niedawno, Bio z TQMM zapytał mnie jak sprawdzić, czy łożysko koła nadaje się już do wymiany.
Powiedziałem mu wtedy, że jeśli samochód zamiast „Łu-tu-tu-tu” zaczyna robić „Łu-łu-łu-łu” to znaczy, że któreś łożysko jest kaput.
Taka prentka auto-diagnoza.
Bio pojeździł więc trochę z wyłączonym radiem i doszedł do wniosku, że jego e46 robi łu-łu-łu lepiej niż Mariah Carey (wie co mówi – ma jej wszystkie płyty). Co więcej – powyżej 100 km/h e46 brzmi zupełnie jak te statki kosmiczne z niskobudżetowych filmów Sci-Fi.
Łu łu łu łu łu łu…
Poza tym lewe tylne koło grzeje się gorzej niż mój laptop, kiedy włączę na nim jakieś czeskie porno na full screenie.
Planując weekendowe spotkanie postanowiliśmy więc skorzystać z okazji i coś z tym problemem zrobić.
Żeby nie bawić się w jakieś dziwne kombinacje, postanowiliśmy wymienić za jednym zamachem łożyska po obu stronach tylnej osi – co by było symetrycznie. W czym jednak problem – otóż gdybyście chcieli zrobić to zgodnie ze sztuką, należałoby wrzucić auto na podnośnik, zdemontować oba tylne wahacze wzdłużne, a następnie wymienić wprasowane w nie łożyska na nowe za pomocą stojącej obok kalendarza z gołą babą prasy hydraulicznej.
To wskazane, bo do wprasowania tak dużych łożysk trzeba naprawdę sporo siły.
Minus jest jednak taki, że demontując wahacze musicie rozpiąć przytwierdzony do nich układ hamulcowy i zlać płyn. W efekcie, poza sporą ilością roboczogodzin, do kosztów trzeba dorzucić też nowy płyn (to akurat spoko, jeśli nie wymienialiście go niedawno) i ponowne odpowietrzenie całego układu. Całkiem możliwe, że trzeba będzie kupić również nowe sztywne przewody hamulcowe bo w e46 przy ich demontażu końcówki często trafia szlag. Do tego jeszcze dochodzi ponowne ustawienie zbieżności, bo w końcu oba wahacze znalazły się poza samochodem.
I jest jeszcze jedno ryzyko.
Zakładam, że mało kto w przydomowym garażu dysponuje prasą hydrauliczną – jeśli zaś wyjęte z auta wahacze oddacie do warsztatu, a ten nie wymieni łożysk przy Was (klasyczne „będzie na jutro”), nie będziecie mieli pewności, czy pracujący tam siedemnastoletni praktykant z pobliskiej samochodówki nie będzie przypadkiem wprasowywał nowego łożyska naciskając na jego wewnętrzną bieżnię (jeśli tak zrobi, to łożysko od razu kwalifikuje się do ponownej wymiany).
Dlatego też moim zdaniem warto jednak zakasać rękawy i spróbować wymienić te nieszczęsne łożyska na samochodzie – najlepiej samemu, bo wtedy macie pewność, że będzie to zrobione jak należy.
No dobra – ale jak się do tego zabrać?
Przede wszystkim wymieniając łożyska na aucie, nie mamy możliwości użycia prasy – trzeba więc kombinować ze ściągaczem. Ponieważ zaś łożyska są bardzo duże, i bardzo szerokie, ściągacz, który sobie z nimi poradzi będzie musiał być naprawdę solidny. W efekcie będzie kosztował jakieś 500 złotych. Doszedłem do wniosku, że co jak co, ale za 500 złotych można kupić naprawdę sporo chrupek, piwa i filmów ze Stevenem Segalem na VOD, a ja mam przecież swoje priorytety.
Poza tym zakładając, że typowe łożysko ma żywotność na poziomie 200 tysięcy kilometrów, trochę szkoda wydawać kilkaset złotych na sprzęt, którego używa się średnio raz na pięć lat.
Na potrzeby tej wymiany postanowiłem więc zbudować niskobudżetową wersję takiego ściągacza – mam w końcu moją własną czerwoną spawarkę i sporo złomu. Aż żal byłoby tego nie wykorzystać – szczególnie, że panuje obecnie moda na cały ten upcycling.Poza tym zakładam, że ten ściągacz spokojnie da radę pomóc mi w wymianie łożysk w już nie bordowej i złotej, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Żeby jednak nie było – nie jest to typowy poradnik. Mam świadomość, że moja metoda budowy tego ściągacza to mimo wszystko mocna partyzantka.
Potraktujcie to więc jako ciekawostkę i przykład, że mając spawarkę można zbudować praktycznie dowolne narzędzie ;)
Od początku więc – co musiałem kupić:
1. Metrowej długości pręt gwintowany – rozmiar M16, klasa 10,9 (czyli, że twardy) – 22 zł
2. Nakrętki zwykłe M16 (klasa 10,0) i nakrętki złączne M16 – w sumie 7,40 zł
3. Podkładki kwadratowe na rozmiar M20 i okrągłe M16 – w sumie 12,50 zł
4. 20cm odcinek rury o średnicy 90mm – 10 zł
5. 2 tarcze do cięcia metalu – 6 zł
W sumie na zakupy wydałem więc niecałe 60 złotych. Do budowy ściągacza wykorzystałem też kawałki starego łożyska z e36 i starą, tylną tarczę hamulcową z e30. Chciałem wykonać go, używając zamiast tarczy kawałka blachy o grubości kilku milimetrów, ale w pobliskim skupie złomu nie udało mi się niestety znaleźć niczego co by się nadawało. Przechodząc jednak do sedna – konstrukcja takiego ściągacza jest względnie prosta. Oprócz twardej szpilki i kilku nakrętek potrzebny jest kawałek zamkniętej od jednej strony rury (o średnicy większej niż samo łożysko), i tłok, który będzie służył do wyciskania wciskania łożyska (czyli o średnicy ciut mniejszej niż samo łożysko).
Zacznijmy od rury.
Ponieważ łożysko w e36 i e46 ma średnicę 75 mm, postanowiłem wykorzystać tu rurę o średnicy 90 mm – tak, żeby mieć trochę luzu przy nierównym ustawieniu ściągacza względem otworu w wahaczu. Musiałem jednak wymyślić sposób na zamknięcie jej po jednej stronie tak, żeby szpilka z nakrętką miała się na czym zaprzeć. Nie udało mi się niestety dostać podkładek o średnicy 90 mm, ani też znaleźć grubej blachy na złomie – postanowiłem więc trochę podrutować i wykorzystać to, co miałem na miejscu.
Padło na tarczę hamulcową z e30 i grube, kwadratowe podkładki M20 ;)
Jak widać, z tarczy wyciąłem pierścień centrujący, który dopasowałem do średnicy rury. Następnie nabiłem go w nią i obspawałem całość solidnie z obu stron. Do tak powstałego kołnierza dopasowałem największą i najtwardszą podkładkę jaką miałem i zaspawałem całość na amen. Rura jest oczywiście za długa, ale skrócę ją już po przymiarce na aucie (nie chcę obciąć za dużo, plus nie pamiętam jaki kształt ma wahacz w e46 więc będę mógł to wszystko fajnie dopasować).
Idąc dalej – druga część ściągacza to tłok, którym będę wypychał stare i wciskał na jego miejsce nowe łożysko.
Tutaj zasada jest bardzo podobna – do obudowy starego łożyska dociąłem dwie podkładki, które następnie solidnie zaspawałem:
Co jednak ważne – ten element musi mieć średnicę mniejszą niż nowe łożysko i otwór w wahaczu (w przeciwnym wypadku by się w nim zaklinował – w końcu miałby takie same rozmiary jak wciskane za jego pomocą łożysko). Dlatego też po wspawaniu podkładek zebrałem szlifierką około 1-2mm materiału z zewnętrznej części całego elementu. Tym samym na jego średnicy zyskałem jakieś 3-4mm luzu. Powinno wystarczyć, w razie czego mogę zebrać więcej – okaże się kiedy zabierzemy się za wymianę.
A tak z grubsza wygląda gotowy ściągacz (jak wspomniałem wymaga już tylko docięcia rury na odpowiednią długość bo w tej chwili jest zdecydowanie za długa):
Między tłokiem, a rurą widać nowe łożysko – wsunąłem je tam, żeby lepiej zobrazować zasadę działania ściągacza. Kiedy zaczniemy dokręcać nakrętkę, tłok zacznie naciskać na łożysko, podczas gdy rura będzie opierać się o wahacz po drugiej stronie – dzięki temu z każdym obrotem łożysko będzie powolutku wciskane w wahacz. W taki sam sposób wyciąga się stare łożysko z wahacza – wystarczy kręcić tak długo, aż wpadnie ono do rury po drugiej stronie wahacza.
O tym jak sprzęt sprawdzi się w praktyce przekonamy się w sobotę – bo w sobotę wspólnie z Bio planujemy zabrać się za jego e46.
Módlcie się za nas.
Ja mam IQ na poziomie dzięcioła. Bio ma na karku trzydziestkę, a wciąż potrafi pomylić spodnie ze swetrem (dziwi się potem, że strasznie ciągnie mu po jajkach). Do tego będziemy pili piwo, słuchali piosenek Mariah Carey (wiecie, że Bio ma jej wszystkie płyty?) i używali różnych niebezpiecznych narzędzi – z całą pewnością będzie więc ciekawie.
Jeśli będziecie słuchać Mariah Carey, to zapuśćcie od razu All I Want For Christmas Is You, trzeba od razu polecieć po całości :D
Bio przywiezie swoje płyty.
Podejrzewam, że kawałek, o którym mówisz jest w jego top 10.
Właśnie sobie uświadomiłem, że potrzebuję zdecydowanie więcej alkoholu.
Alkohol będzie :V
to już wiem dlaczego mówią, że w sobotę ma być koniec świata… wszystko stało się jasne!
Prentki jakbyś jeszcze doposażył się w małą tokarkę to pomyśl co byś stworzył
Andrzej, a wiesz jak zmniejszałem średnicę tego tłoczka? ;)
Kiedy wspawałem już w niego podkładki, przełożyłem przez środek szpilkę i skręciłem z dwóch stron nakrętkami ustalając ją względnie w środku osi. Następnie do stołu za pomocą ścisków stolarskich i kawałka deski zamontowałem wiertarkę – tak, żeby głowica wystawała za krawędź stołu. Włożyłem w nią śrubę z tłoczkiem, ustawiłem obroty na 4 i zakleiłem przycisk taśmą.
Musiałem kilka razy skorygować ustawienie szpilki zanim zaczęło się to kręcić bez skakania, ale w efekcie uzyskałem połowę tokarki ;)
Następnie stwierdziłem, że przydałoby się wiedzieć ile materiału już zeszlifowałem – wziąłem więc szlifierkę z cholernie cienką tarczą do cięcia metalu i przyłożyłem pracującą tarczę do obracającego się tłoczka – mniej więcej po środku.
W ten sposób na całym obwodzie zrobiłem malutkie nacięcie głębokie na około 1,5-2mm – to był mój znacznik (w założeniu miałem szlifować tłoczek tak długo, aż nacięcie zniknie – to oznaczało, że zebrałem materiału na całej powierzchni na mniej więcej taką samą głębokość.
Zmieniłem więc tarczę do cięcia na gąbkę z rzepem, założyłem tarczę o gradacji 120 i z czuciem przykładałem pracującą szlifierkę do obracającego się tłoczka. Zeszlifowanie tych 2mm zajęło z 20 minut ale wyszło bardzo spoko.
Gdybym miał zrobić kilka takich tłoczków, z kawałków kształtowników wyspawałbym na szybko uchwyt na wiertarkę i połączone z nim ramię na szlifierkę – takie z naciągiem sprężynowym (tak, żeby wyregulować sobie na sprężynie siłę docisku szlifierki. Na przykład wspawać w ramię nakrętkę i wykorzystać wkręconą w nią śrubę jako mocowanie i regulację sprężyny). Kiedy masz spawarkę, możesz zbudować totalnie wszystko ;)
hasztagPrentkaInżynieriaPartyzancka
OK ściągacz fajowy,a jak pozbędziesz się wpierw piasty,która zazwyczaj dosyć twardo siedzi w obu bieżniach podwójnego łożyska koła.
Od tyłu – nasadka o średnicy ciut mniejszej od piasty, przedłużka do pobicia i młotek. Piasta zwykle wychodzi dość łatwo bo trzyma ją tylko tylna część łożyska (przednia zwykle wypada razem z nią).
Do ściągania chyba się nie nada. W wachaczu od wewnętrznej strony, jest kołnierz ograniczajacy ( przez co łożysko nie wchodziła za głęboko) przez który raczej nie przejdzie tłok( za duża średnica). Za to do wyciskania łożyska w sam raz.
Mam też drugi tłoczek wykonany ze starej, wewnętrznej bieżni łożyska i dospawanych do niej grubych podkładek – ma mniejszą średnicę więc bez problemu przechodzi przez kołnierz.
Na znanym portalu są ściągacze do łożysk dwu, trzyramienne w przedziale ok. 30-150zł+.
Czy będzie nadawać do ściągnięcia łożyska w E czy sześć? Może to jakiś shit, a ja pisze herezje chcąc użyć takiego narzędzia?
Niestety „Sam naprawiam” wyd. WKŁ nie opisuje samej procedury wymiany tylnego łożyska tylko wymontowania półosi. Jakieś rady od czego zacząć, by wymienić łożysko?
Te dwu i trójramienne się nie nadają – w e36 łożysko koła jest osadzone wewnątrz wahacza więc te łapki nie miałyby jak go złapać. Co więcej – da się kupić podobne ściągacze do łożysk wewnętrznych (dwie łapy po bokach i trzy haki w środku) ale te również się nie nadadzą – w e36 nie ma gdzie oprzeć tych dwóch nóg, bo jedynym równym punktem jest tarcza kotwiczna (bardzo miękka i odsunięta daleko od łożyska – ściągacz musiałby być konkretnie duży). Od biedy można je oprzeć o krawędź otworu, w którym siedzi łożysko ale zrobi się mega ciasno na wewnętrzne chwyty, no i możesz mieć wtedy problem z wyciągnięciem łożyska do końca.
Z tego powodu najlepszym systemem do e36/e46 jest właśnie ściągacz rurowy (a taki profi kosztuje już 400-800 zł). Ścieżka wymiany wygląda generalnie tak:
1. Odkręcasz nakrętkę półosi (wcześniej rozklepujesz jej zabezpieczenie).
2. Odkręcasz półoś od skrzyni.
3. Wymijasz młotkiem (najlepiej przez klocek lub przekładkę) półoś z piasty (ew używasz ściągacza jeśli masz).
4. Wyjmujesz półoś.
5. Wyjmujesz piastę – tutaj ponownie, albo ściągacz, albo od tyłu wahacza wkładasz nasadkę o średnicy piasty (tak, żeby weszła w środek łożyska i oparła się o piastę) i wybijasz ją przez klocek.
6. Piasta na 99% wyjdzie razem z kawałkiem starego łożyska więc musisz potem zdjąć z niej ten kawałek (tu sprawdzi się ściągacz trójramienny zewnętrzny, od biedy można to gówno naciąć delikatnie gumówką i zbić – technika dowolna).
7. Wyjmujesz seger zabezpieczający łożysko od frontu i montujesz ściągacz – i wyciskasz stare łożysko od tyłu wahacza).
8. W ekstremalnych wypadkach, gdy łożysko siedzi jak jasny chu*, można użyć piły szablastej do rozcięcia ścianki łożyska (wtedy ściągacz poradzi sobie bez problemu).
Potem zostaje już tylko wciśnięcie nowego łożyska i poskładanie tego do kupy ;)
1. Dzięki Panie Prentki za szypką odpowiedź.
2. Już sobie wygooglowałem co to „gumówka” (człowiek się uczy całe życie ;p)
3. Tam przy dyferencjale są takie fikuśne łby śrub (torx?) Jak zmierzyć co to za rozmiar nasadki?
4. Tarcze kotwiczne się nie rozpadają więc nie, będę ich raczej wymieniać. Natomiast czy jest jakiś patent na sprawny montaż szczęk ręcznego? Ostatnio przy wymianie hamulców (tarcze, klocki, szczęki) na 3,5h roboty, 3h to była próba wcelowania tych (nie będę przeklinać) bolczyków na sprężynce do tarczy kotwicznej. Nie będę brzydko pisać co mi opadło przy próbie montażu tych szczęk, ale normalnie nie mam problemów z trafianiem w różne rzeczy (i z opadaniem) ;)
ps. Ciekawostka. Bolcem nr 3 trafiłem w tarcze w 3s natomiast nr 4 w 2h. Taka sytuacja.
Co to torxów – nasadka torx z gniazdem wewnętrznym to typ E (wydaje mi się, że do półosi używa się rozmiaru E12 ale nie jestem pewien na 100%).
Tarcze i montaż kołków to dość prosty temat. Najlepiej używać do tego klasycznego imbusa (tego w kształcie litery L). Wstępnie wsuwasz bolec ze sprężynką w szczękę, a następnie kręcisz piastą tak, żeby otwór na śrubę koła znalazł się nad bolcem.
Wtedy przez otwór w piaście przekładasz dłuższe ramię imbusa i celujesz nim w gniazdo w bolcu. Następnie dociskając go imbusem celujesz w dziurkę w tarczy (można najpierw przyświecić sobie latarką i odchylić lekko szczękę od tarczy kotwicznej tak, żeby zobaczyć, czy ten bolec na końcu jest ustawiony odpowiednio do otworu w tarczy).
Jeśli jest to dociskasz i w razie czego delikatnie przesuwasz szczękę góra-dół tak, żeby bolec znalazł się nad otworem. Reszta to już kwestia wyczucia ;)
O co wsparła się rura której użyłeś ??
O gniazdo w którym siedzi łożysko ?
I w jaki sposób wprasowac z powrotem piastę na swoje miejsce ?
Rura wspiera się o obudowę wokół łożyska (element wahacza, w którym siedzi łożysko – nie wiem jak to inaczej ująć ;) ).
Piastę wprasowujesz wciągając ją śrubą ze ściągacza – najpierw delikatnie nabijasz piastę gumowym młotkiem w łożysko, żeby tylko złapała ułożenie, następnie przekładasz przez nią na wylot grubą szpilkę/śrubę i dajesz z obu stron duże podkładki (ja od tyłu od strony wahacza dałem bardzo dużą nasadkę do piast – rozmiar 36 albo 38, bo idealnie oparła się o wahacz). Później po prostu skręcasz szpilkę wciągając tym samym piastę do środka.