Nie wiem czy już Wam o tym wspominałem ale będąc małym chłopcem marzyłem o tym by w przyszłości zostać płatnym mordercą (najlepiej z czarnym BMW e38 i karabinem snajperskim ukrytym w bajeranckiej, wysuwanej szufladzie w bagażniku). Może wydawać się to nieco dziwne na tle tych wszystkich strażaków, policjantów, i pilotów, o których marzyły wtedy inne dzieciaki ale w mojej ocenie i tak świadczy to o tym, że podobnie jak one chciałem wieść po prostu ciekawe, pełne przygód życie.

Wiecie – podróżować w egzotyczne miejsca, poznawać ciekawych ludzi, bajerować cycate niewiasty i robić te wszystkie szalone i niebezpieczne rzeczy, które pokazują nam w reklamach mrożonej herbaty i perfum sygnowanych nazwiskiem jakiegoś włoskiego listonosza. Ponieważ jednak dość wcześnie życie zmusiło mnie do tego bym twardo stąpał po ziemi, chcąc nie chcąc szybko pogodziłem się z tym, że zdobycie niezbędnych do takiego życia środków (albo karabinu snajperskiego) może być w moim wypadku cholernie trudne, o ile wręcz niemożliwe.

Wiem, że to wcale nie reguła i z mojej strony brzmi to trochę mało ambitnie ale chyba sami wiecie o co chodzi.

Możecie spodziewać się dostatniego, pełnego podróży i szampana życia jeśli wychowujecie się w pięknym domu, podpity gość co drugi dzień kosi Wasz trawnik, a rodzice co tydzień kupują nowe meble i samochód tylko dlatego, że muszą zrobić coś z niemieszczącymi się już w szafce pod zlewem pieniędzmi.

Wtedy macie jasne perspektywy – fundusze, kontakty, wsparcie mądrych ludzi i całkiem sporo możliwości. W zasadzie w większości wypadków wystarczy tego nie spaprać.

Jeśli jednak wychowujecie się w domu, w którym nigdy się nie przelewa, a do tego z pełni zdajecie sobie sprawę z faktu, że nie potraficie grać w nogę, pisać oprogramowania czy chociażby szybko mnożyć w pamięci to chcąc nie chcąc macie świadomość, że raczej nie zostaniecie tajnym superagentem albo playboyem-multimiliarderem. Celujecie raczej w sprzedawcę w sklepie z armaturą łazienkową.

Ewentualnie kierowcę betoniarki.

Nie wiem jak Wy, ale nie widziałem jak dotąd filmu o pełnym przygód i pięknych kobiet życiu kierowcy betoniarki.

Dlatego też, mając na uwadze moje możliwości finansowe oraz dość ograniczone zaplecze umysłowe, doszedłem do wniosku, że jeśli chcę faktycznie wieść szalone i pełne przygód życie to idealnym rozwiązaniem byłaby dla mnie jakaś choroba psychiczna. Pomyślcie sami – mógłbym biegać po osiedlu owinięty w prześcieradło i dźgać widłami kałuże niczym Posejdon. Albo kupić sobie kozę, ubrać ją w garnitur i za każdym razem kiedy z kimś rozmawiam pytać ją „co o tym myślisz Bob?”.

Mógłbym zbudować w ogrodzie zamek z tektury i styropianu, okrzyknąć się królem, a potem mianować mojego psa ministrem finansów. Mógłbym zostać przetaczającym się przez okoliczne śmietniki niczym trąba powietrzna poszukiwaczem skarbów albo buszującym po pobliskim parku Tarzanem – władcą gołębi.

Dlatego też od dwóch dni oglądam powtórki „M jak Miłość” licząc na to, że lada moment oszaleję.

Póki co nabawiłem się jednak tylko sraczki bo skończyły mi się dipy więc nachosy maczam w majonezie.

Dlaczego jednak o tym mówię – kiedy pokazałem Wam moją nową pokrywę zaworów, większość z Was uznała ją za szkaradztwo na miarę włosów łonowych Violetty Villas. Nie powiem, żeby jakoś specjalnie mnie to dotknęło bo szczerze mówiąc od samego początku doskonale zdawałem sobie sprawę z faktu, że ten kolor jest okropny.

Mimo to zdecydowałem się właśnie na niego ponieważ jednoznacznie kojarzy mi się z Trans Am-em Burta Reynoldsa z „Mistrz kierownicy ucieka”. Poza tym zawsze chciałem mieć złotą pokrywę zaworów, lecz powstrzymywał mnie przed tym szeroko rozumiany „zdrowy rozsądek” i idealizowana powszechnie wierność tradycji.

Ponieważ jednak widziałem odcinek „M jak Miłość” i śmierć spowodowaną przez pudło po bananach, mogę oficjalnie uznać się za wariata i co z tego wynika od dziś zupełnie ignorować tlące się gdzieś w czeluściach mojego umysłu płomyki zdrowego rozsądku i ogłady.

I teraz tak – wiele stron internetowych przesiąkniętych opiniami mądrych ludzi otwarcie mówi o tym co wolno robić ze swoim samochodem, a czego nie. Zajrzyjcie na pierwsze lepsze forum, a przekonacie się dość szybko, że istnieje tam jedna, może dwie szkoły modyfikowania samochodu, które są powszechnie akceptowane. Wszystko co nie będzie mieściło się w tych standardach jest zbrodnią.

Najczęściej akceptowane są warianty stylów cult i german czyli jednych z najprostszych sposobów na sprawienie by Wasz samochód nie był w stanie pokonywać progów zwalniających.

Osobiście nic do nich nie mam bo bazują one na poprawie i odrestaurowaniu mechaniki, oraz grzebaniu w pudłach z markowymi akcesoriami co bardzo mi się podoba. O ile jednak nastawione na jakość modyfikowanie samochodów jest moim zdaniem jak najbardziej w porządku, o tyle robienie tego według napisanej przez kogoś książki uważam za zwyczajną głupotę.

Samochód to nie szafka na buty z Ikea, którą trzeba poskładać wedle zaleceń. Owszem – warto trzymać się tu pewnych elementarnych zasad, które sprawią, że szafka na buty zachowa funkcjonalność szafki na buty (koła montujemy do piast, a nie do dachu).

Jeśli jednak zbyt mocno trzymamy się utartych reguł, w pewnym momencie przyłapiemy się na tym, że zamiast budować samochód dla siebie, budujemy wóz dla jakichś obcych ludzi mieszkających w internecie.

W pełni zdaję sobie sprawę z tego, że odbudowując i przebudowując moje samochody popełniam całą masę błędów, za które jeszcze nie raz natrzecie mi uszy. Niestety jednak (niestety z Waszego punktu widzenia, mnie się tam to akurat bardzo podoba) będę popełniał je nadal bo są one istotną częścią mojego stylu życia.

Ja jestem jednym wielkim chodzącym błędem.

Głupcem, prostakiem i ignorantem.

(i batmanem ale to tajemnica).

Wszystko co dzieje się w moim garażu jest niejako wypadkową tego jak patrzę na świat – nic nie poradzę na to, że wychodzi z tego jakaś koślawa parabola..

12 Komentarzy

  1. luckyleg 28 maja 2014 o 16:42

    To skrzywdzone e39 520i to rozumiem, że zrekonstruowany pojazd militarny…

  2. Bebok 28 maja 2014 o 17:00

    To E39 to właśnie nocny Batmobil Tommy'iego :D
    Mnie tam złota pokrywa nie zawadza :> grunt to opanowanie innych fantazji jak np dokładkli, skrzydła i wydechy a'la bosuzoku :D

    Co do opini na temat tego co sam robie… ech :D pokażę tylko mojego starego Escorta. Ostrzegam że nie jest to coś dla ludzi o słabych nerwach i delikatnym guście estetycznym :)

     

    Co się nasłuchałem to moje! :D

     

    Więc żyj, rób i niech inni dadzą rzyć… czy jakoś tak.

  3. beatles 28 maja 2014 o 17:47

    Kolor pokrywy jest OK. Sam bym tak chętnie zrobił z takim silnikiem jak m52.

    Czerwony był okropny ;)

     

    nie gratulowałem e30… zatem gratuluje :) i podejścia też.

  4. Szczypior 28 maja 2014 o 23:04

    ZŁO-TE FEL-GI, ZŁO-TE FEL-GI :D

     

    Tommy, a od kiedy to musisz się tłumaczyć przed czytelnikami dlaczego masz na tyłku zielone gacie a nie różowe? Ja planuję do Almery wrzucić 15-calowe monstra z SsangYonga Musso, zostałem wyśmiany już przez pół wszechświata a mimo to dalej szukam szaleńca, który zrobi mi dystanse z przejściem z 6×139,7 na 4×100. Ot, bo mi się podobają. Jakoś dobrze jest żyć według zasady "to mój świat, moje kredki i jak się coś nie podoba to wyp******"

    A te felgi z dystansami będą miały co najwyżej ET0, albo i mniej :]

    1. Tommy 29 maja 2014 o 07:26

      Spokojnie – ja nie mam w zasadzie z czego się tłumaczyć bo mnie moje dzieło bardzo się podoba ;} Staram się raczej zachęcić wszystkich do tego, żeby szli za własnym stylem, a nie bazowali na metodach mądrych ludzi z internetu.

      Podążanie za kimś daje większe szanse na to, że nie wdepnie się w bagno ale z drugiej strony nie powstanie wtedy nic przełomowego.

      1. CentrumSprzegla.pl 2 czerwca 2014 o 11:33

        Własny styl/gust to podstawa, nie tylko jeśli chodzi o samochody i ich "tjuning" chociaż to bardzo fajny przykład. Zawsze mnie zastanawiało czy ludzie, którzy robią samochód według zaleceń ludzi z for/blogów a nie według własnego uznania (bo zostali za to zjechani) są w 100% usatysfakcjonowani z takiego samochodu mając w głowie, że "ta felga jest jednak brzydsza od tej którą chciałem założyć, a te lampy są ładne ale gdybym założył te co mi się podobały.."

  5. Wojak 29 maja 2014 o 18:23

    Co do komentarza o zrekonstułowanym Bmw jako pojeździe militarnym to powiem tak że Bemek raczej staramy się nie wpuszczać na warsztat…. psuły by nam renome. Po obejrzeniu pojazdów które stały do okoła naszego Mutta (Ford Mutt) staciliśmy wiarę w Polski Tuning … W penym momencie przegazówka tego bordowego czegoś mało nie zamieniła się w zawody : "złap pan korbowód"  lub " znajdź panewkę"  także cieszę się że jako załoga w miarę szybko zdecydowaliśmy się na odwrót. 

  6. Mowad 29 maja 2014 o 18:41

    Zla interpretacja, tu nie chodzi o to ze jest zlota, a o to ze zlota nie jest :P nadal bede utrzymywac ze to kolor kupy noworodka ;)

    1. Ford-Blog.pl 2 czerwca 2014 o 09:24

      Hehe, dopóki nie przeczytałem tego komentarza byłem zdania że to jednak złoty kolor, no ale siła sugestii zadziałała i od teraz to jest dla mnie kolor kupy noworodka :)

      1. Tommy 2 czerwca 2014 o 10:46

        Kinderstolec Metallic 269 :}

  7. jeep 30 maja 2014 o 13:30

    kochane e36… A co do Wioletty Villas to chyba już nie żyje więc włosy faktycznie mogą być "szkaradne"…

  8. wAlec 9 czerwca 2014 o 18:23

    Fora są magiczne. Ludzie potrafią nasmarować milion postów na temat koloru felg a jak ktoś robi grube modyfikacje mechaniczne to cisza w eterze :-)

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *