Dużo mówi się albo o samochodach nowych, albo o klasykach.
Niewiele jednak wspomina się o tej grupie, która już na pewno nowa nie jest, a do miana klasyków jeszcze jej sporo brakuje – innymi słowy chodzi o te 90% strucli, które spotykasz co dzień na drodze.
To takie stadium pośrednie w stylu 40 letniej babki, która z jednej strony powinna już stać się elegancką kobietą z klasą, z drugiej jednak wciąż żal jej dawnej młodości dlatego wciska się co rano w kieckę rozmiar 36 i lakierowane kozaczki, które wyglądają na niej równie dobrze co reklama krakersów Babuni na kanale XXX.
W tym mniej więcej wieku znajduje się właśnie BMW e36. Z jednej strony nie jest już z całą pewnością samochodem nowym, prestiżowym, który budziłby na ulicach pożądanie. Z drugiej jeszcze nie należy do grupy „weteranów” jak opel kadett, fiat ritmo czy ford sierra, które samym dobrym stanem technicznym zwracają uwagę na ulicy.
Wisi w próżni pomiędzy dwoma charakterystycznymi okresami, które ze względu na brak jednoznacznego punktu odniesienia naukowcy podzielili na przed, oraz po zastąpieniu suwaków ogrzewania okrągłymi pokrętłami.
Jednak o tym czy samochód zostanie jednak klasykiem, nie decyduje tylko jego wiek i sposób regulacji ogrzewania. Samochód musi się godnie starzeć i sam w sobie zawierać pewne elementy determinujące jego ponadczasowy charakter. Może starać się przedłużyć swą młodość liftingowymi gadżetami, czy uszytą na nowo tapicerką w kolorze niebieskiej skóry.
Wydaje się to jednak równie bezcelowe, co próba przekonania skarbówki do własnej interpretacji przepisów podatkowych.
Trudno będzie z poczciwego POLO 6N classic stworzyć youngtimera budzącego zachwyt wśród tej rozrzucającej po domu brudne gacie płci. Za piętnaście lat, ładnie utrzymany egzemplarz pewnie będzie się podobał, jednak aby facet oddał za możliwość przejażdżki nim lodówkę pełną zimnego piwa nie ma szans.
Co innego w wypadku np. Peugeota 406 coupe czy Hondy Prelude. Są to samochody już w tej chwili niszowe, które można porównać do dobrego wina – z wiekiem stają się dojrzalsze, albo trafiają w ręce nieodpowiednich osób i nie dożywają godnego wieku – rozbite w powodu niepewnych rąk.
Jak mawiają niektórzy „Dobre samochody się nie starzeją. One dojrzewają…”.
A kto tak naprawdę kupuje stare BMW? Cóż… Wszystko zależy od punktu widzenia.
Bo w końcu to co ja określam jako stare, babcia określi zwrotem „ale to nowe jest!”. Cóż z tego, że dywan wyprodukowano czterdzieści lat temu. Był mało używany, więc jest nowy. W sumie jest to jakaś logika…
Podobnie można patrzeć na samochody. Dwudziestopięcio letnia bawaria dla jednego może być starociem, a dla innej osoby staje się niemal nowym samochodem. W końcu stare BMW to model 336 z 46 roku, a nie jakieś niemal pachnące nowością i salonem E30.
Na pewno E36 nie kupi człowiek o dobrych dochodach, który chce się pokazać w towarzystwie. Bo model ten może budzić podziw co najwyżej wśród osiemnastoletniej braci, która rozbija się cinquecento i starymi chądami. Dla szpanu kupi raczej jeszcze w miarę świeże e46 lub jakiegoś hitlerwagena.
Nie kupi go też ktoś kto poszukuje zwykłego, jak to się określa „dupowozu”. Bo w końcu części są drogie, spalanie duże, a i większa powierzchnia do mycia.
Często starsze BMW kupują ludzie, którzy chcą spełnić biało niebieskie „marzenie” ale nie mają możliwości finansowych na kupno jakiegoś nowego modelu. Ot chcą spróbować tego „zakazanego owocu” który wszyscy znajomi kwitują słowami „ty zwariowałeś!”, „Kup jakiegoś diesla!”, „Przecież to bmw!”…
Spora rzesza osób poszukuje jednak świadomie starego, pospolitego bmw w nadwoziu coupe zachowanego w oryginalnym stanie, ponieważ widzi w nim potencjał na murowanego klasyka. Podobnie parę lat temu z rynku zniknął model e21, który wykupili spryciarze czujący ewidentny wzrost wartości kolekcjonerskiej. Na rynku zostało trochę niedobitków w rachitycznym stanie, które krążą z rąk do rąk ze względu na nieopłacalną odbudowę. Reszta stoi w cieplutkich garażach drożejąc z każdą minutą.
Moim zdaniem podobny los czeka generację BMW z epoki Disco Relaxu i biesiad w Kopydłowie. Obecnie ulice są niemal zasypane beemkami w przeróżnych kolorach, kształtach i stylach.
Polska młodzież rozbija się po klubach i marketach w czarnych E36, a za parę lat, gdy te modele zaczną się sypać i stracą nieco ze swej wartości, przesiądzie się ona do nowszych „zabawek” oferujących więcej prestiżu.
Większość egzemplarzy skończy zamęczona na szrotach i w podmiejskich autokomisach nie mogąc znaleźć nowego właściciela. Taki sam los spotkał jakiś czas temu model E30, którym jeszcze parę lat temu rozbijała się w najlepsze młodzieżowa „gangsterka”. Było prestiżowe, pożądane… Szanowane.
Dziś nieliczne dobrze utrzymane egzemplarze są w rękach ludzi starszych wiekiem, którym po prostu znudziło się ciągłe zmienianie samochodów. Reszta albo już nie żyje, albo dogorywa zdzierając kolejne komplety opon na parkingu pod tesco.
Chwała za fora i kluby motoryzacyjne, które niejako obligują swoich członków do dbania o posiadane samochody i dość skutecznie leczą amatorów tuningu z zamiaru okaleczenia nowo nabytego samochodu.
Dzięki tym organizacjom można wciąż spotkać na drodze pięknie utrzymany egzemplarz, niejednokrotnie jeszcze dopieszczony smakowitymi detalami przez właściciela.
Mam tylko nadzieję, że jak najwięcej „trzydziestek szóstek” trafi w niedługim czasie w dobre ręce, co pozwoli im przetrwać te zbliżające się, ciężkie dla nich czasy…
Kochajcie swoje samochody i traktujcie je z szacunkiem, gdyż mówią o Was więcej niż niejeden dokument…
Witaj Tommy!
Piszesz niezwykłe artykuły Tommy, uwielbiam je czytać. Myślisz identycznie jak ja, aż nie mogę uwierzyć. Pisz jak najwięcej i często wspominaj o BMW! Ja osobiście od dosyć długiego czasu poluję na E21, niestety jeszcze się uczę, więc nie zarobiłem za dużo pieniędzy,ale coś jest. Fajnie jest poczytać artykuły fana BMW, który często wspomina o E21. Dzięki!