Wiecie jak najprościej odróżnić mężczyzn, którzy piszą własne blogi od tych, którzy tylko je czytają?
Wpisując w pasek przeglądarki internetowej tej pierwszej grupy słowo „anal”, na liście podpowiedzi zamiast odnośników do krótkometrażowych filmów fabularnych pojawi się „google analytics”.

Wiem bo sam tak mam.

Sporo osób pyta się mnie o radę co zrobić żeby stworzyć fajnego bloga. Na co zwracać uwagę, czego się wystrzegać, na jakie tematy pisać… Czym zachęcić czytelników? Czego ludzie szukają w blogach? Ile właściwie taki blog kosztuje i ile można na nim zarobić? Oczywiście jako, że jestem niezwykle elokwentnym internetowym ekspertem od wszystkiego (a w szczególności od Roberta Kubicy, lotnictwa, gospodarki oraz skoków narciarskich) na wszystkie te pytania mam gotową, konkretną odpowiedź.

Brzmi ona „nie mam zielonego pojęcia”.

Głupotą jest już samo postrzeganie prentkiego jako udanego bloga i pytanie się mnie o jakieś rady. Gdyby prentki był naprawdę udany to dziś zamiast relacji ze spawania starego Escorta oglądalibyście fotki przedstawiające kontrolowane dachowanie w Maseratti GT. Już sam fakt, że prentki w ogóle nadal działa jest spowodowany wyłącznie tym, że radość jaką jego tworzenie sprawia autorowi (czyli chyba mnie o ile się nie mylę) wciąż ma subiektywnie większą wartość niż koszt utrzymania domeny i serwera. Ja po prostu lubię pisać (tak, lubię też inne rzeczy ale nimi raczej nie powinienem się tu chwalić).

Tak naprawdę to, że prentkiego w ogóle odwiedza ktokolwiek poza robotem Google jest wyłącznie dziełem przypadku. Nigdy nie usiadłem przed komputerem z myślą „a może by tak stworzyć niepoważny blog motoryzacyjny… Hmm… Tak, z pewnością znajdzie się ktoś kto zechce go czytać! To będzie się sprzedawać!”.

To tak nie działa.

Nie wiem czy to pamiętacie, ale jakiś czas temu w świecie zapanowało przekonanie, że każdy szanujący się obywatel, który nie chciałby stać się niechcący ofiarą wykluczenia społecznego po prostu musi prowadzić własnego bloga. Niestety z reguły zapał młodych autorów kończył się w chwili, kiedy uświadamiali oni sobie, że po napisaniu całych czterech zdań świat nadal ich nie uwielbia. Że pod drzwiami nie ma tabunu piszczących nastolatek, a w TVN-ie nie pokazują specjalnego wydania faktów poświęconego niesamowitemu blogerowi z Radomia – odkryciu roku, bożyszczu samotnych matek, fotografowi epoki i tak dalej.

W większości wypadków te kończące się na dwóch wpisach blogi pod względem merytorycznym nie odbiegały niestety od etykietki odrdzewiacza.

No ale w zamyśle był blog, miał być szacun na dzielni…

Albo raczej na naszej klasie, bo wtedy to było bardziej trendy.

Można się z tego śmiać, ale prentki również jest dziełem tej mody. Owszem – jak wspominałem już wcześniej pisywałem głupie teksty na różnych forach i portalach, jednak dopiero boom na blogowanie podsunął mi pomysł na zebranie tego wszystkiego w jednym miejscu. Potem przyszła jeszcze pamiętna przejażdżka moją czarną matową wyścigówką i wtedy już nie było odwrotu. Wiedziałem, że muszę znaleźć jakiś sposób na uzewnętrznianie moich przemyśleń i pasji, a dzięki modnemu wówczas blogowi Janusza Palikota dowiedziałem się jak mogę to zrobić.

Nie miałem jednak parcia na to, żeby o moim blogu dowiedzieli się znajomi, rodzina czy koleżanki ze szkoły. Tak naprawdę praktycznie nikt z mojej rodziny ani też „starych” znajomych nie ma o istnieniu prentkiego zielonego pojęcia – wyjątkiem są tu osoby związane z forami motoryzacyjnymi, na których się udzielam ale tak naprawdę większość z nich poznała mnie w czasie, kiedy prentki hulał już w najlepsze po sieci.

Sporo osób poznałem z resztą właśnie przez niego.

Prentki jednak nigdy nie miał być fajny – miał być taki jak ja, a, że ja z natury jestem bucem i prostakiem to jak nietrudno zauważyć nie miał on zbyt dużego pola manewru.

Wracając jednak do moich bezwartościowych rad odnośnie stworzenia „dobrego” bloga. Moim zdaniem największym błędem jaki popełniają ludzie jest próba pisania blogów pod kogoś. Pod czytelnika, pod grupę odbiorców czy jak się to profesjolanie nazywa „grupy docelowe”.

Wybaczcie ale to trochę jak łażenie po plaży z wciągniętym brzuchem.

Co z tego, że paru osobom będzie się to bardziej podobało i może nawet klikną w ‚Lubię to” skoro Wy, zamiast wykorzystywać czas spędzony na plaży na zabawę będziecie się skupiać się na robieniu czegoś, z czym nie czujecie się dobrze.

Co nie jest dla Was naturalne.

Tak naprawdę blog musi być efektem ubocznym Waszych pasji. Czegoś co jest dla Was zupełnie normalne i co przychodzi Wam bez większego problemu. Jeśli tworząc bloga będziecie starali wpasować się w jakiś szablon czy normy to efektem tego nigdy nie będzie nic fajnego.

A nawet jeśli efekt będzie zadowalający to osiągnięcie go nie będzie Wam sprawiało radości. Więc po co to robić?

Może to naiwne przekonanie, ale ja wychodzę z założenia, że po prostu nie da się pisać dobrego bloga dla czytelnika.

Blogi nie są do czytania.

One są po to by je pisać. Dla siebie.

Blog, którego nie pisze się z zapartym tchem i uśmiechem na ustach to nie blog.

To stanowisko pracy. Bardziej bądź mniej realny do wdrożenia biznesplan, a nie internetowy pamiętnik.

Owszem – nikt nie broni Wam sugerować się opiniami fajnych ludzi, którzy zachęcają Was do działania czy poprzez swoje komentarze wyrażają swoje zdanie na dany temat. Ale nie można pisać bloga bazując wyłącznie na tym czego oczekuje od Was świat.

A jeśli komuś Wasze zdanie się nie podoba, to niech wypierdala do swojego internetu.

Blog to nie internetowy sklep z majtkami żebyście musieli zarządzać nim trzymając przed oczami rachunki i listę wytycznych.

A jak już mowa o biznesplanie – na pewno nie umknął Waszej uwadze fakt, że na Prentkim jakiś czas temu pojawiły się reklamy (tak, aż dwie). Pewnie zabrzmi to trochę jak slogan wyborczy i nikt mi w to nie uwierzy ale tak naprawdę zamieściłem tu reklamy wyłącznie dwóch powodów:

  1. Ponieważ zebrane środki chciałbym przeznaczyć na opłacenie domeny i serwera (nie chcieli przyjąć w rozliczeniu paczki misiów Haribo i dwóch używanych opon)

  2. Bo jeśli po opłaceniu serwera coś jeszcze zostanie to chciałbym wykorzystać to na przygotowanie prentkich gadżetów i innych fajnych rzeczy, które później mógłbym po prostu Wam rozdać.

    I żeby nie było, że ściemniam – robią się już prentkie naklejki

Wracając jednak do zwierzeń – na ten moment prentki „zarabia” zabójcze kilkadziesiąt złotych miesięcznie (bardziej w stronę „kilka” niż „dziesiąt”). To niewiele, ale tak naprawdę jeśli tylko w skali roku zbierze się dość złotówek bym nie musiał dopłacać do utrzymania go z własnej kieszeni – to już dla mnie naprawdę powód do dumy.

To niesamowite bo oznaczać będzie, że dobrze się bawiąc będę jeszcze dostawał za to jakieś pieniądze.

A to trochę tak, jakby ktoś płacił mi za to, że siedzę w garażu i coś psuję. Albo za to, że umyję własny samochód. Albo pojadę nim na przejażdżkę wzdłuż jeziora.

Po prostu bądźcie sobą.

Wiem, że brzmi to jak pierwsze zdanie z jakiejś gównianej książki o planowaniu kariery, ale prawda jest taka, że dopóki będziecie na siłę wciągać brzuch, nigdy nie będziecie samodzielnie pisali własnej książki. Każdy wpis, zdjęcie czy film nie będzie taki jak Wy chcecie, tylko taki jakiego waszym zdaniem chce ktoś.

Nie dajcie się.

Pamiętnik może być i chujowy, ale za to zawsze własny.

23 Komentarze

  1. Vein 12 kwietnia 2013 o 17:56

    Wszyscy robią teraz te stickery, ja też chciałem ale wyjdzie na to, że odgapiam :(

    Poza naklejkami podpisuje się pod wszystkim obiema rękami i lewą nogą! A faktura za domenę potrafi rzucić mały cień na to wszystko, nie wyobrażam sobię, jakbym miał jeszcze opłacić serwer. Aż kliknę Ci w AdSensa.

    1. Tommy 12 kwietnia 2013 o 17:59

      Stickery robię już od pół roku, ale w zeszłym tygodniu w końcu zmusiłem się żeby popchnać projekt do drukarni (znajomy zwrócił mi uwagę, że na Escorcie widnieją nieaktualne urle ;} )

       

  2. stefan 12 kwietnia 2013 o 19:14

    "Aż kliknę Ci w AdSensa."

    zaraz wlizie tu robocik adsensa i wyśle ostrzeżenie Prentkiemu o wykrytym nakłanianiu do klikania :D

  3. Toldi 12 kwietnia 2013 o 19:24

    zamawiam stickera xD

  4. Jurek 12 kwietnia 2013 o 21:54

    Ask for stickers na jaki mejl wysyłać i w jakim języku? ;)

  5. Piotr 13 kwietnia 2013 o 00:03

    Również zamawiam stickera ;)

  6. maxx304 13 kwietnia 2013 o 07:31

    Ty mądry człowiek jesteś, Tommy. Nieważne jak byś o sobie nie pisał, dla mnie mądry człowiek jesteś i chu… i już.
    Wiesz za co ja i mnie podobni lubią tego bloga? Właśnie za to, że jest Twój. Nieraz nie zgadzałem się z tym co piszesz, ale właśnie to jest fajne. Że mogę stwierdzić przy kompie: "Tommy, pierdolisz głupoty", albo "Uuuu, Tommy ma dzisiaj zły dzień i marudzi". Jak w życiu. Najlepszy przyjaciel też czasem potrafi kogoś niemiłosiernie wkurwić. I co z tego? Taki urok faktu, że ludzie różnią się od siebie. A pisanie pod publikę nie ma sensu, bo wszystkich się nie da zadowolić. Od tego są agencje towarzyskie.
    Dlatego cieszę się, że mogę śledzić Twoje działania, Twoją pasję. Cieszę się, że mimo tego, że jestem nieco mniejszym motoryzacyjnym maniakiem niż Ty, to mogę Tu wpaść, poczytać, uśmiechnąć się i czasem wtrącić swoje 3 grosze. Oby nigdy nie zabrakło Ci sił/chęci do uwieczniania swojej pasji w elektronicznym "pamiętniku".

    A naklejkę zamawiam, jak tylko się pojawi :)
     

  7. garazowy.pl 13 kwietnia 2013 o 10:52

    Co do pisania bloga to zawsze najlepiej jest pisać o tym co lubimy a nie o tym na co jest popyt w google (chyba, że bawimy się w komercje). Sam prowadzę blog motoryzacyjny tylko, że bardziej o tematyce warsztatowej. Pozdrawiam i zapraszam do mnie.

  8. garazowy.pl 13 kwietnia 2013 o 10:54

    … a i zapomniałem dodać, jak u mnie wpiszę anal w przeglądarce to też wyskakuje Analytics :D

  9. Szczypior 13 kwietnia 2013 o 19:27

    Ja tam przywiązuję pewną wagę do aktywności na blogu :] Parcia wielkiego na to nie mam, tym bardziej biorąc pod uwagę częstotliwość wpisów i ich zawartość ;) Chociaż może się okazać, że pojawi się kilka wpisów nt. rdzy w Almerze… Więc spodziewaj się Tommy spamu na skrzynce pocztowej z pytaniami "z czym się je szpachlę" ;)

  10. Pan Jan 15 kwietnia 2013 o 09:17

    Tommy, biorę naklejkę! Nawe trzy, tylko powiedz jaka kasa i jak zamówić :D

    Co do blogowania, to zgadzam się w 100%. Bloga robi się dla siebie i póki jest zajawka. Jak się skończy radośc z pisania bloga, to to już nie jest blog.

    1. Tommy 15 kwietnia 2013 o 15:51

      Stary, ja nie potrafię zapanować nawet nad własnym praniem, a Ty mi tu wyskakujesz z umiejętnym prowadzeniem bloga… ;)

  11. ffresh 15 kwietnia 2013 o 23:29

    Jesteś w wyjątkach w AdBlocku. Ktoś wcześniej napisał, że ma tę stronę w wyjątkach dając dobry przykład. Wpis o patriotyźmie dał mi do myślenia, co mogę zrobić dla wspólnego dobra.

  12. Nico 16 kwietnia 2013 o 19:54

    Dokładnie  , blog tworzymy dla siebie , a duża liczba czytelników jest efektem ubocznym . Żeby zarabiać na blogu , trzeba się zajmować czymś co porywa masy ( moda , odchudzane ) . Mimo to zapraszam do mnie

  13. Maggot 19 kwietnia 2013 o 02:55

     Gdyby prentki był naprawdę udany to dziś zamiast relacji ze spawania starego Escorta oglądalibyście fotki przedstawiające kontrolowane dachowanie w Maseratti GT.

    To byłby mimo wszystko strasznie nudny wtedy. Mało już mamy Honey Booboo itd., gdzie ludzie robią z siebie idiotów-idiotów?

    Jak już, to może wieloodcinkowa relacja ze swapowania V12 z lambo do escorta, albo robienia dzikiego M3 bazowanego luźno na M3 CSL z dużymi ilościami karbonu, to byłoby bardziej w duchu Prentkiego chyba ;).

    Keep it up i daj naklejkem :D

    1. Tommy 1 maja 2013 o 09:24

      Bardziej chodziło mi o to, że o przepis na "dobrego bloga" pytają mnie ludzie, którzy uważają że jakość blogów ocenia się po ilości zarobionych przez nie złotówek, a nie treści czy tym jak autor odnajduje się w tym co robi.

      I to jest właśnie abstrakcja bo patrząc na Prentkiego w takich kategoriach jak zarobki czy perspektywy na szeroko rozumianą popularność i lans w sieci  jest on równie "dobry" co reformy szkolnictwa.

      Stąd właśnie moje odniesienie do Escorta i Maseratti – prentki to nie Maseratti tylko stary Escort bez dachu. Tani, prosty, mało widowiskowy, nieco prostacki. Wręcz głupi – trochę bezsensowny w realnym świecie.

      Prentki jest po prostu taki jak ja.

  14. transprt 22 kwietnia 2013 o 08:58

    Blogowanie to nie taki prosty kawałek chelba jak się niektórym wydaje.

  15. Gosia 1 kwietnia 2015 o 21:39

    Kocham Cię! Opublikuję mój chujowy pamiętnik i będę pisać, bo to uwielbiam! Wprawdzie szukałam informacji o szkoleniach on-line dla seniorów a trafiłam tu… Jednak nie ma przypadków, bo miałam rozterkę… A tys o wielki Prentki przemówił do mnie mym własnym językiem! Niechaj Cię czytają w milionach! Dzięki <3

    1. Tommy 2 kwietnia 2015 o 07:41

      Hej Gosia.

      Szkolenia online dla seniorów to pikuś – mam nawet kilka wejść miesięcznie z frazy „co robić moje dziecko zjadło kostkę toaletową” ;)

      Co do pisania – pisz.

      Po prostu Pisz.

      Pisz, pisz, pisz, a potem idź zrobić sobie kawę i pisz dalej.

      Zdecydowanie zbyt często odkładamy na bok to, na co mieliśmy ochotę już od dawna.

  16. Maria Pisanie 20 kwietnia 2018 o 21:56

    Niestety (patrząc ze strony blogera), konkurencja jest olbrzymia.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *