Zawsze zastanawiało mnie skąd biorą się ludzie kupujący niektóre modele samochodów.
I nie chodzi mi już nawet o oklepaną jak „Last Christmas” Multiplę czy nieco mniej popularnego w internetach Hyundaia Atos, bo gorszych przykładów jest na serio całkiem sporo. Na przykład Fiat Palio, którym niedawno jechałem. Pomyślcie sami – gdyby ten samochód był człowiekiem, byłby odzianą w wełniany żakiet i zniszczone buty z kwadratowym obcasem urzędniczką skarbówki. Taką z kategorii „o jezu jak mi się nic nie chce” z dwoma miesiącami do emerytury i zakrawającym na nałóg przymusem podkradania miękkiego papieru ze służbowej toalety. Ten wóz jest tak okropny, że dosłownie wysysa siły witalne z ludzi, którzy znajdują się w jego pobliżu.
Na serio trudno jest mi wyobrazić sobie coś, czego nie chciałbym bardziej od Fiata Palio – a biorę pod uwagę nawet gangrenę, prywatny koncert Mandaryny i krwotok z odbytu.
Estetyka to jedno ale niektóre samochody mają w sobie po prostu taką okropną szarość, którą spotkacie też między innymi w kapciach sprzedawanych w sklepach „wszystko za 4 złote”. Albo w jednorazowych ochraniaczach na obuwie. Albo kieliszkach z plastiku. Są one przesycone mieszaniną zapachu starych ludzi, taniego tworzywa i życiowej porażki. Wsiadacie do takiego samochodu i od razu rzuca się Wam w oczy jakiś niedopasowany plastik odchodzący od środkowego tunelu, który na dokładkę jest cały porysowany i ukopany zasuszonym błotem.
I gumowe dywaniki – takie samochody zawsze mają poszarzałe, zawalone piachem i brązowymi, sosnowymi igłami dywaniki.
Zresztą, pomyślcie jak to musiało wyglądać – ktoś doszedł do wniosku, że jest mu potrzebny samochód. Nie wnikajmy już w to czy miał on jakiekolwiek pojęcie o motoryzacji czy nie – skoro kupił taki wóz to możemy przyjąć, że jest to ktoś komu stabilizator kojarzy się z przyrządem gimnastycznym, a największym momentem obrotowym z jakim miał on do czynienia był ten, którym jego przypominająca niedźwiedzia żona otwarła w zeszłą środę słoik ogórków.
I teraz wyobraźcie to sobie – gość sprawdza stan konta i dochodzi do wniosku, że może wydać na samochód jakieś 6 tysięcy złotych. Szału nie ma ale jest to już kwota, za którą da się kupić coś co posiada cztery kółka, odrobinę stylu i popielniczkę z klapką. I teraz zobaczcie co robi. Czy wybiera samochód, który jest solidny? Nie. Czy wybiera samochód, który jest szybki? Nie. Czy wybiera samochód, który jest komfortowy? Nie. Oszczędny? Nie. Elegancki? Nie. Lecą na niego laski? Nie. Łatwo go zaparkować? Nie. To może chociaż jest jakoś wyjątkowo bezpieczny?
Nooo, nie.
Nie, nie, nie i nie.
To tak jakby wejść do żeńskiego akademika przy AWF-ie i mogąc wybrać absolutnie każdą dziewczynę, uprowadzić sprzątaczkę.
W dodatku nie tę gorącą czterdziestkę w fartuszku tylko jej koleżankę ze szklanym okiem i postępującą łysiną.
Przyznajcie sami, że to absurdalne.
Jeśli ktoś nie zna się na motoryzacji i po prostu chce mieć samochód, kupuje Golfa. Golf to taki samochodowy odpowiednik makaronu w hotelowej restauracji – nie są to małże na białym winie ani idealnie krwisty antrykot, ale z drugiej strony nawet jeśli w kuchni pracuje ktoś nie do końca pewien, która strona patelni to spód, to nawet jemu trudno jest tu coś zepsuć.
Golf to taki samochodowy pewniak.
Grzegorz Krychowiak motoryzacji – pewnie nigdy nie strzeli bramki z przewrotki, ani też nie ma magnetyzmu Lewandowskiego, który tak działa na kobiety, ale możesz być pewien, że wypuszczony na boisko przez cały czas będzie robił dokładnie to co do niego należy. Dlatego też, jeśli ktoś zna się na samochodach i chce mieć porządny samochód, kupuje Golfa. Albo cokolwiek golfo-ideologiczno-podobnego.
Nie jestem za to w stanie wymyślić żadnego wymagania, które spełniało by Palio. No chyba, ze ktoś trzyma w sypialni nabijane kolcami fatałaszki, wiaderko klamerek i zdecydowanie nie przeznaczoną dla dzieci huśtawkę – wtedy spełni się doskonale jako kolejne źródło bólu, żalu i rozpaczy. Poza tym, jeśli ktoś nie ma pojęcia o motoryzacji, powinien jak ognia unikać samochodów, które złożyli ludzie posiadający ciemną karnację i wąsy. Ciemna karnacja i wąsy montażysty to gwarancja tego, że samochód po wjechaniu w dziurę rozpadnie się na kawałki albo imploduje.
Nawet małe dzieci wiedzą, że stare, włoskie samochody są awaryjne – to jeden z podstawowych etapów socjalizacji.
To dlatego niektóre dzieci płaczą na widok kogoś z wąsami – one po prostu wiedzą, że gość nie potrafi porządnie przykręcić błotników.
Poza tym stare Fiaty potrafią wyhodować taką rdzę, że jeśli podczas wsiadania nie będziecie ostrożni, może ona wyskoczyć z dziury w progu i odgryźć Wam lewą nogę. Ewentualnie prawą jeśli z jakiegoś niezrozumiałego powodu siedzicie z tej niewłaściwej strony samochodu. Choć akurat w wypadku Palio ma to nawet sens – przynajmniej nie będziecie wtedy wiedzieli jak okropnie się prowadzi.
No i jeszcze jedna sprawa – nie wiem czy pamiętacie jak poruszałem temat budowy wolnostojącego garażu.
W telegraficznym skrócie chodzi o to, że od mniej więcej dwóch lat zastanawiam się jak za własne pieniądze mam postawić na swojej własnej ziemi garaż tak, żeby nie kolidował on z planem zagospodarowania, architekturą krajobrazu, uzbrojeniem terenu, planowaną linią zmodernizowanej drogi, która biegnie przed posesją, przepisami przeciwpożarowymi, sąsiednimi działkami i jeszcze paroma innymi przepisami, których sensu istnienia za cholerę nie rozumiem.
Do czego jednak zmierzam – dzięki pomysłowi na budowę tego garażu dowiedziałem się między innymi, że nie wolno mi pomalować mojego własnego płotu na zielono.
I żeby nie było, nie chodzi wcale o pomalowanie go w penisy, albo oklejenie plakatami przedstawiającymi prezydenta miasta z domalowanym ciałem jakiejś podejrzanie obdarzonej przez naturę szesnastolatki. Nie chodzi też o tę radioaktywną zieleń rodem z palety nowego Focusa ST.
Mówię teraz absolutnie poważnie – zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, mój płot nie może być zielony.
Bo nie.
I teraz co właściwie ma mój płot do Fiata Palio – zobaczcie jaki to absurd. Nie wolno mi pomalować płotu na zielono, bo ktoś w urzędzie miasta uznał, że wtedy będzie on brzydki. Podobne obostrzenia dotyczą elewacji albo dachu. Miasto z całych sił troszczy się więc o to, żeby moja okolica wyglądała sielankowo i wspaniale, tymczasem nie ma żadnego przepisu, który zabraniałby mieszkającemu pod drugiej strony ulicy sąsiadowi kupna szarego Fiata Palio.
Albo Hyundaia Pony.
Albo pierwszej generacji Audi A4 w tym wypłowiałym, porysowanym od szczotek na myjni automatycznej, granatowym kolorze.
Co więcej – nie dość, że można legalnie kupić dziś takie paskudztwo to na dokładkę legalne jest założenie do niego kołpaków znalezionych na allegro pod hasłem „tuning”. Można nawet instalować te ogromne, zrobione ze styropianu spoilery.
Sami przyznajcie, że to jest chore. Zamiast mówić mi, że kolor zielony, który bardzo lubię jest brzydki zajmijcie się lepiej tymi wszystkimi brudnymi hatchbackami i służbowymi Vectrami, które stoją przed posesjami wzdłuż całej ulicy. Najlepiej w ogóle zakażcie sprzedaży białych Opli Insignia i Fordów Mondeo. Ford Mondeo to nie Bentley Continental. Wy nie jesteście pomarańczowymi żonami rosyjskich oligarchów.
W białym mondeo wyglądacie jak sprzedawcy filtrów do wody, a nie dobrze sytuowani szwajcarzy.
A – i bym zapomniał. Zdelegalizujcie Xarę Picasso. Albo najlepiej od razu wszystkie minivany.
I przywróćcie karę śmierci.
Będzie w sam raz gdyby ktoś pomyślał o kupnie Fiata Palio.
Zgadzam się w 99 %. 1% zostaje za oszczędność. Silniki 1.2 były w miarę oszczędne. Na pewno brały mniej niż nasze R6. Tylko że my ich nie kupiliśmy ze względu na oszczędność.
Ej Xsara Picasso… #Jeździłbym!
Zastosowanie dla Fiata Palio? Proszę bardzo: tani dupowóz (2k zł), do którego wszystkie części kosztują poniżej 100 zł. Nie mam Palio, mam jeszcze głupszą Sienę.
Poza Sieną mam dopieszczoną Imprezę GT, ale potrzebowałem samochodu, o który nie musiałbym dbać. Sienę mogę postawić w „złej” dzielnicy bez stresu, że ktoś ją po złości porysuje (jak porysuje, to trudno). Jadąc Sieną nie muszę się przejmować studzienkami, koleinami, wybojami. Jak pognę felgę, czy wahacz, trudno, wymienię za grosze.
Impreza pali w mieście 14-15 litrów wachy, Siena 11 litrów gazu. Jest idealna do stania w korkach, da się też nią zrobić trasę, choć przyznaję, że z silnikiem 1,2 nie da się wyprzedzić nawet Ikarusa.
Siena (i Palio) jako samochody zaprojektowane dla krajów trzeciego świata są idealnymi autami, o które nie trzeba dbać. Dbam o Subaru, o Sienę nie muszę. I to jest jej podstawowe zastosowanie :)
Także Siena do zastosowań codziennych, Impreza na weekendy i dla fun’u.
A teraz… HEJT START! ;)
Ok, to może zapytam inaczej – gdybyś jak normalny obywatel miał mieć tylko jeden, jedyny samochód, to czy byłaby to Siena?
I czy byłbyś w stanie wyjść z domu, spojrzeć na nią i powiedzieć „oooo tak”? ;)
Ale kolega Ci właśnie tłumaczy, że Palio jest tym samym co Golf, tylko tańszym w eksploatacji, miłośniku E36.
W sytuacji „tylko jedno auto” zdecydowane NIE
Zgadzam się!
Doskonały dupowóz! I tak Tommy, niestety dla niektórych mniej sytuowanych którzy mimo wszystko potrzebują dupowozu, taka tania alternatywa, bardz pojemny grat, jest jak najbardziej OK.
Potrzeba coś przewieźć na działeczkę teściowi, zapunktować? Jest gdzie.
Trzeba zapakować się ze szkrabem albo dwoma i odwiedzić ciotkę w Wadowicach? Można, i tanio.
Naprawy nie trzeba wiele. Części są w sklepie „po 4zł i nie tylko”.
Zawieszenie pozwala jechać tam gdzie nawet Land Rover boi się zanurzyć,
Mało pali i mało kosztuje.
Taki ultra pragmatyzm.
Niestety Golf przez to że jest VAGinowy i ma otoczkę „prestiżu” jest drogi. Im nowszy, tym droższy i bardziej bezsensowny.
Jedynym mankamentem jest faktycznie rdza i brak pewnego prowadzenia. Ale przecież i tak tacy ludzie jadą „na kropelkę” więc nie biorą zimą rond na ręcznym. =]
Jest kombi, jest tani, mało pali, części są w każdym lepszym kiosku i złomie. Ktoś mi kiedyś opowiadał, że do Marea Weekend da się wepchnąć europaletę (?!?), może tu się mieści jakiś rodzaj zlewu? Palio i podobne auta to takie Dacie Logan zanim rozpoczęto produkcję Dacii Logan.
Idealne auto do przewozu ziemniaków, marchwi, skrzynki z narzędziami, zwłok itd.
A poza tym.
Wstajesz rano. Czytasz raz jeszcze własne słowa o tym, że rzadko ostatnio piszesz, bo za bardzo nie ma o czym. I rozpoczynasz artykuł o Fiacie Palio. Brawo ;)
Stary – gdybym spędził w tym Palio jeszcze kilka minut, zacząłbym rozwiązywać krzyżówki, kupił spodnie 3/4 marki bomber i jeździł w niedzielę do supermarketu – w celach rozrywkowych.
Innymi słowy ja tu otarłem się o śmierć, a Ty mi mówisz, że to kiepski temat? ;)
Do e36 compacta tez wchodzi epal, jak zlozysz fotele i nie masz butli z gazem (a jak masz to krzywo leży). Wiem z autopsji :v
Nieco racji w tym jest (w sensie, że Palio to jeżdżąca kupa nawozu) ale z autopsji wiem, że dochodzimy
czasem do wyborów mniejszego zła (nie mówię tu o parlamencie i prezydencie).
Sam od 2006 przemieszczam się Fiatem Sieną 1.2. Decyzja była czysto ekonomiczna – tani i w miarę świeży samochód. Mając do wyboru wozidła których historia i stan przyprawiał o … , Informacje Panów z komisów o igłach nietkniętych przez blacharzy (chyba mieli na myśli dekarzy, choć niektóre egzemplarze miały dużo wspólnego z blachodachówką), nabite kilometry i czas na oglądanie podwozi zbliżonych kolorem i stanem do elewacji Muzeum w Palmirach(choć tu zamierzony efekt i całkiem bą) podjąłem tę dziwną decyzję i chyba nie żałuję. I jest to pewnego rodzaju pułapka na samego siebie. O dziwo rudej nie mam, przejechałem 100000 bez usterek, pali od 5 do 8. Żal sprzedawać za bezcen coś co daje radę. Przyjemności w tym żadnej oczywiście ale jak pomyślę o kupnie jakiegoś strucla, który zawita co kilka tygodni do mechanika to mi się odechciewa zmian. Pewnie jest dużo prościej jak człowiek ma gdzie pogrzebać w aucie. W moim przypadku niestety brak zaplecza uniemożliwia aktywność blacharsko-mechaniczną, a szkoda bo dyplom jest (sam w to nie wierzę).
Jeden duuuży plus to bagażnik. Tu Golf może się zrolować jak skarpeta.
Jak dla mnie jest po prostu w tym samochodzie coś takiego, co sprawia, że człowiek po chwili w fotelu kierowcy zaczyna czuć się jak zmęczony życiem 50-latek. To nie jest zły samochód sam w sobie, ale (przynajmniej jak dla mnie) jest wręcz katastrofalny jako element życia.
Wiesz – coś, do czego przykładasz więcej serca niż do typowej lodówki. Myjesz, patrzysz na niego, spędzasz w nim sporo czasu i tak dalej.
W Twoim wypadku jest dobrze, bo masz ten egzemplarz od dawna i jak podejrzewam zwyczajnie o niego dbasz. Ten, którym jeździłem ja był po prostu okropny. Drzwi skrzypiały jakby pochodziły ze starej stodoły. Wnętrze było wypłowiałe, drążek zmiany biegów przypominał patyk wsadzony w wiaderko z kamieniami, a na dokładkę wóz rozpędzał się z dynamiką, z jaką wypiętrzają się Karpaty.
A najgorsze było to, że jego właściciel nie postrzegał go tak jak Ty swoją Sienę – jako taniego wozu o względnie prostej obsłudze, który jest spoko bo jeździ i szkoda go sprzedawać. Gość widział w nim pełnoprawny samochód.
Coś, co miało zapewniać komfort, prezencję, bezpieczeństwo i wszystkie te inne cechy, o których myśli się przeglądając portale ze zdjęciami mknących ku zachodowi słońca modeli Alfa Romeo.
Wiesz o co chodzi – on kupił to Palio bo uważał, że to porządny samochód, a nie tani czy bezobsługowy substytut Audi A4. A to trochę tak, jakby kupił stertę zgniłej trawy przekonany, że to dobra sałatka.
To jest w tym wszystkim najbardziej niezrozumiałe i przerażające.
Racja. Chęci zmiany są dzień w dzień. I raz na tydzień marnuje pół dnia na szperanie w necie i oglądanie przyszłej alternatywy. I mam od czasy do czasu możliwość potestowania różnistych pojazdów (najczęściej powrót do fiata jest okupiony kacem moralnym-na hugona mi ten badziew). Może czasem żałuje, że nie zrobiłem jakiejś zmiany, a opcje były (od M-B 124 po Mazdę 323). Jedno sobie obiecuje, że kiedyś ten czas przyjdzie i będę właścicielem czegoś co zryje mi umysł (dokładniej układ limbiczny). Ale jak znam życie to wcześniej kupie/wyremontuje 2 koła z silnikiem.
Palio to coś co powstało ze Sieny, może to też ma wpływ na doznania, choć włosi pisali w katalogach tego bolidu: „Nowoczesna, sportowa sylwetka”.
Tak się zastanawiam czy redakcja katalogu nie została zlecona jakiejś PR w turkmenistanie.
Raczej tak.
Ku*wa, juz wolałbym Multiplę. Przynajmniej budzi jakieś emocje i ktoś z parkinsonem ja rysował, a nie wklepał w słaby, brazylijski program komendę: „kombi generyczne”. Skąd wiem, że program był słaby i z brazylii? Bo jakby to wpisał w Europie to by wyszło Volvo 200/700/900, a one są OK (mam wszystkie :D ).
Tanie części, tanie OC. Za te założone 6k młodszy niż Golf (dla niektórych to ważne :P).
Kupując auto które parę lat już ma nie można liczyć na bezawaryjność, niezależnie czy to Niemiec, Francuz Włoch czy inny Szwed. Pojedynek Palio z polskiego salonu od emeryta który na działkę i do kościoła tylko jeździł vs Golf-rolada-cofnietylicznik? Jeśli kogoś nie jara motoryzacja i chce się dostać z punktu A do B to Palio jest rozsądniejsze. Nie zapominaj, że nie każdy potrafi sobie sam auto serwisować. Dobrze, że Palio nie jest szybkie. Wsadzić kogoś kto nie ma pojęcia o jeździe (i nie chce go mieć) do szybkiego auta to prosty przepis na kłopoty.
Trzeba umieć się postawić w czyjejś sytuacji, a nie tylko #inoBMW.
Golf to tylko pierwszy z brzegu przykład – jest cała masa samochodów, które są podobnie tanie i wykonane jak Palio ale w przeciwieństwie do niego nie trącą starą uryną.
Tak swoją drogą – gdybym miał dziś kupić jakiś wóz w cenie do 6 tysięcy to pewnie nie kupiłbym #inoBMW tylko Alfę 156. Albo trzydrzwiowego Focusa mk1, bo chociaż też lubił gnić to był po prostu fajny.
Niezły byłby też Peugeot 106 w jakiejś szybkiej wersji, a z większych wozów – na przykład Mitsubishi Galant kombi z tym agresywnym „rekinowatym” frontem.
Znajomy posiadający firmę budowlaną,posiadał takie właśnie cudo.Nie dość,że Palio było zawsze załadowane,to jeszcze ciągało przyczepkę.Silnik 103KM.Tłukł to Palio wiele lat i chwalił,że na budowę lepszego auta nie wymyślili (no może Żuka:)) więc jakieś widać zalety ma.Co do Hyundaia Pony.Miałem wiele lat temu.Sam sobie sprowadziłem i moja opinia jest taka.Nie zamieniłbym na żadnego Golfa (wtedy równowartość Golfa 2) bo,po 1 miał jakieś w miarę wnętrze (w porównaniu z G2) wyposażenie,silnik 1,5 nieźle się zbierał i za Boga nie chciał spalić więcej niż 7l w mieście.Przez 3 lata nie dotknąłem się do auta,a jeżdżę dużo.
Podsumowując.Za 2-3 tys. kupisz niezłe (w sensie stan) Palio czy innego Acenta,natomiast Golf to będzie „strychnina”.To nie są samochody dla moto maniaków,tylko dla ludzi którzy mają w d..pie czym jeżdżą.
Palio to jest idealne auto do wykorzystania w czasie napadu na bank.
1. Ładowność – wejdzie dużo worków z kasą.
2. Przez zupełną nijakość nadwozia trudne do zapamiętania jako konkretna marka – czyli szansa na sprzeczne zeznania świadków,
3. Jeśli z czegoś takiego wyskoczą goście w kominiarkach i z pistoletami – ochrona będzie na 100% pewna, że to jakiś żart i za chwile pojawi się ktoś z kamerą, krzycząc JESTEŚ W UKRYTEJ KAMERZE!
4. Cena zakupu – można robić skok na bank wydając 1000 PLN na środek transportu… A to oznacza wysoką stopę zwrotu inwestycji.
Jeśli będę planował kiedyś napad na bank, zgłoszę się do Ciebie o pomoc ;D
Gdzie ty mieszkasz człowieku ???
Też jestem z Bielska i pierwszy raz słyszę o restrykcjach dotyczących ogrodzenia czy elewacji domu(no chyba że masz dom wpisany do unesco czy coś takiego). A z garażem jeszcze trochę się wstrzymaj bo przepisy się zmieniają według mnie na lepsze.
A co do Palia były składane w Bielsku-Białej :P dodatkowo nie jechałeś egzemplarzem z szesnasto zaworową włoską benzyną od lanci.
Ja jeździłem jej „siostrą” Sieną z tymże silnikiem 16V na zawieszeniu w dobrym stanie to szczerze powiem jak na przedstawiciela z pokracznego rodzaju przednio napędowców, jechało mi się zacnie a dodatkowo świadomość że masz w poważaniu lakier i takie tam polepsza sprawę.
Sprawdź miejscowy plan zagospodarowania dla swojego obszaru – zdziwisz się ilu rzeczy nie wolno Ci zrobić na własnej ziemi ;) U mnie był nawet temat z jakiego materiału może być wykonana altana i jej dach (nie mogłem na przykład pokryć jej blachodachówką) i jakiego ma być koloru (zarówno sama altana jak i wspomniany dach).
Przejedź się po swojej okolicy i sprawdź jak to się ma do praktyki. Z tego co wiem nijak.
Jedyne co do drzew bez pozwolenia nie wycinają bo tak to ludzie robią jak chcą bo wiedzą że sąsiad też nie jedno ma na sumieniu i nie zakabluje o coś takiego.
A nawet jak się do tego stosują to mocno naginają przepisy i cały ten plan.
Jeśli chodzi o takie nijakie samochody za 2-4 tys zł to rozumiem. Ktoś ma gdzieś czym jeździ ma tylko jeździć tanio i się nie przejmować niczym. Ale za nic w świecie nie wiem jak można kupić NOWĄ Dacie sandero, Chevroleta Aveo czy inny tego typu samochód. Przecież za te same pieniądze można mieć kilkuletni lepiej wyposażony samochód lepszej marki i z jakimś stylem! Do tego nie być uwiązany gwarancją, która tak naprawdę ma za zadanie wyciąganie od klienta kasy za okresowe przeglądy..
Ten nowy samochod ma jeden plus w stosunku do tego kilkuletniego – pewnosc, ze nie byl wczesniej odwijany z latarni i ma pewna przeszlosc.
Pod warunkiem że nie spadł z lawety, wagonu kolejowego, nie zsunął się z podjazdu podczas rozładunku, lub po prostu nie przytarł mu nieostrożny pracownik salonu całego boku. Słyszałem już wiele razy o takich przypadkach. Kiedyś było głośno o lawecie na której nadpaliło się9lub całkiem spaliło) kilka nowiutkich passatów. Był nawet filmik w necie jak się paliły.
Ja w pełni rozumiem kupno Palio jako taniego dupowozu do wożenia cementu albo coś w ten deseń. Za cholerę nie rozumiem jednak kupna Palio jako pełnoprawnego samochodu.
To tak jakbyś chciał kupić mieszkanie i doszedł do wniosku, że ta 5 metrowa komórka w piwnicy 40km od centrum to idealny wybór.
Miałem Palio Weekend 1,6 16V. Była jakiś czas temu akcja w Motorze – kupili za 1000zł, powymieniali, ponaprawiali i odkupiłem za 2k.
Pojeździłem pół roku i sprzedałem kumplowi.
A trasie 7 litrów gazu. W mieście 10. Zero stresu o cokolwiek. Części kosztują grosze. Miałem akurat sporo kilometrów do zrobienia i przeprowadzkę. Żal mi było Imprezy, więc tłukłem się Palio.
Swoją drogą pozdrawiam kolegę z komentarza powyżej, który ma/miał kombinację Impreza/Siena. Widać się sprawdza :)
Był w rodzinie taki „Rysiu z Klanu” (Palio) – jak już wielu tutaj zauważyło jedyną rzeczą o jakiej trzeba było pamiętać to gdzie się go zaparkowało :P Poszedł za 5 stów i pewnie dalej jeździ.
…ech… gówniarzeria się rozpisuje. Ja kupiłem Palio sztukę nówkę w salonie. Dlaczego? Bo to był najtańszy samochód z kratką. Czyli wrzuciłem go w koszty, i odliczyłem VAT. Raz miałem robione sprzęgło, raz- silnik wymieniłem. I tyle. Wycieraczki wycierały, kierunkowskazy kierunkowskazywały. Wymiana żarówek z przodu- sama przyjemność (inne przez 15 lat się nie przepaliły. NIE! jedna żarówka stopu poszła). Miejsca stosunkowo dużo (jeździłem ostatnio Pugiem 407- może i szerszy, ale miejsc na kolana z tyłu mniej). Woził co się dało (nawet 5-cio metrowy blat wiozłem :-)), i serce nie krwawiło że coś uszkodziłem. Kopyta nie miał, ale wszystko w aucie było na miejscu. Taki klasyczny muł roboczy, bez aspiracji do klasy wyższej. Poza tym- w 1999 roku rynek motoryzacyjny wyglądał nieco inaczej niż teraz…..
o borze pamietam za gowniarza jak weszla Siena na rynek byla taka mocniejsza wersja HGT chyba. Ale sie slinilismy z chlopalami jak facet z naszej wioski nia pomykal….:)Ale wtedy byly dylematy……hmmmm co kupic Siene czy Lanosa?:)
Ajjjj tam aj tam mam strego Fiata i ani rdza mi nie kce upierdzielic nogi no i nawet sezon przelatalem bez jednej nawet awarii….:)
Tommy, jak to możliwe, ze tylu Twoich czytelników ma lub miało Palio/Sienę, a jeszcze więcej zachwala to cacko. Czy to blog działkowca, czy jak? :-D Coś tu poszło nie tak, że nie rozumieją przesłania.
Nawet jeśli to auto ma jakieś namiastki pozytwnych cech, to przeciez wystarczy z niego wysiąść i spojrzeć na to dzieło sztuki na podwoziu z uno, by tych wątpliwości nie mieć.
Tak, wolałbym jeździć golfem 2, zamiast tym nieszczęściem na kołach, bo on ma chociaż klimat.
No i właśnie – wszyscy zachwalają Palio jako tanią namiastkę samochodu. Coś do wożenia cementu, haratania po drogach gruntowych i okazjonalnego wożenia po mieście europalety. Ewentualnie transportowania rodziny choć to już bez szału.
Wszyscy wiedzą, że jest tani, że choć rdzewieje, źle się prowadzi i tak dalej to jednak jeździ.
I z tym wszystkim w pełni się zgadzam – Palio to takie czterokołowe taczki, pojemnik na meble i nieco wygodniejszy w obsłudze substytut autobusu.
Mnie jednak nie chodzi o sytuację, w której ktoś kupuje Palio bo ma dwa tysiące i potrzebuje wozić cement. Albo kupł je 80 lat temu kiedy było nowe, a jedyną inną alternatywą był spawany z pięciu Golf z zachodu.
Chodzi mi o sytuację, kiedy człowiek mający w kieszeni pewną kwotę wybiera Palio bo uważa, że jest to po prostu bardzo dobry, normalny samochód. Że jest lepszy niż dostępna w tym pułapie cenowym konkurencja – no bo w końcu wybiera przecież jego, nie? Że jest wygodniejszy, ładniejszy, bardziej ekonomiczny, prestiżowy i tak dalej.
I tego już za cholerę nie rozumiem.
Tak już jest że jak masz lub miałeś PALIO/Sienę to nie napiszesz o tych autach źle. To tak jakbyś przyznał się do błędu. Ludzie nie lubią przyznawać się do błędów. Poza tym być może są to ludzie którzy dopiero zaczynają przygodę z motoryzacją, są młodzi są to ich pierwsze auta, albo po prostu ich na razie nie stać na nic lepszego. Ja też zaczynałem od Fiata i choć nie był to mój wymarzony wóz miałem inne ważniejsze priorytety. Miał być super oszczędny i jak najmłodszy. Padło na 2 letnie seicento. Mało palił, nie psuł się dla 2 osób miejsca było wystarczająco, a części eksploatacyjne były tanie jak barszcz. Zjeździł Polskę i był nawet za pod Hanowerem, i 140 na autostradzie też bez problemów pojechał. 15 lat temu to mi wystarczało a w między czasie udało się kupić to wymarzone e46 coupe, i fiata zamienić kolejno na nissana/renaulta/opla.
Czasami życie/praca/rodzina/obowiązki nie pozwalają na kupno tego co sobie wymarzyliśmy.
To jest tak słabe, że nie wierzę, że Ty to napisałeś.
Palio i Siena to auto do zadań specjalnych… wjedziesz wszędzie urwać mozesz wszystko a i tak bedzie Cię to kosztowało grosze.. :) Ale jeśli chodzi posiadania tylko tego jednego auta to stanowcze NIE. Pzodrawiam
Tomuś, ja Cię rozumiem i podpadnę teraz większości piszących. Za kasę, którą wydajesz na niezgnite (buahahahahhahahahahaha) palio możesz kupić dużo różnych auto, które będą sprawdzały sie lepiej. Teraz czas na podpadanie – wybór Palio zamiast czegoś fajniejszego jest jak zapuszczenie samych wąsów zamiast brody. Niby tłumaczysz się, że to tylko po to, żeby móc filtrować smog oddychając, ale jednak wychodzi z człowieka Janusz kochający Fiata jeszcze od pierwszej połowy lat 90 i systemu Autotak ;)
A ja mam Marea weekenda i to z silnikiem jtd i co? I nic, to moj jedyny obecnie pojazd i sobie go chwale. W nosie mam prestiz. Szybki tez jakos specjalnie nie jest i tak jezdze po lodzkich korkach w 99% to co za roznica jak srednia predkosc 25km/h? Ze bmw lepsze? A niby w czym? Prestiz? J.w. w nosie mam. Predkosc? Bezawaryjnosc? Koszt utrzymania? OC? No w czym szczerze? Jakos nie widze.
Poza tym Tommy nie generaluzuj, bo jak nie kszystkie ksiundze to pedaly, tak nie wszystkie fiaty to padaczki. Podobnie, nie wszystkimiBMW jezdza lysole o inteligencji ameby.
Mirek – Fiaty akurat bardzo lubię, a Marea to moim zdaniem jeden z ładniejszych modeli z tamtego okresu. Marea wygląda jak fajny, włoski sedan. Nie jest przerysowany ani przekombinowany, ma fajne proporcje i wydaje się szerszy niż jest w rzeczywistości. Powiedziałbym, że jest ponadczasowy w swojej pozornej przeciętności.
A Palio wygląda jakby grupa studentów zbudowała go z części znalezionych w pobliskim lesie.
Owszem Palio wyglada niezbyt, ale poza wygladem, ktory dla czesci ludzi jest pomijalny zupelnie, to nie jest zly samochod. Nie mialem ani Palio ani Sieny ale mialem Temperowke kiedys i to byl samochod nie do zajechania, przy tym tani w utrzymaniu, a wyglad w srodku z deska digital w tamtych czasach…
Widzisz, mnie marea sie nie podoba, o ile ksztalt ma nawet fajny o tyle swiatla nawet soczewkowe sa tak fatalne ze glowa boli. I teraz co wazniejsze, wyglad czy jednak oswietlenie drogi?
Mimo to bede ja cholera chwalil, bo pomimo przebiegu niemal 400kkm (220kkm u mnie) smiga jak szalona malolata i tego wlasnie od niej oczekuje. Sadze ze wlasnie tego oczekuja wlascicuele Palio. A ze wyglada tak a nie inaczej, a kogo to, a ze Twoim zdaniem zle sie prowadzi? A moze tylko ten konkretny egzemplarz tak ma? Moja Marysia prowadzi sie calkiem milo, nie puszcza sie w kazdym razie :)
Z reguły jeżdżę starymi, tanimi samochodami. Moje E30 dla przykładu prowadzi się precyzyjnie jak zrzucony ze schodów tapczan, a mimo to jadąc nim nie czuję jakiegoś dyskomfortu. Podobnie w mojej starej Fieście czy należącej do Izy Ibizie.
Za to w Palio przez cały czas nie mogłem pozbyć się wrażenia, że muszę z czymś walczyć. Przez cały czas miałem lekko napięte mięśnie i nieustannie bałem się, że zaraz z samochodu odpadnie coś cholernie ważnego – a to Palio nie było wcale w kiepskim stanie technicznym.
Wygląd wyglądem, ale ten samochód ma po prostu w sobie coś z takiego starego, szarego, śmierdzącego czosnkiem i maścią na odciski płaszcza. Marea jest spoko. Punto jest spoko. Nawet Seicento jest spoko bo jest lekkie i z odpowiednim silnikiem prowadzi się zawadiacko.
A Palio jest nie. Po prostu nie.
Poważnie oceniasz samochód po przejażdżce JEDNYM, zdezelowanym egzemplarzem? Gwarantuję Ci, że gdybyś się przejechał teraz berliną, uznałbyś ten samochód za jeżdżącą egzemplifikację rzeżączki albo duru plamistego (no, pomijając to, jak się cudnie składa w zakręty). Jest to jednak spowodowane tym, że lekko ją zapuściłem, a w tej chwili nie stać mnie zwyczajnie na to, żeby na kilka dni odstawić samochód do warsztatu. Doszło do tego, że mam auto o napędzie hybrydowym, na płyn chłodniczy i benzynę, z dość swobodnie działającym oświetleniem zewnętrznym i drżę o wynik badania technicznego, które mnie czeka w przyszłym tygodniu…
Sęk w tym, że kiedyś miałem już okazję jeździć sporo bladoczerwoną Sieną. Wtedy jednak nie miałem jeszcze punktu odniesienia więc gdy teraz wsiadłem do Palio, na te jego wszystkie upośledzenia spojrzałem trochę bardziej świadomie.
Co więcej – wcale nie był zdezelowany. Wszystko działało. Co więcej – odniosłem wrażenie, że działało w pełni swoich możliwości, a mimo to samochód wydał mi się równie beznadziejny co kiedyś.
Teraz jednak wiedziałem przynajmniej dlaczego, bo mogłem porównać go do sporej ilości innych modeli, a nie tylko Fiesty i zabytkowego malucha.
Z tym zapuszczeniem masz sporo racji – za sprawą uszkodzonej maglownicy czy innej skrzyni łatwo jest „spalić” naprawdę dobry samochód.
Tutaj jednak problem leży głębiej – nie przeszkadzał mi stan techniczny, klasa cenowa czy osiągi ale samochód jako całość. Jako koncepcja, która z niezrozumiałego dla mnie powodu zjechała w takiej formie z deski kreślarkiej, a potem na dokładkę wtopiła się w styl życia, który osobiście uznaję za społeczną śmierć.
Ten samochód trąci takim emocjonalnym samobójstwem. Rezygnacją z wszystkiego co sprawia, że życie wydaje się być czymś więcej niż tylko pozbawioną sensu egzystencją od dziesiątego do dziesiątego.
Eee tam, jak ja kupowałem pralkę, to ani nie musiała mieć designerskiego wyglądu, ani być znanej marki, ani mieć pierdyliarda programów, ani nie musiała przygrywać Sonaty księżycowej podczas prania. Miała mieć tylko program do prania dziecięcych ciuchów i ładowność 5kg zdaje się, bo tak chciała żona.
Inni tak samo podchodzą do kupna samochodu – i nie ma ich co dyskredytować.
Na pewno znaleźliby się ludzie, którzy uznaliby mój wybór pralki za zbrodnię porównywalną do założenia zielonych skarpetek do niebieskich rurek – ale jakoś mało mnie to obchodzi.
I pozwolę sobie na kilka wtrętów:
1. Golf to taki samochodowy pewniak. – Nooo, mogę podać namiary na kolegę, który ostatnio zafundował sobie remont silnika za 7.000 zł w Golfie V, kupionym jako nówka w salonie i o którego dba bardziej niż o rodzinę. Przy okazji możesz też mu powiedzieć coś, co pocieszy jego ojca, któremu strzelił rozrząd w Passacie (na gwarancji) podczas drogi powrotnej z przeglądu w ASO :).
Ja mogę dodać od siebie, że Polo rocznik 1993 bodajże, które mój ojciec również kupił w salonie, było zdecydowanie najbardziej gównianym samochodem, jakim dane mi było jeździć, pomijając 126p, a pożyczone kiedyś nowe Audi A3 z przebiegiem 15 tys. km najbardziej z kolei wkurwiającym.
2. Samochody składane przez ludzi z ciemną karnacją i wąsami – jak myślisz, kto składa samochody na taśmie w Niemczech? Bo chyba nie sądzisz, że blondwłosy Hans o lazurowych oczach i jego jeszcze bardziej aryjski kolega Joachim?
3. Każde Palio, każdy Logan, każda Xsara Picasso, ba, każde E30 nie jest kolejnym Passatem albo Audi A*, czy też BMW post-2005, których nie rozróżniam i które powodują, że zdarza mi się przysypiać podczas jazdy. Jako takie, propsuję je bardzo.
4. Legenda VW to Golfy I i II, w których nie miało się co psuć i które były składane przez Niemców, a potem zapewne odpowiednio szeroki strumień sponsoringu poszczególnych mediów motoryzacyjnych, bo chyba nikt nie sądzi, że ADAC fałszował wyniki testów opon, VW fałszował wyniki testów spalin, natomiast np. testy gazetowe są przeprowadzane przez obiektywnych, rzetelnych fachowców – bądźmy poważni :).
Radosuaf – kochasz włoskie wozy, a analizujesz wszystko po linijce jak jakiś Niemiec ;D Dystans Panie! ;)
Tommy, ja wszystko mogę wziąć na klatę, ale nic mnie tak nie drażni jak motoryzacyjne stereotypy na temat francuskich, włoskich i niemieckich samochodów (japońskie mnie nie ruszają, serio, bo chyba nie ma żadnych, poza silnikami szlifierkami i rdzą). Mniejsza o to, jak pisze to jakiś gimbus w Autoświecie, ale nie poważany (i utytułowany) motoryzacyjny bloger ;). Będę się burzył za każdym razem :).
Metkę gimbusa bym przeżył, ale z tym poważanym blogerem to już przegiąłeś ;)
Wiem, że mocno uogólniam i często przeginam (pewnie mi nie uwierzysz ale wiedz, że ten fragment z wąsami wcisnąłem tam specjalnie z myślą o Tobie – byłem po prostu pewien, że mi za niego pojedziesz po rajtkach ;) ).
Widzisz, ja wiem, że fabryki w większości nie są we Włoszech, że proces produkcji jest ściśle kontrolowany i planowany i tak dalej – w tym wszystkim chodziło mi bardziej o zwrócenie uwagi na fakt, że ten samochód nie ma w sobie krztyny życia ani jakichkolwiek cech, które mogłyby skłonić mnie do wsiadania za kierownicę.
Dlatego tak stereotypowo go po kolei wypunktowałem – to po prostu bardziej zrozumiałe i lekkie niż jakieś psychologiczne analizy moich zachowań z dzieciństwa, które wpływają na taki, a nie inny odbiór danego auta.
Powiedzmy to szczerze – to jest typowo prentki, zaczepno-ideologiczny felieton o samochodzie, który uważam za traumatyczny.
Świat może postrzegać go inaczej – Jay Leno może go mieć w swojej unikatowej kolekcji, Kajetanowicz chwalić za prowadzenie, a ten gość na „C” co projektuje męskie majtki zachwalać ponadczasowy design – a ja po prostu patrząc na niego mam ochotę wydłubać sobie oczy łyżką do butów.
Nic na to nie poradzę.
Obiektywne testy to może i robią w całym tym wspomnianym Auto Świecie – ja się na tym nie znam i dlatego robię jedną z niewielu rzeczy, która wychodzi mi jeszcze nie najgorzej – po prostu mówię co myślę ;)
Tak, Autoświat i obiektywne testy… Najbardziej mnie ubawił test mini sport-hatchy, w którym prowadził po wszystkich kategoriach DS3 czy tam inny Peugeot, więc jako ostatnią kategorię dali „Subiektywne wrażenia z jazdy”, gdzie wszystkich pozamiatało Polo i wygrało oczywiście cały test :).
Drugi przypadek to porównanie Giulietty i Golfa. Giulietta była wtedy świeżutkim modelem i Alfa głośno się chwaliła tym, że to pierwszy model z 5 gwiazdkami wg NCAP z wynikiem lepszym od BMW5 (przy czym należy pamiętać, że gwiazdki są zależne od klasy, więc pewnie jednak lepiej w drzewo byłoby walnąć tą bawarą). Tymczasem w teście AŚ w rubryce „Bezpieczeństwo” Golf – 10 punktów, Giulietta – 6 punktów. Tyle na temat obiektywnych testów :).
W takim razie można powiedzieć, że uprawiam tu radykalną formę auto-światingu ale niestety jestem za głupi by tak jak oni czerpać z tego jakieś korzyści majątkowe :V
Nooo Jeremy Clarkson nie godzin Ci butów pucować. Bardzo fajny art. Tak trzymać :)
Japierdziu. Miałem Pony, miałem Sienę, mam minivana (Espace II). I jeszcze: Sienę kupiłem za 5k plus tysiak na pakiet startowy. Skopałeś mnie dziś Tommy doszczętnie ;)
Ale chyba nie obrazisz się jak radosuaf za te wąsy? :P
Jakoś to przełknę. ..ale coś pękło, już nie będę to ten sam ja. ;p
Oby to pęknięte to nie był wahacz :v
Według mnie masz tylko w połowie rację.
Tak – to jest auto tak nijakie jak Dacia Logan.
Nie było nigdy stylistyczną rewolucją, ba, nawet nie udawano że tak jest. Po prostu familijna wozidupa zaprojektowana zgodnie z obowiązującymi trendami. Nic ponad to. Żadnych ryzykownych zabiegów stylistycznych, tylko sprawdzone koncepcje. Auto jeździ, mieści się tam sporo, zarówno dzieciów i ich niezbędnego wyposażenia jak i kartoflów czy innych marchewków.
Nie – nie jest to auto tak złe, że trzeba się pociąć tępym nożem za sam pomysł jego zakupu. Skierowane było do określonej grupy odbiorców i nadal do tej grupy trafia. są to „Janusze z wąsami” którzy nie mają żadnych motopasji (chyba że to seria znaczków poczty polskiej). Nie interesuje ich moc, moment komfort, trakcja, kubkotrzymacze, nawigacje czy gniazdka na ajfona. Auto traktują jak wrotki przymocowane do gumiaków: jedzie, w stopy ciepło i woda się nie dostaje.
To jest podobnej klasy grupa odbiorców którzy wyjeżdżają z salonu 400 konnym kombi.
Tamci co kupują Palio są totalnie nijacy i nie mają z tym problemu, za to ci którzy lecą po 400hp w kombi są totalnie nijacy i mają z tym problem.
Absolutnie nic nie jest mnie w stanie przekonać że zakup takiego kombi to logiczny/męski/rodzinny/rozrywkowy zakup. To jedynie próba przedłużenia przyrodzenia w oczach sąsiadów. Jakkolwiek by to nie było szybkie, sportowo zestrojone i inne trele morele to nadal kombi. Kombi czyli auto do przewozu dzieciów, kartoflów marchewków jak Palio.
Dlatego zakup Palio też jest takim „nielogicznym” wyborem, tylko że dokładnie po przeciwnej stronie skali.
Widzisz, ja np lubię kombiaki, bo… nie wiem, lubię kombiaki, są zajebiste, ale duże kombi :) Nie, nie wożę ziemniaków, europalet, wkurwiam się jak mam niewyczyszczoną lub podbrudzoną wykładzinę w bagażniku, po prostu mam z dupy gust ;) Choć mam też sedany, suvo-terenówkę (Cherokee XJ) i planuje kupić duże coupe… Ale duży daily kombiak RWD musi być ;)
Ja nigdzie nie mówię, że nie można ich lubić czy nawet kochać :)
Jeden kocha cabrio inny kombi, tak jak jeden woli blondynki a drugi brunetki…
Nie w tym rzecz. Kombi to taka wygodna, pakowna fura. Może być wypicowana, może być poprzerabiana, zglebiona itd… może być fajnym, zadbanym daily carem, może być tuningowaną zabawką (wtedy może mieć i 800 kucy – bo jest to sztuka dla sztuki).
Nie może być w moim odczuciu namiastką sportowego samochodu, a tak reklamowane są jakieś tam magiczne RS OPC i inne super znaczki. „Jak jedziesz sam to masz super rajdówę i jesteś taki kozak że Vin Diesel może ci buty czyścić, ale jak jedziesz z dzieckiem to masz taki wygodny i bezpieczny samochód jak połączenie maybaha z rosomakiem.
Wierzysz w to?
Są jednak osoby które w to wierzą, dodatkowo mają hajs na to, żeby takie auto kupić i chwalić się nim sąsiadom. W tej samej cenie normalnie kalkulując masz fajne kombi z mocą 150+ i jakiegoś drogowego wariata.
Tak, to 2 auta, 2x opłaty, 2x miejsce w garażu itp., ale za to masz zarówno codzienne auto rodzinne jak i zabawkę którą jeździsz sobie tam gdzie lubisz i kiedy masz chęć. :)
Gdyby ludzie tak myśleli, to by w ogóle nie kupowali SUVów.
Nieno, sportowiec to to nie jest, nawet jeśli zapierdala jak dziki osioł na kokainie.
Kiedyś szybkie kombi było zajebiste, bo każdy prędzej spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji niż znikajacego na horyzoncie kombiaka. Był fun z posiadania sleepera.
Ale nic nie zmieni faktu, że jest to kombi o osiągach auta sportowego, ale nie jest autem sportowym. Jeśli miałbym wybór – kupić jakieś RS666 za pół melona i używać go i jako kombi i jako zabawki to wybrałbym E-Type i stare Volvo ;)
Nie pamiętam dokładnie, ale Palio/Siena były chyba montowanie w Brazylii albo wedle tamtejszych „standardów”. Seicento składali w Polsce w Tychach, dlatego jeszcze je widać, nawijają po 300-400k km bez kapitalki w jakichś pizzeriach, trochę podłoga chrupie w niektórych na czerwono ale dramatu nie ma. A Palio/Sieny są na wymarciu, bo kto by się w Brazylii martwił solą na drogach, śniegiem i mrozem.
Sobie bym czegoś takiego nie kupił, podobnie jak całej masy innych samochodów. Ale rozumiem, czemu ktoś to kupuje, podobnie jak całą masę innych samochodów. Co niby miałby kupić pan Stanisław, lat 54, do wożenia ziemiopłodów z działki do domu albo na targ? Co miałby kupić pan Sebastian, lat 26, do wożenia trójki swoich dzieci, w tym dwójki z poprzedniego małżeństwa? E36 z zaspawanym dyfrem, wytartymi do kości kubłami i przelotowym wydechem?
Tommy, na razie piszesz o Shellu Helix jak o panaceum na całe zło tego świata – to już są niezłe początki ;).
Panaceum na całe zło tego świata to chrupki bekonowe ;)
I radler! A najlepiej radler zero, bo można jeździć spokojnie od razu po :) Choć odkąd znalazłem po trasie praca-garaż sklep z butelkowanymi oranżadami to aktualnie króluje oranżada o smaku kiwi, ten cudowny smak laboratorium chemiczengo i kolor, achhh, hiroshima green :)
Z bezalkoholowych polecam taką mocną, mrożoną kawę z lodem ;)
„To dlatego niektóre dzieci płaczą na widok kogoś z wąsami – one po prostu wiedzą, że gość nie potrafi porządnie przykręcić błotników.”
Jeden z lepszych tekstów jakie ostatnio widziałem. :D
„zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego,” -> poważnie jest coś takiego w Straconce ? Jakoś mi umknęło …
A Fiata unikam jak Alfy dla zasady, jeżdżąc zardzewiałym e39 :D
Nie wiem czy jest uchwalony dla całej Straconki, ale moja działka się w plan załapała :)
Swoją drogą – Fiaty są spoko. Mają w sobie coś z takiego zwariowanego kundla z łatą na oku – nie są to wyścigowe charty, czy przypakowane pitbulle ale najpierw sprawiają Ci radość witając Cię w drzwiach jakbyś wrócił właśnie z dalekiej podróży, a następnie zjadają Twoje nowe spodnie.
Lubię Fiaty.
Teraz sie już nie wybielaj, najpierw skopales fiata i zakopales go pod ziemia, a teraz pisze ze lubisz fiaty, a feee :P
Na swoją obronę powiem, że miałem dwa maluchy, a teraz buduję trzeciego ;)
Trzy maluchy to jeden Palio :)
Zatem jednak Palio przypadlo ci do gustu, rozszyfrowalem cie.
Cholera, a myślałem, że się nie wyda ;)
Podzielam opinię jak najbardziej.Tylko za dużo kopiowania Clarksona… Też czytałem i trochę to razi.Pomarańczowe żony,płot,sprzedawcy filtrów… Żywcem zjechane z jego książek.