Chciałbym wyjaśnić Wam dlaczego ostatnio na Prentkim tak niewiele się dzieje.

Tak, żebyście się nie martwili, że porwali mnie jacyś aktywiści z klubu miłośników Dacii Duster czy coś w ten deseń.

Bo widzicie – tak naprawdę (jak to z resztą zwykle u mnie bywa) dzieje się bardzo, bardzo wiele. Tyle, że na razie nie mogę Wam jeszcze o tym powiedzieć (to znaczy mogę, ale nie powiem).

Jak uzasadniłaby to Iza „bo nie”.

W dużym skrócie chodzi jednak o to, że pracuję obecnie nad paroma tajnymi rzeczami, które oprócz sporych ilości czasu wymagają ode mnie także umiejętności, których nie posiadam, wiedzy, której nigdy nie zdobyłem oraz talentu, którego matka natura zdecydowanie mi poskąpiła.

Dobrze, że jestem przynajmniej szalenie przystojny (babcia tak mówi).

W każdym bądź razie, pomimo tego, że skupiam się obecnie na tej tajnej operacji o charakterze niekoniecznie wojskowym udało mi się też w ostatnich dniach opanować kilka innych rzeczy, które być może Was zainteresują i trochę uspokoją. Mam już na przykład ogarnięty w około 95 procentach silnik w moim brokatowym E30 – nowe uszczelki, odlakierowane pokrywy, miski i osłony, nową pompę paliwa, filtry, olej, świece, aparat zapłonowy i parę innych drobiazgów, o których pewnie zapomniałem.

Umyłem też w końcu komorę silnika, bo wyglądała ona już trochę jak wnętrze studzienki kanalizacyjnej:

Oprócz porządków pod maską wymieniłem też większość elementów zawieszenia i układu napędowego, poduszki silnika i skrzyni, tuleje dyferencjału i parę pomniejszych pierdół różnego rodzaju. Zrobiłem też porządek ze światłami, naprawiłem podświetlenia zegarów i poskładałem do końca „nowe”, brązowe wnętrze (czekam już tylko na pana kuriera z zaślepkami słupków bocznych).

Udało mi się zamknąć również w końcu prawą stronę w Arancii (siedzę teraz nad dokończeniem narożnika progu przy przednim kole), oprócz tego, z ważniejszych dokonań – niedawno nabałaganiłem trochę na stole, trzymałem też w ręce kopułkę rozdzielacza, przywiozłem w reklamówce kilkanaście drzew i podrasowałem Izie komputer (na pewno się ucieszy).

Mam też nowy 1,5 godzinny plan treningowy oparty na formule FBW, który w połączeniu z dodatkowymi 40 minutowymi interwałami skutecznie sparaliżował mi dolną część ciała.

Nie wiem czy wiecie, ale martwy ciąg na prostych nogach wykonywany z podestu potrafi kompletnie zepsuć radość wynikającą z wieczornego zasiadania na desce klozetowej…

Przygotowuję się również intensywnie do sezonu biegowego, więc dalej walczę z wagą – do majowego biegu Fiata chcę zejść z wagą do około 82 kilogramów (z obecnych 88). Co istotne, do obecnych 88 kilo zszedłem z 94,5, które miałem na liczniku jeszcze pod koniec grudnia więc nie wydaje się to jakąś tam straszliwą abstrakcją.

Nie bójcie się więc – żyję i mam się naprawdę dobrze (może poza tymi problemami z siadaniem ale mam nadzieję, że mi przejdzie;). O tym nad czym obecnie pracuję powiem Wam już za niedługo ale teraz musicie wykazać jeszcze trochę cierpliwości.

Trzymajcie kciuki.

Pozdrawiam,

Tommy

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *