Większość z Was pewnie widziała już ten klip na fejsbuku – żeby jednak nie zaginął zbyt szybko pośród selfików i zdjęć przedstawiających czyjś bezglutenowy obiad, postanowiłem wrzucić go również tutaj. Poza tym korzystając z okazji chciałem powiedzieć Wam o kilku kwestiach związanych z jego powstaniem ;)

Po pierwsze – czym właściwie są alkogogle, których używaliśmy?

Jak nietrudno się domyślić zniekształcają one obraz. Sprawiają jednak przy tym, że wszystko co widzicie staje się też trochę przesunięte. Co więcej – same szkła da się regulować, przez co można ustawić je od poziomu, który określiłbym mianem „lekkiego odjazdu po paru piwkach”, aż po totalny hardkor przypominający trochę schodzenie po wysokiej drabinie, tyłem, w czasie trzęsienia ziemi,  po zjedzeniu wiadra LSD i popiciu tego litrem bieszczadzkiego samogonu.

Nie widać wtedy nic poza zachowującym się dziwnie światłem i fragmentami obrazu wykoślawionymi tak, że człowiek ma chwilami wrażenie, że chodzi po suficie zrobionym z płynnego metalu.

Z moje perspektywy takie ustawienie zakrawa na jakieś czternaście promili i pół kilo grzybów.

Żeby jednak nie było – na potrzeby naszych przejazdów alkogogle ustawiliśmy na praktycznie najniższy poziom zniekształcenia i co równie ważne – nie próbowaliśmy ich oszukiwać (zamykając jedno oko da się ułatwić sobie nieco zadanie). Ponieważ człowiek w dużym stopniu bazuje na tym co widzi, po założeniu alkogoli psuło się nam poczucie równowagi, zdolność oceny odległości i prawidłowe ogarnianie połączenia między oczami a kończynami.

Przy pierwszym podejściu z alkogoglami miałem na przykład problem z trafieniem dłonią w klamkę – po prostu nie byłem w stanie skoordynować tego co widzę z ruchem dłoni.

Zanim udało mi się otworzyć drzwi,  2-3 razy próbowałem łapać  dłonią za tylny błotnik. To jak problem z trafieniem kluczem do zamka drzwi kiedy wracacie do domu po mocno zakrapianej imprezie. Alkogogle co prawda nie są w stanie zasymulować związanego z alkoholem spowolnienia reakcji czy otępiałego sposobu poruszania się, ale mimo wszystko pozwalają poczuć się jakbyśmy byli naprawdę mocno „zmęczeni”.

Co ciekawe, chyba największym upośledzeniem wynikającym z jazdy w alkogoglach było to, że pachołki nie znajdowały się tam, gdzie wydawało mi się, że się znajdują.

Przy pierwszej próbie wpadłem w łuk na pewniaka bo wydawało mi się to całkiem proste. Byłem więc cholernie zdziwiony kiedy z prawej strony usłyszałem charekterystyczne „bam! bam! bam!”

Czekaj, czekaj – że co?

Owszem, wiedziałem,  że koszę pachołki na wewnętrznej bo dźwięk dobiegał z prawej – wydawało mi się to jednak bardzo dziwne bo oczy mówiły, że znajduję się cholernie blisko lewej strony.

Wypadało jednak jakoś zareagować więc zbliżyłem się do lewej (co samo w sobie wydawało mi się cholernie irracjonalne) i po chwili usłyszałem charakterystyczne „bam! bam! bam!” tyle, że tym razem dobiegające z drugiej strony. Naprawdę cholernie trudno było jechać środkiem toru, a nie zapominajmy, że przecież mimo gogli miałem wciąż prawidłową szybkość reakcji i w pełni panowałem nad swoimi mięśniami (ruchy kierownicą mogłem dozować więc bardzo precyzyjnie).

To naprawdę dało mi do myślenia bo gdybym w takim stanie miał poruszać się po normalnej drodze to zachowywałbym się dokładnie jak stereotypowy pijany kierowca.

Jechałbym od pobocza do pobocza bo dopiero słysząc dźwięk żwiru pod oponami orientowałbym się, że zjeżdżam z drogi. W efekcie najpewniej skończyłbym wycieczkę w  jakimś rowie, albo na tyle samochodu, który zatrzymał się na skrzyżowaniu (na trzy próby w alkogoglach dwa razy mocno poturbowałem pieseła bo wydawało mi się, że stoi on sporo dalej).

Żeby jednak nie przeciągać – wideo z naszym małym testem jest tutaj:

Na dniach pokażę Wam jeszcze kolejne filmy – między innymi o przewracaniu się na rowerze i napastowaniu przypadkowych przechodniów pod Pałacem Kultury (ten ostatni szczególnie daje do myślenia).

Pozdrawiam,

Tommy

9 Komentarzy

  1. Pawian123 25 lipca 2016 o 22:19

    Jak jest zrobiona regulacja soczewek? Tam jest jakiś płyn?

    1. Tommy 26 lipca 2016 o 07:19

      Soczewki można niezależnie obracać w obudowie – a, że rozpraszają światło w jednym kierunku to możesz zrobić np. kombinację gdzie jedną ustawisz tak, żeby zniekształcała w pionie, a drugą – w poziomie.

      To już takie mocne „halo”.

      Najlżejsze ustawienie to takie gdzie obie soczewki rozpraszają poziomo (na takim jeździliśmy). Dają efekt lekkiego pływania obrazu i zaburzają odległości (przez to właśnie jedziesz po pachołkach choć wydaje Ci się, że jesteś od nich dość daleko) :)

  2. Noriad 25 lipca 2016 o 22:41

    Swoją drogą, ciekawe czy dałoby się powtórzyć taki test, ale na L-kowym samochodzie (zdublowane pedały) i po rzeczywistym spożyciu małej dawki alkoholu (żeby, gdyby kogoś fantazja poniosła, nie okazał się zbyt trudny do opanowania :P) – oczywiście na zamkniętym obiekcie, nie na drodze. Bo np. ja jednak cały czas mam z tyłu głowy dylemat, czy na pewno jeżdżąc w alkogoglach jeździ się tak samo, jak po %…

    No i z drugiej strony, taki test zawsze będzie dość „płytki”. Bo nawet, gdyby komuś dobrze szło wyczucie lewo/prawo, to do tego dochodzi chociażby przecenianie możliwości swojego auta („a, spoko zdążę”), koordynacja ruchowa (chęć szybkiego ruszenia, a auto Ci gaśnie, wbicie złego biegu przez co uwagę absorbuje to, zamiast patrzeć, gdzie się jedzie, itd.) czy krótka pamięć (coś tam jechało z boku, ale w sumie to nie pamiętam, więc jadę). Albo z drugiej strony, takie skupienie, żeby jechać dobrze, że się jedzie wolno, nerwowo (od razu korygując „błędy”) i niepewnie… Kurczę, temat-rzeka. Chociaż na pewno dodatkowo, ciekawym byłoby przeanalizowanie w ten sposób, czy nasz polski, stosunkowo niski próg wykroczenia, jest dobry, czy może jednak jest to próg „nadopiekuńczy”.

    1. Tommy 26 lipca 2016 o 07:26

      Dobry pomysł ale właśnie ciężko zasymulować w bezpiecznych warunkach taką normalną jazdę (czy to na luzie i w ogóle pełna brawura bośmy piękni i młodzi, czy też na spinie, że za rogiem może stać policja).

      Test z goglami miał zwrócić uwagę na problem – pokazać, że nawet takie blogery co to beemkami jeżdżą jak szaleni nie dają sobie tu rady. Wiadomo, że nie będzie to obiektywne jak zapakowanie się do auta po pijaku i wykonanie kilku prób sprawnościowych, ale do takiego testu trzeba mieć znacznie większy budżet i zaplecze (zabezpieczenie, pomoc medyczna na miejscu, wynajem samochodu, jakiś wordowski plac ze wzniesieniem i tak dalej).

  3. Alek 26 lipca 2016 o 14:19

    Wydaje mi się, że problemem nie jest jazda w stanie totalnej najebki (choć oczywiście tacy też się zdarzają) tylko w stanie pozornego dość dobrego samopoczucia, kiedy zdolności psychomotoryczne kierowcy wydają się być całkiem prawidłowe. (Dotyczy to też kierowców „next day”).
    Ostatnio myślałem jakim budżetem dałoby się zapewnić bezpieczeństwo przy teście z prawdziwym piwem. Wydaje mi się, że przy ograniczeniu prędkości do np. 50 km/h, placu bez twardych obiektów (latarnie, krawężniki) i ograniczeniu testu do pierwszego szumu w głowie włącznie ryzyko jakichkolwiek szkód jest minimalne. Kluczową kwestią jest wynajęcie odpowiednio dużego, zamkniętego obiektu. Choć niewykluczone, że udałoby się go pozyskać za wskazanie sponsorskie.
    Potem pozostawałoby wytyczenie odpowiedniej trasy i wymyślenie niespodzianek testujących refleks.
    Oczywiście w takich warunkach nie można przetestować nużącej jazdy po drodze szybkiego ruchu i wielu innych sytuacji, które są w codziennym ruchu, ale na pewno taki test dawałby bardziej wiarygodne wyniki od alkogogli.

    1. Tommy 26 lipca 2016 o 15:32

      Na wyspach był kiedyś przeprowadzony test z kierowcami wyścigowymi – podawano im stopniowo alkohol i kazano ścigać się na symulatorze. Efekt był taki, że po niewielkiej ilości alkoholu ich czasy uległy zauważalnej poprawie w stosunku do jazdy na trzeźwo. Dopiero po przekroczeniu określonego poziomu alkoholu wszyscy zaczynali gubić się i popełniać rażące błędy.

      Wtedy zdecydowano, że wyniki nie będą publikowane bo ludzie mogliby odebrać to jako zachęcenie do jazdy po niewielkiej ilości alkoholu – cały kmin polegał jednak na tym, że po niewielkiej już ilości alkoholu czasy owszem, ulegały poprawie ale też mocno zmieniał się styl jazdy kierowców.

      Robił się po prostu bardziej ryzykowny i agresywny ale ponieważ gra była typowo sportowa, a na dokładkę haratali w nią ludzie z ogromnym doświadczeniem to efekty były zaskakujące.

      Żeby jednak obiektywnie ocenić jak to działa trzeba by chyba zrobić symulator takich „typowych” sytuacji drogowych – np. jedziesz w sznurze samochodów i masz za zadanie zapamiętać coś co znalazło się na poboczu (patrzysz więc na to i w tym momencie samochody przed tobą z zaskoczenia hamują). Moim zdaniem najbardziej obiektywne były by właśnie tego rodzaju testy – zrobienie czegoś takiego nie będzie jednak ani proste, ani zapewne tanie ;)

      1. Alek 26 lipca 2016 o 16:43

        …i pewnie z powodu narodowego flegmatyzmu na wyspach ustalili bezpieczny limit na 0,5 promila :)

        1. Tommy 27 lipca 2016 o 07:22

          Może bali się, że przy 0,2 padną im wszystkie puby ;D

  4. serwis bmw trójmiasto 26 lipca 2016 o 14:23

    Chyba potrzebne są takie akcje, bo inaczej ludzie „nie wytrzeźwieją”. Muszę poszukać sobie takich alkogoogli w internecie, bo jestem bardzo ciekaw jaki jest efekt na żywo :)

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *