Myślę, że gdybyście zobaczyli jak wygląda teraz już nie bordowa, złapali byście się za głowę. Ewentualnie za brzuch, bo jest całkiem prawdopodobne, że ze śmiechu żołądek wyskoczyłby Wam uszami… W sumie to chyba każdy reaguje na nią inaczej – Iza na przykład patrzy na nią z taką trudną do oceny konsternacją.

Ja z kolei cieszę się jakbym miał porażenie mózgowe i nawąchał się kleju do papieru (w sumie trudno żeby nie skoro to moje dzieło). Ale już na przykład taki nasz etatowy labrador Marian od czasu powrotu bordowej na podjazd praktycznie przestał wychodzić z domu.

Niewiele brakuje, żebym musiał spuszczać go w wiaderku na linie przez okno na tyłach domu – aż tak się jej boi.

Tak czy inaczej w końcu poskładałem ją na tyle, by przeszła bez stresu konkretne badanie techniczne – w efekcie od paru dni jeżdżę nią sobie po mieście w trybie codziennego dupowozu. I co muszę stwierdzić – naprawdę cholernie mi się to podoba. Co prawda kilka części i uszczelek wciąż jeszcze czeka na montaż, a tylna szyba wygląda jakby ktoś cały dzień wycierał w nią smarki (podejrzewam Tadeusza) ale na ten moment całość nareszcie wygląda jak normalny, pełnosprytny samochód.

Przynajmniej jak na moje koślawe, prentkie standardy.

O czym jednak właściwie chciałbym Wam dziś powiedzieć – widzicie, gdyby ktoś jakieś cztery lata temu zapytał mnie czy dobrym pomysłem jest przebudowanie swojego samochodu w taką kopniętą zabawkę miałbym całą masę wątpliwości.

To znaczy inaczej – bez wahania odparłbym mu, że warto, jak najbardziej super i w ogóle to happy hours w monopolowym, ale wydaje mi się, że nie byłoby to takie do końca szczere.

W końcu zanim wsadziłem łapy w bordową, sam miałem tego rodzaju rozterki – takie użytkowanie obniżonego auta z dużym silnikiem i dziwnymi bajerami było dla mnie wtedy czymś nieznanym. Być może pomyślicie sobie teraz „zaraz zaraz, przecież miałeś już wtedy skrajnie niepełnosprawnego Escorta więc dobrze wiedziałeś jak to działa”.

I macie rację – z tym, że Escort od samego początku miał być totalnie bezsensowny.

Tylko dlatego go wtedy kupiłem.

Poza tym on nigdy nie pełnił funkcji normalnego samochodu. Nie musiał każdego ranka odpalać na zawołanie i wozić mojego tyłka do pracy. Albo przewozić szafki pod umywalkę z Ikei. Nie musiał też odbierać ciotki Jadwigi z lotniska ani w razie awarii Seata dawać się poprowadzić Izie tak, żeby na pierwszym mokrym zakręcie nie zatrzymała się na drzewie.

A bordowa musiała.

Wiecie o co chodzi – w tamtym momencie miałem w garażu taką rudowłosą Jadwigę, która gotowała mi pyszne obiadki, wychowywała dzieci i z uśmiechem na ustach robiła pranie.

A ja miałem zamiar wymienić ją na dziką, nieokrzesaną nimfomankę, która zeżarła przed chwilą wiadro krokodyla i popiła je paliwem lotniczym.

To właśnie dlatego z jednej strony owszem – podobała mi się wizja wsadzenia do bordowej mocnego silnika, twardego zawieszenia i nadania jej łobuzerskiej aparycji wpisującej się w poczucie stylu, którego nie mam. Z drugiej strony jednak bałem się jak jasna cholera, że przez takie zabiegi stanie się ona totalnie niepraktyczna, nieekonomiczna i mocno awaryjna.

Że pewnego dnia trzymanie jej na podjeździe zacznie przypominać trzymanie w domu zdechłego dwa lata temu psa.

Bo to przecież Leszek.

A kiedyś Leszek tak ładnie bawił się z dziećmi i machał tym swoim przekoślawionym ogonkiem…

Już samo używanie na co dzień samochodu na mocno obniżonym zawieszeniu może przysporzyć problemów. Jeśli zaś dorzucicie do tego prawie 3 litry pojemności, głośny wydech, częściowo ogołocone wnętrze i fakt, że w całym samochodzie nie ma chyba ani jednej śrubki, której kiedyś bym nie ruszył, będziecie mieli przepis na jedną wielką katastrofę.

Liczyłem się z tym.

Chyba nawet profilaktycznie oglądałem jakieś ogłoszenie o sprzedaży autolawety – bo zakładałem, że przy zwożeniu bordowej dwa razy w tygodniu tak będzie taniej.

Szczerze mówiąc problemy przeczuwałem już kiedy przywiozłem do domu dawcę silnika. Spodziewałem się, że za niedługo może być nam potrzebny kolejny samochód. Wiecie – taki „normalny”. Co się nie psuje i potrafi przejeżdżać przez progi zwalniające.

A jednak od czasu swapa minęły już prawie 3 lata, a już nie bordowa nadal nie sprawia żadnych problemów.

Co więcej – te jej wszystkie ułomności i dość bezkompromisowy charakter stały się dla mnie czymś tak normalnym, że dzisiaj trudno mi w ogóle odnaleźć się w czymś co posiada pracujące zawieszenie i nie próbuje zabić mnie brutalnie przy każdym mocniejszym wciśnięciu gazu.

Tak naprawdę po pół roku turlania się 90 konnym tapczanem zwanym wąską miałem obawy, że powrót do bordowej będzie przypominał typowe spotkanie ze swoją byłą. Wiecie – wydaje się Wam, że w sumie to była nawet całkiem fajna ale kiedy spotykacie ją po roku bycia w związku z inną dziewczyną, zastanawiacie się jak w ogóle mogliście z nią kiedyś wytrzymać?

Przecież ona jest popierdolona!

Teraz jednak kiedy siedzę tutaj otoczony ciemną tapicerką i kładę dłoń na chłodnej gałce zmiany biegów – jestem pewien. Kiedy przekręcam kluczyk i słyszę basowy pomruk budzącej się do życia rzędówki – jestem pewien. Kiedy wciskam gaz i patrzę jak wskazówka prędkościomierza wystrzeliwuje w górę jak szalona – jestem pewien.

Patrzę na to wszystko, czuję to i jestem pewien, że warto.

No kurwa, warto jak jasna cholera…

 

31 Komentarzy

  1. Kuba 21 lipca 2016 o 17:46

    Byś pokazał w końcu (niebordową, żeby nie było wątpliwości), a nie tylko ludzi wkurzasz :P

    1. TQMM 21 lipca 2016 o 19:22

      Tak szybko Ci do oglądania zielonego E36? :D

      1. Kuba 22 lipca 2016 o 10:45

        Wiadomka. Lubię zielony i kocham e36, dobrze będzie :).

  2. Oscar 21 lipca 2016 o 18:38

    Niech świat juz zobaczy co się tam wykluło :)

  3. Tom3q 21 lipca 2016 o 19:44

    Pokazał byś wkoncu to cudo. :)

  4. nomolk 21 lipca 2016 o 19:44

    Pokazuj (nie)bordową a nie farmazony wypisujesz :D

  5. Szymek 21 lipca 2016 o 22:31

    Nie zeby cos, ale w tym roku kalendarzowym wyrobisz się z jej pokazaniem zebranej tutaj, nie do konca rozgarnietej i oddychajacej zapachem benzyny publice.

    1. Szymek 21 lipca 2016 o 22:32

      Znak zapytania zgubilem :)

      1. Tommy 22 lipca 2016 o 07:20

        Hmm, jest chyba szansa, że wyrobię się gdzieś na drugą połowę grudnia ;)

        1. Szymek 24 lipca 2016 o 23:08

          Szansa… Cos czuje, ze w tym wypadku to i tak duze slowo :)

  6. Norbert 21 lipca 2016 o 22:38

    Świetny tekst :) ale jak nie pokażesz niebordowej na dniach to wpadne tam na rewir do Ciebie obejrzeć to, a znajde bo przekupie Tadeusza dziwkami i koksem :p

  7. Andrzej 22 lipca 2016 o 06:51

    Czy nasz szacowny pisarz ma jeszcze długo zamiar pisać o nie bordowej? Czy nasz szacowny bloger testuje cierpliwość czytających? Czy do jasnej cholery mamy Ci zrobić grupowy najazd na podwórko i zedrzeć pokrowiec z nie bordowej? Z drugiej strony mistrzostwo marketingu. Rozgrzałeś grupę docelową niczym nowa premiera japkofona

  8. dapo 22 lipca 2016 o 08:08

    Ta gra na zwłokę jest z góry zaplanowana.
    Co do jazdy zagłębionym niepraktycznym pojazdem, niestety to nie dla mnie. Chyba już jestem za stary i za wygodny dlatego fabryczna opcja obniżonego zawieszenia w e46 jest dla mnie w sam raz. I tak już muszę uważać przy wyjeżdżaniu z garażu bo podwoziem ocieram o bruk.
    Ale podobają mi się auta zmodyfikowane, oczywiście tak ze smakiem (jak u Tommy’iego) a nie w stylu agro.

    1. Tommy 22 lipca 2016 o 08:32

      To działa trochę inaczej – po prostu z jednej strony nie chcę pokazywać Wam nieskończonego (przynajmniej z grubsza) samochodu, a z drugiej – non stop cisnę na jednej wielkiej fali endorfin, bo przecież w końcu mam znów to swoje prentkie, 200 konne rwd.

      To dlatego z jednej strony sporo o nim piszę (bo ciągle zakrząta mi głowę), a z drugiej, nie pokazuję go jeszcze w internecie ;)

  9. Karad 22 lipca 2016 o 11:04

    Też bym chętnie zobaczył w końcu nie-bordową. Ile można czekać w niepewności? ;)

  10. Łukasz 22 lipca 2016 o 11:35

    1. Wiem.. wierzę, że nie bordowa wygląda kozacko w zielonym kubraczku, ale.. pokaż chociaż kawałek jej wreszcie ;p
    2. Oglądałem filmik z akcji nie jeżdżę po soczku i spoko brylok przy kluczach ;d spoko bo mam taki sam i też w e46 ;p

    1. Tommy 25 lipca 2016 o 07:37

      1. Postaram się wrzucić coś pod koniec przyszłego tygodnia ;)
      2. Do złotej wybierała Iza – ja wybrałem sobie do bordowej ;)

      1. Łukasz 25 lipca 2016 o 13:48

        Czekam z niecierpliwością i liczę na jakieś w lepszej jakości co by na tapetkę ustawić – taki fetysz ;D
        Kula z dragon ball <3

  11. Pawian123 23 lipca 2016 o 23:52

    I co Wam tak zależy ? To samo auto tylko w innym kolorze lakieru. Jaracie się jak dzieci. Mało to różnorodności jeździ po drogach ? Tani chwyt marketingowy a skuteczność… ja pierxxxę….. Nie spodziewałbym się takiego braku samoświadomości u tutaj komentujących. Przypomniała mi się premiera Mercedesa AMG GT. Taka sama zagrywka względem publiki. Jobs miał chłop rację. Porównanie do japkofona bardzo trafne. Tommy pozdrawiam. Więcej dystansu moi drodzy.

    1. TQMM 24 lipca 2016 o 18:31

      Pozwolę sobie przytoczyć trochę Twoje słowa, abyś zrozumiał: Więcej dystansu mój drogi. ;)
      Po co się spinasz? Ludzie lubią śledzić dobre projekty, a takim dobrym projektem jest „już nie bordowa”, gdzie każdy krok był robiony z głową (poza wydechem: „bangzillą” – on miał być po prostu głośny na WOŚP). To naturalne, że przy kibicowaniu, nie mogą się doczekać efektu końcowego ;)

  12. Pawian123 24 lipca 2016 o 00:17

    No chyba, że to ma być jakaś rewolucja o której nie wiem. Inne poważne zmiany konstrukcyjne…

  13. Pawian123 24 lipca 2016 o 22:36

    @TQMM

    Dzięki za wyjaśnienie. Czyli nie tylko zmiana koloru lakieru ale coś grubszego. To i ja kibicuję. Pozdrawiam

    1. TQMM 25 lipca 2016 o 06:11

      Jeśli weźmiesz pod uwagę całość wozu. Obecnie „nie bordowa” przeszła po prostu kolejny etap, który sam z siebie nie robi z wozu supercara, ale idzie w stronę którą Tommy gdzieś tam w głowie ma (i objawia się w przerwach między kawami)

      1. Tommy 25 lipca 2016 o 07:41

        @Pawian123, to żaden tani chwyt marketingowy – po prostu jestem zbyt leniwy, żeby poskładać wóz do końca ;) Tak czy inaczej jest to po prostu kolejne zielone BMW e36 – dokładnie takie jak setki innych (sam nie bardzo rozumiem skąd to zainteresowanie – tu na serio nie ma się czym jarać) :)

        @TQMM – chyba chciałeś powiedzieć „w przerwach między mefedronem i wąchaniem kreta do rur” :v

        1. TQMM 25 lipca 2016 o 08:33

          Tommy – tyle, że ja się liczyłem z tym, że „mniej czytelnicy wiedzą, mniej powiedzą policji” :D

          1. Tommy 25 lipca 2016 o 08:38

            Dobra, w takim razie te zwłoki kierowców Dusterów zakopane w ogródku przemilczę :v

            1. TQMM 26 lipca 2016 o 19:20

              a co z tym Hyundaiowcem z zeszłego wtorku… a nie czekaj… ups…

  14. Iron 25 lipca 2016 o 09:08

    To ty ich zakopujesz?! Kur… ze tez na to nie wpadlem, no.
    Ja rzucam ot tak na plac, spora kupka lezy juz, moze faktycznie zakopac by trzeba bylo…

    1. Tommy 25 lipca 2016 o 09:17

      Polecam pod grządką – świetnie rosną na nich buraki :v

  15. Pawian123 25 lipca 2016 o 22:04

    Tommy. No chłopie jak Ty mówisz, że jesteś leniwy to nie wiem co Ci na to odpowiedzieć. Może w Bielsku doba trwa jakieś 48 h najmniej. Jak tak to się przeprowadzam. A z tą akcją to podobnie Ci wyszło jak u Mercedesa z AMG GT i zaraz mi się przypomniała. Pozdrawiam

  16. Stando 18 sierpnia 2016 o 19:03

    No no, pochwal się! Liczę na domowego Coswortha ;)

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *