Odkąd na drogi wyjechał pierwszy samochód, życie setek tysięcy mężczyzn na całym świecie uległo zmianie większej niż wtedy, gdy na rynek wypuszczono jednorazowe maszynki do golenia i staniki z zapięciem z przodu.

Zmiana ta miała nawet szerszy skutek, gdyż wpłynęła nie tylko na samych facetów, ale również na ich żony, dzieci, szefów i inne bogu winne osoby, które chcąc nie chcąc znalazły się w tym kręgu dziwnych zdarzeń, które owi mężczyźni zapoczątkowali. Samochód stał się tak ważnym elementem życia, że wyparł niektóre wartości na inny plan.

Szafka w kuchni nadal się nie domyka, listwa w przedpokoju odpada, a choinka nadal stoi w salonie pomimo, że mamy lipiec.

Facet zaczął wydawać zaskórniaki na rozmaite części i akcesoria. Opuścił kanapę przed telewizorem, aby w zaciszu przydomowego garażu budować coraz to wymyślniejsze samochody o ponadprzeciętnych osiągach.
Kobieta mogła zapomnieć o miękkim sprężynowym fotelu i chcąc nie chcąc musiała przyzwyczaić się do ciasnego kubełka obszytego czerwonym zamszem. Niedzielne wypady za miasto musiała zamienić na przeczesywanie regałów ze świecami w norauto…

Przestał ją dziwić wałek rozrządu leżący na półce nad kominkiem i upaprane ze smaru jeansy rzucone w środku korytarza. Przestała zwracać uwagę na zestaw kluczy nasadowych, który zajął miejsce w szafce pod zlewem wysyłając na banicję tarkę do sera i obieraczkę. Normalnym elementem wystroju stał się komplet slicków leżących na balkonie obok regału z kwiatami i stojaka na pranie.

Dało się jej to we znaki, ale tak naprawdę facet, który nie ma w życiu pasji jest wart tyle co garść starego śrutu. I każda kobieta powinna o tym wiedzieć.

Godziny spędzone w garażu przynoszą błysk w oku i dyskretny uśmiech, kiedy rzędowa szóstka zagra po raz pierwszy po kilkudniowej walce z elektryką i wydechem. I właśnie ten błysk w oku wart jest niemal każdej ceny. Nawet jeśli wyrypany na amen facet walnie się potem w ubabranych ciuchach na kanapę i zaśnie z grzechotką w dłoni.

Każdy ma w życiu coś, na czym szczególnie mu zależy i co uwielbia robić. U mnie padło akurat na samochody, ale istnieje wiele innych pasji. Jedni uwielbiają piłkę nożną, inni godzinami siedzą z pensetą w dłoni nad modelem samolotu z okresu II wojny światowej lub swoją kolekcją monet (pozdrawiam Panie Bazyli z jedynki na Leszczynach).

Trudno winić faceta za to, że robi coś co lubi, tym bardziej że nie jest to sprzeczne z etyką, czy zasadami dobrych obyczajów. Alternatywy na spędzenie tego czasu są chyba mniej optymistyczne.

Bo chyba lepiej puścić swojego faceta do garażu z płaską siedemnastką w dłoni, niż z kumplami do knajpy, do cycatej trzydziestki co stoi za barem…

Oczywiście od czegoś trzeba było zacząć. Na początku trudno było zrobić coś, żeby tego nie zepsuć. Takie psucie miało jednak również zalety – cienki budżet powodował, że trzeba było to również samemu naprawić, a to dawało sporo doświadczenia i wiedzy.

Z czasem termin „frezowanie gniazd” przestał mi się kojarzyć z ornitologią, a na pytanie „co uważasz za największe zagrożenie współczesnego świata” bez namysłu zacząłem odpowiadać „podsterowność”.

Coraz rzadziej pojawiałem się w wolnym czasie na przyszkolnym boisku, a niemal cały czas spędzałem w garażu umazany smarem i benzyną.

I byłem z tym cholernie szczęśliwy.

Dziś życie zasypuje mnie trochę coraz to nowymi obowiązkami i coraz trudniej znaleźć chwilę na pogrzebanie przy samochodzie. Trzeba coraz poważniej spoglądać na życie i zająć się „poważnymi sprawami” cokolwiek one oznaczają. Nawet napisanie tu paru zdań staje się dość trudne z powodu braku czasu i równie destrukcyjnego braku motywacji.

Dlatego też tak cieszy mnie każdy komentarz, czy wpis do księgi gości.

To naprawdę daje kopa i sprawia, że wykrzesuję tę godzinę pomiędzy polerowaniem dolotu, a przekopywaniem ogródka żeby napisać to i owo, co się krząta po mojej pustej głowie :)

Idąc tym tropem jest chyba tylko jedna rzecz, której mógłbym życzyć wszystkim tym, którzy mają swoje pasje.

Chłopaki, więcej czasu Wam życzę…

4 Komentarze

  1. krzysiek 26 grudnia 2012 o 22:23

    tak czytam Twoje Archiwum-dzięki!!! – pomagasz mi inaczej spojrzeć na skrywany gdzieś strach przed „włąsnoręcznym” zajęciem się autem.
    Gdzies Twoje obserwacje dotyczące świata, zachowań ludzi, ich systemu wartości (przeczytałem już kilkanaście nowszych tekstów) bardzo pokrywają się z moimi – i ogromnie mnie to raduje.
    Dzięki również za rozśmieszanie żony, gdy czytam jej poszczególne felietony :)

    Krzysiek

    1. Tommy 27 grudnia 2012 o 09:00

      Nie dziękuj bo nie ma za co – dobrze wiedzieć, że na tej dziwnej planecie jest nas więcej. I obowiązkowo pozdrów żonę – jeśli bawią ją teksty o cyckach i gaźnikach to musi być z niej naprawdę równa babka ;}

      1. krzysiek 28 grudnia 2012 o 17:20

        :)
        Ucieszyła się ponownie!
        Dzięki!

  2. Karolina 18 kwietnia 2013 o 20:13

    Ech… a u nas jest odwrotnie. To ja mogę sobie sama wymieniać żarówki, filtr pyłkowy czy polerować lakier pod klamkami a mój się puka w głowę. Jak kupiłam sobie felgi (fakt, używane ale za świetne pieniądze i w na prawdę dobrym stanie) to dopiero był raban :/ Ale co zrobię, że ja to uwielbiam!

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *