Sportowe kierownice przez wiele osób są uważane za element równie niezbędny w samochodzie co, uchwyt na gazety w męskiej toalecie. Poprawiają chwyt i precyzję prowadzenia, są mniejsze co zapewnia lepszą swobodę ruchów. Często posiadają pasek wyznaczający neutralne położenie kół, który może się okazać pomocny w ekstremalnych sytuacjach.
Czy jednak aby na pewno sportowa kierownica ma tylko zalety?
Pięć moich ostatnich samochodów miało zamontowaną sportową kierownicę. Niektóre wyłącznie ze względów estetycznych, inne ze względu na funkcjonalność. Jedno jest pewne – osobiście nie chciałbym już samochodu z seryjnym sterem z wozu drabiniastego.
Niektóre modele samochodów w serii posiadają świetnie wyprofilowane koło kierownicy, które trzyma się w dłoniach równie przyjemnie co butelkę chłodnego piwa w upalny dzień. Obszyte skórą, o niewielkiej średnicy z prostym i eleganckim stylingiem (najlepiej trójramienne).
Jednak kupno starej Alfy Romeo dla samej kierownicy jest pomysłem równie trafnym co wjechanie zdezelowaną calibrą na zlot miłośników Aston Martina żeby wyrwać jakieś dupy.
Na przestrzeni lat zmieniały się mody i style. Próbowano różnych pomysłów, jak choćby jednoramienny twór z citroena DS, czy kanciata kratownica z Range Roverów z lat osiemdziesiątych. Przyjęły się równie dobrze co trzecioligowe reality show polsatu.
Przepis na sportowe koło pozostał niezmienny jak receptura babcinego rosołu. 3 wąskie, nawiercane ramiona, duże odsadzenie i stonowana kolorystyka – klasyczne wzory wyglądające równie dobrze co „mała czarna” na młodej, ponętnej brunetce. Od lat takie same, i od lat doskonałe – podobnie jak szkocki Johny Walker, Big Star’owe silvermany i samochody z Maranello.
Wiele osób rezygnuje z zakupu sportowej kierownicy ze względu na poduszkę powietrzną zamontowaną w seryjnym kole. Z jednej strony jest to jak najbardziej rozsądne podejście. Ja jednak zastanowiłbym się, czy warto jeździć samochodem z poduszką, zamontowaną w śliskim kole o średnicy wielkiej jak deficyt budżetowy, czy może lepiej poświęcić ją dla małej kierownicy, która może pomóc oszczędzić nam sytuacji gdy musimy się zdać na airbag.
Wolę jeździć ze sportową kierownicą i dzięki niej zmniejszać ryzyko wypadku niż męczyć się z plastikową deską klozetową, która wyślizguje się z dłoni przy każdej okazji.
Facet ma to do siebie, że uwielbia takie „pierdoły”.
Jeśli zamontujesz do Mercedesa CLS AMG kierownicę z trzydziestoletniego volvo, po czym posadzisz w nim kobietę, i zapytasz wprost „co tu jest nie tak?” odpowie Ci że „szyby są brudne”. Analogicznie kobieta może zapytać swojego faceta na jaki kolor ma dziś pomalowane paznokcie.
Facet to jednak sprytna bestia – strzeli „różowy” po czym będzie szedł w zaparte, że „ten seledynowy ma wyraźnie różowy odcień” – to efekt wypracowanych na przestrzeni lat technik samoobrony, ale o tym kiedy indziej.
Nie można chyba mówić o zmianie stylingu wnętrza bez zmiany seryjnego koła kierownicy. Niektórzy niespełna rozumu instalują gumowe dywaniki, pokrowce ze smokiem i inne akcesoria, ale z reguły jest to spowodowane ich ceną – zdecydowanie niższą niż sportowego kółka i naby. Jeśli jednak mają możliwość montują stery Vadera i chromowano-plastikowe wytwory w czerwonym kolorze.
Rynek jest zasypany chińskim badziewiem, który z motorsportem ma równie dużo wspólnego co Jola Rutowicz z Politechniką.
Kultowe dodatki renomowanych producentów swoje kosztują, jednak ich cena nie jest tak wysoka tylko ze względu na logo. Łatwiej kupić na allegro naklejkę ‚sparco’ i przywalić ją na środku drzwi.
Po co?
Są różne opinie. Od tych że te naklejki wpływają na przebieg wykresu momentu obrotowego, po stwierdzenie, że trzymają lakier, żeby nie odpadł jak lanos łamie barierę 300km/h.
Jak dla mnie sportowa kierownica jest jednym z pierwszych elementów modyfikacji (tuż po zawieszeniu i hamulcach) na które należy zwrócić uwagę. Szkoły są różne i każdy może mieć inne podejście.
Warto jednak brać swój los we własne ręce. I lepiej żeby dobrze się w nich trzymał ;)