Na początek małe podsumowanie:
- W ramach konkursu wpłynęły w sumie 252 zgłoszenia.
- Przeczytanie i wstępna selekcja zajęły mi ponad 4 godziny.
- W czasie czytania wypiłem 2 mocne kawy i pożarłem 4 batony z czekoladą ;)
- Mój pies domagał się w tym czasie spaceru mniej więcej 74 razy.
A teraz już do rzeczy ;)
Zadanie konkursowe polegało na udzieleniu odpowiedzi na pytanie „Za co najbardziej lubisz swój silnik”.
Odpowiedzi były przeróżne. Od wymiany klasycznych zalet, takich jak bezawaryjność, niskie spalanie czy dobry moment obrotowy, po zdecydowanie bardziej oryginalne – jak chociażby zagłuszanie gadania teściowej, czy nawet awarię, za sprawą której ktoś z Was odnalazł swoją drugą połówkę. I teraz tak – wiem, że niektórzy z Was wzięli udział w konkursie tylko dlatego, bo można wygrać w nim fajne nagrody.
Co jednak bardzo mnie cieszy – niektórych pytanie konkursowe ewidentnie skłoniło do przemyśleń.
Co więcej – okazuje się, że jeśli ktoś ma we krwi choć odrobinę benzyny to nie ma większego znaczenia czy silnik w jego samochodzie ma dwa, cztery czy dwanaście cylindrów. Kochamy każdy i to zarówno za jego zalety jak i wady.
Dlatego właśnie motoryzacja to tak kolorowa, nie pozostawiająca miejsca na nudę pasja.
Starczy jednak tego przynudzania – pora na konkrety. Do rozdania miałem w sumie dziewięć nagród i muszę przyznać, że nie było łatwo wyłonić zwycięzców z całej tej puli zgłoszeń. Ostatecznie o pomoc poprosiłem ekipę Shell Helix i po wielu trudach jakoś udało nam się wyłonić dziewięć najlepszych naszym zdaniem komentarzy. Tak więc, żeby specjalnie nie przedłużać – oto wyniki:
Nagrody I stopnia, czyli oryginalne, licencjonowane plecaki Ferrari otrzymują:
Serdak za wpis:
Mój silnik najbardziej lubię za jego sportową, waleczną duszę. Nie sportowe parametry, dużą pojemność czy moc, wysoką odcinkę, bo te cechy wcale go nie opisują.
Mówię tu o charakterze, o tej trudnej do oddania słowami, za to ewidentnej podczas jazdy osobowości i temperamencie. Lubię go za to z jaką walecznością wkręca się na obroty, jak pięknie wykorzystuje cały swój moment, jak dzielnie daje z siebie całe (skromne) maksimum, przy akompaniamencie najczystszych, mechanicznych dźwięków. On wprost cieszy się, gdy może się wykazać!
Świetna jest ta jego niezłomność i waleczność, cenię sobie to, że zawsze daje z siebie więcej, niż można by się spodziewać. Taki z niego towarzysz, waleczny i oddany. Za to go lubię!
Bartek za wpis:
Jest prentki i żwawy mimo, że to nie Ferrari.
Chodzi dynamicznie i swawolnie mimo, że to nie Ferrari.
Niezawodnie od kilku lat toleruje moje wymyślne trasy mimo, że to nie Ferrari.
Nie zamienię go na żaden inny, ale plecak idealnie by do niego pasował…mimo, że to nie Ferrari.
Darek za wpis:
Silnik swojego samochodu lubię za … przywoływanie fajnych wspomnień. Jest o rok starszy ode mnie, siedzi w dużym fiacie, samochodzie mojego dzieciństwa, młodości i pierwszych motoryzacyjnych przygód. Od zawsze chciałem mieć coś swojego, mechanicznego, coś nie współdzielonego z małżonką, coś, co pozwoli na chwilę uciec z domu, usiąść z butelką piwa i po prostu posiedzieć i popatrzyć. Czasem coś naprawić, czasem coś zepsuć. Przypadkiem, choć nie do końca, kupiłem fiata. Takiego, jak miał mój Ojciec, identycznego, nawet kolor. Lubię cały ten samochód, lubię nim pojeździć ot tak, bez celu. Silnik pracując, przywołuje wspomnienia dzieciństwa, kiedy jeździliśmy z Ojcem do jego rodziny, kiedy dwustupięćdziesięciokilometrowa podróż była wydarzeniem całodniowym. Kiedy podczas jazdy zdarzały się drobne awarie, i mogłem Mu pomagać przy ich zdiagnozowaniu, i przy naprawie. Kiedy pozwalał siadać na siedzeniu kierowcy i „gazować” przy otwartej masce, a on patrzył szukając usterki. Moje małe ręce czasem docierały w miejsca, w które ciężko było Mu się dostać jego męską dłonią. Pamiętam zapach tego silnika wówczas, i pochylając się dziś nad motorem mojego auta, czuję to samo. Przypominam sobie brzmienie silnika wkręcanego na wysokie obroty, gdy Ojciec, widząc moją radość z takiej jazdy, kręcił go wysoko, żeby osiągnąć jak największą prędkość. Pamiętam, że momentami zachowywał się tak jak ja, albo ja się zachowuję jak On, starając się dokręcać na każdym biegu, żeby jazda była jak najbardziej dynamiczna. Lubiłem zawsze postoje w trasie, z otwieraniem maski, uwielbiałem ten uderzający ciepłem moment, i rozpływający się zapach rozgrzanego oleju, spalonego paliwa, zapach silnika właśnie. I za to właśnie lubię silnik swojego samochodu. Bo przez chwilę wracam do tamtych czasów.
Nagrody II stopnia czyli zestawy Czapka Ferrari/Shell Helix + koszulka Ferrari (rozmiar XL) otrzymują:
Alek za wpis:
1-2-4-5-3, 1-2-4-5-3, 1-2-4-5-3… właśnie tę kolejność kocham, a najbardziej to kocham trzeci cylinder, w którym mieszanka odpalana jest na końcu, dzięki czemu pomruk motoru jest zupełnie nieadekwatny do wyglądu auta – rodzinnego kombi. Ten dźwięk uzależnia – nie potrafię oprzeć się pokusie głębszego wciśnięcia pedału, aż do odcięcia, aż ciary przechodzą… A kiedy odwożę chłopaków do szkoły to wciąż słyszę to samo pytanie: „Tata, czy już silnik się nagrzał, czy już możesz zrobić WRĘ WRĘ?
Gabriel za wpis:
Posiadam samochód z szarganą opinią wśród polskich kierowców, a jest nim FIAT BRAVO 1998r. (12V 85KM). Niniejszym komentarzem postaram się obronić jego dobre imię:
Po primo: Fakt jego posiadania wpłyną na moje życie towarzyskie, częste wizyty na stacji benzynowej pozwoliły mi podwoić liczbę znajomych na facebook’u.
Po sekundo: Dzięki jego mocy czuje się bezpiecznie, a kontakty z organami ściągani ograniczyłem do minimum.
Po tercjo: To on jest moim bodźcem rozwojowym, wciąż zmusza mnie do poszerzania wiedzy z zakresu mechaniki.
Może w swojej opinii jestem nieco stronniczy, ale PIERWSZA miłość nie rdzewieje. Ciao :-)
Agnieszka za wpis:
Za kocham silnik? oto jest pytanie!
Sam Szekspir by nie znał odpowiedzi na nie…
A, że ja kobieta, to słów nie brakuje…
Zaraz Wam odpowiedz pięknistą zmaluje!Kocham swój silniczek za to jak rozmawia!
Oj , co się dziwicie? Mój do mnie przemawia!
Co rano jak wsiądę jeszcze niewyspana,
mówi wrrrrrr „Dzień dobry, moja ukochana”!Tak pięknie mi mruczy , że aż słuchać miło..
Gdyby mąż tak mruczał fajnie by mi było..
I nawet jak ględzę, narzekam i tupie…
mój silniczek znosi me humory głupie.Druga rzecz to kolor – i co się śmiejecie?
Dla kobiety kolor – najważniejszy w świecie!
No i, że się błyszczy jak go poleruje
jak jakiś klejnocik w słońcu połyskuje..No i wierności wspomnieć też wypada..
Nigdy nie zawodzi…tak jak czekolada..
I jak lampka wina gdy taka potrzeba..
Właśnie tak mój silnik uchyla mi nieba.Ja i mój silniczek duet doskonały..
Wcale nie narzekam, mimo, że jest mały..
Cóż mi więcej trzeba , jak mnie zawodzi,
Lubi blondyneczki , ten mój samochodzik..
Nagrody III stopnia czyli Olej Shell Helix Ultra 5w40 (4 litry) otrzymują:
Adam za wpis:
Ja swój silnik lubię za to(jeden z dwóch):
-że linkę gazu mogłem zastąpić drutem spawalniczym i działało to przez 5 lat
-że przerwę na Iskrach ustawiałem na oko, i chyba dostawał wtedy 2 koma 7 konia więcej
-dźwięk przelotu brzmi tak doskonale, strzela prawie marchewami (filmik u spalacza)
-czasami udało się odpalić go miotłą
-dostawał zagranicznej czystej wahy, olej do diesla zmieniany co 3 tysiąceMoje kochane 650cc z Fiata 126p.
Urwis za wpis:
Wszyscy zachwycają się swoimi wspaniałymi silnikami, mój jest inny. Lubię go za to ,że kupiłem go na złomie i ciągle stoi na palecie ;) Za to ,że nie do końca wiem w jakim jest stanie. Że buduję go od zera ,i nie do końca wiem czy kiedykolwiek odpali. Za to ,że każdy mówi: wkładaj r6, r4 to bubel w bmw, a r4 turbo to kwadratowa głupota . W końcu za to ,że jest urzeczywistnieniem moich marzeń, prostych marzeń, przerośniętego przedszkolaka lubiącego umazać się po uszy.
P.s Dzięki Tommy za ten konkurs, bo miałem chwilę zwątpienia w to czy warto go wskrzeszać , zastanawiając się nad tym co napisać doszedłem do wniosku ,że jednak lubię tą moja kupę żeliwa z domieszką aluminium ;)
Paweł za wpis:
Ja swój silnik lubię za to, że po prostu pracuje. Taki z niego badass. Nieważne, co bym z nim robił, nic go nie rusza.
” – Co Ty mi tu lejesz za olej? Platinum 10W40? Dawaj go. Wypalony olej po frytkach? Co? Że ja nie dam rady? Przytrzymaj mi uszczelkę.”
„- Regulacja zaworów? Jaka regulacja? Diesla udaję”
„- Jak za mało oleju? To dwa litry nie wystarczy? Dobra, jak już musisz, to dolej”.
Zagazowałem go jakieś 70 tysięcy kilometrów temu. Oczywiście wkoło jazda, bo to Ford, bo Durateców się nie gazuje, bo lubryfikator potrzebny. Komentarz?
„- A pie***** głupoty. Fachury za pięć złotych. Dawaj ten gaz. Ooo, git, temperatura się podniosła, dzieje się”. I tak ciśnie. Na przekór przebiegowi, opiniom i normom Euro. Uwielbiam ten silnik, mimo że czasami go zaniedbuję. A on i tak robi swoje. Przez 440 tysięcy kilometrów. Dając mi codziennie sporą dawkę pozytywnych emocji. Kocham tego starego dziada. I jak pomyślę, że kiedyś będzie musiał odejść, to jakoś tak smutno się robi. Wiem, przyczyniam się do tego nieraz. Ale i tak go kocham. Mojego Camaro.
Gratki dla zwycięzców i podziękowania dla wszystkich uczestników – dobrych zgłoszeń było naprawdę masa.
Wierzcie lub nie ale wybranie tych dziewięciu naprawdę nie było łatwe (dwa razy prawie się przy tym pobiliśmy ;) ).
Dziękuję! Olej się przyda!
Dzięki! Dzięki!
…pędzę po chipsy, by dorosnąć do XL-ki!
Chrupki bekonowe – na masę to tylko chrupki bekonowe ;)
heheh u mnie też nikt XL nie nosi :(
Są L???
Niestety ale mamy tylko XL-ki.
Iza podpowiada, że to dobry powód, żeby anulować noworoczne postanowienie dotyczące diety ;)
Gratuluję wszystkim zwycięzcom.
Hehe
tommy damy rade – maszyna do szycia w domu stoi :)
Grazie mille
Gratuluję wszystkim wygranym! Mi niestety się nie udało :/
Gratulacje dla zwycięzców !