Mógłbym powiedzieć, że nie było łatwo, że napociłem się przy tym nie mniej niż przy tarmoszeniu zimówek do piwnicy i tak dalej, ale ponieważ i tak nikt z Was by mi nie uwierzył to podaruję sobie wymówki dlaczego wyniki publikuję z takim opóźnieniem ;)
Dlatego też bez zbędnego przynudzania powiem tylko, że mam już wyniki konkursu związanego z moim wkładem w akcję #postępyRobię i jak pewnie mogliście się spodziewać nie są one w żaden sposób logicznie uzasadnione.
Żeby jednak nie trzymać Was niepotrzebnie w niepewności.
Nagroda główna – Marek
(jakby ktoś nie wiedział to Marek dostaje Voucher na szkolenie z jazdy sportowej do Szkoły Jazdy Michała Kościuszko).
Dlaczego Marek? Bo urzekła mnie ta nostalgiczna podróż w czasie i wspominanie pierwszych motoryzacyjnych inspiracji. No i jeszcze to nieudolne podlizywanie się w ostatnim zdaniu – no po prostu żenada stary ;)
Będąc małym chłopcem lubiłem bardzo lubiłem jeździć do rodziny do Poznania bądź gdzieś dalej a to dla tego bo wracaliśmy zazwyczaj nocą. Jako że jestem facetem to kręcą mnie nie tylko samochody ale i wszystko co mruga, świeci itp.
Byłem w trakcie powrotów bardzo skupiony. Oglądałem jak tata prowadzi samochód. Dla mnie przełączanie świateł z drogowych na mijania i na odwrót było tak fascynujące, że nie umiem tego opisać. Mimo iż wiedziałem jaki przełącznik do czego służy w samochodzie to często pytałem taty żeby mi opowiadał co do czego służy. Że nawiew na nogi…i mogę przełączyć na przednią szybę (orgazm)
Pamiętam jak mówiłem tacie że marzy mi się zostać nocnym taksówkarzem xD W sumie to bardzo dziękuję za takie pytanie konkursowe bo z perspektywy czasu teraz to jest dla mnie trochę niezrozumiałe a z drugiej strony gdy to wspominam to towarzyszą mi takie same emocje jak za młodu. Zamiłowanie do motoryzacji i typowo technicznych dziedzin nauki, studiuje teleinformatykę i sam posiadam samochód. Do dziś czuję się jak w centrum dowodzenia gdy uważnie mogę oceniać na bieżąco widoczność i dostosowywać np oświetlenie bądź prędkość. Przewidywać zagrożenia. To mnie bardzo kręci. To są emocje których nie da się opisać tu w komentarzu. Dla jednym każdy skok spadochronem to przeżycie i przyjemność a dla mnie jazda nocą. Wiadomo skupienie 100% ale nie męczę się przy tym.
Kiedyś „nocny taksówkarz” a dziś jak mi nie wyjdzie w moim zawodzie to zostanę kierowcą tira. Częste podróże również w nocy. To jest styl życia o fundamentach zamiłowania z dzieciństwa. Lubię ciszę i spokój. Lubię podróże, nie zwiedzanie i jeżdżenie do miast żeby coś zobaczyć, tylko podróże czyli pojechać gdzieś bez lub z celem i nie wiedzieć co mnie tak dokładnie czeka i gdzie potem pojadę.
Znam to uczucie kiedy myślę o prowadzeniu samochodu nocą i życzę wszystkim żeby również doświadczyli tej radości z czegoś co mogą zrobić dla przyjemności a dla wielu może być katorgą. Jak każda inna część poradnika, tak i ta jest obfita w wiele przydatnych porad za, które bardzo dziękuję że powstały
Pierwsza nagroda pocieszenia – Brzydki
A Brzydki dostaje zestaw narzędzi Dunlop z bajeranckim młotkiem.
Dla tych, którzy nie wiedzą dlaczego, już tłumaczę – otóż Brzydki jako jedyny spojrzał na temat od dupy strony i jeszcze na dokładkę tak to wszystko porządnie uzasadnił, że aż normalnie odechciało mi się wsiadać do samochodu ;D A żebyś sobie tym młotkiem palucha przybił w ramach pokuty, o! ;)
Odpowiadając na pytanie – bardziej chyba jednak nie lubię, szczególnie, jeżeli poruszam się nieoświetloną drogą, której nie znam zbyt dobrze. Za dnia, gdy całość jezdni wraz z poboczem/chodnikiem, oznakowaniem poziomym i pionowym oraz drogami podporządkowanymi jest widoczna jak na dłoni, można szybko prześwietlić trasę na kilkaset metrów do przodu i o wiele łatwiej przewidzieć, w których miejscach może pojawić się nagle zagrożenie lub jakaś sytuacja podbramkowa.
Ponadto widząc, że przed sobą mam dłuższy fragment kompletnie pustej drogi, mogę trochę przyspieszyć i pozwolić sobie na odrobinę dekoncentracji (ale tylko odrobinę, bo wiadomo, zawsze jakiś homar może wyskoczyć z krzaków ;)) i kilka sekund psychicznego odpoczynku, podczas gdy w nocy zawsze boję się, że gdzieś poza zasięgiem moich świateł ktoś idzie poboczem/na jezdni stoi rozkraczone, nieoświetlone auto/komuś coś spadło z przyczepy* (niepotrzebne skreślić) i za chwilę „wyrośnie mi przed maską”, zmuszając mnie do gwałtownego omijania/hamowania. Przez to jadąc po zmierzchu mam uwagę non-stop wytężoną do poziomu pilota myśliwca, co dodatkowo potęguje zmęczenie.
Co innego jazda po mieście, przy dobrym oświetleniu – wtedy puste ulice aż zachęcają do tego, żeby pojechać do domu okrężną drogą. Ale ponieważ 90% moich rocznych przebiegów robię w trasie (i to raczej po drogach powiatowych drugiej kategorii, niż świeżo wyremontowanych krajowych), to w naturalny sposób pierwszym skojarzeniem z hasłem „jazda w nocy” jest dla mnie „próbuję wyszukać wzrokiem gościa na podwójnym gazie, który idąc środkiem drogi lawiruje pomiędzy dziurami”.
Z drugiej strony, pomimo tego, że jeździć w nocy zbytnio nie lubię, często decyduję się na wyjazd właśnie późnym wieczorem, zamiast w ciągu dnia – no bo wiadomo, natężenie ruchu jest o wiele niższe, płynność jazdy wyższa i można szybciej dotrzeć do celu.
Druga nagroda pocieszenia – Natalia
Natalia naturalnie również dostanie młotek z bajerami i szpanerską walizką.
Dlaczego Natalia? Bo Natalia ma cycki, jest kobietą, lubi sportową jazdę samochodem, trenuje lewą nogą, a do tego ma cycki (wspominałem już o cyckach?)
BUM!
Mój pierwszy komentarz tutaj (choć zaczytuję się od dawna) i to „nocna jazda team”-no nie ma lepszej okazji! UBÓSTWIAM! Nie ma nic lepszego, serio, co dorównałoby pędzeniu przez puste, rozświetlone latarniami miasto, nagłym próbom wyćwiczenia hamowania lewą nogą przed zakrętami, ratowaniu się od saren, które wyskakują zza konarów na starej, rajdowo-leśnej trasie, nadsłuchiwaniu czy lekko piszczące koło już odpada i nic, NIC lepszego od adrenaliny, gdy obroty już nie mają gdzie uciec,bo kończy się czerwone pole w świetle księżyca
JEST KLIMAT i to taki, że postanawiam o 1 w nocy wsiąść i przecinać chłodne powietrze moją srebrną strzałą. Oczywiście, wszystko z zachowaniem respektu i zasad bezpieczeństwa, jednak to późna pora rządzi się swoimi prawami.
Żeby nie było, że sobie tak tylko gadam… ostatnio o 23:58 moja pierwsza rutynowa kontrola policyjna i bezbłędne pytanie „Czy ma Pani okulary?” Pominę to, że zapominam ściągać ich podczas snu, więc… noc nie każdemu służy-Panom policjantom zapewne nie, ale mi-przyszłej „rajdowczyni” na pewno!
O i propsy za homara prentki!!
Zwycięzcy standardowo ślą swoje adresy, komórki i koperty z łapówkami za pomoc w wygranej na tommy@prentki-blog.pl.
Wysyłką nagród zajmie się Sandra (kiedy tylko skończy pozować do zdjęć przy kserokopiarce ;))
Pogratulować!
Fajna zabawa. Nastepnym razem biorę udział!
Oby więcej takich akcji!