Spójrzcie na to w ten sposób.

Na tym ziemskim padole spędzamy średnio jakieś 80 lat. Z jednej strony może to wydawać się całkiem sporo – szczególnie kiedy porównamy to do dajmy na to takiej pospolitej muchy, która swą wątłą, upaćkaną kupą nóżką kopnie w kalendarz już po około 20 dniach od chwili przyjścia na świat.

W tym kontekście 80 lat to naprawdę całkiem sporo czasu.

Jeśli jednak spojrzycie na to ile czasu minęło od chwili kiedy po ziemi biegali nasi przypominający mocno współczesne feministki przodkowie, dojdziecie do wniosku, że te 80 lat to tak naprawdę tyle co nic – ledwie starczy na spłacenie kredytu hipotecznego… 80 lat to po prostu niezauważalne drgnięcie sekundowej wskazówki na tarczy zegara odliczającego niestrudzenie czas już od paru miliardów lat.

Z tego też powodu można śmiało stwierdzić, że czego byście przez te 80 lat nie narobili i tak nie będzie miało to żadnego znaczenia.

Majowie żyli jakieś 2000-2500 lat temu, a nie zostało po nich praktycznie nic poza kupką kamieni i jakimś wiszącym na lodówce kalendarzem strażackim. Tak więc nawet jeśli żył wśród nich ktoś stanowiący mieszankę Hitlera, Stalina i Krystyny Pawłowicz to dziś nikt o tym nie pamięta.

Nikogo to nie obchodzi.

Tak samo będzie też z nami – może za kolejne dwa i pół tysiąca lat ktoś wykopie z ziemi jakąś reklamówkę z logiem biedronki i będzie zastanawiał się do jakich obrzędów rytualnych to cholerstwo służyło ale za milion lat czy też dwa, najprawdopodobniej na naszej planecie ostanie się jedynie Urząd Skarbowy.

Ewentualnie jakieś Volvo 262.

Konkluzja?

Niezależnie od tego czy za życia zostaniecie Miss World, Prezydentem USA czy też pierwszym transseksualnym, wegańskim astronautą to i tak w ogólnym rozrachunku nie będzie miało to najmniejszego znaczenia. Za kilkadziesiąt lat kopniecie w kalendarz, Wasze dzieci być może nawet raz do roku zajrzą na Waszą mogiłę z ledowym zniczem, a wszystko co udało się Wam zgromadzić za życia wyląduje na allegro.

Krąg życia.

Jing Jang i Zbigniew Wodecki.

Widzicie, chodzi mi o to, że całe to nasze życie jest trochę za krótkie i zbyt unikalne żeby podchodzić do niego jak do jakiegoś wymagającego trzymania się określonych norm i standardów procesu. Żyjecie raz i nikt nie da Wam gwarancji, że kiedy światło zgaśnie, obudzicie się w jakimś innym miejscu pełnym dziewic i regulowanych zawieszeń. Owszem, wszyscy mamy nadzieję, że tak właśnie będzie ale dziś nikt nie jest w stanie zagwarantować Wam, że obecne życie to tylko taki krótki, niewiele znaczący casting do lepszego świata.

A co jeśli w tej chwili umykają Wam kolejne kartki, a na końcu zamiast Kory, Sztaby i Zapędowskiej czeka na Was tylko czarna jak noc okładka?

Co jeśli nie ma żadnego sequela, tomu numer dwa albo chociażby miernej, kinowej ekranizacji z Kotem i Kożuchowską?

Co jeśli obecne życie jest wyjątkowym cudem, który przytrafił się Wam ten jeden, jedyny raz?

Waszą wygraną na loterii życia, którą trwonicie na szarość i marazm bo boicie się, że coś jest nierozsądne albo, że jakaś mieszkająca za ścianą baba coś sobie nie daj boże o Was pomyśli?

Widzicie, to wszystko może wydawać się nieco demotywujące ale nie chodzi mi wcale o to, żeby wzbudzić w Was poczucie, że zmarnowaliście już masę czasu na jakieś wynikające z norm społecznych bądź swoich uprzedzeń nijakie wybory.

Cel jest inny.

Po kolei jednak – to, że tu do mnie na prentkiego zaglądacie wynika najpewniej z faktu, iż gdzieś gęboko w Was tkwi ten niebezpieczny, benzynowy pierwiastek sprawiający, że na widok klasycznego Alfa Romeo możecie niechccący dostać gwałtownego, wielokrotnego orgazmu. U jednych z Was może to przypominać niewielkie, tlące się ziarenko, u innych – pożar szalejący jak drwal po siódmej kawie.

Niezależnie jednak od tego jak mocno płonie w Was ta pasja, chcąc nie chcąc należycie do grupy osób, którym samochody zwyczajnie nie są obojętne.

I teraz tak – fakt, że mając tak niewiele czasu poświęcacie go na wymienianie uszczelek albo mycie aluminiowych felg można uznać za idiotyzm. Bo to trochę tak, jakbyście dostali godzinę sam na sam z grupą napalonych, półnagich lesbijek i spędzili ją sprzątając pod łóżkiem. Z drugiej strony – co innego mielibyście ze swoim życiem zrobić?

Zbierać lajki na ryjksiążce?

Zostać aktorem porno?

Kandydować do senatu?

Otworzyć firmę budowlaną?

Pomyślcie sami – jakie to w ogóle ma znaczenie?

Wychodzę z założenia, że w życiu trzeba po prostu być szczęśliwym. We wszystkim szukać satysfakcji i kiedy tylko się da dzielić się całym tym szaleństwem z innymi – i nie ma tu większego znaczenia, czy szczęście odnajdujecie w motoryzacji, wędkarstwie czy spawaniu elektrodą topliwą w osłonie gazowej… Szczęście to szczęście – to pasja, satysfakcja ze zrealizowanych planów i słońce wpadające przez okno w majowy poranek.

Nie da się go zamknąć w jakiejś książkowej definicji i narzucić jego ramy wszystkim dookoła.

Ja odnajduję je w motoryzacji. W dźwięku sześciocylindrowego silnika, w pracy dobrze skalibrowaną oczkową trzynastką i w deszczowym popołudniu spędzonym jak zwykle – za kierownicą sytarego BMW, gdzieś na krętej drodze pośród gór. To właśnie to wszystko sprawia, że choć za oknem już noc to zamiast spać siedzę tutaj nad kubkiem wystygłej już kawy i piszę dla Was te słowa.

To właśnie to moje małe, osobiste szczęście, którym staram się z Wami podzielić.

Wy macie swoje więc nie przejmujcie się tym, że ktoś myśli inaczej niż Wy. Że to co robicie, może wydać się komuś głupie lub pozbawione sensu. Nie doszukujcie się we wszystkim jakiegoś racjonalnego uzasadnienia i poklasku. Róbcie wszystko po swojemu bo tylko Wy wiecie tak naprawdę co jest dla Was najlepsze.

To w końcu wasze unikalne i niepowtarzalne życie i nikt nie ma prawa mówić Wam jak najlepiej je przeżyć – jeśli więc macie ochotę posiedzieć dziś trochę w garażu i znów coś rozebrać, to po prostu to zróbcie. Otwórzcie butelkę piwa, puśćcie ulubioną płytę i chłońcie z tej ulotnej chwili tyle, ile tylko się da.

A jeśli ktoś powie Wam, że top głupie, powiedzcie mu po prostu, żeby się odpierdolił.

To w końcu Wasze 5 minut i nikomu nic do tego jak je spędzicie.

Idę spać.

 

17 Komentarzy

  1. Dapo 12 maja 2016 o 15:29

    tak właśnie myślę

  2. mulas 12 maja 2016 o 17:40

    prentki-filozof :D Świetny tekst, serio serio.

  3. Norbert 12 maja 2016 o 17:54

    Tommy, nie wiem co tam palicie z Tadeuszem ale też chce.
    Chyle czoła. Serio

  4. pandrajwer 12 maja 2016 o 18:22

    Tommy ciągle marudzisz jaki to nie chujowy poziom reprezentuje Twój blog, a ja za każdym razem jak czytam Twoje prentkie (lub może i wielogodzinne, kto wie czy nas nie oszukujesz, że to tak na poczekaniu wszystko) wypociny te prosto z serducha rozpalającego iskrą dawkę świeżej benzyny to mam do Ciebie coraz większy respekt i żałuję, że do cholery nie jesteś moim sąsiadem, kumplem czy chociaż małpą ;)
    Świetny tekst, Twoje felietony powinni wrzucać to topgear’ów i innych autoświatów :D
    Pozdrawiam!

    1. Tommy 13 maja 2016 o 07:20

      Z tą małpą to chyba by się akurat zgadzało ;)

  5. darosz.s 13 maja 2016 o 00:40

    00:37 siedzę w warsztacie, rozebrałem górę silnika już drugi raz w tym miesiącu… Może teraz będzie dobrze :D

    1. Tommy 18 maja 2016 o 09:26

      Dobrze, że nie ma tego na allegro bo miałbym wiecznie puste konto i garaż pełen niepotrzebnych części :V

  6. Andreoz 18 maja 2016 o 19:51

    Jakis wirus panuje? JWD prawie porzucil wpisy, Blogo wrzuci cosik raz na pol roku, Ty tu prawisz jakies madrosci egzystencjalne …..a tak ide zabrac klasyka na nocny cruising:)

    1. Tommy 19 maja 2016 o 07:45

      Wiesz, u mnie to akurat stały punkt programu już od prawie 6 lat ;)

    2. Paweu 31 maja 2016 o 22:57

      Kim jest JWD? :D

  7. Romek 19 maja 2016 o 13:27

    Dziwny wpis, ale takie też są potrzebne.

  8. używane skoda 23 maja 2016 o 11:24

    Ktoś tu mądrze napisał. Śledzę sobie różne blogi moto, ale tylko u ciebie czuć serduchu, lekkość pióra czyli dobry felietonistyczny styl :) oby tak dalej!

  9. Chmielu17 8 czerwca 2016 o 00:06

    Pokierowałem się tym wpisem i nie patrząc na innych zdanie zakupiłem Ogara 200 z 1984 roku. Fakt wydałem dużo kasy w to padło bez działającego silnika, z rdzawym nalotem na ramie i drut patentami, ale to moja pasja. Teraz w domu słucham jak to źle postąpiłem, że mogłem kupić coś innego, zainwestować w coś. Dzisiaj wykorzystałem swoje 5 minut na jakiegoś grata z komuny i w sumie jestem z tego dumny. ;)

  10. Grandam 24 czerwca 2016 o 16:55

    I cały misterny plan w pizdu… mysle sobie – koniec z dziwnymi samochodami, trzeba wreszcie kupić coś normalnego, nijakiego, jakieś kombi w dieselu, przestać godzinami przesiadywać w garażu i miesiącami poszukiwać części.
    Zanim zacząłem poszukiwania tego (nie) wymarzonego przemieszczacza, postanowiłem (niestety dla mojego portfela, czasu i nerwów) sprawdzić co słychać na blogu u Tommy’ego.
    Za chwilę jadę na oględziny oldsmobila… dzięki k…a, wielkie dzięki :P

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *