Za każdym razem kiedy wybieramy się z Izą na spacer, zdarza mi się zatrzymywać co kawałek tylko po to, żeby obejrzeć jakiś zaparkowany przy ulicy samochód. Wystarczy, że kątem oka zauważę Alfę z ciekawymi kołami, ukryte między garażami Porsche 924 albo nawet poobijanego Peugeota 205 GTI i po prostu muszę przystanąć na chwilę, żeby w spokoju się mu przyjrzeć.
To jest silniejsze ode mnie.
Jak podejrzewam jest też cholernie irytujące bo w pewnych okolicznościach takie postoje zdarzają mi się co około pięć metrów. Zachowuję się wtedy jak mój niezrównoważony społecznie pies, który musi obwąchać absolutnie każdy kamień jaki spotka na swojej drodze.
Albo jak kobieta w centrum handlowym w okresie wyprzedaży.
Jeszcze tylko wejdę po chleb i jedziemy do dom… O MÓJ BOŻE JAKA TANIA SUKIENKA W OSRAJU!!! Ok, teraz mamy już wszys… JEZUS MARIA JAKIE PIĘKNE BUTY!!!
To trochę taka kobieca odmiana zespołu Tourette’a…
Widzicie, chodzi o to, że wychowałem się w czasach, w których zamiast myć ręce żelem antybakteryjnym i oglądać na tablecie edukacyjne programy z panem myszą, wspólnie z przyjaciółmi z podwórka naprawialiśmy w garażu nasze motorynki, podkradaliśmy rodzicom pornosy na VHS-ie i wysadzaliśmy w powietrze samochodziki z matchboxu.
To sprawiło, że dziś mam poważne skrzywienie na punkcie samochodów, narzędzi, cycków i wszelkich pomysłów, których realizacja może skutkować rozległymi obrażeniami ciała (ewentualnie pośmiertnym fejmem na jutjubie).
Wydaje mi się, że to taki standardowy zestaw zainteresowań typowego mężczyzny.
Wiążę się z tym szereg przypadłości, które są totalnie niezrozumiałe dla osób, które w przeciwieństwie do mnie (i pewnie także i Was) nie są tak bardzo pojebane na punkcie gaźników i mechanizmów różnicowych o ograniczonym poślizgu.
I o nich chciałbym Wam dziś trochę opowiedzieć.
Pierwsza sprawa. Podczas operacji o kryptonimie „Kochanie, wynieś śmieci” jestem w stanie zrobić setkę zdjęć przedstawiających ten sam, zaparkowany przed domem samochód. Co więcej, w pewnych okolicznościach (jeśli na przykład słońce będzie padało pod fajnym kątem) takie rutynowe wyniesienie śmieci może zająć mi ponad dwa tygodnie.
Tarzam się wtedy po podjeździe w poszukiwaniu idealnej perspektywy przez co jestem cały brudny, stwarzam wrażenie chorego psychicznie, a do tego obok mnie leży worek śmieci, który miałem wynieść.
Wyglądam więc jak bezdomny.
Gdybym miał lepszy telefon, ktoś mógłby nawet niechcący wziąć mnie za hipstera.
Druga sprawa – to, że moje BMW zwykle jest zaparkowane krzywo względem podjazdu wcale nie oznacza, że należę do grupy ludzi, którzy budzą się z krzykiem bo przyśniło im się parkowanie prostopadłe. Takie ustawienie to efekt skomplikowanej, wielowątkowej i poprzedzonej latami badań oraz prób analizy przestrzennej uzupełnionej odrobiną czystego szaleństwa i kuleczek nesquick.
Zawsze parkuję pod lekkim kątem i ze skręconymi kołami – i jeśli tylko nie pada, zostawiam uchylony szyberdach. Chodzi o to, że z tej perspektywy już nie bordowa wygląda najlepiej przez co za każdym razem kiedy odwracam się po raz ostatni przed wejściem do domu mam taki widok, że aż miękną kolana.
Wiecie – płonie konar w lesie i takie tam harcerskie przygody ze stawianiem namiotu.
Idąc jednak dalej – jak pewnie wiecie mam bzika na punkcie jazdy samochodem. To jednak sprawia, że jestem chyba najgorszym możliwym pasażerem jakiego tylko można sobie wyobrazić. Po pierwsze, kiedy siedzę po tej stronie samochodu, po której brakuje pedałów i kierownicy, zwyczajnie się nudzę. Czuję się wtedy jakby ktoś zamknął mnie w szafce pod zlewem, a to prowadzi do tego, że zaczynam robić mimowolnie cholernie denerwujące rzeczy.
Jeśli na przykład osoba, która siedzi za kierownicą jest typowym motoryzacyjnym ignorantem, zaczynam odstawiać heroiczną krucjatę mającą na celu nawrócenie jej na ścieżkę prawdy, mocy i objawionego powyżej dwóch tysięcy momentu.
Najczęściej wygląda to tak, że ja przez pół godziny tłumaczę komuś, że powinien płynniej przerzucać masę pomiędzy osiami za pomocą gazu i hamulca, a on w tym czasie wyobraża sobie jak wydłubuje mi serce za pomocą widelca, a następnie z satysfakcją podpala moje wciąż jeszcze trzęsące się w agonii zwłoki.
Z resztą – potrafię wygłaszać takie idiotyczne kazania również wtedy, kiedy to ja siedzę za kierownicą.
Ponieważ jednak swoje wypowiedzi zwykłem ubarwiać nie zawsze udanymi prezentacjami na żywo, osoba siedząca na prawym fotelu zamiast myśleć wtedy o widelcu rozrywającym moją aortę, skupia się raczej na tym jak zachować przytomność w chwili kiedy mkniemy tyłem do przodu ze zdecydowanie nieprzepisową prędkością.
Ja naprawdę doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak uciążliwa dla otoczenia jest moja pasja. Cały podjazd jest zawalony samochodami i częściami, wszystkie sprzęty elektroniczne w domu mają ustawione tapety ze starym camaro, a na przejeżdżające BMW 850i reaguję jak mój pies kiedy zobaczy listonosza na rowerze.
Podejrzewam, że prędzej czy później Iza zacznie potajemnie dosypywać mi do herbaty środki na uspokojenie.
Prawda jest jednak taka, że i tak nie jest najgorzej. Wyobraźcie sobie co by było, gdybym zaczął pasjonować się czołgami…
Kiedy wyniki konkursu?
Będą dziś wieczorem ;)
Moja kobieta tez ma taki problem.. gdy widze nadjezdzajace auto nawet stare pordzewiale ale wyjatkowe, albo slysze ryk silnika, staje i slinie sie jak Śliniak z rodziny zastepczej. i fakt nie idzie na tym zapanowac, tak samo z siedzeniem na miejscu pasazera. Ja otwieram kazdy schowek, nastrajam radio, ktore jest nastrojone i marudze jak to ktos zmienia bieg, jak hamuje.. Jest to swoja droga troche chore, ale warto tak chorowac. :) „jesli parkujac swoj samochod na parkingu nie ogladasz sie na niego, to zdecydowanie kupiles zly samochod” !! Moje BMW mimo ze kombi i do idealu jej brakuje sporo, dla mnie jest wyjatkowe, to taki sposob zycia – siedzenie i rozbieranie czegos tylko tak by zobaczyc jak pracuje kazdy malutki elemencik w pojezdzie, ktory darzy sie sympatia. mimo iz to maszyna. Dla mnie to czlonek rodziny.
Grafika przypomniała mi pierwszą randkę z pewną interesującą dziewczyną.
Siedzimy w ogródku w kawiarni, przyjemna rozmowa zmierza w dobrym kierunku. Obok przejeżdża szykowne E90, więc oczywiście odrywam wzrok od dziewczyny, przerywam rozmowę i odprowadzam wzrokiem BMW.
Ja: Przepraszam, czasem tak mam, że muszę się obejrzeć za fajnym samochodem.
Ona: Rozumiem. Niezła felga.
Są też takie kobiety :D
Parkowanie w odpowiedni sposób, dobór odpowiednich miejsc parkingowych, oglądanie się za własnym samochodem – piątka, bracie!
Piona!
Hahha!! Coś w tym stylu właśnie odwalam ;D
Konkel, czy to Ty? :)
Ty myślisz że jeszcze nic ci nie dosypuje? Pewnie wszystko co ci przynosi, włącznie z czekoladą ma posmak melisy..
Oj tam, Oj tam – pokaż nie bordową!
Kurde, a mówiła, że to piwo tak smakuje bo to jakieś pszeniczne niepasteryzowane czy coś… :v
Tak…Moja też mnie ma czasami dosyć jak skaczę z aparatem wokół starych fur.I na nic tłumaczenie ,że „takich już nie ma i to na czarnych!!”.Ale chyba to akceptuje w miarę bo czasami sama zrobi zdjęcie jakiegoś starocia.B-B jest bogate w takie rodzynki więc czasami jest gorąca atmosfera.
Skąd ja to znam!? :) Moje kochanie, całe szczęście jest bardzo wyrozumiałe, a nawet samo trochę zaskoczyło i jej wiedza zdecydowanie wykracza poza przeciętną. Ostatnio np. wyskoczyła: „A wiesz, że w programie Gadżet mają stolik z silnika V8?” :-D Potrafi też dużo opowiadać o naszej MX-5 :)
Prentki, słuchaj, uwielbiam Cię czytać i czytam od dawna (ciągle nie ma drugiej części opowiadania o Czerwonym Kapturku), a kurde, od jakiegoś czasu zaczyna mnie lekko dziwić, że stajesz z samym sobą w sprzeczności. Np. ten tu oto wpis: http://prentki-blog.pl/nie-udawaj-roberta-jestem-tylko-prostym-blogerem/
Cytat:
„Nie wiem z czego to wynika – chyba chodzi o to, że mamy to poczucie iż na prawym fotelu siedzi ktoś, kto jest w stanie precyzyjnie zlustrować każdy nasz najdrobniejszy ruch i za sprawą jednego pokonanego zakrętu zupełnie obnażyć nasze niedociągnięcia.”
No jakby… w tym wpisie pokazałeś, że tak właśnie robisz…
Także… zdecyduj się chłopie :) #nohejt #nohomo #nostromo
Widzisz – nie bez powodu w najnowszym wpisie wspomniałem o kimś dla kogo prowadzenie samochodu nie różni się zbytnio od obsługi kuchenki gazowej.
Jeśli ktoś z moich znajomych jest samochodowym ignorantem to zwykle niespecjalnie przejmuje się on faktem, że piszę jakiś tam internetowy blog dla dziwnych ludzi traktujący o czymś co i tak zupełnie go nie interesuje.
I wtedy wchodzę ja – cały na biało.
W zbroi krzyżowca i Ave Maria :v
Sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej, jeśli za kierownicą siedzi ktoś „uświadomiony”, kto z niezrozumiałych dla mnie powodów próbuje zaimponować mi siłą, z jaką jest w stanie wgnieść pedał gazu w podłogę – i o takich przypadkach jest właśnie wpis, który tu przytoczyłeś :)
Przeglądając dalej bloga – oczywiście w pracy bo za coś mi płacą przecież, a na bank to nie jest to co myślą, że robie;p Jest szansa na wlepę prentkiego bloga, albo kubeczek, który pięknie komponował by się na biurku w tle rozebranej już nie bordowej na tapecie puliptu ? ;D
Akurat rozmawiam z cupsellem na temat koszulek i innych pierdolników więc całkiem możliwe, że w końcu pojawi się trochę rzeczy z Tadeuszem ;)
Super!! :) Jako, że nie mam szczęścia w konkursiwach to jestem w stanie zapłacić ile będzie trzeba – no bo przecież charytatywnie tego nie będziesz robił :) Także czekam!
Mogę robić i charytatywnie bo nie chodzi tutaj o kasę tylko o czas ;)
Jeśli tylko cupsell przejmie na siebie druk i wysyłkę to już jestem w domu bo przygotowanie fajnych grafik to najmniejszy problem – nie wyobrażam sobie po prostu biegania z paczkami na pocztę do dwa dni ;)
Wiem, jak to jest z naszą polską pocztą :) Nie wiem czy dorobiłeś się już grilla w kształcie toru, ale jak czas pozwoli zabiorę się za projekt a potem za wykonanie.. Pewnie mi zejdzie trochę czasu, ale jak wyjdzie zrobię więcej i dostaniesz nagrodę za prowadzenie świetnego bloga.. ;p nie, nie podlizuję się :)
Jak odpierdzielisz takiego grilla to jednego kupuję w ciemno ;)
A przestań, będę to robił w celach samodoskonalenia, także będzie to gratis, dam znać jak coś zrobię :)