Czasami trudno mi się połapać w tych wszystkich motoryzacyjnych kampaniach reklamowych. Kiedy tylko włączę radio, od razu namierza mnie Włodzimierz Zientarski, który dziwnie modulowanym głosem próbuje wymusić na mnie kupno jakiejś hybrydowej Toyoty, argumentując, że przez to, iż jest ona japońska, a do tego działa na prąd, to w przeciwieństwie do mojej niemieckiej benzynówki nigdy ale to przenigdy się nie zepsuje.

Przyznam, że nie do końca mu ufam bo pomimo, że mojego japońskiego laptopa również podłączam do gniazdka (a przynajmniej wtedy, kiedy jestem trzeźwy) to w tym miesiącu padła już w nim bateria, touchpad i podświetlenie matrycy.

Mam więc niepsującego się, podłączanego do prądu, japońskiego laptopa ale żeby z niego korzystać muszę taszczyć wszędzie ze sobą 22 calowy monitor HD. Klawisz spacji trzyma się tylko dzięki kawałkowi plastra i mojej pomysłowości.

Idźmy dalej.

W telewizji widziałem wczoraj pannę młodą, która przekonywała mnie, że powinienem kupić sobie nowego Opla, bo ten potrafi wysyłać SMS-y ludziom jeżdżącym samochodami (co samo w sobie jest dość dziwne jeśli myślimy o bezpieczeństwie za kierownicą).

Poza tym wybacz mała, ale moja stara komórka radzi sobie z tym równie dobrze, a do tego (w przeciwieństwie do Twojego Opla) nie trzeba jej myć ani tankować.

I co równie ważne kosztuje z grubsza tyle co chlapacz.

Czy tam jakiś błotochron.

No i jeszcze ta jedyna ładna Niemka z tym jej guzikiem służącym do zjeżdżania z górki. Wyobraźcie to sobie w ogóle? Znana modelka (która w przeciwieństwie do mnie ma wymagania kontraktowe większe niż zapas chrupek bekonowych i kolekcja DVD z filmami Tarantino w przyczepie marki Niewiadów), drogie jak jasna cholera czasy antenowe w godzinach największej oglądalności, a to tego w pełni profesjonalny plan filmowy i montaż.

A to wszystko po to, żeby przekazać mi informację, że warto kupić sobie Opla bo ten potrafi zjeżdżać z górki.

Czy oni naprawdę nie są w stanie wyprodukować nic co wydawało by mi się choć odrobinę potrzebne do życia? Skoda przynajmniej poszła w swoich reklamach w niskie spalanie, co pewnie przekona parę osób, które swoje beżowe spodnie zwykły kupować w koszach ustawionych po środku supermarketu. Choć tutaj też nie rozumiem sformułowania o pełnym baku za 100 zł. Mam znajomego, który w swoim V8 zbudowanym specjalnie do wyścigów górskich też mieści paliwo za około 100 złotych.

A mimo to samochód jest równie oszczędny co Radosław Sikorski.

Chyba powinni powiedzieć raczej coś o tym ile kilometrów da się przejechać za to 100 złotych, no ale w sumie to ja się przecież na tym całym marketingu kompletnie nie znam.

A teraz dla odmiany trochę nowości z prasy motoryzacyjnej (a tak mi się przynajmniej wydawało kiedy kupowałem ją w kiosku na rogu).

Po pierwsze primo, unia zaczyna wymagać montowania w nowych samochodach czujników ciśnienia powietrza w oponach. Volvo tymczasem chce do 2017 roku zastąpić kierowcę robotem Benderem. BMW i Mercedes wymyślili system, w którym samochód ładuje akumulatory od stania na betonowej posadzce.

A KIA (co jakoś szczególnie mnie nie dziwi) zbudowała elektryczny rower.

I teraz powiedzcie mi – czy tylko mnie się wydaje, zamiast prasy motoryzacyjnej kupiłem przez pomyłkę jakieś magazyny dla ludzi, którzy do mierzenia długości penisa używają MHz a nie KM?

Przeraża mnie to bo prawie cała uwaga społeczeństwa interesującego się motoryzacją jest obecnie skupiona na elementach i systemach, które w dużym uproszczeniu można nazwać elektroniką. Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatni raz miałem okazję przeczytać o jakimś typowo analogowym udoskonaleniu samochodu. Wszędzie tylko adaptacyjne reflektory, oprogramowanie dla skrzyń biegów pozwalające zmieniać biegi o 0,002 sekundy szybciej niż jeszcze wczoraj wieczorem i te wszystkie systemy sprawdzające czy aby na pewno nie chce mi się spać.

To jest chore bo większość wartościowych z mojego punktu informacji jest spychana w ukryte w zakamarkach internetu fora i garażowe blogi prowadzone przez grupę pozytywnie zakręconych pasjonatów.

Wydaje mi się, że w ostatnich czasach zdecydowana większość portali „motoryzacyjnych” została potajemnie przejęta przez ludzi, którzy uważają, że flanelowa koszula to idealny strój na każdą okazję.

Pojawiła się gruba kreska, która rozdzieliła motoryzację na tę analogową i cyfrową.

Tę przed i po wprowadzeniu złącza OBD-II. O tej przed mówi się skupiając się wyłącznie na słowach „kultowy” i „niezniszczalny”. O tej po – na „innowacyjny” i „ekologiczny”.

Nie ma tu jakiegoś płynnego bufora, w którym te wszystkie terminy i epoki wzajemnie się przeplatają i uzupełniają. Nie ma pomiędzy nimi akcentowanych z wyraźną dumą powiązań i współzależności. Na osi czasu wygląda to mniej więcej tak: 1. Kultowa nieszkodliwa klasyka 2. Archaiczny, aspołeczny syf 3. Proekologiczna, dojrzała społecznie nowoczesność. Każda z epok oddzielona mocnym uderzeniem rządowego tasaka.

Ewolucja jest dobra bo daje nam szanse i możliwości, których jeszcze wczoraj nie mieliśmy. Płynnie idzie na przód rozważnie stawiając kolejne kroki.

Rewolucja zaś, owszem – również niesie ze sobą zmiany. Niestety jednak niekoniecznie już tylko te dobre.

I z reguły, wymaga ofiar…

 

34 Komentarze

  1. rebel 29 października 2014 o 18:42

    Żadnego komentarza do tej pory? Hmmm… 

    Tommy – w kwestii reklam i niestety obecnych samochodów: Markietingowcom w badaniach wyszło, że w większości największy wpływ na decyzje zakupowe w segemncie samochodów osobowych mają kobiety. To nie żart. To są fakty. Nie chce wyjść na męską szowinistyczną świnię,  ale smutna prawda jest taka, że te reklamy i te samochody są do nich skierowane i mają odpowiadać na ich EMOCJONALNE potrzeby. Czym się różni typowy facet od typowej kobiety? Facet lubi ryzyko, poczucie władzy, kontroli, dobra zabawa to odrobina niebezpieczeństwa. A kobieta? dla kobiety najistotniejsze jest bezpieczeństwo i wygoda oraz możliwość pochwalenia się przed koleżankami. Zauważ, że argument o niskich kosztach utrzymania nie jest już tak cząsto przywoływany. Bo jeśli laska nie wydaje 2000zł na parę szpilek od jakieś but-dizajnera, to tylko dla tego, że ją nie stać. Gdyby było stać, to by kupiła. A reklama sprzedaje emocjami. Jakie emocje wywołuje oszczędność? 

    Dlugi temat. Nie tylko w kwestii samochodów, ale w ogóle. Jeśli faceci prowadzą już blogi modowe, to…. 

    1. Tommy 31 października 2014 o 07:15

      Gdyby Iza swą kobiecą ręką wpływała na moje decyzje zakupowe to miałbym dzisiaj na podjeździe cztery mazdy MX-5 i Seata Ibizę;)

      1. KT z Mazda-Blog.pl 31 października 2014 o 11:24

        U mnie sytuacja by wyglądała podobnie, no może jeszcze jakiś Hyundai i30 by sie znalazł :)

  2. MSK 29 października 2014 o 18:43

    Jest światełko nadziei. Ostatnio zachwyciłem się pomysłem Dodge'a na siebie. Może ta włoska ręka pana coś tam im odblokowała. W swoich nowych reklamach ciągle palą gumę, czasem jeżdżą starymi gratami a to wszystko uświetnia swoją miłością do piwa i palenia laków Richard Rowlings. Mało analogowym rozwiązaniem jest też 700 konny rodzinny sedan i ciężkie jak wagon z węglem coupe. Też 700 konne. W sumie po co iść w inżynieryjne kokieterie, zmniejszać masę, poprawiać zawieszenie, cudować z aerodynamiką i elektrycznym agregatem wspomagającym jednostkę spalinową. Tu jest proste rozwiązanie, większe "bum" zrobi większą chmurę dymu z opon. I pozamiatane. Zresztą szef Dodge'a chwalił się gdzieś tam tym ile to Hellcaty spalają. Mam nadzieję, że dużo na tym zarobią.
     

    1. rafal 29 października 2014 o 21:08

      gaszę światełko, niby dodge chwali się, że nie obchodzi ich ekologia i wszech obecny dowsizing, ale wystarczy spojrzeć na jego nowe pojazdy, by odrazu zobaczyć, że jest to wszech obecny plastik i tandeta, naszpikowana dużą ilością elektroniki

      stare dodge to typowe analogi, obecne to pełna cyfryzacja

      1. Tommy 31 października 2014 o 07:26

        Cyfryzację w samochodach jestem w stanie zrozumieć (w końcu jeśli nie dostosujesz się do realiów to rynek zmiecie Cię bez litości) ale przeraża mnie trochę, że wyrasta ona na gwiazdę pierwszego planu maskując niejednokrotnie kaleką mechanikę. Niektórych interesuje to, czy dany model ma w desce gniazdko USB, a o kwestię konstrukcji silnika, zawieszenia czy hamulców nawet nie pytają.

        1. radosuaf 31 października 2014 o 08:28

          A co jest zrobić taniej? Samochód RWD, czy FWD, któremu się zapakuje elektroniczną szperę (czyli w praktyce nieco bardziej wysublimowane ESP) na przednią oś (bo mechaniczna za droga) i w ten sposób załatwi nadsterowność? :)

  3. rafal 29 października 2014 o 20:47

    pierwsze o czym pomyślałem, (w miejsce poloneza można wstawić dowolny samochód analogowy = bez złącza OBD-II)

  4. Bartek 29 października 2014 o 21:10

    Prentki masz w 100% rację co do tego, że wszystko idzie do przodu ale nie do końca obrało dobry kierunek (a przynajmniej nie dla tych którzy lubią się uwalić po łokcie w smarach :) ). Co do rozwiązań czysto technicznych to raczej wszystko zostało już wymyślone w ubiegłym stuleciu, są tylko "usprawniane" setrowaniem elektronicznym. 

    P.S.

    Analogia ma kilka poważnych wad o których wszyscy tutaj wiemy, po pierwsze za cholere nie chce się psuć, a po drugie jeżeli się już zepsuje to naprawimy to sami, odbierając zysk serwisom. I niestety ludziom od logistyki sprzedaży jest to co najmniej nie na rękę :P 

     

  5. Bebok 30 października 2014 o 08:33

    Co zrobić? Jak żyć? Wina Tuska.

    Niestety jesteśmy tylko marginesem, który wie jak działa synchronizator. Całej reszty to nie interesuej. Ich interesuje żeby w razie dzwona jebnąć sobie z kierownicy selfie i umieścić status na fejsie: "O jeny, miałam kuku". A korpo i marketing idzie za plebsem bo oni stanowią większość wydającą pieniądze. Teraz ludzi stać na niemyślenie. Bo nawet jak wóz trafi szlag, to się go naprawi, albo kupi nowy.

     

    Mam wrażenie że kiedyś jednak dla większości społeczeństwa wóz był czymś droższym i cenniejszym więc wybierano rozsądnie, i takteż go używano. Nieważne po której stronie muru berlińskiego. Stare zachodnie wozy też wymagały odpowiedniej wiedzy technicznej. Teraz nic się nie wymaga poza portfelem z kartą płatniczą w środku. Interesuje się niewielka grupka osób, które mogą głośno krzyczeć w swoich enklawach ale normalni i tak tam nie zaglądają a jak odradzisz jakiś model to i tak sobie ktoś kupi bo on się podoba i basta! :>

     

  6. Spalacz 30 października 2014 o 09:11

    Eee… zależy jak się na to popatrzy. Faktycznie już wszystko zostało wynalezione w ubiegłym wieku ale w ostatnich killku latch trochę działo się, chyba więcej niż poprzednich ostatnich latach :)
    – skrzynie automatyczne w koncu zaczęły działać tak, że potoczna opinia o nich jakoby miały być toporne, powolne, jak z tramwaju, itd.. nie jest już aktualna,

    – najzwyklejsze turbo w silnikach benzynowych nie więże się z najzwyklejszą turbodziurą, moment obrotowy jest od samego dołu,

    – "nieszczęsny" downsizing czyli też turbo i kompresor w 1.4 tsi, co prawda wyszło jak wyszło ale zawsze to analogowa modyfikacja silnika ;)

    Teraz dopiero przy nowych skrzyniach atomatycznych zaczyna się rzeźba i urywanie 0,01 sek. na przełożeniu czy wyduszaniu 450 Nm z 2.0 turbo od 1000 obrotów ze staraniami aby to wytrzymało ze 200 tys. km przebiegu i do końca gwarancji :)

     

    A garażowi pasjonaci zatrzymali się na epoce klucza pneumatycznego i migomatu (bardziej ambitni) i dlatego nie widzą płynnego bufora między epokami przed i po OBD2.

    1. Bebok 30 października 2014 o 14:10

      Problemem nie jest to ze wynaleziono wiele fajnych rzeczy. Problematyczne jest to jak zostaly zaprojektowane, najczesciej zeby nie byc tak trwalym jakby mogly :)

      Skrzynia automatyczna – jak ja okresliles – to tak naprawde fajnie zmodyfikowana i zautomatyzowana skrzynia mechaniczna :) ale jednak czasem dalej bywaja delikatne a elektronika jest kaprysna.

      – turbo jakto turbo, opinie sa rozne. W niektorych silnikach sa nie do zajechania, w niektorych od poczatku pala olej :)

      a dalsze wyciaganie ulamkow w mojej opini jest tylko szansa na chwalenie sie nowoscia i modyfikacjami vs konkurencja w katalogu, i usprawiedliwieniem dla ewentualnych wpadek "bo chcielismy dobrze a to jest cos nowego…"

      Elektronike lubie kiedy dziala. wiec wtryski elektroniczne to fajna sprawa, kiedy dzialaja w silniku, abs kiedy pomaga ludziom, airbag ratujacy zycie. Te systemy czesto jakos dzialaja bez przeszkod. Cala reszta to cala reszta ;)

       

  7. Fan tuningu 30 października 2014 o 09:42

    Nareszcie jakiś dobry blog dla fanów motoryzacji :) Pozdrawiam

  8. radosuaf 30 października 2014 o 11:54

    Ale to jest oczywiste… Myślisz, że taki Opel powie: "W związku z faktem, że postanowiliśmy poprawić rozkład mas w samochodzie, maska i przednie błotniki zostały wykonane z aluminium. Dodatkowowo w podłużnicach zastosowano stopy magnezu, również przednie zawieszenie jest w 70% wykonane z aluminium. Akumulator został przełożony do bagażnika. W związku z tym samochód  jest 20.000 droższy, ale pokonuje 'Schleife 10 sekund szybciej" czy raczej "Dodaliśmy system blablabla" w domyśle "kupiliśmy chipy od Chinoli po 0,45 EUR sztuka"? :)
    Wszelkie kwestie elektroniczne są zwyczajnie sporo tańsze niż mechanika – smartfon o mocy miażdżącej komputery PC sprzed kilku lat jest tańszy niż komplet wahaczy do tylnego zawieszenia Alfy 166.
     

  9. cha 30 października 2014 o 19:44

    Dobrze jest wiedzieć, że nie tylko ja słuchając te durne reklamy dziwię sie, kto może tego słuchać, tymczasem target musi istnień, bo bez badań rynku nie kiwnęliby palcem. Ostatnio blogomotive zaproponował, żeby zamiast nawigacji był kolorowy monitor, na którym wyświetlałaby się jakaś przypadkowa mapa – wszak służy tylko do pochwalenia się przed sąsiadem. Gdyby reklamy były szczere brzmiałyby tak "Zapraszamy do wzięcia na raty (bo większości z was i tak nie stać na nowe), tego klamota, który przez najbliższe kilkanaście miesięcy będzie wam przypominał, dlaczego oszczędzacie na jedzeniu, ale odpalając go za każdym razem będziecie szczęśliwi, że zrobiliście coś dla siebie – ubraliście się w świecący po umyciu karton, który ma elektronikę napchaną w każdym zakamarku, a na tej elektronice robimy najlepszy interes bo przebitka jest rzędu 1000-2000%, a zapłacić musicie, chyba że jesteście biedakami i wolice kupować elektronikę na kablu na własną rękę". W sumie to dziwię się, że jeszcze nie ma aut z wbudowanymi rejestratorami – tak, że kamery byłyby w lusterkach i zderzakach + duży dysk, skoro jest ciśnienie na kamerki, to czemu na tym nie zarobić? "Pozbądź się kabli i powolnego zrzucania danych, nagrywaj piratów swoim nowym turbolotem"

    1. Sobieski 1 listopada 2014 o 19:23

      Cha

      Prace w parlamencie europejskim już trwają nad przymusowym montowaniem w autach rejestratorów jazdy.

      I jakoś bym to przebolał gdyby nie fakt że w polsce wykorzystają to do wlepiania mandatów. Po prostu raz w miesiącu będzie się jechało na komendę oddawało dysk z nagraniem i będą patrzeć że tu jechałeś 65 zamiast 50 tam zaś brak kierunku itd itd

      Bo nie od razu pomyślą w ue nad paragrafem mówiącym: "Do wykorzystania tylko po okazania nakazu sądowego lub w razie kolizji/wypadku samochodowego".

      1. Tommy 3 listopada 2014 o 07:36

        W takiej sytuacji mój zamontuję 89 letniemu sąsiadowi do jego seicento ;}

  10. michal 31 października 2014 o 22:26

    przez tą cholerna ekologie i marketing prawie wszystko dziś coś udaje.. maluchy udaja ze są wieksze, średniaki że luksusowe itp. a firmy czesto udają ze idą do przodu. Przykład (Teraz sobie nagrabie) – opel insignia! Na ulicy tego pełno, "biznes" kupił tego od groma, w reklamach to "niemiecka jakość" (jakby to była prawda to by o tym nie mówili) i nowoczesność bo czyta znaki itp. A faktycznie to kiepskie auto z słabym zawieszeniem i beznadziejnym automatem. Wszystko przykrywają tanimi elektronicznymi gadżetami. A bryła jest ciekawa i gdyby się postarali..

    1. Beddie 3 listopada 2014 o 09:00

      Sporo tych padeł przyjeżdża do mnie na serwis. Poraża mnie jakosć plastików Insigni. W porównaniu z moją Alfą 159, która i tak ma kilka ciulowych plastików w środku to jest jakiś kosmiczny dramat. Prowadzenie gorsze, dynamika gorsza. No ale 'Panie, Opelek, to jest dobre, to się nie psuje, nie to co Alfa. Porzadne, niemieckie auto z niemieckim silnikiem (JTD)' ;)

      1. Bebok 3 listopada 2014 o 09:49

        Też uważam że Insignia przy 159 jest conajwyżej "nie brzydka".

        Kiedy w roku premiery z bliska przeszedłem się obok i z frontu wiśniowej 159 to miałem uczucie obcowania z czymś naprawdę zajebistym! :) Mimo tylu lat dalej uważam że to jest najładniejsza cywilna Alfa. Zaraz po niecywilnej i najpiękniejszej maszynie na ziemi, czyli 8C :P

        1. radosuaf 3 listopada 2014 o 10:27

          8C jest meegaaa, ale czy Tipo 33 Stradale nie jest jeszcze lepsze? :)

          1. Bebok 3 listopada 2014 o 10:41

            Hmm no jest śliczne, ale lubie te nowoczesne kształty w 8C które nawet bez kontekstu, bez odwołania do tego starego wozu, same z siebie są piękne! Koła i tył. Kolor! Wszystko po prostu powoduje że nogi mi miękną a oczy robią się szkliste! :P

  11. Ven_RS 2 listopada 2014 o 22:26

    Jaki klient taki produkt.
    Teraz masz „tęczę równości”, „gender-blender”, feminizm, emancypację itd… Śmieszne jest to, że jeżeli nie idziesz z duchem czasu i nie jesteś „tolerancyjny” po nowemu (bo po staremu tolerancja znaczy ‚znosić z trudnością’ – teraz znaczy „klękajcie narody bo jestem inny”) i nie masz chęci otaczać się osobnikami pokroju Anny Grodzkiego czy nieasymilującymi się ze społeczeństwem grupami o ciemniejszej karnacji to jesteś wcieleniem szatana przy którym Hitler i Stalin to siuśmajtki.
    Z motoryzacją jest tak samo: Teraz klient chce mieć wtyczkę do swojego ajfona żeby se samojebki walić co 20km, chce mieć guzik do zjeżdzania z górki, bo to jest trudne, bo trzeba operować hamulcem, sprzęgłem, gazem, skrzynią i wogóle kręcić kierownicą.
    Mówi się, że pies upodabnia się do właściciela. Auto, pomimo że to kupa żelaza również upodabnia się do właściciela – albo raczej właściciel upodabnia je do siebie. Teraz auta o jakich myślisz, czyli te które mają w dupie downsizing, 0,000Xs szybsze przełożenie automatu (bo mają brutalny manual) przyciski, gniazdka i inne bzdety też powstają. (Np Toyota GT86 – niskobudrzetowa zabawka na tle Lotusów i jemu podobnych) ale są to produkty niszowe, bo nie idą z duchem eko-gender.
    Po przeciwnej stronie eko downsizingu, elektrycznych bzdetów w autach pokroju matiza masz rodzinne kombi o mocach bolidów F1. Jakieś tam OPC/RS w kombi. Kolejny produkt dla przeciwstawnej grupy moto zboczeńców, którzy z rodziną będą grzać po autobahnie ile fabryka dała, szczycić się zawrotną mocą która nic poza Vmax nie daje i w zakrętach śmigać 50km max, bo kombi jest tak zwrotne jak pielgrzymka pod jasną górą. (Bez urazy dla posiadaczy, ale wg mnie to kretynizm jest. Kombi nigdy „zapier*alałką” nie będzie i nigdy nie da takiej radochy jak roadstery hot-hatche, czy sedany z rwd. Poprostu bryła nie ta. A na prostej to i świnia 300/h pojedzie).
    Niestety ci, którzy mają jakieśtam pojęcie o motoryzacj są grupą niszową i nie ma co specjalnie dla nich robić aut. no, może jedno czy dwa, żeby luki na rynku nie było…

    1. michal 3 listopada 2014 o 13:03

      Z początku masz racje ale przy końcu to dawno się tak nie obsmiałem jak przy tym komentarzu.. I nie myśle tu o wynalazkach z rodziny RS .. Wiele kombi świetnie jeżdzi. Buda nic nie zmienia, ważne jest zawieszenie i wyważenie (co przy FWD jest w kombi często lepsze) .

      1. Ven_RS 6 listopada 2014 o 01:36

        Nie chodziło mi o to, że kombi źle jeździ. Chodziło o sam fakt budowy takiego auta. Zawieszenie, wyważenie i wszystko inne, co ma upodobnić kombi w zakręcie do np: sedana, to proteza jest. środek ciężkości i tak jest wyżej, auto jest w 99% przypadków dłuższe i więcej doopy ma za tylną osią itd. nigdy nie osiągnie takich właściwości jezdnych jak np: hatch. (to chyba główny powód, dla którego kombi się w rajdach nie pojawia) I teraz pytanie: Do czego w takim aucie powiedzmy 300kucy? co przewożenia maneli na biwak? odwożenia szkrabów w fotelikach do żłobka? A może do przewozu materiałów remontowo budowlanych dla pana „kazia złota rączka”? No bo w fakt, że ktoś się wybierze swoim rodzinnym kombi na tor pośmigać w zakrętam uważam raczej za marginalny. (nie mówię o zapaleńcach, bo ci będą driftować nawet gołą ramą od stara)
        Auto tylko dla szpanu i dla nieodpowiedzialnych pseudorajdowców. Od razu +50 do recpektu na dzielni, za sam znaczek.
        Za tą kasę można nabyć zwykłe kombi do turlania się nad morze i jakąś zapier*alałkę do upalania na torze dla zabawy. Ale po co. Lepiej omamić ciemnego klienta, że to jest właśnie to, czego mu w życiu brakowało….

  12. Motoo 3 listopada 2014 o 11:57

    Myślę, że pomysłowość kampanii reklamowych jest potrzebna, tylko że gdzieś po drodze gubumy główny przekaz. Co z tego, że auto potrafi wysyłać smsy? Kupujemy auto dla smsów? Nie koniecznie. Zaczyna się tworzyć sytuacja w której istnieje gąszcz niepotrzebnych informacji przez który trzeba się przebić aby zdobyć te na prawdę potrzebne informacje, które potrzebujemy kupując nowe auto.

    1. jonas 3 listopada 2014 o 14:18

      Mi nikt nie umiał odpowiedzieć na pytanie o częstotliwość wymiany oleju w skrzyni oraz pomiary elastyczności od 80 do 120 km/h na czwartym i piątym biegu, ale koniecznie próbowano mnie przekonać do dopłaty 5000 zł do jakiegoś kolorowego telewizorka z nawigacją, radiostacją i masturbacją, który w egzemplarzu demonstracyjnym wyglądał, jakby umieścił go tam pijany praktykant-niedołęga ze średniej szkoły, a nie poważna jakoby firma. Dowiedziałem się trochę tego co chciałem dopiero jak stwierdziłem, że jakbym chciał kupić radio to bym poszedł do Euro AGD RTV, a nie do salonu samochodowego.

      Podobno okazałem się nietypowym klientem z powodu kompletnego zignorowania tego kolorowego radyjka.

    2. Jan-Res 5 listopada 2014 o 13:56

      Dobrze powiedziane. Nie ma co reklamować aut dla reklamy. Po co to komu? Klient ma być uświadamiany i to jest najlepsza droga do zacieśnienia więzi.

  13. zz 4 listopada 2014 o 02:49

    W Kadecie 1.6D 84 (jeździ!) jest elektroniczny – kwarcowy czasomierz i przerywacz kierunkowskazów. Trabant AD86 miał elektroniczny zapłon i ekonomizer na LED-ach. Gaźnik umarł chyba w połowie lat 80, a ostatnie stricte mechaniczne diesle to chyba XUD9, pogrzebane około 2004 r. To se ne vrati. "Better kill through electronic" – taki napis podobno znaleziono na ścianie baraku jankesów w Wietnamie…

  14. Serwiswitkowski 26 listopada 2014 o 11:06

    Każda kampania reklamowa ma na celu wymuszenie zakupu tak czy siak ;) w końcu kasa musi się zgadzać marka itp. czy to ma jakieś znaczenie wszystkie się naprawia podobnie

    1. Piotr Kawzowicz 4 lipca 2015 o 17:17

      Prawda, czytałem że zrobiono wiarygodne testy na to jak często psują się samochody różnych marek i wyszło że niemiecki psują się tak samo często jak japońskie – a przecież te ostatnie mają renomę jako tandetne! tak więc marka kraju przekłada się na produkt. w naszych głowach jest to już ustalone: jak perfum to najlepszy francuski itp.

  15. Tomek 25 kwietnia 2015 o 15:30

    Super blog :) Pozdro!

  16. Dawid 28 grudnia 2015 o 12:48

    Bardzo fajny blog na temat motoryzacji, przyda się na pewno nie jeden osobie :) Już nie mogę się doczekać kolejnych wpisów. Pozdrawiam

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *