Jak wspominałem jakiś czas temu nieco zakorkowałem się rzeczami, do których zdążyłem już wsadzić moje koślawe dłonie, a których jak dotąd nie dokończyłem. Teraz na szczęście udało mi się to wszystko jakoś sensownie poukładać (nie oznacza, że na wszystko wystarcza mi czasu ale przynajmniej zapanował w tym wszystkim jakiś względny ład) i powoli odhaczam na mojej liście „fight with it” kolejne zadania.
W tym tygodniu sporo czasu pochłaniają mi jeszcze przygotowania do imprezy na Dzień Dziecka oraz budowa nowego miejsca parkingowego (pochwalę się za niedługo) ale powoli widzę światełko w tunelu.
I teraz tak – w BMW udało mi się opanować praktycznie całą zaległą mechanikę dlatego najprawdopodobniej nie będę wkładał do niego łap dopóki nie nastanie dzień wyprawy do blacharza i lakiernika (przydałoby się jej bo wygląda obecnie gorzej niż ja w poniedziałkowy poranek).
Korzystając więc z wolnego miejsca w garażu biorę się za pomarańczowego Fiata 126 el, którego kupiłem jakiś czas temu dla mojej koleżanki zza zachodniej granicy.
A więc tak – ponieważ ostatnie tygodnie maluch spędził na parkingu, deszcz, kurz i brud załatwiły go tak, że wygląda on obecnie jak bieda z nędzą doprawiona odrobiną dramatu i stylu gry naszej reprezentacji w piłce nożnej (albo jak ja w poniedziałkowy poranek bo to z grubsza to samo). Nie mogąc więc już dłużej patrzeć na to pomarańczowe nieszczęście, wstawiłem go do garażu i zabrałem się za rozbiórkę w celu oględzin stanu blacharki.
I co muszę powiedzieć – pomimo sporej ilości korozji (maluchy tak mają, a „eleganty” to już w szczególności) jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczony. Wszystko wskazuje na to, że remont blacharki będzie wymagał znacznie mniej spawania niż początkowo zakładałem.
No bo tak – widząc zapadający się fotel kierowcy nastawiałem się na wymianę całej podłogi po stronie kierowcy i pasażera, a także wycinaniu progów wewnętrznych, wzmocnień poprzecznych i tak dalej, i tak dalej.
Spodziewałem się po prostu, że podłoga będzie przypominała zamoczony w błotnistej kałuży karton. Tymczasem ta jest na swoim miejscu i ma się naprawdę dobrze – po wykuciu większości izolacji okazało się, że w są tam tylko 4 dziury (po jednej przy zewnętrznych szynach fotela i kolejne dwie w przednim narożniku podłogi – tuż przy łączeniu z nadkolami). Wszystkie one to zdecydowanie wina cieknącej przedniej szyby (na podszybiu widać ewidentne zacieki).
Poza tym do wymiany są tylne błotniki, progi i kilka drobnych reperaturek (najprawdopodobniej uda mi się je załatać dorobionymi kawałkami blachy). Zanim zabiorę się za wycinanie elementów muszę jeszcze wyrzucić silnik i skrzynię biegów (też czeka je remont, a co!) i zdemontować drzwi, deskę i wszystkie okna.
I polakierować od wewnątrz podkładem epoksydowym wszystkie zakupione reperaturki.
Lato w tym roku zapowiada się pomarańczowo.
Pozdrawiam,
Tommy
Fajnie że ratujesz Maluszka, coraz mniej ich na drogach…
PS.
Mieliśmy 3 sztuki pod rząd: 85,90,95 (chyba jakoś tak)… :D
Zrobię co w mojej mocy żeby pojeździł jeszcze trochę lat; }
Początkowo w planie było tylko załatanie dziur i kosmetyka ale wszystko wskazuje na to, że maluch przejdzie pełną, prentką odbudowę nie wyłączając remontu mechaniki i lakierowania całego nadwozia.
Jest to już powoli ostatnia szansa na takie odbudowy, do eleganta jeszcze idzie dostać całkiem sporo części ale zapasy się kruszą! Kiedyś ludzie wyrzucali to na kartony, w nowych opakowaniach a za dwa latka będzie płacz i szukanie :)
Co ciekawe dostanie części do eleganta jest znacznie bardziej skomplikowane niż w wypadku budy ST i FL (przykładem jest tylny błotnik – wersja EL bez przetłoczenia jest praktycznie nieosiągalna. Znalazłem ją póki co tylko u dwóch dostawców)
Wszędzie ten dziki kolor! :-D Bawi mnie ten mikro schowek z przodu! A nie zgnity elegant jest niczym Yeti.
Na zdjęciach maluch jest brudny więc ten kolor wydaje się strasznie smutny – kiedy go umyłem i wyszło słońce to po prostu nie to auto :}
Czyli istna mechaniczna pomarańcza! (ależ to oklepane i suche! :P)
Fajnie, że go ratujesz chociaż jeszcze zdrowizna. Nie potrzebuszesz przedniego resora?
Mam nówkę sztukę, i wala mi sie po garażu, chętnie oddam. Tata kupił w czasach jak się na zapas brało:)
Dziś przeszkadzał mi w zamiataniu i stwierdziłem, że za kilka lat go spieniężę i kupię sobie za niego emtrójkę, ale dla pomarańczki jestem w stanie zrezygnować z tego planu ;)
Fiat Masahuku to teraz rarytas. Mordowałem takiego w latach 80-tych, i sentyment pozostał.
Chociaż temat wybitnie nie ten pozwolę sobie wspomnieć tu o stereotypie właściciela BMW:
https://www.youtube.com/watch?v=6YUBjJiF0tE
Patrząc na to co ten "Boguś" robi ręce opadają. Chyba kretyn za dużo w GTA się nagrał. Nie myślałeś może o jakiejś ogólnopolskiej akcji właścicieli "beemek" piętnującej właśnie takie jakże stereotypowe dla dresa z bmw zachowania?
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/print/informacje,news,al-krakowska-bmw-m3-zatrzymalo-sie-na-slupie,55732.html
No i oczywiście kretynowi z bmw nic a małolata w szpitalu…
Widziałem wczoraj ten filmik i byłem ciekawy, czy pojawi się tutaj :). Strach po ulicach jeździć…
Co do maluszka, powodzenia i liczę na jakiś gruby tuning mechaniczny… 30KM musi być :D.
Pewnie Was to nie zdziwi ale przez weekend dostałem ten film na maila jakieś 60 razy (gdyby ludzie tak chętnie mi jakąś kasę przesyłali albo ciastka, a tu nic tylko filmy z debilami w M3…;} )
Tobiasz – ja cały czas próbuję piętnować takie zachowania i propagować fajniejsze podejście do samochodów ale póki co mam jeszcze zdecydowanie zbyt małą siłę przebicia. Tak czy inaczej mam jeszcze kilka pomysłów na akcje typu "tępimy głupotę" więc spokojna głowa.
A co by tak deprechą nie zajeżdżać w taki piękny poranek – trzymajcie trochę miodu z BMW w tle:
;}
o tym, że tak mówią na policyjne samochody to słyszałem :D KIA dobra marka
Trawe powinieneś skosić ;)
Już skosiłem – przez dwa tygodnie mieliśmy taki potop, że nie było jak kosiarki z garażu wydobyć ;}
Najbardziej nieoczekiwany wybór o jaki mógłbym Cię posądzać:) Gratki!
Peter – chwilami się zastanawiam jak ja właściwie dałem się w to wrobić ;}
Tak czy inaczej to dla mnie taka fajna podróż z czasie bo nie ma w nim chyba takiej śrubki, która nie przywoływałaby wspomnień z czasów kiedy miałem swojego własnego maluszka…
Dziś mają przyjechać do mnie nowe tylne błotniki i pozostałe elementy nadwozia więc jeśli wszystko się uda to do weekendu zabezpieczę to epoksydem, a od poniedziałku zaczynam haratanie blachy ;}