Późno bo późno ale mam dla Was wyniki konkursu w ramach akcji #postępyRobię ;}

Od razu powiem, że łatwo nie było (pewnie sami się domyśliliście po tym, że zajęło mi to aż tyle czasu), bo do rozdania mam tylko trzy „główne” nagrody, a ilością nadesłanych zgłoszeń przeszliście samych siebie (spodziewałem się co najwyżej kilku komentarzy, tymczasem w sumie dotarło do mnie ponad 60 zgłoszeń…)

I teraz tak – początkowo próbowałem wybierać w sposób czysto obiektywny. Wiecie, ocenić ilość wartościowych porad zawartych w zgłoszeniu, przemnożyć to przez jakąś średnią z wszystkich, dodać mnożnik za stopień użyteczności informacji i tak dalej… Ponieważ walnąłem cztery karygodne błędy już podczas liczenia do trzech, dość szybko dałem sobie z tym spokój.

Tak więc z powodu mojej wrodzonej awersji do matematyki możecie zapomnieć o obiektywnym systemie oceniania. Wybrałem po prostu te prace, które w mojej ocenie zawierają jakieś wartościowe informacje. Albo takie, na które nikt inny nie zwrócił uwagi. Albo takie, które zostały podane w fajnej, przystępnej formie. Albo, które same w sobie po prostu są fajne.

Albo takie i takie i takie oraz takie zarazem.

Po prostu wybrałem te, które w jakiś sposób do mnie przemawiają.

Tak więc mam nadzieję, że nikt się nie pogniewa – gdyby to ode mnie zależało to najchętniej dałbym nagrody Wam wszystkim. Praktycznie z każdego zgłoszenia wyciągnąłem jakieś wartościowe uwagi do mojego poradnika.

Naprawdę dzięki bo choć może to z pozoru zabrzmieć propagandowo to bardzo mi to pomogło przy jego opracowywaniu (dzięki Wam nie ominąłem kilku naprawdę ważnych rzeczy, które normalnie najpewniej by mi umknęły).

Tak więc – co by specjalnie nie przedłużać…. Nagrody wędrują do:

Nagroda główna: Kurs bezpiecznej jazdy pod okiem Michała Kościuszko – Adrian!

Adrian wymienił chyba wszystko co zawiera opracowywany przeze mnie poradnik – od przygotowania się do podróży poprzez uważanie na prawe pobocze (za to duży plus bo wiele osób o tym zapomina np. ścinając zakręty lub usuwając się chcącym wyprzedzić nas narwańcom) po postoje, dobór muzyki czy oświetlenie. Zrobił to też w fajny do czytania sposób (takie lubię) na koniec smyrając jeszcze moje zamiłowanie do nocnego cruisingu. Oj Ty lisie… ;}

Nocna jazda.

Parę moich rad na temat tego, jak sobie radzić z nocną jazdą samochodem. Zacznę od przygotowań

1. Standard – pozycja za kierownicą ma być dobra.

Poradników jest pełno, więc w skrócie:

Gangsta Lean – odpada, bo nic ni widzimy. Odległość fotela ma na pozwolić wcisnąć w pełni sprzęgło, gdy noga będzie lekko zgięta (przy prostej nodze, w momencie wypadku wbijemy ją sobie w oparcie – nie będzie to przyjemne)

Oparcie ma być tak pochylone, abyśmy mogli położyć nadgarstki na szczycie kierownicy, mając plecy przylegające do oparcia. Ręce oczywiście lekko zgięte – da nam to maksymalne możliwości ruchu kierownicą.

Wysokość fotela – tak, żebyśmy wszystko widzieli a i nogi nie powinny blokować ruchu rąk w dolnej części.

2. Szyby. Wyczyścić z zewnątrz i wewnątrz i pamiętać o uzupełnieniu płynu do spryskiwaczy. W letniej porze ilość robactwa, jakie się rozbija na samochodzie, a więc i szybie jest przeogromna.

3. Zadbajmy o siebie. Bądźmy wypoczęci, szczególnie jeśli chodzi o długą trasę. Warto mieć jakiegoś energy drinka/kawę pod ręką w razie jak by łapało zmęczenie.

4. Warto pomyśleć o dobrej muzyce. Kołysanki, smuty Dżemu i wiele innych ziewaczy może nas uśpić niż z werwą doprowadzić do celu, więc nagrajmy sobie płytę/pendrive/kartę pamięci z jakąś mocniejszą, energiczniejszą muzyką.

5. Postoje to bardzo ważny element w trasie. Jeśli coś nas zaczyna „siekać” to warto stanąć na jakiejś stacji, zjeść hot-doga, zaczerpnąć świeżego powietrza, napić się ciepłej kawy/herbaty. Mega orzeźwiająco to działa i daje solidnego kopa. Podczas jazdy warto też przez chwile jechać z uchyloną szybą – świeże powietrze dobrze dotlenia mózg, co pozwala na koncentrację i skupienie.

6. Unikajmy zbliżania się do prawych krawędzi jezdni – mogą się tam znaleźć piesi. Co mądrzejsi mają odblaskowe opaski, kamizelki, czy ubrania z takimi elementami… niestety, więcej jest tych głupszych, bez wyobraźni.

7. Lampki. Sprawdź czy światła działają. Jeśli jedziesz zapakowany po dach w dłuższą trasę i nie masz samo poziomowania – jest pokrętło z cyframi od 0 do 3, dzięki którym będziesz mógł ustawić nachylenie świateł, zależnie od obciążenia. Dzięki temu i Ty będziesz widział a także i nie będziesz oślepiał ludzi z naprzeciwka.

W miarę możliwości ja stosuję te 7 punktów w momencie dłuższej trasy i się to sprawdza.

Ogólnie sam lubię jeździć w nocy. Czasami dla zwykłego „spalania paliwa”, bo lubię oglądać miasto nocą, a czasami dla szybkiej jazdy po zakrętach, gdyż na serpentynach w nocy wbrew pozorom „widać więcej” z powodu świateł innych pojazdów. Jestem typem samotnika, więc taka jazda mnie wycisza, uspokaja, cieszy. Pozwala na refleksję na temat minionego dnia.

Nagroda dodatkowa: Apteczka samochodowa – Hubert!

Za ciekawą, pełną nieoczekiwanych zwrotów akcji, pouczającą, przesyconą przemocą i kobietami w bikini (no dobra, może trochę się zagalopowałem) historię o tym dlaczego lepiej unikać taniego i pseudotuningowego oświetlenia (tyle razy byłem już oślepiany przez takie wynalazki, że za niedługo chyba zacznę do takich ludzi strzelać):

Cześć Tommy

Widziałem Twój wpis na temat jazdy nocą. Każdy pisze jak się przygotować do jazdy nocą a ja chcę się podzielić pewnym zdarzeniem w jakim brałem udział 2 lata temu.

Jeżdżę bardzo dużo samochodem (minimum 1200km tygodniowo czasem nawet 3000km). Tylko samochodami osobowymi. Czas nie jest z gumy a warunki na publicznych drogach nie pozwalają jeździć z zawrotnymi prędkościami, więc nieraz zdarza mi się jechać w nocy.

Nie ważne… do setna, ale od początku.

Jestem totalnym PRZECIWNIKIEM używania w samochodach chińskich palników ksenon tzw. HID. Samochody nie są przystosowane do takiego pseudo oświetlenia i wielokrotnie byłem przez takowe oślepiony, nawet w dzień.

Cała akcja miała miejsce w Październiku, tuż po tym jak mój kolega oświadczył, że inżynierowie w BMW to banda idiotów, że nie montują do każdej beemki tych pseudo-świateł. Za to Ci z Chin to geniusze bo stworzyli taki super wynalazek jak HID. Sprzeczaliśmy się o te właśnie „światła”, ja: tłumacząc mu że oślepia pojazdy jadące z naprzeciwka, on: że co ja wiem o HID’ach skoro ich nie używałem.  Oczywiście tysiąc głupawych argumentów z jego strony, że dzięki temu oświetleniu widzi lepiej drogę, że jak ktoś nadjeżdża z na przeciw to na tą krótką chwile może spojrzeć na prawe pobocze i już nie jest oślepiany… Tak bzdurnych argumentów nie słyszałem dawno. Oczywiście argument, że nawet gdyby ten palnik był dobry (a nie jest) to jego samochód do nich nie jest przystosowany tylko do H7’emek, nie trafiały do jego świadomości (nie wspominając o tym, że gdzieś tam wyczytałem, że kilku furkom się spłonęło było przez ten chiński wynalazek – nie potwierdzone info więc nie gwarantuje prawdziwości wydarzeń).  Zagroziłem mu, że jeśli ich nie wyjmie z samochodu to mu je zepsuje, albo zamontuje mu 3kg młotek zamiast nich, albo co tam jeszcze innego zrobię – łącznie z groźbami karalnymi. Oczywiście on był mądrzejszy…

Na następny dzień mieliśmy jechać na weekend do pewnego znajomego, który to ma przytulny domek niedaleko Kłodzka. Jak wspomniałem Październik, piątek wieczorem, raczej mory asfalt. Ja jechałem swoim samochodem a rzeczony kolega z HID’ami, swoim. Jak to w górach drogi kręte i wąskie – czyli to co posiadacze aut tylno-napędowych tak bardzo lubimy. Oczywiście żeby nie być oślepianym przez kolegę puściłem go pierwszym. Można powiedzieć, że dość agresywnie (ale w granicach zdrowego rozsądku i warunków panujących na drodze ;) ) przemieszczaliśmy się do celu. Wszystko byłoby pięknie i przyjemnie. Niestety, wychodząc z kolejnego zakrętu kolega trafił na „swego” też z lampami HID. Jak się możesz domyślać, żaden z nich nie spojrzał na prawe pobocze i skończyło się to zderzeniem czołowym. Całe szczęście, że nic poważnego nikomu się nie stało. Stłuczenia, zadrapania wybity palec, ból klatki piersiowej i na tym koniec. Gdy przyjechała policja i prowadziła swoje czynności, jeden z oficerów zapytał jak to się stało, na co obaj kierowcy „na hura” odpowiedzieli, że zostali oślepieni. Policjant od razu wiedział co sprawdzić, gdy zobaczył charakterystyczne chińskie przetwornice (bo z lamp prawie nic nie zostało) – orzekł, że oboje są sprawcami wypadku. Nie wierzyłem, że może być dwóch kierujących sprawcami jednego zdarzenia ale tak wpisał do notatki i obojgu poczęstował mandatem.

Konsekwencję tego co się wtedy stało poczuli dodatkowo gdy poszli do ubezpieczycieli. Oczywiście ani jeden ani drugi AC nie posiadali, żeby było jasne. Obaj dostali odmowę wypłacenia odszkodowania ponieważ każdy z nich był winnym wypadku, oraz oboje przemieszczali się pojazdami nie przystosowanymi do ruchu drogowego. Jak usłyszałem ten finał, to ze śmiechu z krzesła spadłem. A taki był mój kolega pewien, że udowodnił tym w Bawarii jak to oni się mylą a on ma rację.

Ten Policjant który akurat spisywał notatkę, fajną rzecz powiedział – oczywiście nie przytoczę tego słowo w słowo ale chodzi o sens: „Teraz panowie, gdy już wiecie jak dobrze oślepiają te światła i mieliście to szczęście że stoicie tu oboje, to wyobraźcie sobie gdybyście dojeżdżali do przejścia dla pieszych. Oboje się oślepiacie a pieszy zdecydował się przejść przez jezdnię. Domyślacie się jaki byłby finał dla pieszego? I wtedy czyja byłaby wina? Ja wiem, że na pewno nie stałby teraz przy nas.”

Oczywiście na pytanie retoryczne nie oczekuje się odpowiedzi i takowej też nie usłyszeliśmy.

Taki to morał, gdy się bezmyślnie postępuje nie patrząc jakie to konsekwencje może mieć. To samo dotyczy tych którzy nie mają ustawionych dobrze świateł.

Apteczka numer dwa: Ven_RS

Poza paroma przydatnymi uwagami, przede wszystkim za zwrócenie uwagi na usypiające czujność oświetlone przejścia dla pieszych – sam miałem kiedyś podobną sytuację gdzie jakieś sto metrów przed przejściem po ulicy wałęsał się podpity gość w czarnej kurtce. Co jak co ale w mojej ocenie piesi to chyba jedni z największych nocnych zabijaków (zaraz po Batmanie). Poza tym plus za uświadomienie co się dzieje kiedy za kierownicą na moment przymkniemy oczy.

Czyste szyby już były, postoje były, kawa była… co tu jeszcze wydumać… :P

Są w życiu sytuacje, kiedy czas nas mocno trzyma za gardło i postoje są niewskazane. Jeżeli jesteś sam w aucie, a do tego twój jedyny sprzęt grający to silnik samochodu (Yeah! nie ma to jak jazda wydmuszką w długie trasy!) to bywa cienko z koncentracją. Na szczęście jest na to rada: śpiewać! Byle co, byle jak byleby głośno! Poważnie, to pomaga. Jeżeli masz radio i coś w nim gra to jesteś w komfortowej sytuacji i nie musisz zasuwać ‚a cappella’ :D

Z doświadczeń własnych:
Każde „przymkniecie oka” za fajerą to tęgie metry drogi za nami. Kiedyś jadąc po nocy na prostej drodze widziałem przed sobą sygnalizator. Zwykłe zielone jakieś 200-300m przede mną. Oko mi się przymknęło na sekundę, a gdy je otwarłem owo odległe zielone mignęło mi jedynie nad szybą. Od razu okna poszły w dół ( jakbym mógł to bym i przednią wyjął), a na najbliższej stacji kawa. Nie muszę chyba nikogo przekonywać ile zagrożeń niesie za sobą jazda z zamkniętymi oczami…

Z ciekawostek spotkanych na drodze:
trasa katowicka ładnych parę lat temu (jeszcze przed modernizacją) jadę sobie prawym, przede mną gość jadący nieznacznie wolniej niż ja w oddali oświetlone przejście dla pieszych (dobre pół kilometra). Spokojnie zmieniam sobie pas na lewy i niespiesznie wyprzedzam gościa z prawej. Nagle, jak spod ziemi wyrasta koleś idący sobie środkiem jezdni po białej przerywanej prosto na nas. Standardowy kolor maskujący wojownika ninja i odległość od oświetlonego przejścia dla pieszych spowodowały, że był autentycznie niewidzialny. Cudem zmieścił się między lusterkami, bo szans na jakikolwiek manewr nie było. Koleś w aucie obok był równie blady co ja i chyba myślał to samo co ja. ” cholerny idiota. kilka cm bliżej i rozjechalibyśmy go na spółkę.”
Morał z tego jest taki – najciemniej zawsze pod latarnią. Plama światła na jezdni przykuwa uwagę i mniej dostrzegamy to co jest przed tą plamą. Dodatkowo, czarne staje się jeszcze czarniejsze.

Gratulacje!

Docelowo będę mógł rozdać jeszcze trochę gotowych poradników od wydawnictwa Helion – mam nadzieję, że uda mi się zorganizować je dla wszystkich, którzy wzięli udział w konkursie ale to muszę jeszcze trochę ponegocjować z Sandrą ;}

Zwycięzcy ślą oczywiście swoje adresy na tommy@prentki-blog.pl.

Jeszcze raz gratulacje i dzięki dla wszystkich, którzy dołożyli swoje łapki do mojej częsci projektu.

To jak powstaje cały poradnik możecie śledzić oczywiście na bieżąco na #postępyRobię.

Pozdrawiam,

Tommy

5 Komentarzy

  1. Peter - Moto Soul 19 sierpnia 2014 o 17:10

    Gratulacje dla zwyciezców:)

    Nie brałem udział w konkursie ze względów oczywistych (niech wygrywają czytelnicy, a nie konkurencja :) ) ale dorzucę swoją propozycję ws nocnej jazdy.

     

    Nic nie działa tak otrzeźwiająco (Tommy przyznasz mi rację z racji podobnych zamiłowań) jak chłodny powiew wiatru, który uzyskujemy poprzez otwarcie dachu i opuszczenie szyb w cabrio.

    Nocny cruising TAK. Bez dachu jeszcze BARDZIEJ :)

  2. Tommy 19 sierpnia 2014 o 19:06

    Zgadzam się jak nic! ; D

  3. Mieszko 26 sierpnia 2014 o 09:37

    Tommy!
    Dostałem maila z nagrodą, i zwariowałem. Czy zasługuję, na ten zaszczyt? :D Brałem udział w konkursie, ale nie dostałem żadnej nominacji. Nie wiem co zrobić:D

    1. Tommy 26 sierpnia 2014 o 09:40

      Przede wszystkim nie pij już więcej kawy ;}

      Wszystkie osoby, które wzięły udział w konkursie i zostawiły swojego maila dostały od Ergo Hestii i wydawnictwa Helion kupon na e-booka – Ty również :}

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *