Jak wiecie pracuję obecnie nad przygotowaniem mojej części poradnika do akcji #postępyRobię. Swoje poradniki przygotowują też Antymoto, Spalacz, Strefa kulturalnej Jazdy, JustWellDriven i Automotive (kolejność przypadkowa) tak więc zapowiada się całkiem ciekawy projekt.

Nie ukrywam, że praca nad filmem pochłania sporo czasu dlatego też, żeby nie było, że na Prentkim nic się w tym czasie nie dzieje postanowiłem podrzucić Wam kilka zdjęć z planu zdjęciowego – ot tak, żebyście mogli zobaczyć co się tu właściwie u mnie w garażu wyrabia.

Kilka z nich widzieliście już na ryjksiążce, kilka jest świeżych – za wszystkie odpowiada jednak Bio z forum moto-poludnie.pl.

I teraz tak – obecnie nagrywamy najnudniejszą część klipu czyli tę poświęconą przedstawieniu się (z tym mam największy problem – od trzech dni kręcimy powtórki bo ciągle zamiast „Tommy” wychodzi mi „Rowan Atkinson”) oraz przedmiotom, o których powinniśmy pamiętać wybierając się gdzieś nocą – zapasowe żarówki, kamizelka odblaskowa, apteczka (nie jest obowiązkowa ale nigdzie się bez niej nie ruszam) trójkąt ostrzegawczy, gaśnica, jakaś latarka i tak dalej…

Niby to takie oczywiste, a jestem pewien, że połowa osób nie ma pojęcia, które z tych rzeczy tak naprawdę wozi w swoich bagażnikach.

Znam na przykład gościa, który w pudełku po apteczce przez kilka lat woził owinięte w szmatę klucze i zapasowe świece (tak dawno ich nie używał, że aż o tym zapomniał – nawet przekładając tę „apteczkę” do nowo kupionego samochodu żył w przekonaniu, że w środku znajdują się bandaże i zapas przeterminowanej jodyny).

Tak więc kiedy wracając z pracy trafił na leżącego na poboczu rowerzystę z wystającą z uda rurką od siodełka i sterczącym z pleców kawałkiem roztrzaskanego lusterka, jedyną rzeczą którą mógł mu zaoferować był poradziecki klucz do świec oraz słowa otuchy i wsparcia.

Wypadki mają to do siebie, że nigdy nie wiadomo kiedy się wydarzą dlatego jeśli mam kiedyś rozwalić się na jakimś drzewie to wolałbym, żeby ktoś, komu przyjdzie mnie wtedy ratować miał do dyspozycji dobrze wyposażoną apteczkę.

Drugi temat to żarówki – kiedyś kupiłem sobie takie fikuśne pudełeczko pełne kolorowych żarówek w różnych rozmiarach. Wydawało mi się, że jestem więc zabezpieczony ale kiedy na trasie padło mi lewe światło mijania okazało się, że jedyna żarówka w pudełku, która pasuje do mojego samochodu odpowiada za lampkę nad lusterkiem. Od tamtej pory wożę ze sobą osobne pudełeczka z dopasowanymi żarówkami wsadzone w zbiorczy kartonik – wiem przynajmniej, że pasują do moich reflektorów.

Poza tym unikam tanich zamienników i pseudotuningowych wynalazków. Kiedyś wracałem nocą na takich żarówkach z Zakopanego – przez kolejne 3 dni czułem się jakbym mieszkał w wiosce Smefrów bo absolutnie wszystko (nie wyłączając mojego psa) było niebieskie.

W każdym bądź razie – o tym wszystkim będzie na filmie więc nie będę Was tym teraz zanudzał.

Obiecane zdjęcia:

Pozdrawiam,

Tommy

22 Komentarze

  1. Mikołaj Ramox 14 sierpnia 2014 o 23:12

    Zdjęcia jak najbardziej ambitne. Szczególnie"Deal with It ". 
    :) Mógłbyś wrzucić też wersję w kolorze. Byłoby to na pewno także ciekawe :)

  2. Roni 15 sierpnia 2014 o 03:39

    Warto pamiętać o płynie do szyb Tommy !! Przypomina mi się kilka lat wstecz, kiedy to pewnego wieczoru wracaliśmy z Zakopanego przez dawno zapomniane przez ludzkość słowackie wioski zatrzymując się co kilkaset metrów, żeby rzucić trochę śniegu na szybę. Nic ani przyjemnego, ani bezpiecznego :) pozdro

    1. Tommy 15 sierpnia 2014 o 09:06

      Rrrrroland żyje! : D

      Oj długo będę pamiętał ten wyjazd bez płynu… ;}

      1. Roni 15 sierpnia 2014 o 13:11

        Żyje, żyje ma się dobrze i tak po cichaczu podgląda sobie Twojego bloga. Fajne teksty – jak zawsze i dobre zdjęcia. Wrzucaj ich wiecej.

  3. Corwin 15 sierpnia 2014 o 08:32

    Heh, fajne fotki – miło w końcu zobaczyć szeryfa w akcji.

    Co do wożenia – dorzuciłbym do listy olej silnikowy, płyn chłodniczy, płyn hamulcowy, nóż, saperka, koc, paletki do badmintona, foremki do piasku i dmuchany smok do pływania. Nigdy nie wiadomo kiedy się trafi na fajną plażę, a wtedy bez foremek i smoka jakoś tak łyso.

    1. Tommy 15 sierpnia 2014 o 09:01

      I kajak – nie zapominaj o kajaku

      1. Corwin 15 sierpnia 2014 o 09:08

        Pogadamy jak sam będziesz miał 3-letnią córkę :).

        1. Tommy 15 sierpnia 2014 o 09:21

          Obecnie skupiam się na tym, żeby mieć w samochodzie absolutne niezbędne minimum (wiesz, efekt psychologiczny niższej masy i tak dalej). Tak jak mówisz, podejrzewam, za kilka lat będę skupiał się na tym, żeby mieć jak najwięcej potencjalnie przydatnych rzeczy.

          To poniekąd dobre bo będę przynajmniej miał dobry argument na rzecz starego V12.

          W sumie to zawsze chciałem odbudować stary autobus…

          Spoko – jakoś dam sobie radę… ;}

          1. Corwin 15 sierpnia 2014 o 09:31

            Eee, koc, badminton, parę foremek i nadmuchiwany smok (w bagażniku oczywiście bez powietrza) to nie aż taka masa… Całą wiosnę woziłem worek z ziemią który moja żona zapomniała pod kocem w bagażniku – płaski to nie zauważyłem, a to już parę kilo było.

            A samochód mam dość niewielki, wbrew pozorom. 323f BA. Saperkę wożę odkąd się kiedyś na zadupiu zakopałem (też na plaży, dzikiej), a reszta – dość oczywista.

  4. Bio 15 sierpnia 2014 o 12:24

    Ja tak tylko pokrótce – Cieszę się że publiczności fotki się podobają :) Możliwe (jak Tommy zechce) będzie się pojawiać więcej fotek przy okazji jakichś akcji ;) 

    1. antares 15 sierpnia 2014 o 19:43

      Bo fotki są rewelacyjne, klimat garażu bielskiego Toretto i panujących tam fluidów oddają perfekcjnie. Oczywiście, ze chcemy więcej różnych innych !

  5. rafal 18 sierpnia 2014 o 09:09

    "[..] Kilka z nich widzieliście już na ryjksiążce, kilka jest świeżych […]"

    Po przeczytaniu tego zdania, stwierdziłem, że zobaczę co tam dają na Twoim FB, niestety (a może i stety) nie mam konta na twarzoksiążce, ale moja ładniejsza połóweczka ma, więc loguję się na nią patrzę, a tam 999 polubień, no i … nie wytrzymałem musiałem kliknąć "LUBIE TO",

    a co do zdjęć to widzę, że prentki kubek jest, ale gdzie są chrupki do cholery!!

    1. Tommy 18 sierpnia 2014 o 09:29

      Napisałbym Ci, że jesteś 1000 odwiedzającym czy coś w ten deseń, w związku z czym wygrałeś powiększanie penisa iPhonem i milion dolarów. Niestety jednak nie mam ani iPhona, ani miliona dolarów, ani nawet ciężarków i sznurka… Także ten – gratulacje, niech Ci bozia w dzieciach wynagrodzi i takie tam… ;}

      A odnośnie chrupek – catering był w mojej osobistej, luksusowej garderobie gwiazdora (leżał w reklamówce z biedronki na kanapie w E30)

  6. Frycek 18 sierpnia 2014 o 09:27

    Dobra fotorelacja ;)

  7. PaulaCar 18 sierpnia 2014 o 20:59

    Z tym przedstawianiem to zawsze najgorzej. A apteczkę to regularnie sprawdzam, w razie czego… :)

    1. Tommy 19 sierpnia 2014 o 08:24

      Za apteczkę masz plusa (w sumie nie wiem dlaczego wywalili ją z wymaganego przepisami wyposażenia – jak dla mnie to głupota)

  8. radosuaf 26 sierpnia 2014 o 10:10

    Ten Escort tak serio wyglądał z fabryki, czy przód kupowałeś na Ukrainie? ;)

    No i zmień Automotive na Blogomotive, bo Najbloger strzeli focha ;).

    1. Tommy 26 sierpnia 2014 o 10:23

      Nie powinieneś śmiać się z Escorta tylko dlatego, że gnije i wygląda jak upośledzony peugeot 306 ;D

      Swoją drogą – szkoda, że Rafał się nie podpiął do akcji bo napewno byłoby wesoło :}

  9. wypozycztej 9 września 2014 o 21:33

    No tak apteczka to podstawa :) Mimo że jeszcze nigdy jej nie potrzebowałem a jeżdzę już od paru ładnych lat :)

  10. Adam 18 listopada 2014 o 22:25

    Nie przesadzajmy z tą apteczką… Jest ważna ale moim zdaniem ważniejsza jest znajomość pierwszej pomocy niż para bandaży i nożyczki…

    1. Tommy 19 listopada 2014 o 07:23

      Adam – w 100% zgadzam się z Tobą, że znajomość pierwszej pomocy to podstawa ale wierz mi, że trochę opatrunków, rękawiczki, koc termiczny czy właśnie znajdująca się w wielu apteczkach instrukcja pierwszej pomocy (spotkałem się z dwoma modelami, które miały specjalną wkładkę z takim obrazkowym "co robić") potrafi cholernie ułatwić działanie i zwyczajnie człowieka uspokoić.

      Kiedy wiesz, że masz pod ręką coś do zatamowania krwawienia, rękawiczki jednorazowe i instrukcję z opisanym miejscem ułożenia rąk i ilością powtórzeń przy resuscytacji to zdecydowanie łatwiej jest skupić się na pomocy rannemu niż kiedy rozpaczliwie próbujesz przypomnieć sobie ile razy miałeś uciskać i czym do cholery masz zatkać tę wielką dziurę w jego nodze.

      W mojej ocenie apteczka to taki swego rodzaju środek uspokajający i atrybut dodający człowiekowi pewności siebie – dlatego warto zawsze mieć ją na pokładzie.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *