Jeśli próbowaliście wytłumaczyć komuś nie zorientowanemu w temacie dlaczego właściwie tak bardzo kochacie motoryzację to na pewno kojarzycie to uprzejme potakiwanie głową mające zamaskować fakt, że kompletnie nie ogarnia on jak może kręcić Was wizja jeżdżenia wiecznie psującym się samochodem bez wspomagania.
I te wygłaszane dla podtrzymania konwersacji banały o „samochodowej duszy” prawione przez gościa, który przyjechał tu białą Dacią Logan z tanimi pokrowcami na przednich fotelach.
Widzicie, chodzi o to, że nie da się ot tak wyjaśnić komuś „normalnemu”, że motoryzacja może być czymś znacznie więcej niż tylko starym samochodem, stertą moto-magazynów leżących na półce obok toalety i niedzielną transmisją z rundy WRC na kanale Eurosport.
Komuś spoza naszej subkultury trudno jest zrozumieć, że pasja może być tak ważna, że wypełnia nam absolutnie cały świat. Że nie jest tylko zajęciem, któremu można od czasu do czasu poświęcić wolne popołudnie albo wieczór.
Nie da się w paru słowach przekazać, że to właśnie dzięki naszej pasji mamy dziś tylu wiernych przyjaciół, że za jej sprawą zwiedziliśmy masę ciekawych miejsc czy, że to właśnie jej zawdzięczamy masę zwariowanych, wywołujących radość wspomnień i kształtujących naszą osobowość dokonań.
Że mimo, iż jesteśmy dorośli to wciąż zrywamy się na równe nogi na dźwięk widlastej ósemki i, że pod choinką zamiast perfum albo zegarka wolelibyśmy znaleźć ściągacze do sprężyn lub zdalnie sterowaną wyścigówkę.
Że to za jej sprawą mamy w domu więcej narzędzi niż niejedno ASO i, że słysząc o weekendzie w Spa, zamiast szlafroczka i sauny mamy przed oczami zakręt Eau Rouge. Że oddalibyśmy własną nerkę (cudzą tym bardziej) za stojącą na podjeździe Lancię Deltę Integrale Evo II.
Bo to przecież niemożliwe, że ten kawałek metalu wyposażony w opony może tak skutecznie kształtować czyjeś życie!
Nasza pasja to nie zakurzony klaser ze znaczkami zalegający na półce w salonie. To nie gitara po którą sięgamy dwa razy do roku czy wędka, na którą patrzymy z żalem bo z powodu braku czasu nie możemy się zmotywować na jakąś wyprawę.
Motoryzacja to napędzane benzyną szaleństwo na pełny etat – dwadzieścia cztery na siedem.
To bezcenna kolekcja niezliczonych momentów, przeżyć i doznań, które składają się w jeden, wielki obraz przedstawiający całe nasze życie.
To jazda z otwartym szyberdachem w ciepły, słoneczny dzień.
To kapeć pośrodku lasu i schowany na samym dnie pełnego bagażnika klucz do kół. To mokry asfalt na rondzie, zachód słońca na A4 i trafienie w równą kwotę podczas tankowania. To jedzony o piątej nad ranem hot-dog ze stacji benzynowej, przegląd zaliczony bez zastrzeżeń i ostatnie wolne miejsce wypatrzone na osiedlowym parkingu.
Motoryzacja to wiecznie poranione ręce i kurier wiedzący doskonale, że w paczce do nas na bank są znów jakieś części z allegro.
To świeżo odkurzone dywaniki, czerwone pasy szelkowe i tankowanie za pięćdziesiąt bo więcej to już zbędne kilogramy. To zapach świeżo wypranej tapicerki, radio pasujące kolorem do podświetlenia deski i para nowych, pracujących cichutko wycieraczek. Motoryzacja to równo ustawione kratki nawiewów i jazda z uchylonym oknem bo tak lepiej słychać dźwięk sportowego wydechu.
To krótki postój na parkingu przy plaży i gofry z budki zjedzone na masce.
To nasadka, która spadła gdzieś obok kolektora dolotowego i kawałek czystego kartonu, na którym można położyć się podczas odkręcania wydechu w chłodny, zimowy poranek. To dodatkowy, zamontowany własnoręcznie obrotomierz, wysprzątany bagażnik i głuchy dźwięk idealnie ustawionych drzwi.
I ta płasko-oczkowa dziesiątka odziedziczona po dziadku też.
Motoryzacja to porozumiewawcze skinienie głową, gdy mijamy taki sam samochód. To klang rzędowej szóstki ustawiony jako dzwonek w telefonie, skórzane rękawiczki z dziurkami i fotel kubełkowy stojący w gabinecie.
To automatyczna skrzynia biegów podczas jazdy w korku, podsterowny poślizg na czarnym lodzie i pierwsza zimowa stłuczka na mieście. To buty, w których wygodnie wbija się międzygazy, uchwyt z gopro na bocznej szybie i grad kamieni spod kół uderzający w plecy na jednym z odcinków na Rajdzie Polski.
To zapach rozgrzanego asfaltu, skórzane fotele i zamontowane na masce halogeny.
Motoryzacja to głośny rechot przyjaciół gdy urwaliśmy wydech na progu zwalniającym i wspólny wypad za miasto bo spadł pierwszy śnieg, a tam czekają przecież te wszystkie kręte drogi.
To długie rozmowy o wymarzonym garażu, nowe felgi leżące w salonie i dzieciaki nie potrafiące jeszcze dobrze liczyć, ale wiedzące już doskonale kim był Colin McRae. To Forza Horizon w mroźny, zimowy wieczór, kubek z logiem Ferrari i wymiana sprzęgła w aucie koleżanki, która niechcący przerodziła się w czterodniową, pijacką imprezę.
Motoryzacja to życie!
To cały nasz świat – i nie ma w tym ani odrobiny przesady.
Kurde, nie jestem maniakiem motoryzacyjnym. W ogóle. Mam zawsze idealny porządek w samochodzie i dostaję gęsiej skórki od dźwięku V8 Maserati.
Jak czytam takie teksty, to mi trochę głupio, że tu w ogóle zaglądam ;).
Też mam porządek w samochodzie i też dostaję gęsiej skórki na dźwięk Maserati – mam więc dla Ciebie złą wiadomość… ;)
Moja żona uwielbia idealny porządek w domu, ale w samochodzie ma straszny bajzel. Za to nauczyłem ją rozpoznawać dźwięk V8 Maserati :).
No i jak zobaczyła Renault 4 w Chorwacji, to postanowiła mi zrobić jego zdjęcie. Nie ma nic lepszego niż kobieta wracająca ze spaceru nad morzem i mówiąca: „Zrobiłam Ci zdjęcie fajnego samochodu” :D.
Iza ma porządek w domu, ale w złotej zawsze wala się kilkanaście par butów – znam to aż za dobrze ;)
A najlepsze jest kiedy wyślę ją do sklepu po jakieś części i ktoś widząc takie urocze dziewczę w kwiecistej sukience próbuje z góry potraktować ją jak typową ślicznotkę ;)
Paru już się zdziwiło kiedy zaczęła im tłumaczyć czym się różni „przedliftowe” M52 od TU na podwójnym vanosie ;)
Moja kobieta niestety jest anty motoryzacyjana. Kiedyś tankując seicento próbowała przekonać Pana na stacji że musi wlać koniecznie PB98 bo inna benzyna będzie zła.
Jeśli chodzi o przekonanie „normalnego” właściciela daci do tego czym dla nas jest motoryzacja to jest na to dobry sposób.
Wystarczy zapytać go czym się interesuje.
Dla audiofila zestaw Orpheus jest właśnie tym czym dla nas motoryzacja.
Dla zapalonego wędkarza będzie to 2 dniowy wypad na bałtyckie dorsze.
Dla nie 1000 zł za 1 szt. kolumny do domu było dużym wydatkiem, a kolega audiofil za kolumnę chce dać 10 razy tyle. Za to nie rozumie jak można zapłacić 20 tysi za pełnoletnie auto, a ja takie chętnie bym kupił.
Każdy ma swoje własne pasje, szkoda mi tylko tych których pasją jest „KLan” ewentualnie „Barwy szczęścia”
High Octane Petrol Squad. Batmany się chowają.
Widzę że jednoczysz :)
I tych z domku i tych z bloku.
Co lubią glebę totalną i co nastawy przede wszystkim wydajne.
Tych co kochają moto-zimę i tych co kochają moto-lato.
Petrolheady świata, łączcie się! Bo za chwilę w skali globalnej będziemy wyjątkami, którzy potrafią jeździć samodzielnie bez autopilota, którzy nie jednym pytaniem o banał będą zaginać „speców” z ASO.
Skończy się jak z kierowcami którzy w stanach potrafią obsłużyć skrzynię manualną.
:(
Akurat z tą skrzynią automatyczną to u nich nie takie głupie – osobiście gdybym był Amerykaninem i tak jak oni stał ciągle w korku lub sunął autostradą z prędkością 30 mil na godzinę (obawiając się, że jeśli pojadę ciut szybciej to zastrzelą mnie i pokażą to na żywo w CNN) to też sprawiłbym sobie automat ;)
Jednak to, że ktoś jeździ automatem i nie potrafi obsługiwać manualnej skrzyni – to już tylko i wyłącznie jego świadomy wybór ;)
kurwa…słodkie :D
Zastanawiam się czy 4 wymiana silnika(na taki sam) w niemłodym Seacie to pasja czy głupota.
Cóż… Zacznij się zastanawiać czemu nie większy :D
R – ale wiesz, że jak się zużyje olej albo świece to można je wymienić osobno? ;)
Wiem, ale kapitalka silnika jest już nie opłacalna. A nasi kochani handlarze częściami zalewają silniki motodoktorami i ciężko jest ocenić stan bez jego rozbierania na śrubki. Rozebranie silnika i złożenie go jest droższe niż kolejny silnik.
W Seacie można tylko mniejszy :P Większy się nie opłaca. Ale 1.8T w tej budzie nie byłby tanim rozwiązaniem. Niestety
A mamy być mili, czy szczerzy? :D
Szczerość w sumie lepsza:P
Zmień samochód.
:)
szkoda ćwierćwiecznego Seata ze mną już od 6 lat. Trzeba byłoby zmienić na coś starszego i nie za bardzo popularnego. Bo samochody są jak winno im starze tym lepsze:D
a ja mam schowane sprężyny i amorki pod łóżkiem, które czekają na pierwsze roztopy – czy jestem maniakiem ? :D
Dopóki są pod, a nie w łóżku to mieścisz się w normie ;)
Może jakiś felietonik o trudnym życiu kobiet takich maniaków? ;)
Trudnym życiu? Toż to przecież sielanka ;)
fakt, sielanka.
taka kobieta wie, co facetowi kupić na urodziny/gwiazdkę – narzędzi nigdy za wiele i każdy kolejny nas cieszy tak samo jak pierwszy…
taka kobieta wie, gdzie jest jej facet jak go nie ma – nie lata po okolicznych pubach tylko odwiedza najbliższe garaże.
taka kobieta wie, że jak facet chodzi zamyślony to wcale się nie zakochał w tej kukurynie z naprzeciwka, może po prostu zastanawia się czy silnik 2,5 nie będzie za mały albo co zrobić z nalotem na tarczach…
życie z maniakiem jest bajecznie proste i przyjenne…
A to jak jest mania, gdy po pokoju walaja mi sie czasopisma z autami, narzedzia w pokoju i to gdy nie nawidze swojego auta w zimie gdy nie chce odpalic, ale zarazem gdy je widze to biegne do niego jak male dziecko pragnace slodyczy, moja dziewczyna mowi ze juz jestem chory idac przez miasto i mowiac jej jakie to auta sa piekne i co maja pod maska, a siedzac w domu ogladam auta i czytam o ich historii jak o ulubionej lekturze