Z jednej strony nie chciałbym, żebyście pomyśleli sobie, że jestem jakiś nienormalny czy coś, ale z drugiej muszę jednak przyznać, że cała ta akcja ze Złotą faktycznie wyszła mi trochę niechcący.

Naprawdę miałem zająć się wyłącznie jednym przewodem hamulcowym – i w sumie gdybym miał odtworzyć teraz ciąg przyczonowo-skutkowy, który zaprowadził mnie od wspomnianego przewodu do całej tej 3 tygodniowej rozpierduchy, najpewniej miałbym z tym spore problemy (tak samo jak ze złożeniem tego z powrotem do kupy, ale już mniejsza o to).

Już sama historia zamówień części to taki chaos i dezorganizacja, że aż się trochę dziwię, że nie dzwonili jeszcze do mnie z Williamsa.

Po 14 wizycie, kurier zaczął podejrzewać, że to jakaś ukryta kamera.

Ogólnie cała operacja zaczęła się jednak bardzo niepozornie – po prostu wstawiłem auto do garażu, zaparzyłem sobie kawę i przy dźwiękach kawałka „Fever” Balthazara, zabrałem się za demontaż części, które blokowały mi dostęp do wspomnianego przewodu. Akcja zapowiadała się więc równie emocjonująco co komedie romantyczne z tym gościem co to ma otwór na monety między jedynkami. Wtedy jednak, odkręcając jakąś plastikową osłonę, zauważyłem, że osłona termiczna wydechu jest w paru miejscach zerwana.

Zdaje się, że poturbowałem ją trochę lądując w bandach na Torze Kielce, ale oficjalnie trzymam się wersji, że odpadła ze starości.

Zdemontowałem więc ją, żeby poprawić mocowania i wtedy zauważyłem cieknący uszczelniacz wybieraka. Stwierdziłem więc, że muszę wyjść spod auta, żeby zabrać z szuflady wkrętak, którym mógłbym go wyjąć i wtedy zauważyłem, że słynna tuleja numer 9 (ta od dyferencjału) jest trochę spękana – i tak dalej, i tak dalej….

Po 4 dniach spędzonych na machaniu grzechotką i szukaniu wolnych miejsc, w których mógłbym upchnąć jeszcze jakieś części, wyglądało to tak:

 

Po zdemontowaniu większości elementów zawieszenia i napędu posortowałem części, umyłem je porządnie ciepłą wodą z chemią (to chyba ta niemiecka, bo aż wypaliła mi dziurę w spodniach). Kiedy wszystko wyschło, zabrałem się za demontaż starych, zużytych tulei:

 

Tutaj jedna ważna sprawa – nie postrzegajcie całej tej operacji przez pryzmat jakiegoś fejsbukowego projektu , bo to tak nie działa.

To czysta eksploatacja – ot, zwykła wymiana kilku zużytych elementów w starym, pospolitym, budżetowym BMW.

Gdyby Złota była typowym projektem, trzymanym pod kocem i wyjmowanym okazjonalnie do stania na jakimś evencie, na którym kręci się dużo ludzi w śmiesznych spodniach, być może skusiłbym się na wymianę wszystkich śrub czy spinek na nowe prosto z ASO i  inne tego typu, pozbawione sensu zabiegi.

Ponieważ jednak Złota to samochód użytkowany na co dzień (który z resztą porusza się też zimą) stwierdziłem, że po prostu wymienię to, co wymaga wymiany, a resztę elementów co najwyżej lekko odświeżę.

Tak, żeby przejeździły kolejne kilka-kilkanaście lat we względnie dobrym zdrowiu  kondycji.

Oczyściłem więc wszystko mechanicznie z warstwy starej farby i korozji, następnie wytrawiłem, położyłem 3 warstwy podkładu epoksydowego i wykończyłem całość dwoma grubymi warstwami lakieru:

 

Co by pod spodem nie było zbyt monotematycznie, niektóre części wykończyłem szarym kolorem – tak dla kontrastu.

Uprzedzając pytania – tak, myślałem o wypiaskowaniu tego ale raz, że wszystkie warsztaty w okolicy miały dość długie terminy na piasek, a dwa – elementy były w naprawdę niezłym stanie (było na nich więcej brudu niż rdzy). Poza tym po maluchu zostało mi sporo resztek środków na rdzę i gruntów, które to przy okazji mogłem wykorzystać.

No dobra – lakier schnął przez jakieś 48 godzin, kiedy zaś zrobił się twardy, zabrałem się za wprasowywanie nowych łożysk i tulei:
Postawiłem tu na części od dwóch producentów – Lemfordera oraz Meyle HD.

Łożyska to z kolei FAG – moim zdaniem jedne z najlepszych dostępnych na rynku (w Jużniebordowej jeżdżą już 8 rok, a lekko nie mają).

Co prawda stare łożyska kół nie hałasowały i nie miały wyczuwalnych luzów, ale mając wahacze na wierzchu, aż żal było nie skorzystać z tej okazji (szczególnie, że Złota ma na karku prawie ćwierć miliona kilometrów). Poza tym po demontażu łożysk i piast mogłem też wygodnie wymienić obie tarcze kotwiczne.

No dobra – a co z nadwoziem?

Większość przedliftowych e46 ma problemy z korozją/pękaniem mocowań tylnego wózka do podłogi.

Blacha w rejonie gniazd śrub koroduje, a z czasem pęka, przez co cały napęd zaczyna tłuc się jak ja po kuchni, kiedy w środku nocy najdzie mnie ochota na coś do picia. W przypadku Złotej ten problem o dziwo nie występuje (pewnie pomógł tu niewielki, pozbawiony destrukcyjnych zapędów silnik), a korozji było tu niewiele. Mimo wszystko mając dostęp do ogołoconej z osprzętu podłogi postanowiłem od razu wszystko ogarnąć i przy okazji wzmocnić punkty mocowania za pomocą wyciętych na laserze wstawek z blachy o grubości 3mm.

Tak, gdyby za jakiś czas przyszły mi do głowy jakieś swapy, czy tam inne głupoty.

 

Wszystkie miejsce korozyjne oszlifowałem, wytrawiłem rdzę, a potem przykryłem podkładem antykorozyjnym.  Na to trafiła nowa konserwacja i… no nie uwierzycie:

NOWE PRZEWODY HAMULCOWE :v

Tu muszę stwierdzić, że nie ma chyba nic bardziej satysfakcjonującego od składania do kupy samochodu z czyściutkich, pachnących świeżym lakierem części.  Wiecie – białe rękawiczki i te sprawy.

Jak ktoś ma depresję albo myśli samobójcze to powinni zamykać go na dobę w garażu, w którym stoi gotowe do złożenia e30 M3 po pełnej renowacji podzespołów.

No dobra, wracając jednak do Złotej – wypłukałem zbiornik paliwa, sprawdziłem stan przewodów paliwowych i wymieniłem wspomniany na początku uszczelniacz wybieraka. Wymieniłem olej w skrzyni i dyfrze (tego w skrzyni trochę brakowało z powodu wspomnianego wycieku). Korzystając z dobrego dostępu do tylnej ściany silnika wymieniłem też od razu trójnik i węże układu chłodzenia, usczelkę pod kolektorem wydechowym i parę innych drobiazgów.

Na wahacze trafiły nowe tarcze kotwiczne, linki ręcznego i zestawy montażowe szczęk, wymyłem dokładnie zbiorniczek płynu hamulcowego i zalałem układ nowym płynem od  ATE.

Większość śrub i nakrętek była w dobrym stanie, ale wszystkie, które nosiły jakiekolwiek ślady zużycia, wymieniłem na nowe.

Złota w końcu zaczęła znów przypominać samochód:

 

Na koniec zostało mi już tylko zbudowanie mocowań do nowej puszki i założenie jej na samochód.

No i ogólne ogarnięcie auta, bo przez te 3 tygodnie zdążyło się trochę zakurzyć ;)

Ogólnie ten wydech brzmi całkiem przyjemnie, ale mimo wszystko nie podobają mi się te lansiarskie, zawijane końcówki. Coś czuję, że na dniach odetnę je i wspawam w ich miejsce surowe kawałki z kwasówki o nieco mniejszej średnicy, ale spoko – nie wyprzedzajmy biegu wydarzeń.

Początkowo chciałem wrzucić od razu letnie koła od Carbonado, ale prognoza pogody pokazała jeszcze trochę śniegu więc stwierdziłem, że wstrzymam się jeszcze kilka dni z inauguracją sezonu letniego.

Tak więc koła czekają sobie grzecznie, aż wróci wiosna.

Zamówiłem za to do nich nowe opony.

„Fchińskie – bo produkowane f chinach”  –  jak powiedział kiedyś Damian.

W tej chwili czeka mnie jeszcze trochę zabawy z wnętrzem, ustawienie geometrii i kilka drobnych poprawek w mechanice (ot kosmetyka).

W majówkę, za sprawą Kamila wybieramy się razem z Racetrax.pl na tor Kielce żeby poharatać trochę na Italian Track Day 2019.

118 konna Złota będzie drugim najsłabszym autem w stawce (zaraz po grubo zmodyfikowanym Fiacie CC 700), więc będzie to dobra okazja, żeby przetestować w praktyce jak cała ta operacja garażowa wpłynęła na jej możliwości w warunkach torowych. Poza tym prawdopodobnie pojadę na kołach od Carbonado więc przy okazji będzie szansa zrobić im trochę bardziej wymagający od kulania się po ulicach test (planuję haratać ostro po tarkach).

Tyle na dziś – wracam do garażu popracować nad nowym projektem (pokażę na dniach) .

Zus zapłać.

23 Komentarze

  1. Karol 11 kwietnia 2019 o 22:08

    No i pięknie, jednak jeżeli miałeś wszystko zdemontowane to pokusiłbym się o oddanie całego tego bałaganu do piaskowania

    1. Prentki 12 kwietnia 2019 o 09:09

      Myślałem o tym, ale raz, że żadna piaskarnia nie miała wolnego terminu, a dwa – elementy były w naprawdę niezłym stanie więc wystarczyło usunąć luźną powłokę i trochę rdzy (przy okazji wykorzystałem też resztki chemii, która leżała mi po operacji z maluchem)

  2. CIN 12 kwietnia 2019 o 07:55

    za jednym zamachem ogarniasz Izę, dom, pracę, budowę, siłkę, garaż i kilka (nie podejmę się zgadnięcia ile w tym momencie) samochodów? jak??? i nie pitol, że to zasługa ‚mety’ zamiast cukru, bo nawet ona nie potrafi zakrzywić czasoprzestrzeni…
    nie wiem z czego żyjesz, ale na pewno nie jest to mechanika. dlaczego? bo albo byś był uznany za naciągacza, którzy przy wymianie osłonki przeciwsłonecznej chce od razu zrobić remont generalny silnika, albo robiłbyś to pro bono i z każdym autem bujał się po trzy tygodnie.

    1. Mateusz 12 kwietnia 2019 o 08:54

      Gdzies pisal, ze pracuje w IT ;-)

      1. Prentki 12 kwietnia 2019 o 09:07

        Blogo odpala mi hajsy z jutuba, żebym się nie wygadał, że…

  3. Murzyn 12 kwietnia 2019 o 09:53

    Takie pytanie mam – dużo roboty z wymianą uszczelnienia wybieraka? Aktualnie w moim Ekspresie właśnie stamtąd leci olej o niezwykle bogatej gamie zapachów, a ja ciągle usiłuję znaleźć motywację do zrobienia tego, bo się boję że będę konieczności wyrzucenia skrzyni z samochodu, co skończy się na pewno wymianą sprzęgła, uszczelnienia wału, łącznika elastycznego itd.

    Chyba rozumiesz – „jak już jest na wierzchu…” :D

    Głównie chodzi mi o to czy konieczne jest zrzucenie skrzyni do tej wymiany, bo wolałbym tego uniknąć.

    1. Prentki 12 kwietnia 2019 o 09:58

      Trzeba odpiąć wybierak od wałka wychodzącego ze skrzyni, a potem przy użyciu małego, płaskiego wkrętaka i młotka wybić uszczelniacz z gniazda (wbiłem w niego ostrożnie wkrętak, tak, żeby nie uszkodzić powierzchni skrzyni, a potem podważałem i sukcesywnie wydłubywałem go do zewnątrz). Jest ciasno, ale da się to zrobić (miałem łatwiej bo zrzuciłem wcześniej wał napędowy i wydech ale wydaje mi się, że na upartego da się to zrobić bez ich demontażu)

      Potem wystarczyło wyczyścić gniazdo, nasmarować nowy uszczelniacz olejem i delikatnie wbić go na miejsce.

      W przypadku Złotej całość zajęła mi jakieś 20 minut.

      1. Murzyn 12 kwietnia 2019 o 10:07

        Dzięki, właśnie takiej motywacji potrzebowałem, na dniach się za to zabiorę ;)

  4. Skundlony 16 kwietnia 2019 o 13:37

    Nie boisz się, że zwykły lakier szybko odpadnie? Stoję przed podobnym dylematem, tyle, że u mnie JESZCZEBORDOWA ( ;) ) stoi i będzie stać. Lakier + epoksyd mogę sam ogarnąć, proszku niestety nie, musiałbym zlecać. Co byś zrobił na moim miejscu?

    1. Prentki 16 kwietnia 2019 o 13:52

      To nie jest zwykły lakier akrylowy – elementy w popielu to chlorokauczuk, a czarne to jakiś lakier przemysłowy do dachów :) Pod tym jest app-rstop i podkład epoksydowy. Liczę, że trochę to wytrzyma.

      1. Skundlony 16 kwietnia 2019 o 14:15

        No ja właśnie swoją jeszczebordową robię dokładnie tymi samymi etapami app-rstop -> epoxyd :D

        Ciekaw sam jestem wytrzymałości tego, bo jakby była podobna jak proszku sam bym się skusił. Wolę sam robić :v

        1. Prentki 18 kwietnia 2019 o 07:58

          Okaże się z czasem – grunt to przyłożyć się do wytrawienia i zadbać o porządnie położoną warstwę podkładu :) Tak czy inaczej wahacz to solidny kawał żeliwa, a nikt z niego jadł nie będzie. Nawet jeśli za rok czy dwa coś tam zacznie wyłazić to płakał jakoś strasznie nie będę :)

  5. Gomulsky 17 kwietnia 2019 o 22:05

    Widzę, że Złota ma ABS, ESP pewnie też. Co zmusza mnie do przyczepienia się do wymiany przewodów hamulcowych na miedziane i zastosowania płynu DOT4 SL zamiast DOT4 SL.6. Generalnie dla zwykłego kulania się nie powinno być większych problemów, ale w przypadku mocniejszego upalania czy hamowania awaryjnego reakcja układu na to co akurat zarządził sterownik ABS/ESP wydłuża się, a jak wiadomo w sytuacjach krytycznych liczą się ułamki sekund.

    1. Prentki 18 kwietnia 2019 o 07:55

      To już się tłumaczę ;)

      Rozkminiałem temat dość mocno – jeśli chodzi o płyn to wybrałem „zwykłego” SL-a, bo Złota ma tylko ABS i „podstawowe” ASC. Doszukałem się informacji, że dla takiego układu rekomendowany jest ATE SL, a niskowiskotyczny SL.6. ma zastosowanie dopiero w wersjach z systemami ESP/DSC i pochodnymi.

      Co do samych przewodów – rozmawiałem z kilkoma zakładami, które robią i stal i miedź. Ostatecznie zdecydowałem się na atestowaną miedź 0,9mm + pożyczyłem sobie taką bardziej profi wyginarkę, żeby nie ponaciągać ścianek.

      Tu już pomijając jakieś niemieckie teorie spiskowe i ryzyko kupna przewodów wykonanych z rurek o złym składzie materiałowym (albo zbyt cienkiej ściance), konkluzja była taka, że największym zagrożeniem dla miedzi jest niefachowe zarobienie końcówek i ich późniejsze zbyt mocne skręcenie. Sam przewód, jeśli jest wykonany z rurki atestowanej, ma odporność na rozrywanie na poziomie 700 bar, gdzie układ hamulcowy w e46 generuje przy pełnym obciążeniu do 120 bar, a zwykle i tak działa w niższym zakresie. Problem pojawia się jednak kiedy końcówka jest zarobiona niestarannie, na taniej prasce i później dojebana za mocno kluczem na złączu – „bicie” z pracującego układu ABS może w dłuższej perspektywie doprowadzić do oberwania się kołnierza i puszczeniu przewodu, dlatego kluczowe jest dobre zarobienie i niezbyt mocne dociągnięcie.

      Plus trzeba pamiętać o regularnej wymianie płynu, żeby zawartość wody nie prowadziła do korozji wewnętrznej (choć to ma znaczenie również przy stali) – i wszystko powinno być ok. Nawet przy jakimś weekendowym upierdzielaniu :)

      1. Gomulsky 18 kwietnia 2019 o 21:24

        Może atestowana, ale i tak pod wpływem ciśnienia sprężynuje bardziej niż stal, czyli działa jak akumulator ciśnienia. Jak już koniecznie musiała być miedź to lepiej było dołożyć te kilka zł i zalać układ płynem o mniejszej lepkości (SL.6), który krócej „reaguje” na działania systemów wspomagających/pedału hamulca. Coby zachować jakiś kompromis w działaniu układu zgodny z tym co przewidywał producent :)

        1. Prentki 19 kwietnia 2019 o 08:35

          Nie pomyślałem o tym, no ale zobaczymy – póki co, w oparciu o badania organoleptyczne, nie zauważyłem różnic w sile hamowania czy sposobie działania ABS-u. Przetestuję mocniej na Kielcach i w razie czego wymienię testowo na SL.6 :)

  6. MechanikKarol 17 kwietnia 2019 o 22:52

    Zazdroszczę takiego zamiłowania do pracy. ja jestem z tych co wolą mieć wszystko zrobione na tacy. Jak kupuję auto też raczej oddaję się pod rękę specjalisty. Ale felgi to piękne są!

    1. blan 25 kwietnia 2019 o 07:49

      zlecasz każdą naprawę, ba, nawet zakup fury, a w niku masz ‚mechanik’?
      i ile tych aut kupiłeś, skoro są ci potrzebni doradcy w zakupach?

  7. Anonim 17 maja 2019 o 14:38

    O ja pierdole.

  8. Paweł 11 września 2019 o 18:36

    Moja też się prosi o remont tyłu, bo tłucze się jak żyd po pustym sklepie xD na razie muszę się nacieszyć sprawnym silnikiem. Miałem poprawkę po remoncie, a wczesniej 2 silniki zajechane. Dziwie sie że latasz M43 po torze i to jeszcze jezdzi

  9. Murzyn 15 listopada 2019 o 12:02

    Teraz tak zauważyłem i nie daje mi to spokoju – dlaczego na jednym zdjęciu widzę pokrywę zaworów z Hondy?

    1. Prentki 15 listopada 2019 o 12:25

      Budowałem trochę mebli w klimacie moto na aukcję charytatywną :)

  10. TypowySeba 28 lutego 2020 o 16:41

    Zajebisty projekcik. Zagorzały fan BMW po tej stronie, z podobną wizją. Chęci, chęci i jeszcze raz chęci

Pozostaw odpowiedź blan Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *