Pewnie słyszeliście kiedyś to powiedzenie, że prawdziwy mężczyzna powinien spłodzić drzewo, wybudować syna i zasadzić dom (niekoniecznie w takiej kolejności). Zawsze zastanawiało mnie dlaczego właściwie mężczyźni tak bardzo pragną mieć w domu syna, a nie córkę, a w ogrodzie ma stać drzewo, zamiast – dajmy na to podwójnego garażu z miejscem do grillowania i gry w kosza.

Większość facetów myśli, że syna łatwiej jest wychować i lepiej poradzi on sobie w pełnym niebezpieczeństw i wyzwań życiu – co jest nawiasem mówiąc głupie zważywszy na fakt, że statystyczny dorastający syn myśli tylko o tym skąd zabrać kasę na piwo i jak przekonać cycatą Sandrę, że jednak powinna zdjąć teraz majtki.

A te kruche i nieprzystosowane do złego świata córki planują w tym czasie studia, swoją przyszłą karierę, budżet i inne nieżyciowe „pierdoły”.

Popatrzcie sami – kiedy córka przyprowadza do domu swojego chłopaka, ojciec w chwili kiedy podaje mu rękę zawsze dość dziwnie się uśmiecha. Zawsze. Niektórzy naiwnie myślą, że ten dziwny uśmiech to objaw wewnętrznych rozterek pomiędzy narastającym szczęściem, iż córka dorasta i znalazła sobie pierwszego chłopaka, a targającym jego sercem żalem, że niedługo oddali się ona od kochającego ojca i pozostawi go samotnego w pustym, wielkim domu.

Tak naprawdę jednak uśmiecha się on dziwnie bo w tym momencie wyobraża sobie jak podtapia gnoja w wannie w łazience na piętrze, a potem przypala go żelazkiem żeby wyciągnąć kompromitujące go informacje o tym jak to mając osiem lat palił za budynkiem podstawówki fajki z kolegami.

Selekcja przede wszystkim – przetrwają wyłącznie najlepsi.

Tymczasem kiedy to chłopak przyprowadza do domu swoją dziewczynę miejsce niemrawego uśmiechu na twarzy ojca zastępuje banan rozciągający się między uszami i dumne spojrzenie skierowane na syna, który pomimo, że ma problem z założeniem skarpetek dobrą stroną na zewnątrz jakimś cudem dał radę wyrwać taką szprychę.

Ojcowie z jednej strony robią wszystko, żeby nie wypuścić z domu ukochanej córki, która właśnie znalazła sobie chłopaka, a z drugiej dali by sobie uciąć nogę, żeby tylko ich syn (powoli podejrzewany przez nich o homoseksualizm) w końcu znalazł sobie babę i się z niego wyniósł.

Kiedyś nawet zastanawiałem się czy sam wolałbym syna czy córkę. Z jednej strony pewnie też obawiałbym się o to czy w przyszłości byłbym w stanie wpuścić do domu jej chłopaka bez wcześniejszej weryfikacji jego kartoteki i sprawdzenia szczerości jego zamiarów przy pomocy rozpalonego żelaza, kabli prądowych i noża do filetowania.

Potem jednak doszedłem do wniosku, że jeśli w kwestii urody mała wdałaby się w tatę, to jedynym sposobem wydania jej za mąż było by przehandlowanie jej za wielbłąda podczas wczasów w Sharm. Gdyby dostała mój nos to nie pomogła by tu nawet zjawiskowa uroda jej matki.

Syn wydaje się też fajniejszy bo może pełnić rolę kumpla, z którym strudzony życiem ojciec może napić się od czasu do czasu piwa, albo wymienić z nim jakiś silnik czy dyferencjał.

To działa jednak tylko w teorii, bo z własnego doświadczenia wiem, że rzadko kiedy synowie chcą się upodabniać do swoich ojców. Na ten okres, w którym syn jest jeszcze w domu i teoretycznie mógłby pomóc tacie z wspomnianym wcześniej silnikiem przypada akurat tak zwany „bunt”. Kończy się to tym, że kiedy podczas rodzinnych zakupów syn spotka swoich kumpli to gotów jest symulować porwanie, byle tylko nie przyznawać się, że ten gość z listą zakupów w dłoni wybierający właśnie dorodny kalafior jest jego ojcem.

Sam tak robiłem.

A córka? Panuje jakieś stereotypowe przekonanie, że jeśli urodzi się córka to będzie ona lubiła różowe jednorożce, boysbandy i seriale z Hanną Montaną. W gruncie rzeczy już sama ta wizja jest w stanie wypędzić faceta z domu w największą śnieżycę po paczkę prezerwatyw, ale takie generalizowanie rzadko kiedy sprawdza się w 100%.

Nie wykluczałbym opcji, że córka będzie interesowała się techniką i będzie miała ochotę od czasu do czasu napić się wspólnie z ojcem dobrze schłodzonego desperadosa. Skoro są na świecie ludzie potrafiący poruszać uszami to znajdą się i dziewczyny czytające książki o układach korbowych.

A zatem co powinien w swoim życiu zrobić prawdziwy mężczyzna?

Na pewno zbudować własny samochód – to uczy pokory i nawet jeśli ktoś nie jest pasjonatem motoryzacji czy złotą rączką to bardzo dobrze mu to zrobi. Kiedyś facet musiał potrafić upolować biegające po lesie burgery, kłaść strzechę czy wbijać gwoździe otwartą dłonią. Teraz te cechy zastępują umiejętności skonfigurowania skrzynki email w nowym Blackberry czy dobrania koloru krawata do koszuli.

A to nie jest w porządku jeśli pewnego dnia nie chcemy obudzić się w świecie, w którym mężczyźni mdleją na widok spalonej żarówki w łazience.

Kolejną rzeczą jest drzewo – tę pozycję akurat zostawiłbym w spokoju bo moim zdaniem w każdy powinien posadzić swoje własne drzewo. Choćby po to żeby móc kiedyś się na nie wdrapać i obejrzeć zachód słońca z nieco innej perspektywy – ponad całą tą betonową szarością i utartymi zwyczajami. Uzupełniłbym jednak tę pozycję o zbudowanie na tym drzewie domku dla dzieciaków.

Po pierwsze dlatego, że domek na drzewie to najbardziej zajebista rzecz na świecie zaraz po chrupkach bekonowych i filmach z Clintem Eastwoodem.

Po drugie wymaga to pewnych zdolności manualnych i samozaparcia, które powinny być pielęgnowane o czym z resztą mówiłem przed chwilą. A do tego moim zdaniem każdy powinien mieć w dzieciństwie swój własny domek na drzewie.

W domkach na drzewie mieszkają szczęśliwe dzieci, a szczęśliwe dzieci to kolejna najfajniejsza rzecz pod słońcem.

No i w końcu trzecia sprawa czyli potomstwo – co byłoby lepsze? Chłopak? A może dziewczynka? W sumie to sam nie wiem. Chyba najlepszym wyjściem jest wychowanie obojga i przekonanie się na własnej skórze.

Przynajmniej będziecie mieli pewność, że nic Was w życiu nie ominęło.

5 Komentarzy

  1. Radek 23 listopada 2012 o 21:13

    Drzewo przyda się do jeszcze jednej, ważnej rzeczy: wysyłasz tam patafiana, który usiłuje Ci zaleźć za skórę…

  2. wild_weasel 17 lutego 2016 o 15:16

    Tommy, poruszyłeś ważny temat. Aż się zastanawiam dlaczego… ;-)))

    Nie wszystko jeszcze w życiu przeżyłem, wiele wciąż przede mną, ale z moich obecnych doświadczeń (mówię jako ojciec trzyletnich bliźniaczek) wynika, że dzieci serwują największy wpierdol jaki można sobie wyobrazić, i jednocześnie są największą radością, której po prostu nie sposób sobie wyobrazić.

    Bliźniaki, szczerze polecam :-)

    1. Tommy 17 lutego 2016 o 15:29

      Człowiek kupi rodzinne coupe i od razu jakieś podejrzenia ;D

      Felieton pochodzi z początku 2012 ;) Póki co jestem jeszcze trochę za głupi na bycie rodzicem ;)

      1. wild_weasel 17 lutego 2016 o 15:35

        Fakt, nie zauważyłem daty! Felieton brzmiał znajomo.

        Zatem, nie kupuj E30 w rodzinnym touringu… :)

  3. radosuaf 19 lutego 2016 o 10:34

    Moja 3-letnia córka ma więcej resoraków niż lalek… Nosi je ze sobą w plecaku. Co zrobić…. :D

Pozostaw odpowiedź wild_weasel Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *